Strony

niedziela, 3 maja 2015

Szkoci w Poznaniu

S
zkocja kojarzy się dziś przede wszystkim z whisky, kiltem, dudami i nadmierną oszczędnością. Stara legenda głosi, że Szkoci to poznaniacy, których wyrzucono z miasta za rozrzutność. Biorąc jednak pod uwagę, że w XVI i XVII w. mieszkała w Poznaniu spora szkocka kolonia, ta legenda może zawierać ziarno prawdy.



O Szkocji zrobiło się głośno kilka miesięcy temu, kiedy część jej mieszkańców opowiedziała się za uzyskaniem niepodległości i likwidacją unii z Anglią, zawartej w 1707 r. Dziś mieszka tam sporo Polaków, ale był taki moment z historii, kiedy to Szkoci masowo emigrowali ze swego kraju i szukali szczęścia  w innych europejskich krajach, w tym w Rzeczpospolitej Obojga Narodów.

Herb Szkocji, źródło: Wikimedia.

Szkocja w XVI wieku
Szesnastowieczna Szkocja nie należała do najspokojniejszych krajów w Europie. Ciągłe wojny, problemy gospodarcze, a nade wszystko burzliwe dzieje szkockiej reformacji powodowały, że w ciągu XVI i XVII wieku ze Szkocji wyjechało nawet do 100 tys. osób. W tym kraju, podobnie zresztą jak w wielu innych w tamtych czasach, obowiązywała zasada primogenitury, a więc tylko najstarszy syn mógł dziedziczyć majątek po ojcu, pozostali musieli szukać szczęścia gdzie indziej. Przy tej okazji warto wspomnieć, że poniekąd problem „młodszych synów” stał się jednym z motorów ruchu krucjatowego w średniowieczu, a w okresie wielkich odkryć geograficznych na przełomie XV i XVI wieku, to właśnie młodsi synowie, jako konkwistadorzy, wyruszali na podbój Nowego Świata. W przypadku Szkocji, tamtejsi młodsi synowie zaciągali się do armii państw europejskich, od Francji po Rosję, ale o tym za chwilę. Warto jeszcze na chwilę zatrzymać się przy problematyce szkockiej reformacji bo to niezwykle ciekawa kwestia.

Edynburg w XVII w., źródło: Wikimedia.

W przeciwieństwie do sąsiedniej Anglii, gdzie reforma Kościoła dokonała się odgórnie, skutkiem osobistej decyzji Henryka VIII, w Szkocji reformacja została wprowadzona oddolnie, pomimo sprzeciwu panujących. Nauki Lutra i Kalwina napływały do Szkocji już w latach trzydziestych XVI wieku, mimo prób przeciwdziałania za strony króla Jakuba V, jego żony królowej-regentki Marii de Guise i ich córki, słynnej, mądrej, pięknej i tragicznie zmarłej na szafocie, Marii Stuart. 

Maria Stuart, źródło: Wikimedia.

Ostatecznie zwyciężyła opcja kalwińska, popierana zarówno przez szlachtę, jak i prosty lud, a wprowadzona przez Johna Knoxa. W 1560 roku, parlament szkocki zniósł supremację papieską, zakazał mszy łacińskiej i wprowadził kalwinizm, z tą wszakże różnicą, że ustrój Kościoła szkockiego był prezbiteriański, co oznacza, że na jego czele stali wybrani przez ogół ministrowie i starsi, a nie biskupi. Po zawarciu unii personalnej pomiędzy Anglią i Szkocją w 1603 r., rząd w Londynie starał się upodobnić Kościół Szkocji do Kościoła anglikańskiego, co wywołało powstania i walki w obronie prezbiterianizmu. Dopiero w 1690 r. Anglia przyznała Kościołowi Szkocji niezależność i odrębność, uznając go za szkocki Kościół narodowy. Kościół prezbiteriański stał się ważnym elementem szkockiej świadomości.

John Knox, źródło: Wikimedia.

Szkockie regimenty i kupcy
Zanim szkoccy emigranci wyruszyli na kontynent, drogę przetarli im żołnierze, zaciągający się na służbę wielu europejskich monarchów. Już od co najmniej XV wieku szkoccy najemnicy służyli poza swoim krajem, przede wszystkim we Francji. W wiekach: XVI i XVII, wojen w Europie było bez liku, a dla każdego żądnego przygód i łupów żołnierza, nie brakowało okazji do małego zarobku i zdobycia sławy wojennej. Szkoci byli bardzo cenieni jako lojalni żołnierze, odporni na wojenne trudy.

Szkoccy żołnierze najemni w I poł. XVII w., źródło: Wikimedia.


