Gdyby w połowie
XIX wieku zapytać przeciętnego poznaniaka, gdzie można pójść na „słodkie” i
kieliszek dobrego, węgierskiego wina, większość z nich wskazałaby cukiernię i
hurtownię win Antoniego Pfitznera na Starym Rynku.
Antoni Pfitzner
urodził się 19 września 1826 roku na poznańskiej Śródce. Wcześnie stracił ojca,
a jego matka nie mając pieniędzy na kształcenie syna, wysłała go do pracy w
piekarni i cukierni Vasalliego na Starym Rynku. Mały Antoni początkowo
wykonywał proste prace porządkowe, z czasem zaczął uczyć się zawodu cukiernika,
piekł ciasta, wyrabiał cukierki i obsługiwał gości. Okazał się być pojętnym
uczniem i wkrótce wyruszył na praktyki do Berlina, Wrocławia i Warszawy. Po
powrocie do Poznania zgromadził potrzebny kapitał i otworzył w 1849 roku małą
cukiernię przy ulicy Wrocławskiej. Szybko zyskał sobie wierną klientelę.
Przyczyniły się do tego znakomite wyroby, które sprzedawał, ceny niższe, niż u
konkurencji, a zwłaszcza niezwykła uprzejmość i uczynność w stosunku do
klientów. Wszystkich gości traktował równo bez względu na pochodzenie społeczne,
narodowość i wyznanie. Firma zaczęła przynosić
coraz większe dochody, a nazwisko Pfitzner stawało się coraz bardziej znane. Cukiernia oferowała bogaty wybór tortów, pączków, cukierków, bombonierek, marcepanów, pralin, czekoladek, konfitur, lodów i innych łakoci. Przed świętami Bożego Narodzenia organizował wielką wystawę marcepanów i „cukrów”, przed Wielkanocą można było kupić baranki i jajka cukrowe, mazurki i makowce. Z okazji święta św. Marcina (11 listopada), piekł coś, bez czego trudno sobie wyobrazić ten dzień w Poznaniu, czyli rogale świętomarcińskie.
coraz większe dochody, a nazwisko Pfitzner stawało się coraz bardziej znane. Cukiernia oferowała bogaty wybór tortów, pączków, cukierków, bombonierek, marcepanów, pralin, czekoladek, konfitur, lodów i innych łakoci. Przed świętami Bożego Narodzenia organizował wielką wystawę marcepanów i „cukrów”, przed Wielkanocą można było kupić baranki i jajka cukrowe, mazurki i makowce. Z okazji święta św. Marcina (11 listopada), piekł coś, bez czego trudno sobie wyobrazić ten dzień w Poznaniu, czyli rogale świętomarcińskie.
Antoni Pfitzner, zdjęcie nagrobne. Źródło: www.city.poznan.pl |
W 1853 roku nasz
mistrz cukiernictwa i marketingu, poślubił Kamilę Kosińską, córkę Józefa,
poważanego z Poznaniu kapitana armii Księstwa Warszawskiego i weterana wojen
napoleońskich. W 1859 roku Pfitzner kupił cukiernię Vasalliego na Starym Rynku
(w miejscu gdzie obecnie znajduje się Galeria „Arsenał”). W lokalu tym jako młody chłopak uczył się zawodu, który
uczynił go sławnym. Urządził tam okazałą cukiernię, czytelnię prasy, oraz
winiarnię. Wkrótce otworzył także hurtownię win. Sprowadzał przede wszystkim
wino węgierskie, bardzo popularne w Wielkopolsce. Początkowo kupował wino przez
agentów handlowych, wkrótce sam po nie jeździł na Węgry, a w końcu kupił
winnicę w Mad pod Tokajem i produkował własne wino. Jego winami zainteresowała
się kuria arcybiskupia, tak, że wkrótce stał się głównym dostawcą wina
mszalnego dla poznańskiego duchowieństwa. Przypuszczać należy, że tokaj
Pfitznera trafiał do pałacu arcybiskupiego również w innych, niż religijne
celach. W latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych Antoni był już
niekwestionowanym królem słodyczy i wina w Poznaniu. Nie ustawał jednak w
wysiłkach, by stale zadowalać klientów. Oprócz win węgierskich, sprowadzał też
wina francuskie, reńskie, mozelskie, portugalskie i hiszpańskie. W ofercie nie
zabrakło też gdańskich likierów, rumu jamajskiego, koniaków francuskich i
innych. Sukces w interesach Pfitzner zawdzięczał ogromnej pracowitości,
pomysłowości, uprzejmością w stosunku do klientów i ciągłemu oferowaniu nowych
produktów. Jako jeden z pierwszych przedsiębiorców w Poznaniu (obok Hipolita
Cegielskiego), potrafił odgadnąć potrzeby rynku i zadbać o reklamę. Poznańskie
i w ogóle wielkopolskie gazety aż roiły się od nowych reklam i ogłoszeń firmy
Pfitznera. Do tego wszystkiego cieszył się poparciem i sympatią Polaków, w
końcu sam by Polakiem, choć nazwisko na to nie wskazuje. Dla wielu polskich
mieszkańców Poznania kupowanie u Pfitznera było patriotycznym obowiązkiem.
