Strony

niedziela, 20 października 2013

Historia Jeżyc, część 1

Dziś mam przyjemność zaprezentować Czytelnikom artykuł autorstwa Pana Michała Kuberki, którego tematyką jest historia jednej z najciekawszych, najpiękniejszych i najbardziej charakterystycznych dzielnic Poznania, czyli oczywiście Jeżyc. Dziś publikuję część pierwszą tekstu, a za tydzień zapraszam na część drugą. Pan Michał jest studentem IV roku kultury politycznej na Wydziale Historycznym UAM w Poznaniu. Pracę licencjacką poświęcił dziejom ulicy Jasnej (ob. ul. Roosevelta) w Poznaniu do 1939 roku. Pan Michał jest rodowitym poznaniakiem. Pasjonuje się historią swojego miasta, a w przyszłości chciałby zostać zawodowym przewodnikiem po stolicy Wielkopolski. Zapraszam do lektury.

„Pierwsza trudność jaka się pojawia, to położenie Jeżyc na mapie Poznania. Przygotowując się do napisania
tego artykułu, autor postanowił na własną rękę przeprowadzić niewielką sondę by zbadać, gdzie wg rdzennych Poznaniaków i osób przyjezdnych a tu osiadłych, znajdują się owe Jeżyce. Wyniki tego badania wykazały, że odpowiedzi respondentów znacznie się różnią. Większość, jako wschodnią granicę dzielnicy wskazuję ulicę Roosevelta, a jako południowe ramię - ulicę Bukowską. Dalej już nie jest tak prosto. Z odpowiedzi wyłaniają się dwa obrazy dzielnicy. Są to: tzw. „małe Jeżyce”, na które składa się następujący obszar: od północy zamknięty torami kolejowymi w kierunku Szczecina, a od zachodu ulicą Żeromskiego i Przybyszewskiego. Drugą grupę stanowią zwolennicy „wielkich Jeżyc”, które po Nowym Mieście stanowią największą z dzielnic miasta, zajmując ok. 58 km2 z ludnością liczącą ok. 100  tysięcy mieszkańców. Obszar ten mieści się między ulicami: od wschodu Roosevelta, od południa Bukowską, natomiast na północy przebiega przez Park Sołacki i dalej przez Golęcin i ulicę Koszalińską, aż do jeziora Kierskiego. W skład „wielkich Jeżyc” wchodzi także lotnisko Ławica.

Oczywiście, podziały te i różnice będą występować zawsze, bo przynależność do dzielnicy i najbliższej społeczności, czy jak mówi poznańska gwara, do własnego „fyrtla”, dla każdego będzie czymś innym, czymś indywidualnym. Przecież jeśli teraz, w obecnych dniach zapytamy mieszkańca Sołacza, Ogrodów, czy też Woli: czy mieszka na Jeżycach, z pewnością odpowie, że nie i wskaże na swoją najbliższą przestrzeń, choćby wymienione powyżej Sołacz, czy Ogrody. Wiemy przecież, że miasto powiększało się na przestrzeni stuleci, a w jego skład wchodziły coraz to nowe tereny i pobliskie wsie i osady. Zmienić musiała się też administracja. Nazwany przez nas obszar tzw. „wielkich” Jeżyc to obszar, który faktycznie znajdował się administracyjnie na Jeżycach, które obok Nowego Miasta, Starego Miasta, Grunwaldu i Wildy stanowiły dzielnicę Poznania w latach 1950- 1990. Stąd być może u wielu ludzi takie kojarzenie danego obszaru z dzielnicą. Obecnie Poznań podzielony jest administracyjnie aż na 42 dzielnice, a same Jeżyce z lat (1950-1990) aż na 14 mniejszych jednostek. Żeby jednak nie wprowadzać niepotrzebnego zamieszania i nieporozumień, za redakcją jednego z numerów „Kroniki Miasta Poznania” poświęconego Jeżycom właśnie, przyjąć należy, że obejmują one teren mieszczący się między: …ulicami Bukowską od południa (niekiedy z dodatkiem trójkąt Grunwaldzka- Szylinga, a czasem nawet Polna-Bukowska, gdzie mieści się m.in. I Liceum Ogólnokształcące im. Karola Marcinkowskiego, a także większość terenu koszar), Roosevelta od wschodu oraz torami kolejowymi w kierunku Szczecina od północy. Granicę zachodnią dzielnicy stanowiła początkowo ul. Polna, a potem granica ta przesuwała się coraz dalej na zachód, najpierw do ul. Przybyszewskiego, a potem aż do al. Polskiej, obejmując między innymi cmentarz Jeżycki oraz Ogród Botaniczny.