W Rzeczpospolitej pierwszy znany z nazwiska szkocki oficer służył w wojsku polskim w czasach Zygmunta Augusta. Oddział szkocki liczący ok. 250 żołnierzy walczył w wojnie polsko-moskiewskiej za Stefana Batorego. Kilkuset Szkotów służyło w Inflantach w wojnie ze Szwedami w czasach Zygmunta III Wazy. Szkoccy najemnicy brali też udział w wyprawie na Moskwę w latach 1609 – 12, w bitwie pod Chocimiem w 1621 r. i wojnie ze Szwecją na Pomorzu w latach 1626-29. Szkoci służyli także w prywatnych pocztach polskich i litewskich magnatów. Przypomnijmy sobie sienkiewiczowski Potop. Kiedy wyszły na jaw knowania hetmana Janusza Radziwiłła z Karolem Gustawem, przed wściekłością pułkowników ochronił hetmana regiment szkocki, służący pod jego rozkazami. A skoro już mówimy o Trylogii, to wszak przyjacielem pułkownika Michała Jerzego Wołodyjowskiego i dowódcą artylerii w Kamieńcu Podolskim, był Szkot Hassling-Ketling of Elgin. Wielu spośród szkockich żołnierzy pozostało w Polsce, a ich potomkowie żyją do dziś. Oczywiście, Szkoci walczyli także w szeregach wrogów Rzeczpospolitej, zwłaszcza Szwecji i Rosji.

Według niektórych szacunków, do Rzeczpospolitej w ciągu XVI i XVII wieku, napłynęło aż 30 tys. szkockich osadników. Nawet, jeśli liczby te są przesadzone, to i tak świadczy to o tym, że państwo polsko-litewskie było postrzegane jako atrakcyjne miejsce do osiedlenia się, ze względu na swą wielokulturowość oraz wielonarodową i wielowyznaniową strukturę. Szkoci osiedlali się w naszym kraju na pewno od początku XVI wieku, a być może już w XV, a nawet XIV wieku. Zamieszkali głównie w Gdańsku, największym porcie i jednym z najbogatszych miast w Rzeczpospolitej. Osiedlali się także w Poznaniu, Warszawie, Lublinie, Krakowie, Zamościu i Lwowie. Ich głównym zajęciem i źródłem dochodu, był handel.

Zasadniczo, szkoccy emigranci dzielili się na dwie grupy: bogatych i biednych. Bogaci zajmowali się handlem na większą skalę, szybko nabywali prawa miejskie i zajmowali wysokie miejsce w hierarchii miejskiej. Przykładem był niejaki Alexander Chalmers, który w XVII w. był czterokrotnym burmistrzem Warszawy. Wielu z nich pełniło ważne funkcje w administracji i wojsku Rzeczpospolitej. O ile bogaci Szkoci cieszyli się szacunkiem i byli mile widziani w miastach polskich, tak biedni, wręcz przeciwnie. Zajmowali się oni głównie handlem obnośnym oraz rzemiosłem, ale najczęściej pozostawali poza organizacjami cechowymi, co owocowało niechęcią ze strony cechów i drobnych kupców miejskich, nie lubiących konkurencji. Szkoci szybko zaczęli się organizować. Już w XVI wieku, powstawały bractwa szkockie o charakterze religijnym, a w 1603 r. stworzono urząd „generała szkockiego” czyli zwierzchnika wszystkich Szkotów w Rzeczpospolitej, który piastował kapitan Abraham Young. Generał był zobowiązany do zbierania podatków i utworzenia autonomicznego sądownictwa (co się nie udało).

Emigracja szkocka uległa znacznemu ograniczeniu po edykcie króla Anglii i Szkocji Jakuba I, a ostatecznie zanikła w połowie XVII wieku. Wielu Szkotów zintegrowało się z Polakami, zawierając związki małżeńskie z Polkami, a nawet przechodziło na katolicyzm i zmieniało nazwiska. Ty sposobem Chalmers stał się Czamerem, a Cochrane Czochranem.

Król Anglii i Szkocji Jakub I Stuart, źródło: Wikimedia.