Galeria "Arsenał" na Starym Rynku, tu mieściła się niegdyś cukiernia i winiarnia A. Pfitznera. Źródło: Wikimedia. |
Mimo, że
Pfitzner nie otrzymał formalnego wykształcenia, to szybko nadrobił braki. W wolnej
chwili czytał prasę, książki i lubił prowadzić długie dyskusje w klientami.
Bywał przyjmowany w domach inteligencji, burżuazji i arystokracji
wielkopolskiej. Jego kawiarnie, najpierw przy ul. Wrocławskiej, a potem na
Starym Rynku, stały się ulubionym miejscem spotkań inteligencji polskiej.
Bywali tam m. in.: Karol Libelt, Jędrzej Moraczewski i Marceli Motty (autor Przechadzek po mieście, nauczyciel i
szwagier Cegielskiego). Włączył się także nasz mistrz w działalność
organicznikowską. Należał do współzałożycieli, założonego w 1849 roku
Towarzystwa Przemysłowego, które zajmowało się podnoszeniem wiedzy ogólnej i
zawodowej poznańskich kupców i rzemieślników. Współorganizował wraz z hrabią
Tytusem Działyńskim wystawę przemysłową w Poznaniu. Pan Antoni stał się
czołowym działaczem założonego w 1861
roku Towarzystwa Pożyczkowego dla Przemysłowców Miasta Poznania, które później
przekształciło się w Bank Przemysłowców. Aktywnie działał w Towarzystwie
Naukowej Pomocy, finansował Towarzystwo „Stella”, zajmujące się ubogimi
dziećmi. Był także członkiem rady parafialnej przy poznańskiej farze. Pracował
również w Komitecie Wyborczym, zajmującym się od strony polskiej organizowaniem
wyborów do sejmu pruskiego i parlamentu Rzeszy Niemieckiej. W 1886 roku
wygłosił mowę na pogrzebie posła do sejmu i działacza niepodległościowego,
Kazimierza Kantaka. Z ogromnym żalem poznaniacy przyjęli wiadomość o śmierci
Antoniego Pfitznera, która nastąpiła 2 października 1887 roku. Jego pogrzeb
zgromadził tumy poznaniaków wszystkich wyznań i narodowości. W kondukcie
pogrzebowym szło 17 księży. Pan Antoni został pochowany na Cmentarzu
Zasłużonych Wielkopolan na wzgórzu Świętego Wojciecha.
Grób Antoniego Pfitznera na Wzgórzu Świętego Wojciecha. Źródło: www.city.poznan.pl. |
Wszystko, do
czego doszedł Antoni Pfitzner zawdzięczał sobie, swojej ciężkiej pracy, inteligencji,
nowatorskim pomysłom i kreatywności. Można go postawić w jednym rzędzie z
najwybitniejszymi przedstawicielami pracy organicznej w Wielkopolsce, jak
choćby z Karolem Marcinkowskim, Hipolitem Cegielskim, Maksymilianem Jackowskim,
czy ks. Piotrem Wawrzyniakiem.
Źródło:
Witold
Molik, Cukiernia i hurtownia win
Antoniego Pfitznera w 2 poł. XIX wieku, w: Na frasunek..., „Kronika Miasta Poznania” 4 2000.
Witam! Serdecznie zapraszam do odwiedzenia strony http://preply.com/pl/wroclaw/oferty-pracy-dla-nauczycieli-języka-japońskiego, gdzie znajdziecie bank ofert pracy dla nauczycieli języka japońskiego we Wrocławiu!
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawie napisane. Jestem pod wielkim wrażaniem.
OdpowiedzUsuńBardzo dobry wpis. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem bardzo fajnie opisany problem. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńPrzeglądając starą książkę kucharską, trafiłem na reklamę firmy A. Pfitznera. Przyznaję, że pierwszy raz spotkałem się z tym nazwiskiem. Chcąc dowiedzieć się więcej o Panu Pfitznerze trafiłem na Wasz artykuł. Bardzo dziękuję.
OdpowiedzUsuń