Rynek Jeżycki, źródło: Wikimedia..

Kolejna trudność jaka staje na drodze badaczowi dziejów Jeżyc,  to ich nazwa. Mimo wielu badań prowadzonych w tej dziedzinie przez historyków i językoznawców, nadal brakuje ostatecznego wyjaśnienia tej kwestii, a większość wyników badań pozostaje w sferze przypuszczeń i hipotez. Bardzo przejrzyście i klarownie przedstawił je profesor Jacek Wiesiołowski w tekście: „Jeżyce Średniowieczne”, który ukazał się w „Kronice Miasta Poznania” w numerze 2 z 2000 roku.

Nazwa dzielnicy powstała być może tak jak Wierzbięcice (dzisiejsza Wilda), od przydomku jaki nadano synom właściciela osady. Można więc uważać, że musiał istnieć kiedyś rycerz o imieniu Jeż, po którym wieś przejęli jego synowie, zwani Jeżycami. Niestety, niemożliwe jest określenie o jakiego konkretnie Jeża i jego synów chodzi. Wiadomo jednak, że jakiś Jeż widnieje w dokumentach jako poddany arcybiskupstwa gnieźnieńskiego. Kolejna hipoteza, mówi o tym, że Jeżyce, które zapisane są w kopii przywileju lokacyjnego z 1298 roku jako „Yssycz” a w kolejnych stuleciach jako: Yszycze, Iszycze, lub Gyzicze, Isycze, Gysycze, Gizycze, Grzicze, Yszicze, Giszcze., gdzie łatwo jest zauważyć, że żaden z tych zapisów nie pozwala na poprawne odczytanie nazwy osady jako Jeżyce, lecz jako „Jiszyce”, czy „Jizyce”, co świadczyć może, że nie Jeż, a Jiż, czyli po czesku Jirzi, a po polsku Jerzy był jej założycielem. Jednak obie hipotezy, jak podkreśla Jacek Wiesiołowski, są pod względem językowym mało prawdopodobne i możliwe, że nazwa obecnej dzielnicy Poznania pochodzi od innego słowa dawnej polszczyzny.

Ulica Słowackiego, źródło: Wikimedia.

Z Jeżycami jako nazwą osady spotykamy się po raz pierwszy w 1253 roku, w  dokumencie lokacyjnym Poznania, który został wystawiony przez Przemysła I i jego brata Bolesława Pobożnego. Jeżyce są w nim ujęte jako osada podmiejska. Wiadomo jednak, że ta osada, istniała już od dawien dawna.

W trakcie badań wykopaliskowych, archeolodzy natrafiają na nowe znaleziska, które dostarczają ciekawych, niekiedy zaskakujących informacji na temat przeszłości tego miejsca. Należy jednak dodać, że zadania jakie stoją przed archeologami badającymi pradawne dzieje Poznania, są trudne. Jak pisze Maciej Przybył w jednym z numerów „Kroniki Miasta Poznania” dotyczącym Jeżyc: Przedstawienie na gruncie archeologicznym najdawniejszych dziejów terenu Jeżyc napotyka na znaczne trudności. Podstawowy problem tkwi w ubóstwie źródeł archeologicznych, spowodowanym tak w przeszłości, jak i dzisiaj ograniczonymi możliwościami penetracji w zwartej zabudowie miejskiej Jeżyc. Mimo, że badania archeologiczne w tym terenie są dość trudne, to jednak wiemy dość dużo na temat tego obszaru.

Kamienica J. Leitgebera, ul. Dąbrowskiego 35/37, źródło: Wikimedia. 

