Strony

niedziela, 16 lutego 2014

Dominikanie, karmelici, bernardyni, czyli zakony żebracze w średniowiecznym Poznaniu

K
ażdy, kto zetknął się z historią europejskiego średniowiecza wie, jak doniosłą rolę odgrywał wówczas Kościół i jak ważnymi ośrodkami naukowymi, kulturowymi i gospodarczymi były klasztory. Szczególną pozycję zdobyły sobie w tamtych czasach zakony żebracze, które osiedliły się także w średniowiecznym Poznaniu.

Powstanie zakonów żebraczych, zwłaszcza franciszkanów i dominikanów, było ściśle związane z powstaniem niebezpiecznych dla Kościoła ruchów heretyckich, jak waldensi i katarzy.
Wspomniani heretycy, czyli ludzie głoszący poglądy sprzeczne z oficjalną nauką Kościoła, atakowali duchowieństwo za gromadzenie bogactw, życie w przepychu i troskę bardziej o wpływy polityczne, niż o głoszenie Słowa Bożego. Księża parafialni byli z reguły słabo wykształceni i często cierpieli niedostatek, przez co nierzadko sympatyzowali z heretykami. Wyższe duchowieństwo zaś, wywodzące się z możnowładztwa, żyło jak panowie feudalni, a ich dwory niewiele się różniły od dworów tych ostatnich. Wspólnoty heretyckie godziły nie tylko w Kościół, ale i w cały ówczesny porządek społeczny. Remedium na to zagrożenie miało być uformowanie nowych zakonów, które powstrzymałyby rozprzestrzenianie się herezji. 

El Greco, Modlitwa św. Dominika, źródło: Wikimedia.

Pojawienie się na przełomie XII i XIII wieku dwóch wybitnych osobistości: św. Franciszka z Asyżu (1181/1182 – 1226) i św. Dominika Guzmana (ok. 1170 – 1221), doprowadziło do radykalnego przełomu w monastycyzmie europejskim. Św. Franciszek, „biedaczyna z Asyżu”, głosił radykalne poglądy, a zwłaszcza wyrzeczenie się dóbr ziemskich i całkowite oddanie „Pani Biedzie”. Święty Dominik zaś widział potrzebę głoszenia kazań wśród ludu przez dobrze wykształconych mnichów i urządzanie publicznych dysput z heretykami, aby posiłkując się wiedzą teologiczną, wskazywać na ich błędy. Wokół tych dwóch nietuzinkowych postaci, wkrótce zebrali się uczniowie i naśladowcy, co dało początek zgromadzeniom zakonnym. Nauki św. Franciszka dały początek Zakonowi Braci Mniejszych – Ordo Fratrum Minorum - OFM (choć „Biedaczyna z Asyżu” prawdopodobnie nie dążył do stworzenia nowego zakonu). 

Giotto, Papież Honoriusz III zatwierdza regułę św. Franciszka,
źródło: Wikimedia.

Święty Dominik zaś założył Zakon Kaznodziejski – Ordo Praedicatorum – OP. Oba zakony miały być zgromadzeniami żebraczymi, czyli utrzymywać się wyłącznie z datków wiernych, co było odpowiedzią na głoszoną przez heretyków idee Kościoła ubogiego. Ponadto zakonnicy mieli działać wśród ludu, głosić kazania i prowadzić działalność duszpasterską, a więc wykonywać te zadania, których nie mogli lub nie byli w stanie wykonywać księża parafialni. Wspólnoty heretyckie powstawały głównie w miastach i najwięcej zwolenników zdobyły na dobrze zurbanizowanych terytoriach Francji i Italii, a więc aby im się przeciwstawiać, zakony żebracze zaczęły budować klasztory w miastach, a ponadto uznano, że zakonnicy powinni znać mentalność mieszczańską, czyli najlepiej, aby wywodzili się z mieszczaństwa. Już wkrótce zakon dominikanów wyspecjalizował się w głoszeniu kazań i odbywaniu publicznych dysput z heretykami, a tego wymagało podjęcie długoletnich studiów teologicznych. Zakon Kaznodziejski „wsławił” się też zasiadaniem jego członków w trybunałach inkwizycyjnych. To z tego zakonu wywodzili się najsłynniejsi inkwizytorzy: Bernard Gui (znany z kart powieści Imię Roży Umberto Eco) i Tomas de Torquemada. Franciszkanie zajęli się przede wszystkim działalnością duszpasterską i misyjną.  

