Strony

sobota, 18 czerwca 2011

Kulinarna historia Poznania, część 5


Wczoraj, tzn. w piątek, nie umieściłem niestety żadnego wpisu, gdyż nie pozwolił mi na to napięty program dnia. Mam nadzieję, że Drodzy Czytelnicy mi to wybaczą i z zainteresowaniem przeczytają dzisiejszy tekst, będący ostatnią częścią Kulinarnej historii Poznania. Oczywiście nie oznacza to końca pisania o poznańskiej gastronomii. Temat ten jest mi osobiście bliski, więc co jakiś czas będę do niego wracał. Dzisiaj chciałbym Czytelnikom zaproponować podróż po najlepszych restauracjach i kawiarniach Poznania z przełomu XIX i XX wieku. Temat jest o tyle ciekawy, że poznańskie lokalne gastronomiczne tego okresu oferowały spory repertuar potraw kuchni europejskiej, których i współcześni restauratorzy nie powstydziliby się w swoim menu.

W 1900 roku było w Poznaniu ok. 375 lokali gastronomicznych różnego typu. Sześć lat później ich liczba wzrosła do 594. Dominowały potrawy z kuchni europejskiej, zwłaszcza dania francuskie, niemieckie, rosyjskie, austriackie i oczywiście polskie. Śniadania podawano zwykle od godziny 9 do 12, obiady od 12
do 15, a kolacje od 19 do 23. Najwięcej lokali znajdowało się w śródmieściu, a zwłaszcza w najbardziej reprezentacyjnej jego części, na placu Wilhelmowskim (ob. pl. Wolności) i na pobliskich ulicach. Do najbardziej znanych restauracji należała „Bawaria”, mieszcząca się na pl. Wilhelmowskim 5. Można było spróbować w niej takich rarytasów, jak: pieczona szynka, prosię z rożna z różnymi farszami, kiełbaski z papryką, które można było popić bawarskim piwem. Z czasem w menu „Bawarii” pojawiły się także dania kuchni polskiej: bigos myśliwski, zraziki krakowskie, flaki, czy kołduny. Nie zabrakło też przysmaków kuchni rosyjskie, a więc, np.: kawioru astrachańskiego, czy wędlin rybnych, zwanych ruskimi. Przy placu Wilhelmowskim 14, mieściła się winiarnia „Hungaria”. Oprócz degustacji znakomitych win i wódek, w lokalu można była także zjeść. Specjalnością zakładu były ostrygi holenderskie i angielskie, oraz kawior i homary. Żadnego poznańczyka, żyjącego na początku XX wieku, nie trzeba było namawiać do odwiedzenia słynnej Grand Cafe-Restaurant przy pl. Wilhelmowskim 18, popularnie zwanej „Grandką”. Miłośnicy kuchni francuskiej mogli zjeść tam paszteciki francuskie, majonez z ryb, ozorki cielęce z pieczarkami, czy zupę szparagową. 

Reklama "Grand Cafe Restaurant". Źródło: Wikimedia.

Dla miłośników dobrej kawy i ciastek, przeznaczona była Wiener Cafe (pl. Wilhelmowski 4). Klienci mogli napić się tam kawy Mokka, lub kawy z bitą śmietaną. Kawiarnia oferowała także gorącą czekoladę, oraz ciastka: pączki, serniki, i ciastka francuskie. Można było zjeść również coś bardziej „konkretnego”, np. kanapki z sardynkami, kaparami, anchois, szynką, wędzonym łososiem, kawiorem, czy bryndzą.

Plac Wilhelmowski, obecnie Plac Wolności, widok z początków XX wieku. Źródło: Wikimedia.

Poznaniacy wybierali także lokale, znajdujące się na przylegającej do placu alei Wilhelmowskiej (dziś aleje Marcinkowskiego). Największą popularnością cieszyła się tam kawiarnia „Cafe Beely”, usytuowana przy al. Wilhelmowskiej 5. Lokal oferował wyroby cukiernicze własnej produkcji, lub pochodzące z renomowanych berlińskich firm cukierniczych, takich, jak: Krantzler, Schilling, Hilbrich i Hildebrandt. Może nas to dziwić, ale ówczesne kawiarnie, oprócz słodyczy, proponowały także dania wytrawne. W „Cafe Beely” podawano np.: francuskie i portugalskie sardynki w oliwie, foie gras, czyli przetłuszczone wątróbki gęsi i kaczek, pasztety i kiełbaski. Pod adresem al. Wilhelmowska 28, działała restauracja Bruno Girntha. Serwowano tam m. in.: hiszpański comber skopowy z jarzynkami, praską szynkę pieczoną z kartoflami, sandacza w galarecie i faszerowane prosię z sosem kumberlandzkim.

Aleja Wilhelmowska, obecnie Aleje Marcinkowskiego, widok z początków XX wieku. Źródło: Wikimedia.