Jeżyce usytuowane są w zachodniej części miasta, w pobliżu lewego dopływu Warty jakim jest niewielkich rozmiarów rzeka Bogdanka i mały strumyk Seganka. Wiemy, że na tym terenie sporadycznie przebywały wędrujące plemiona jeszcze w okresie mezolitu, czyli ok. 8000 lat p.n.e. Później, po tzw. „rewolucji neolitycznej”, na terenie dzielnicy zaczęły powstawać pierwsze stałe osady, gdzie hodowano zwierzęta i prowadzono uprawy roślin. Największy rozwój osadnictwa ludzkiego na tym terenie przypada na tzw. okres halsztacki, przypadający mniej więcej na lata 1800-400 p.n.e., czyli epokę brązu i żelaza. Rozwój ten był możliwy dzięki wspomnianej już Bogdance, która gwarantowała stały dostęp do wody i poprawiała jakość gleb, leżących w jej pobliżu. Z okresów późniejszych, w tym z okresu wpływów rzymskich, archeolodzy posiadają dość znikome informacje, a z tych materiałów, którymi dysponują, można stwierdzić, że Jeżyce prawie w ogóle nie były zaludnione, a znikome ślady działalności człowieka można zaobserwować na Sołaczu.

Kamienica szkieletowa przy ul. Dąbrowskiego 52, źródło: Wikimedia.

Więcej informacji o Jeżycach pochodzi z okresu pełnego średniowiecza, gdzie wieś ta została wymieniona w przywileju lokacyjnym, jako jedna z osad, którymi Poznań był licznie otoczony. Została ona zbudowana na zboczu wspomnianej już Bogdanki, a przez wieś płynął strumień, który napędzał młyn znajdujący się w środku wsi, co potwierdzone jest w źródłach. Jeżyce zbudowany były na planie owalnicy. Układ ten przetrwał aż do początku XX wieku, kiedy to  wieś włączono w granice administracyjne miasta. Jednak charakterystyczny kształt osady można zaobserwować po dziś dzień. Jak pisał profesor Wiesiołowski: Jeżyce miały charakter owalnicy, obudowanej domostwami kmieci, co w skutek ciągłości osadnictwa pozostawiło ślad rozpoznawalny po dziś dzień w kształcie ul. Kościelnej. Przykład ulicy Kościelnej jako obrazu dawnego układu ulic i parceli Jeżyc nie jest jedyny. W układzie dzielnicy bowiem można zauważyć więcej takich przypadków, gdzie ulice i skwery wydzielone są na podstawie dawnych posiadłości i działek.
Jeśli chodzi o włodarzy średniowiecznych  Jeżyc, to w niektórych kwestiach wiedza o nich pozostaje nadal niewyjaśniona, a spowodowane to jest brakiem konkretniejszych informacji na ten temat. Wiadomo jednak, że pierwszym  znanym z zapisów sołtysem Jeżyc był niejaki Piotr, niestety informacje o nim są bardzo szczątkowe, a popularność imienia nie pozwala na konkretne sprecyzowanie i opisanie jego osoby. Można jedynie przypuszczać za Jackiem Wiesiołowskim, który stawia hipotezę, że ów Piotr sołtys, mógł być spokrewniony z rodziną sołtysa wsi Górczyn Henrykiem de Tunchy, gdyż to właśnie u Henryka Młodszego z Górczyna przetrwały dokumenty sołtysie dotyczące Jeżyc. Najdokładniej jednak dokumenty średniowieczne opisują sołtysa Jana Fawko. Był on rajcą poznańskim  i ławnikiem, a od 1440 - sołtysem, chyba jednak śmiało można podnieść tezę, że kupno sołectwa jeżyckiego i sprawowania funkcji włodarza wsi stanowiło element pewnego planu ekonomicznego Fawki. Był on bowiem jeszcze przed zakupem sołectwa właścicielem kamienicy w Rynku, młyna na fosie, a także miał w posiadaniu winnicę na Winiarach. Zakup sołectwa był więc  spowodowany chęcią wzbogacenia się i prowadzenia szlacheckiego trybu życia. Sołectwo pod rządami Fawki było dobrze prowadzone i jak na tamte czasy majętne. Sołectwo to, wraz z dokupionymi 4 łanami, zwanymi Rybałtowskimi, w 1450 roku miało aż 8 łanów ziemi, młyn lub nawet dwa młyny i trzy ogrody. Przy przeciętnej wielkości ówczesnego szlacheckiego folwarku wynoszącej 2 łany ziemi sołectwo jeżyckie było równie dochodowe, jak folwarki szlachcica posiadającego trzy do czterech wsi.