Pierwszym zakonem sprowadzonym do Poznania, był Zakon Kaznodziejski, czyli po prostu dominikanie. Prawdopodobnie w 1231 roku z inicjatywy biskupa Pawła, osadzono ich na Śródce, co dla części historyków jest dowodem na to, że Śródka miała już wtedy prawa miejskie, wszak dominikanie osiedlali się w miastach. 

Dominikanin, źródło: Wikimedia.

Nie zagrzali tam jednak miejsca, gdyż w 1244 roku książę Przemysł I nadał im kościół Św. Gotarda na lewym brzegu Warty. Kościół wraz z osadą, w której się znajdował, wszedł dziewięć lat później w skład lokacyjnego Poznania. Bracia musieli dowiedzieć się o planach przeniesienia Poznania na lewy brzeg rzeki i postanowili zawczasu już się tam osiedlić. Kiedy więc w 1253 roku książęta wielkopolscy: Przemysł I i Bolesław Pobożny wydali przywilej lokacyjny miasta Poznania, dominikanie byli już dobrze „wrośnięci” w lokalną społeczność i szybko zintegrowali się z nowo powstałym miastem.

Kościół podominikański, ob. jezuicki, źródło: Wikimedia.

Święty Dominik, równolegle z męskim Zakonem Kaznodziejskim, utworzył jego żeński odpowiednik, z tą wszakże różnicą, że siostry dominikanki zostały zamknięte w ścisłej klauzurze i stały się one de facto zakonem kontemplacyjnym, czyli takim, którego członkowie całkowicie odcięli się od świata i poświęcili wyłączne modlitwie. Założyciel dokonał ścisłego podziału ról w swoim zakonie – bracia mieli żyć aktywnie wśród ludu głosząc kazania, natomiast siostry miały się za to modlić. Podział ten doskonale oddała formuła: Bracia mówią ludziom o Bogu, a siostry Bogu o ludziach.

Dominikanka, obraz z XVII w., źródło: Wikimedia.

Siostry dominikanki zostały sprowadzone do Poznania w 1281 roku. Warto dodać, że poznański klasztor dominikanek był pierwszym ich klasztorem na ziemiach polskich. Kościół i klasztor dominikanek został ufundowany rok później z inicjatywy możnego rodu Łodziów, a właściwie trzech braci, synów Przedpełka – nieżyjącego już wówczas wojewody poznańskiego. Owi trzej bracia to: Wincenty, książęcy kanclerz, Mikołaj, sędzia poznański i Mirosław, podczaszy kaliski. Książę Przemysł II potwierdził fundację i poczynił liczne nadania na rzecz nowego klasztoru, w tym m.in. wieś Piątkowo, obecną dzielnicę Poznania. Zezwolił też na doprowadzenie do klasztoru wody ze stawu młyna książęcego i w ten sposób mamy udokumentowany pierwszy budynek z bieżącą wodą w Poznaniu. Klasztor i kościół zbudowano w pobliżu bramy Wronieckiej, stosunkowo blisko klasztoru dominikanów. Kościół nosił wezwanie św. Katarzyny Aleksandryjskiej, stąd wkrótce nazwano siostry katarzynkami.

Dawny kościół dominikanek (katarzynek), źródło: Wikimedia. 

Według legendy, książę Przemysł potwierdził fundację kościoła i klasztoru dominikanek, jako zadośćuczynienie za zamordowanie swej pierwszej żony – Ludgardy, która zmarła w 1283 roku. Nie ma jednak bezpośrednich dowodów przemawiających za zabójstwem księżnej. Opiekę duszpasterską nad siostrami roztoczyli oczywiście bracia dominikanie. Wysłuchiwali oni spowiedzi sióstr i odprawiali dla nich msze. Już sam fakt, że dominikanki były zakonem klauzurowym powodował, że siostry odcięły się od miasta. Drugim powodem, dla których siostry żyły niejako poza miastem, choć w obrębie murów, były fakt, że przyjmowano do zakonu jedynie panny z zamożnych domów. Rodziny oddające córki do dominikanek były zobowiązane nie tylko wnieść stosowną, wysoką opłatę, ale także składać datki na klasztor tak długo, jak długo dana siostra żyła. To powodowało, że do klasztoru wstępowały wyłącznie córki możnowładców, a nie dziewczyny pochodzenia mieszczańskiego. Dopiero od XV wieku wprowadzono szereg udogodnień i zaczęto przyjmować mieszczki, a i zakon aktywnie włączył się w życie miasta. Obecnie dawny kościół i klasztor katarzynek (dominikanek) należy do salezjanów. 