Szkoci w Poznaniu
Nie wiadomo dokładnie kiedy pierwsi Szkoci napłynęli do Poznania, ale miało to miejsce prawdopodobnie w pierwszej połowie XVI wieku, za panowania Zygmunta I Starego, skoro w połowie tego samego wieku, wymienia się 62 poznańskich Szkotów. Pytanie jednak, czy byli to bogatsi kupcy, czy uwzględniono również biedotę. Wkrótce różnice w statusie materialnym Szkotów dały o sobie znać. Bogatsi kupcy z łatwością zaaklimatyzowali się w mieście, gorzej było z ich biedniejszymi rodakami. Biedota utrzymywała się z handlu domokrążnego. Z koszykami na plecach chodzili od domu do domu, wystawiali swe towary na targach i jarmarkach, a także wyruszali do podpoznańskich wsi i miasteczek. Handlowali głównie niewyprawionymi skórkami zwierzęcymi, wełną, suknem, wstążkami, nićmi, igłami i grzebieniami. Nieznajomość języka nie stanowiła problemu, bo zawsze pozostawał uniwersalny język gestów. Nie byli oni jednak zrzeszeni w żadnym cechu, ale mimo tego, być może, zdobywali więcej klientów, niż Polacy, więc szybko zaczęto ich postrzegać jako konkurencję, interweniując u władz o ograniczenie tego procederu. Wydawano więc kolejne dekrety i uchwały sejmowe, zakazujące prowadzenia handlu cudzoziemcom, nieposiadającym nieruchomości w mieście i niebędących dopuszczonym do prawa miejskiego. Król Stefan Batory nakazał magistratowi poznańskiemu wydalić z miast Szkotów nieposiadających tu żadnej nieruchomości. Ci, których było na to stać, kupili kamienice, a reszta opuściła miasto. Ci, którzy zostali, uzyskali prawo miejskie w 1585 r. Jednym z problemów dla władz miasta był fakt, że część Szkotów dorobiwszy się majątku, wracała do Szkocji. W 1590 roku, sejm nakazał Szkotom mieszkającym w Krakowie, Poznaniu, Lwowie i Wilno, zostawić dziesiątą część majątku w tych miastach.

Poza Poznaniem, Szkoci wielkopolscy mieszkali także w Mosinie, Pleszewie, Buku i Gnieźnie. W pierwszej połowie XVII wieku, liczba poznańskich Szkotów znacznie spadła i w spisach figurowały już tylko pojedyncze osoby. Cześć po prostu wyjechała do innych ośrodków, bądź też wróciła do Szkocji. Nowi Szkoci zaś się nie pojawili. Wiązało się to z ograniczeniem imigracji ze Szkocji, o której było mowa wyżej, a także z upadkiem reformacji w Poznaniu w pierwszych latach XVII wieku. Szkoci-protestanci nie byli tu mile widziani. Cześć zaś zasymilowała się z polskimi sąsiadami, przeszła na katolicyzm, spolszczyła nazwiska i zaczęto uważać ich za Polaków.

Dziś nie znajdziemy właściwie żadnych materialnych śladów pobytu Szkotów w Poznaniu w XVI i XVII wieku, jeśli nie licząc wzmianek dotyczących posiadania kilku kamienic przyrynkowych przez pewien czas przez szkockich kupców. Nie mniej jednak, warto chyba odnotować fakt, że wśród wielu mniejszości narodowych zamieszkujących dawny Poznań, znajdowali się także Szkoci.

Źródło:

L. Sieciechowiczowa, Życie codzienne w renesansowym Poznaniu, Warszawa 1974.

M. Łaszkiewicz, Szkoci w nowożytnej Rzeczpospolitej, http://www.konflikty.pl/historia/nowozytnosc/szkoci-w-nowozytnej-rzeczypospolitej/, [dostęp: 29-04-2015].

P. Rowicki, Szkoci jadą! Tylko zamożni mile widziani, http://historia.trojmiasto.pl/Szkoci-jada-Tylko-zamozni-mile-widziani-n59386.html, [dostęp: 29-04-2015].

3 komentarze:

  1. O tym, że był czas, że Szkoci przybywali do Polski, wiedziałam. Nie sądziłam jednak, że w Poznaniu byli oni także. A propos anegdoty. Znam ją od dzieciństwa, ale w innej wersji: Poznaniacy to Szkoci wyrzucenie ze Szkocji za rozrzutność, a Krakałerzy za skąpstwo ;). To tak z naszego polskiego podwórka animozji, kto bardziej "oszczędny" :). Przyglądając się określeniu mieszkańców Krakowa, można wysnuć wniosek, że anegdota powstała w Poznaniu. Pozdrawiam serdecznie i dziękuję za kolejną historyczna podróż.

    OdpowiedzUsuń
  2. Pare miesiecy temu zrobilem sobie DNA, oczywiscie 92 % Slowianin, 4% Wielka Brytania, co mnie bardzo zaskoczylo, I 2% Finlandia i pln. Zach Rosja. czyzbym mial we krwi pozostalosc po Szkotach ktorzy mieszkali w Poznaniu. Musze zaznaczyc ze te 2% Fin/Rus, to moze byc moj pradziad Polak urodzony w Petersburgu.((99% mojej rodziny to Wielkopolanie)

    OdpowiedzUsuń