Poza rodami sołtysimi, mieszkańcami średniowiecznych Jeżyc byli także landwójtowie i ich rodziny. Zajmowali się oni sprawami administracyjno-sądowniczymi. Sprawowali swoją władzę we wszystkich osadach lokowanych na prawie magdeburskim. Do ich kompetencji należało również przewodniczenie sądom stanowym we wsiach będących pod władza miasta, jak na przykład Jeżyce. Mieszkańcami Jeżyc byli także kmiecie i zagrodnicy, zwani też ogrodnikami, posiadali oni mniej niż ćwierć łana ziemi. Na wsi mieszkali i prowadzili swoje warsztaty także rzemieślnicy tacy jak: kowale, szewcy, młynarze, krawcy. Jednak trzeba dodać, że zawody te zazwyczaj był uzupełnieniem pracy na gospodarstwie, albo jak pisze profesor Wiesiołowski, profesją wyuczoną w mieście, o której po podjęciu pracy na roli zapominano.

Jeżyce średniowieczne były w przeważającej części wsią polską, rodzin pochodzenia niemieckiego było niewiele a i te łatwo się polonizowały, spolszczając swoje nazwiska, lub zupełnie je zmieniając.

Rynek Jeżycki, źródło: Wikimedia.

Wiek XVI w historii Poznania nazywany jest też „złotym wiekiem”, kiedy to miasto rozwijało się jako silny ośrodek życia kulturalnego i gospodarczego, posiadając we władaniu liczne dobra wiejskie. Wiek ten wprowadził duże zmiany w życiu miasta i jego wiejskich terenów. Jeśli za czasów Przemysła I i Bolesława Pobożnego Poznaniowi darowano grunty na użytkowanie, to już w XVI stuleciu włodarze miasta sami nabywali tereny wiejskie dla miasta. I tak od 1529 roku zakupiono wsie takie jak: Wilda, Sołacz, który do tej pory był prywatna wsią, oraz  Rataje i Żegrze, wykupione od Górków. Nie bez znaczenia dla historii miasta  jest fakt na który wskazuje Wiesiołowski: Zaznaczyć trzeba, że w tym samym czasie rozwijają się przedmieścia Poznania, a kurczą wykupywane po kawałku przez mieszczan poznańskich, dotychczasowe, podmurne  wsie zagrodnicze: Kundorf  i Nowe Ogrody.

Wraz z włączaniem pod panowanie miasta wielu terenów wiejskich, pojawił się problem. Dysponowano dużą siłą roboczą w postaci kmieci i zagrodników, jednak nie posiadano wielu folwarków, które mogłyby dostarczać pożywienie i inne surowce. Ta  sytuacja odbiła się na podmiejskich wsiach, w tym na Jeżycach, które do tej pory rozliczały się czynszowo z miastem, teraz musiały zamienić to na pańszczyznę, czyli darmową pracę na rzecz włodarzy wsi miejskich: …że poddani nasi, to jest kmiecie w przerzeczonej wsi naszej Jeżycach, raz na każdy tydzień powinni robić jakążkolwiek im robotę rozkażą, dzień we śrzode im naznaczając, albo gdzieby na śrzode święto jakie zaszło albo niepogody przeszkodziły, tedy we czwartek albo w piątek, albo inszego dnia,  jednak będą wiedzieć dzień przedtym, na jaką robotę isć albo jechać mają, to jest orać, radlić, włóczyć, kosą siec, zboże z pola zwozić…


Dla mieszkańców Jeżyc zamiana czynszu na pańszczyznę nie stanowiła jednak znaczącego utrudnienia, a wieś nadal prężnie i szybko się rozwijała. O sytuacji gospodarczej i społecznej w XVI i XVII wieku najwięcej mówi liczba mieszkańców i jakość gospodarstw. Informacje te posiadamy na podstawie list podatkowych i tak w 1508 roku Jeżyce liczyły 14 łanów i młyn sołtysi. W  XVII wieku wieś miała już ok. 20 łanów a zamieszkiwało ją około 100 osób, co czyniło ją największą i najludniejszą spośród wsi podpoznańskich takich jak: Winiary, Strzeszyn Wielki, Piątkowo, Umultowo, Naramowice.