Przez  ponad sto lat, nie pojawiły się w Poznaniu nowe zakony. Powodem był kryzysy społeczno-polityczne, jakie dokonały się w ciągu XIV wieku. Najpierw były to zaburzenia związane z walką o koronę po śmierci Wacława II Czeskiego, z której wyszedł zwycięsko Władysław Łokietek, ukoronowany w 1320 roku w Krakowie, jako pierwszy z polskich monarchów. Ostatni Piastowie niespecjalne lubili Poznań i nie nadali mu żadnych nowych przywilejów. Później były wstrząsy i wojna domowa w czasach panowania Ludwika Węgierskiego. Dopiero wstąpienie na tron Władysława Jagiełły w 1386 roku, rozpoczął długi okres pomyślności i świetności poznańskiego grodu. Oprócz samego miasta, bujnie rozwijały się przedmieścia, nastawione na obsługę szlaków komunikacyjnych i karawan kupieckich. Przedmieścia wkrótce okazały się być równie atrakcyjnym miejscem do zakładania klasztorów, jak miasto „w murach”.

Kościół Bożego Ciała, należący dawniej do karmelitów, źródło: Wikimedia.

W 1399 roku sprowadzono do Poznania kolejny zakon żebraczy, tym razem karmelitów. Klasztor i kościół fundacji Władysława Jagiełły założono na południowym przedmieściu, w miejscu cudownego odnalezienia Hostii, sprofanowanych rzekomo przez Żydów. O sprawie trzech Hostii i o zakonie karmelitów pisałem już obszernie w artykule Legenda o trzech skradzionych Hostiach - prawda, czy mit? , nie chciałbym się więc powtarzać.

Karmelita, źródło: Wikimedia.

Ostatnim z zakonów osiadłych w Poznaniu w wiekach średnich, był zakon franciszkanów-bernardynów, sprowadzony przez mieszczan poznańskich przy współudziale biskupa Andrzeja z Bnina w 1455 roku i osadzony na przedmieściach w osadzie Piaski (ob. plac Bernardyński). Jeśli byli to franciszkanie, to dlaczego nazwano ich  „bernardynami” i dlaczego osiedlili się na przedmieściach, a nie w mieście? Postaram się zaraz odpowiedzieć na te pytania, bo z franciszkanami jest dość skomplikowana sprawa. Trzeba najpierw cofnąć się do początków Zakonu Braci Mniejszych.

Franciszkanin, źródło: Wikimedia.

W skrócie można powiedzieć, że jeszcze za życia św. Franciszka nastąpiły podziały wśród braci mniejszych, które nasiliły się po śmierci założyciela. „Biedaczyna z Asyżu” napisał bardzo surową regułę, która nakazywała radykalne ubóstwo i sprzeciwiała się budowie stałych siedzib. Cześć starszych towarzyszy św. Franciszka domagała się ścisłego przestrzegania reguły, ale byli oni w mniejszości. Większość, głównie młodsi bracia, dążyła do skupieniu się na działalności kaznodziejskiej, duszpasterskiej i studiach teologicznych, a to wymagało posiadania majątku i budowania klasztorów. Wkrótce pierwszą grupę braci mniejszych, a więc zwolenników radykalnej reguły, zaczęto nazywać obserwantami, a patronat nad nimi objął później św. Bernardyn ze Sieny (1380-1444). Pozostałych, czyli zwolenników liberalnego podejścia do zaleceń św. Franciszka, nazwano braćmi konwentualnymi. Co ciekawe jednak, zakon aż do 1517 roku zachował jedność pod rządami jednego generała, którym zawsze był franciszkanin konwentualny. Ostatecznie w 1517 roku papież Leon X podzielił zakon franciszkanów na dwa odrębne wspólnoty: Zakon Braci Mniejszych Konwentualnych i Zakon Braci Mniejszych, zwanych obserwantami. Poznańscy bernardyni należeli do grupy obserwantów.

Kościół i klasztor bernardynów p.w. św. Franciszka Serafickiego,
źródło: Wikimedia.

Nazwa „bernardyni” wiążę się z Krakowem i osobą św. Jana Kapistrana. Jan Kapistran, przedstawiciel grupy obserwanckiej pojawił się w Krakowie w 1453 i założył klasztor św. Bernardyna ze Sieny. W Krakowie znajdował się już klasztor braci mniejszych grupy konwentualnej. Wkrótce mieszczanie krakowscy, dla odróżnienia, zaczęli nazywać braci z klasztoru św. Bernardyna – bernardynami, a braci konwentualnych – franciszkanami. W 1455 roku bernardyni przybyli do Poznania. Założyli oni swój klasztor poza miastem, ponieważ już w XIV wieku pojawiły się głosy wśród obserwantów, krytykujące osiedlanie się braci mniejszych w centrach miast, uważając, że miasto psuje zakonników. Stąd być może decyzja o założeniu poznańskiego klasztoru bernardynów na terenie osady Piaski, poza murami. Bracia franciszkanie zajmują  klasztor po dziś dzień, za przerwą spowodowaną pruską kasatą. 

