Strony

wtorek, 5 lipca 2011

Antoni Pfitzner i jego firma


Gdyby w połowie XIX wieku zapytać przeciętnego poznaniaka, gdzie można pójść na „słodkie” i kieliszek dobrego, węgierskiego wina, większość z nich wskazałaby cukiernię i hurtownię win Antoniego Pfitznera na Starym Rynku.

Antoni Pfitzner urodził się 19 września 1826 roku na poznańskiej Śródce. Wcześnie stracił ojca, a jego matka nie mając pieniędzy na kształcenie syna, wysłała go do pracy w piekarni i cukierni Vasalliego na Starym Rynku. Mały Antoni początkowo wykonywał proste prace porządkowe, z czasem zaczął uczyć się zawodu cukiernika, piekł ciasta, wyrabiał cukierki i obsługiwał gości. Okazał się być pojętnym uczniem i wkrótce wyruszył na praktyki do Berlina, Wrocławia i Warszawy. Po powrocie do Poznania zgromadził potrzebny kapitał i otworzył w 1849 roku małą cukiernię przy ulicy Wrocławskiej. Szybko zyskał sobie wierną klientelę. Przyczyniły się do tego znakomite wyroby, które sprzedawał, ceny niższe, niż u konkurencji, a zwłaszcza niezwykła uprzejmość i uczynność w stosunku do klientów. Wszystkich gości traktował równo bez względu na pochodzenie społeczne, narodowość i wyznanie. Firma zaczęła przynosić
coraz większe dochody, a nazwisko Pfitzner stawało się coraz bardziej znane. Cukiernia oferowała bogaty wybór tortów, pączków, cukierków, bombonierek, marcepanów, pralin, czekoladek, konfitur, lodów i innych łakoci. Przed świętami Bożego Narodzenia organizował wielką wystawę marcepanów i  „cukrów”, przed Wielkanocą można było kupić baranki i jajka cukrowe, mazurki i makowce. Z okazji święta św. Marcina (11 listopada), piekł coś, bez czego trudno sobie wyobrazić ten dzień w Poznaniu, czyli rogale świętomarcińskie.

Antoni Pfitzner, zdjęcie nagrobne. Źródło: www.city.poznan.pl

W 1853 roku nasz mistrz cukiernictwa i marketingu, poślubił Kamilę Kosińską, córkę Józefa, poważanego z Poznaniu kapitana armii Księstwa Warszawskiego i weterana wojen napoleońskich. W 1859 roku Pfitzner kupił cukiernię Vasalliego na Starym Rynku (w miejscu gdzie obecnie znajduje się Galeria „Arsenał”). W lokalu tym jako młody chłopak uczył się zawodu, który uczynił go sławnym. Urządził tam okazałą cukiernię, czytelnię prasy, oraz winiarnię. Wkrótce otworzył także hurtownię win. Sprowadzał przede wszystkim wino węgierskie, bardzo popularne w Wielkopolsce. Początkowo kupował wino przez agentów handlowych, wkrótce sam po nie jeździł na Węgry, a w końcu kupił winnicę w Mad pod Tokajem i produkował własne wino. Jego winami zainteresowała się kuria arcybiskupia, tak, że wkrótce stał się głównym dostawcą wina mszalnego dla poznańskiego duchowieństwa. Przypuszczać należy, że tokaj Pfitznera trafiał do pałacu arcybiskupiego również w innych, niż religijne celach. W latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych Antoni był już niekwestionowanym królem słodyczy i wina w Poznaniu. Nie ustawał jednak w wysiłkach, by stale zadowalać klientów. Oprócz win węgierskich, sprowadzał też wina francuskie, reńskie, mozelskie, portugalskie i hiszpańskie. W ofercie nie zabrakło też gdańskich likierów, rumu jamajskiego, koniaków francuskich i innych. Sukces w interesach Pfitzner zawdzięczał ogromnej pracowitości, pomysłowości, uprzejmością w stosunku do klientów i ciągłemu oferowaniu nowych produktów. Jako jeden z pierwszych przedsiębiorców w Poznaniu (obok Hipolita Cegielskiego), potrafił odgadnąć potrzeby rynku i zadbać o reklamę. Poznańskie i w ogóle wielkopolskie gazety aż roiły się od nowych reklam i ogłoszeń firmy Pfitznera. Do tego wszystkiego cieszył się poparciem i sympatią Polaków, w końcu sam by Polakiem, choć nazwisko na to nie wskazuje. Dla wielu polskich mieszkańców Poznania kupowanie u Pfitznera było patriotycznym obowiązkiem.