Wojna szwedzka, zwana także „Potopem” w latach 1655-1660 przyniosła tragiczne skutki dla Poznania, który był oblegany. Zniszczeniu uległy ludne rzemieślnicze przedmieścia, a okoliczne miasteczka zostały zdewastowane. O dziwo, Jeżyce uchroniły się od większych zniszczeń. Ucierpiało kilka gospodarstw i domów, które jednak szybko odbudowano.

Niestety, dobra passa w dziejach Jeżyc, te lata urodzaju i nieprzerwanego rozwoju nie mogły trwać w nieskończoność. Kres pewnej epoki  w życiu wsi przyniosła wojna północna (1700-1721). Klęska wsi miejskich(…) była tak wielka, że we wszystkich wsiach  pozostało tylko pięciu kmieci- jeden na Jeżycach. Miasto próbowało pomagać i ściągało nowych osadników. Większość dawnych mieszkańców albo uciekła przed wojną, lub zginęła. Coś się zmieniło, skończyła się pewna epoka w dziejach Jeżyc i innych wsi podmiejskich. W 1718 roku wieś zamieszkiwana była przez zaledwie 14 osób.

Dom szachulcowy przy ul. Dąbrowskiego 42, źródło: Wikimedia.

Łatwo zauważyć, że Jeżyce wkraczały zniszczone i wyludnione w XVIII wiek. Wiek ważny i istotny, nie tylko dla  Jeżyc i Poznania, ale także całej Rzeczpospolitej, która spotka najgorszy z możliwych losów - utrata niepodległości.

Jeżyce, które jak i inne wsie podmiejskie cierpiały na wyludnienie spowodowane wojną,  w jakiś sposób było trzeba odbudować i ożywić. Miasto postanowiło sprowadzić osadników. Nie z innych terenów Wielkopolski, czy Polski a spoza granic kraju, ludzi którzy szukali  lepszych warunków do osiedlenia się. W poszukiwaniach tych, zwrócono uwagę na zachodnich sąsiadów tj. Niemców. Popularnym środkiem zachęcania do przenoszenia się na inny teren było wysyłanie odezw. Wysyłano je do wielu miast niemieckich, zwłaszcza jednak do Bambergu, na co wskazuje liczna grupa osadników z tamtego regionu we wsiach podmiejskich, zwłaszcza na Jeżycach. Właśnie to wydarzenie zapoczątkowało historię Bambrów w Poznaniu i jego okolicach i to właśnie wydarzenie, było tym które kształtowało dzieje Jeżyc na przełomie XVIII i XIX wieku.

Osadnicy przybywali większymi grupami, w kilku fazach, a było to w latach 1719-1753. Każdy z osadników, który chciał do Polski przyjechać, musiał legitymować się zaświadczeniem, o tym iż jest wiernym wyznania rzymskokatolickiego. Warto tu wspomnieć także o tym, że nowi przybysze nie byli pozostawieni sami sobie. Otrzymali oni szereg ulg i przywilejów, które miały pomóc im się zaaklimatyzować w nowej przestrzeni i ułatwić początki egzystencji w bądź co bądź nowej, obcej kulturze. I tak nowi cudzoziemcy przybywający do podmiejskich wsi, dostali darmowe ziarno na zasiew, drewno na budowę domu i na opał, a także skromną ilość pieniędzy, zostali także zwolnieni na niewielki okres z podatków, tak by mogli w stosunkowo niedługim czasie wybudować domy i osiedlić się we wsiach, które na nowo miały tętnić życiem.
Nowi przybysze szybko się zasymilowali i nawiązali przyjazne stosunki z ludnością pochodzenia polskiego. Jeśli w głowie mamy stereotyp Niemców jako narodu pracowitego, dokładnego, gospodarnego, to taki obraz doskonale opisuje także ludność napływową z Bambergu. Do tego obrazu należy jednak dodać także głęboką religijność, jaką cechowali się Bambrzy, ale także ludność polska Jeżyc. Symbole pobożności Bambrów z Jeżyc obecne są po dziś dzień, choćby na ulicy Dąbrowskiego 67, gdzie stoi krzyż z pasyjką.