Plac Bernardyński (1833), źródło: www.wieczorkiewicz.org

Skoro jesteśmy już przy franciszkanach, to warto wspomnieć, że franciszkanie konwentualni zostali sprowadzeni do Poznania dopiero w pierwszej połowie XVII wieku i po wielu perypetiach lokalowych i przenoszeniu się z miejsca na miejsce, ostatecznie w 1670 roku zbudowali kościół i klasztor na Górze Przemysła, który jest ich siedziba po dziś dzień, oczywiście z przerwami. Jedna z gałęzi obserwantów – reformaci, również przybyli w połowie XVII do Poznania i zostali osadzeni na Śródce. Należący do nich kościół św. Kazimierza, jest dziś własnością parafii Kościoła Polskokatolickiego.

Podstawowym zadaniem, jakie Kościół postawił przed zakonami żebraczymi, było nauczanie ludu, a to oznaczało położenie nacisku na edukację zakonników. Najsilniej tendencja do ustawicznego kształcenia występowała u dominikanów. Model kształcenia młodzieży zakonnej był zbliżony we wszystkich zakonach żebraczych. Nauka zaczynała się od opanowania podstaw języka łacińskiego, później przychodził czas na poznanie tajników siedmiu sztuk wyzwolonych, które łączono w nauczaniem podstaw filozofii (głównie Arystotelesa) i logiki. Czytano także filozofów zakonnych, u dominikanów był to św. Tomasz z Akwinu, a u bernardynów Duns Szkot. Na tym właściwie kończyły się studia jako takie. Co bardziej zdolni zakonnicy jednak, kontynuowali studia teologiczne we wiodących ośrodkach zakonnych lub na zagranicznych uniwersytetach. Karmelici nie osiągnęli prawdopodobnie takiego poziomu nauczania, jak dominikanie i bernardyni i najpewniej kończyli naukę na poziomie siedmiu sztuk wyzwolonych.

Bez dobrych bibliotek nie sposób myśleć o kształceniu kogokolwiek. W bibliotekach zakonnych przeważała oczywiście literatura religijna, głównie zbiory kazań, a także Biblie z komentarzami, działa teologów i filozofów, nieco dzieł historycznych, pisma autorów antycznych, dzieła prawnicze i przyrodnicze. Władze zakonne rzadko kupowały księgi, najczęściej stanowiły one własność pojedynczych zakonników lub były darem kleru świeckiego.  

Dziedziniec klasztoru dominikanów, źródło: www.wieczorkiewicz.org

Klasztory oddziaływały na życie mieszkańców miasta nie tylko w sferze duchownej. Zakony utrzymujące się z datków wiernych, z czasem inwestowały nadwyżki finansowe, udzielając pożyczek hipotecznych, tzw. wyderkaufów. Wyderkauf, to potoczna nazwa tzw. kupna renty. Polegało to na tym, że posiadacz kapitału (w naszym przypadku zakony) udzielał właścicielowi nieruchomości ustalonej pożyczki, w zamian za co owy dłużnik był zobowiązany do corocznych świadczeń pieniężnych w wysokości 5-8% dochodu z tej nieruchomości (renta), uiszczanych właścicielowi kapitału dożywotnio lub w ciągu ustalonej liczby lat. Właściciel nieruchomości mógł uwolnić się od płacenia renty, zwracając pożyczkę. Pożyczkobiorcami byli zazwyczaj rzemieślnicy i drobni kupcy. Dzięki pożyczkom zakonnym owi przedsiębiorcy uzyskiwali niezbędny kapitał na rozwój interesu, a klasztory miały zapewniony stały dochód. Zakony udzielały też pożyczek pod zastaw. Zakonnicy cieszyli się zaufaniem mieszkańców, dlatego też byli proszeni na świadków do sądów i jako wykonawcy testamentów. Biedni mogli liczyć na darmowe posiłki, a  klasztorni medycy, czyli infirmarze, leczyli chorych.