Niedaleko od placu Wilhelmowskiego, znajdowała się ulica Berlińska (dziś ul. 27 Grudnia). Pod numerem 13 mieściła się restauracja „Kaiser Cafe”, znana amatorom kuchni wiedeńskiej. Królowały tam sznycle po wiedeńsku, gulasz i żeberka. W pobliżu, pod numerem 17, znajdował się innym lokal, oferujący kuchnię stolicy Austro-Węgier, mianowicie „Cafe International”. Co ciekawe, kawiarnia ta była czynna przez całą dobę. Można tam było zamówić „śniadanie a la Wiedeń”, składające się z kawy, dwóch jajek, masła, szynki i bułeczki. Wieczorami odbywały się koncerty muzyki wiedeńskiej, gdzie można było posłuchać walców i polek autorstwa słynnej rodziny Straussów, oraz arie z popularnych operetek: „Zemsta Nietoperza”, czy „Baron Cygański”, Johanna Straussa syna. 

Ogródek jednej z kawiarni w Poznaniu, widok z 1913 roku. Źródło: Wikimedia.

Wśród poznaniaków nie zabrakło amatorów dobrego, niemieckiego piwa. Zbierali się oni w wielkiej piwiarni „Bismarck-Tunnel”, przy ulicy Bismarcka 2-4 (ob. ul. Kantaka). Lokal ten znajdował się w piwnicach kilku kamienic przy tejże ulicy. Oprócz piwa, serwowano tam dania kuchni niemieckiej: szynkę pieczoną w cieście z ziemniakami, ciepłą sałatkę ziemniaczaną, wieprzowe kopytka, szparagi z szynką, flaki wołowe, zupę ogonową i szpikowaną polędwicę wołową. Corocznie w „Tunelu Bismarcka” odbywały się kilkudniowe monachijskie festyny październikowe, podczas których wypijano hektolitry piwa, zagryzając słynnymi Weisswurst, czyli białymi kiełbaskami z cielęciny i pietruszki ze słodką musztardą, oraz pikantnymi sałatami z kiełbasy i cebuli. Miłośnicy słodyczy kierowali się do cukierni Aleksandra Witalisa Żuromskiego. Cukiernik ten polecał 24 gatunki tortów, czekolady i czekoladki francuskie i szwajcarskie, oraz cukierki produkowane we własnej wytwórni – Fabryce Karmelków, Czekolady i Cukrów. Można było kupić także pączki, marcepany i lody. 

Reklama cukierni W. Beckera. Źródło: Wikimedia.

Jeśli mieszkańcy Poznania chcieliby spróbować kuchni angielskiej, mogli skosztować jej specjałów w barze „The English Buffet”, znajdującego się przy pl. Królewskim 10 (ob. pl. Cyryla Ratajskiego), gdzie przez całą dobę oferowano dania z rusztu, oraz w restauracji „Friedrichshof”, przy ul. Fryderykowskiej 26 (dzisiejsza ul. 23 lutego). Lokal serwował m. in.: szynkę w winie burgundzkim, ragout z baraniny, ziemniaków i cebuli, oraz zrazy a la Nelson. Nie brakowało też dobrych restauracji na ul. Św. Marcin. Smakoszom potraw rybnych dobrze znana była restauracja „Meteor”, przy Św. Marcinie 16/17,  gdzie podawano łososia, karpia w szarym sosie, łupacza z masłem, pieczonego sandacza i wiele innych. Na Starym Rynku można było pójść do restauracji „Pod Ratuszem”, gdzie serwowano ponoć najlepsze w Poznaniu flaki. Amatorom „słodkiego” nieobca była cukiernia A. Pfitznera pod numerem 6, gdzie można było delektować się wybornymi ciastami, lodami i gorącą czekoladą. Cukiernia ta jako jedyna w Poznaniu serwowała słynne torty Pischingera, czyli wafle przekładane masą nugatową i pralinową. Wiele znanych i cenionych lokali znajdowało się także przy ulicach dochodzących do Starego Rynku, oraz na Jeżycach. Wymienianie każdej z nich zajęłoby zbyt wiele miejsca.

Opisałem oczywiście tylko niewielką część najsłynniejszych lokali gastronomicznych w Poznaniu. Jednak już po tej liczbie można zorientować się, że pod względem kulinarnym Poznań nie był bynajmniej miastem prowincjonalnym. Jeśli po przeczytaniu tego tekstu poczuli się Państwo głodni, proponuję odwiedzić którąś z licznych restauracji w naszym mieście, oferujących kuchnie ze wszystkich kontynentów. Wybór jest chyba nawet większy, niż sto lat temu i dostosowany do wszelkich gustów i na każdą kieszeń.


Źródło:

Waldemar Karolczak, Coś dla podniebienia, czyli specjalności kulinarne w lokalach poznańskich na przełomie XIX i XX wieku, w: Do stołu podano, „Kronika Miasta Poznania, 4   2003.  

2 komentarze:

  1. Wiener Cafe to była legenda swojego czasu. Co prawda jestem za młody, żeby ją pamiętać, ale mój dziadek wielokrotnie opowiadał mi o niej. Takiego smaku kawy, jego zdaniem, już nigdzie się nie znajdzie, a klimat lokalu był niepowtarzalny. Na szczęście nawet w dzisiejszych czasach nadal jest kilka wartych uwagi kawiarni, do których warto zajrzeć :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Czy są jakieś zapisy istniejącej ponoć na ul. Świetosławskiej ( dochodzącej do Fary) resteuracji, wyszynku?
    Tam, wg opowieści rodziny miał bys lokal mego dziadka.

    OdpowiedzUsuń