Krzyż przy ul. Dąbrowskiego, źródło: Wikimedia.

To właśnie na płaszczyźnie religii obie społeczności mogły znaleźć wspólny język. Gdyż o ten mówiony było dość ciężko. Z początku ludność niemiecka miała z tym spore problemy, jednakże z biegiem lat znajomość języka polskiego stałą się dla osadników sprawą kluczową. I nie chodziło tu tylko o sprawy urzędowe, Bambrzy nie chcieli się czuć obcy i wykluczeni wśród wspólnoty, z którą związali swoje życie. Więzi te zacieśniały się z biegiem lat, poprzez kontakty handlowe, urzędnicze, poprzez edukację a także więzi rodzinne m. in. mieszane małżeństwa.

Pod koniec XIX wieku wieś Jeżyce, dzieliła się na część północną i południową. Jak pisze Waldemar Karolczak w „Kronice Miasta Poznania”, w artykule pt. „Z dziejów gminy jeżyckiej pod koniec XIX wieku”: Na północy od szosy Berlińskiej (ob. ul. Jana Henryka Dąbrowskiego), znajdowała się nisko położona w dolinie Bogdanki tzw. dolna wieś, bardzo gęsto zabudowana i zaludniona; po jej południowej stronie, na wysokim płaskowyżu, rozciągała się tzw. górna wieś, której słabo zaludnione i zabudowane tereny rolnicze w większości należały do zamożnych rodzin gospodarzy bamberskich: Bajerleinów, Jesków, Remleinów, Handschuhów, Schneiderów, Muthów, Rothów, Rauschów, itd.
Wsie podmiejskie zostały włączone do Poznania stopniowo, w latach 1900-1925. Jeżyce w chwili przyłączenia do miasta liczyły ok. 13 tys. mieszkańców. Wchłonięcie Jeżyc  przez miasto wiele zmieniło w życiu całej wsi, czy raczej już dzielnicy, ale także i w życiu jej mieszkańców. Zaczynając od zmian administracyjnych i architektonicznych, a kończąc na zmianach w układzie społecznym, zmianach kulturowych i w mentalności ludzi.

Mieszkańcy stopniowo porzucali rolnictwo i gospodarstwa, zaczęli zajmować się handlem, przemysłem i usługami. Dawne gospodarstwa i sady likwidowano. Dla Jeżyc nastał czas kolejnej rewolucji. Na miejscu dawnych pół uprawnych i ogrodów powstawały nowe ulice, zielone skwery, piękne wille i kamienice. Nowe ulice wytyczano jednak między dawnymi parcelami, np.: ulica Mickiewicza, Słowackiego, Prusa. Główną drogą prowadzącą wzdłuż Jeżyc stała się ulica Dąbrowskiego, dawna Wielka Berlińska. Jednak jeszcze do II wojny światowej gdzieniegdzie było można zobaczyć niewielkie pola uprawne, małe gospodarstwa z końmi i krowami. Z perspektywy mieszkańców podpoznańskiej wsi, ale i samego Poznania, jednym z najważniejszych, jak nie przełomowym wydarzeniem było powstanie na Jeżycach dworca kolejowego na linii Poznań-Stargard Szczeciński z połączeniem do Szczecina. Można chyba jednak postawić tezę, że lokalizacja tego dworca była jednak dziełem przypadku, gdyż dworzec planowo miał stać w innym miejscu. Spór o lokalizację toczył się między mieszkańcami miasta i jego władzami, a administracją wojskową. Ludność miasta jak i jego włodarze popierali pomysł by dworzec kolejowy powstał przy ulicy Święty Marcin, administracja wojskowa jednak kategorycznie odrzucała ten pomysł, proponując na miejsce dworca grunty za kościołem Bernardyńskim. W ostateczności dworzec wybudowano poza miastem na Jeżycach właśnie, na terenie Osiedla Gaj, gdzie dzisiaj stoi Stare Zoo. Decyzja ta nie była chyba jednak do końca przemyślana, bowiem dworzec stanął w drugim rejonie fortecznym, co za tym idzie nie mógł być ani okazały, ani murowany, ograniczono się do dwóch budynków z pruskiego muru. Dojazd do dworca z kierunku miasta, także był nieszczególny, narzekano na utrudnienia w ruchu i zbyt małą przepustowość, czego przyczyną była Brama Berlińska, przez którą wiodła droga w stronę dworca. Co więcej w Poznaniu drogi były kamienne, poza miastem już nie, nie trudno wyobrazić sobie jak wyglądała podróż na stację kolei w trakcie deszczu.