Najważniejsze jednak pozostały sprawy duchowne. To właśnie bracia z zakonów żebraczych propagowali nową formę spowiedzi, czyli spowiedź uszną w konfesjonale, wprowadzoną przez IV Sobór Laterański w 1215 rok. Każdy wierny był zobowiązany przynajmniej raz do roku udać się do spowiedzi. Przy klasztorach zakonnicy organizowali różnego rodzaju bractwa religijne, głównie różańcowe, a chętnych nie brakowało, przede wszystkim dzięki odpustom, które można było uzyskać w zamian za udział w obrzędach bractw. W ogóle przywileje odpustowe, były ważnym instrumentem oddziaływania zakonników na „klientelę” miejską. Dobrodzieje klasztorów mogli liczyć na pochówek w obrębie kościoła lub klasztoru, a za niewielką opłatą można było zamówić msze za dusze zmarłych.

Zakony żebracze, które powstały jako reakcja na bogacenie się kleru, z czasem same przekształciły się w swoiste instytucje finansowe, udzielające pożyczek i puszczające w dzierżawy dobra nadane im przez fundatorów. Etos biednego mnicha pogardzającego dobrami doczesnymi i żyjących jedynie modlitwą, przeszedł do historii. W późnym średniowieczu częściej spotykało się otyłych mnichów, niegardzących trunkami i uciechami cielesnymi, za to stroniącymi od ksiąg. Mnisi odmalowani przez Giovanniego Boccaccio w Dekameronie, to opijcy i pasibrzuchy, nieraz przyprawiający rogi poczciwym, ale głupim mieszczanom. Należy oczywiście podchodzić do tego wielkiego dzieła literackiego z dystansem, ale pewnie obraz ten nie odbiega znacząco od prawdy. Z czasem zakony, których historia stanowi kanwę tej opowieści, żebraczymi pozostały tylko z nazwy. Dyscyplina w klasztorach upadła, a kiedy nadeszła reformacja, zakony żebracze nie były w stanie się jej przedstawić, tak, jak przeciwstawiły się trzynastowiecznym herezjom. Potrzebny był nowy zakon, który mógł stawić czoła nowym ruchom religijnym. Tym zakonem było Towarzystwo Jezusowe, zwane potocznie jezuitami. Ten skądinąd fascynujący zakon, odegrał wielką rolę w dziejach świata, ale także i pewnego pięknego miasta nad Wartą, ale to już zupełnie inna  historia.     

Kościół Bożego Ciała (1835), źródło: www.wieczorkiewicz.org

Zakony żebracze odegrały wielką rolę w dziejach średniowiecznego Poznania. Klasztory dominikanów, dominikanek, karmelitów i bernardynów na trwałe wrosły w krajobraz miasta, stając się jego integralną częścią i przyczyniając się do rozwoju późnośredniowiecznej aglomeracji poznańskiej. Założenie klasztorów zakonów żebraczych  w Poznaniu świadczyło o dojrzałości tego grodu.

Źródło:

J. Le Goff, Długie średniowiecze, Warszawa 2007.

J. A. Spież OP, Dominikanie w Poznaniu, w: Nasi dominikanie, w: „Kronika Miasta Poznania”, nr 3, 2004.

P. Stefaniak, Najstarszy polski klasztor Dominikanek klauzurowych i jego mieszkanki, w: Nasi dominikanie, „Kronika Miasta Poznania”, nr 3, 2004.

J. Wiesiołowski, Klasztory średniowiecznego Poznania, w: Początki i rozwój starego miasta w Poznaniu. W świetle badań archeologicznych i urbanistyczno-architektonicznych. Materiały z ogólnopolskiego sympozjum 18-19 października 1973, pod red. W. Błaszczyka, Warszawa- Poznań 1977.

www.zakonfranciszkanow.pl
www.karmelici.info.pl/

3 komentarze:

  1. No, bardzo ciekawe. Wcześnie w Poznaniu zawitały zakony... Ciekawi jesteśmy jak to wyglądało u Nas...

    Artykuł bardzo wyczerpujący - ale pozytywnie :)

    Pozdrawiamy ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję :) Jeden z najsłynniejszych klasztorów bernardyńskich w Waszej okolicy, to oczywiście klasztor w Dukli. Może dacie się kiedyś namówić na napisanie czegoś i tym klasztorze i zrobicie fajne zdjęcia :)

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Faktycznie: w Dukli jest klasztor Franciszkanów Obserwantów.Jakis czas przebywal tam Jan z Dukli, pózniejszy Swiety KK. Przeniosl sie do Obserwantów od Franciszkanów Konwentualnych.
      Klasztor Obserwantów jest tez do dzisiaj w niedalekim od Dukli Tarnowie.
      Pozdrawiam

      Usuń