Dworzec kolejowy na Jeżycach, źródło: Wikimedia.

Jeżyce, które w 1900 roku włączono w granice Poznania w żaden sposób nie przypominały dawnej, cichej, wsi podmiejskiej, żyjącej z uprawy roli i pracy na gospodarstwie. Były raczej w pełni zurbanizowanym przedmieściem, w niczym nie ustępując centrum miasta. Jednak proces włączania wsi do miasta nie nastąpił jednak z dnia na dzień, a odbywało się to w kilku etapach.

Należy w tym miejscu powiedzieć także o problemach z jakimi borykały się Jeżyce zanim zostały inkorporowane do miasta. Pierwszym kłopotem, była higiena i czystość. Jeżyce nie posiadały własnej kanalizacji, dlatego ścieki wylewano do rowów wykopanych wzdłuż dróg, które  nie były brukowane, a piaszczyste i przypominały raczej obraz wprost z westernów. W trakcie deszczu zamieniały się w płynący potok błota, co w znaczny sposób utrudniało komunikację. Na Jeżycach przełomu  XIX i XX wieku było jeszcze wiele gospodarstw, z których wydostawał się nieprzyjemny zapach gnojówki.

Kolejny problem to czysta woda. Przy ulicy Kościelnej znajdował się młyn i dwa stawy, jeden czysty, obfitujący w wodę z pobliskiej wspomnianej już małej rzeczki Seganki, drugi był jego przeciwieństwem, woda w nim stała, a wraz z nią błoto, nieczystości i śmieci, które wyrzucali tam sami mieszkańcy. Wodę pitną czerpano ze studni, które niestety często był  zanieczyszczane. Dlatego też czysta woda była na wagę złota. Znane są przypadki, kiedy to gospodarze, na posesji których stała studnia z czysta i zdrową wodą, kazał sobie płacić za jej czerpanie”.

Michał Kuberka                                                                                                

Źródło:

W. Karolczak, Z  dziejów gminy jeżyckiej pod koniec XIX wieku, w: Jeżyce, „Kronika Miasta Poznania”, nr 2, 2000.  
J. Niezborała, Skorowidz historycznych nazw ulic miasta Poznania, Poznań 2010.
M. Parandowska, Bambrzy na  Jeżycach, w: Jeżyce, „Kronika Miasta Poznania”, nr 2, 2000.  
M. Przybył, Najdawniejsze dzieje terenu „Jeżyc historycznych” w świetle znalezisk archeologicznych, w:  Jeżyce, „Kronika Miasta Poznania”, nr 2, 2000.  
M. i L. Trzeciakowscy, W dziewiętnastowiecznym Poznaniu. Życie codzienne miasta 1815 – 1914, Poznań 1984.
J. Wiesiołowski, Jeżyce średniowieczne, w: Jeżyce, „Kronika Miasta Poznania”, nr 2, 2000.  
J. Wiesiołowski, J Skuratowicz, L. Trzeciakowski, B. Walczak, Od redkacji, w:  Jeżyce, „Kronika Miasta Poznania”, nr 2, 2000. 
Uchwała nr 666 Prezydium Rządu z dnia 7 października 1954 r. w sprawie podziału na dzielnice miasta Poznania (M.P. z 1954 r. nr 111, poz. 1547).

11 komentarzy:

  1. Dziękuję, przekażę autorowi :) Pozdrawiam równie serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. mamy kilka pytań - po pierwsze, ile dzielnic, tych oficjalnych i być może przysiółków liczy Poznań - bo nie jesteśmy w stanie tego odszukać na blogu :( I drugie - czy w Poznańskim spotykane są opuszczone wsie, miasta? U Nas niestety wiele takich miejsc jest, i ciekawi Nas jak ta sytuacja wygląda u Was;)
    Pozdrawimy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co do ilości dzielnic, to oficjalnie Poznań dzieli się na 42 jednostki pomocnicze miasta, zwane osiedlami lub potocznie dzielnicami. Wśród nich można wymienić kilkanaście starych, historycznych dzielnic, które dawniej były odrębnymi wsiami, a nawet miastami, które z czasem zostały włączone do Poznania. Te dawne miasta "satelickie" wobec Poznania, były własnością biskupa poznańskiego i kapituły katedralnej, a po II rozbiorze władze pruskie pozbawiły je praw miejskich i włączyły w granice miasta Poznania. Co do opuszczonych wsi i miast, to raczej takowe raczej nie wstępują w Wielkopolsce. Bywają miasta, które kilka wieków temu były wielkimi metropoliami, odwiedzanymi regularnie przez królów, a obecnie to ciche miasteczka liczące po 2-3 tys. mieszkańców.
      P.S. Bardzo mi się podobało u Was na Podkarpaciu. Czyste powietrze, mili ludzie, ciekawe miejsca. Dzięki Waszemu blogowi, można odkryć urok tych terenów :)
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  3. Jeżyce i ul. Roosevelta, od razu kojarzy mi się "Jeżycjada" Małgorzaty Musierowicz :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, secesyjna kamienica Borejków jest najbardziej znaną kamienicą przy Roosevelta. Mieszkańcy ponoć skarżyli się dawniej na tłumy fanów Musierowicz, chcących zwiedzić to miejsce :)

      Usuń
  4. Mała uwaga "... a przez wieś płynął strumień, który napędzał wiatrak znajdujący się w środku wsi ..." Młyn jest na wodę,parę,prąd a wiatrak tylko na wiatr.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Słuszna uwaga, już poprawiam. Dziękuję za zwrócenie uwagi. Pozdrawiam :)

      Usuń
  5. Panie Macieju, miałbym dwa pytania.

    Pierwsze odnośnie do fragmentu: "W XVI stuleciu włodarze miasta sami nabywali tereny wiejskie dla miasta. I tak od 1529 roku zakupiono wsie takie jak: Wilda, Sołacz, który do tej pory był prywatna wsią, oraz Rataje i Żegrze, wykupione od Górków." Skoro te tereny zostały zakupione przez miasto, to dlaczego nie stały się od razu jego częścią? Na jakiej zasadzie prowadzono to wykupywanie?

    Drugie pytanie o ówczesny dworzec kolejowy na Jeżycach - czy zachowały się w tamtym rejonie jakieś ślady po znajdującej się tam linii kolejowej?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Panie Krzysztofie,

      przyłączenie Jeżyc czy też innych przedmieść w XVI wieki raczej nie wchodziło w grę. Miasto było otoczone murami, a jego układ urbanistyczny został wytyczony już w momencie lokacji w 1253 r. Przyłączanie tak odległych przedmieść, jak Wilda i Jeżyce oznaczałoby całkowite zburzenie tego układu, wiązałoby się z likwidacją część murów miejskich i budowy nowych obwarowań, znacznie szerszych, co wiązało się z kosztami i nie miało wtedy większego sensu. Dopiero Prusacy na przełomie XVIII i XIX wieku zburzyli mury miejskie i przyłączyli tzw. bliższe przedmieścia (Garbary, Św. Marcin, Św. Wojciech itd.). Na przyłączenie Jeżyc, Wildy i Łazarza trzeba było czekać jeszcze sto lat. Skoro dla Władz pruskich na początku XIX w. przyłączenie tzw. dalszych przedmieść do Poznania było niemożliwe, to co dopiero mówić o szesnastowiecznych rajcach miejskich? Lepiej było zostawić te wsi daleko poza murami i czerpać zyski z pracy chłopów na roli i na rzecz miasta. Stąd wykup Jeżyc w XVI w. był dobrym interesem dla miasta i gwarantował stałe wpływy do kasy miejskiej. Co do drugiego pytanie, to szczerze mówiąc, nie wiem, czy najdziemy jeszcze jakieś pozostałości dawnej linii kolejowej, a przynajmniej nie na powierzchni.

      Pozdrawiam serdecznie,
      Maciej Brzeziński

      Usuń
  6. Czy badanie przeprowadzone wśród mieszkańców Jeżyc jest gdzieś dostępne?

    OdpowiedzUsuń