Galeria "Arsenał" na Starym Rynku, tu mieściła się niegdyś cukiernia i winiarnia A. Pfitznera. Źródło: Wikimedia. 

Mimo, że Pfitzner nie otrzymał formalnego wykształcenia, to szybko nadrobił braki. W wolnej chwili czytał prasę, książki i lubił prowadzić długie dyskusje w klientami. Bywał przyjmowany w domach inteligencji, burżuazji i arystokracji wielkopolskiej. Jego kawiarnie, najpierw przy ul. Wrocławskiej, a potem na Starym Rynku, stały się ulubionym miejscem spotkań inteligencji polskiej. Bywali tam m. in.: Karol Libelt, Jędrzej Moraczewski i Marceli Motty (autor Przechadzek po mieście, nauczyciel i szwagier Cegielskiego). Włączył się także nasz mistrz w działalność organicznikowską. Należał do współzałożycieli, założonego w 1849 roku Towarzystwa Przemysłowego, które zajmowało się podnoszeniem wiedzy ogólnej i zawodowej poznańskich kupców i rzemieślników. Współorganizował wraz z hrabią Tytusem Działyńskim wystawę przemysłową w Poznaniu. Pan Antoni stał się czołowym działaczem  założonego w 1861 roku Towarzystwa Pożyczkowego dla Przemysłowców Miasta Poznania, które później przekształciło się w Bank Przemysłowców. Aktywnie działał w Towarzystwie Naukowej Pomocy, finansował Towarzystwo „Stella”, zajmujące się ubogimi dziećmi. Był także członkiem rady parafialnej przy poznańskiej farze. Pracował również w Komitecie Wyborczym, zajmującym się od strony polskiej organizowaniem wyborów do sejmu pruskiego i parlamentu Rzeszy Niemieckiej. W 1886 roku wygłosił mowę na pogrzebie posła do sejmu i działacza niepodległościowego, Kazimierza Kantaka. Z ogromnym żalem poznaniacy przyjęli wiadomość o śmierci Antoniego Pfitznera, która nastąpiła 2 października 1887 roku. Jego pogrzeb zgromadził tumy poznaniaków wszystkich wyznań i narodowości. W kondukcie pogrzebowym szło 17 księży. Pan Antoni został pochowany na Cmentarzu Zasłużonych Wielkopolan na wzgórzu Świętego Wojciecha.         

Grób Antoniego Pfitznera na Wzgórzu Świętego Wojciecha. Źródło: www.city.poznan.pl.

Wszystko, do czego doszedł Antoni Pfitzner zawdzięczał sobie, swojej ciężkiej pracy, inteligencji, nowatorskim pomysłom i kreatywności. Można go postawić w jednym rzędzie z najwybitniejszymi przedstawicielami pracy organicznej w Wielkopolsce, jak choćby z Karolem Marcinkowskim, Hipolitem Cegielskim, Maksymilianem Jackowskim, czy ks. Piotrem Wawrzyniakiem.

Źródło

Witold Molik, Cukiernia i hurtownia win Antoniego Pfitznera w 2 poł. XIX wieku, w: Na frasunek..., „Kronika Miasta Poznania”  4  2000.

5 komentarzy:

  1. Witam! Serdecznie zapraszam do odwiedzenia strony http://preply.com/pl/wroclaw/oferty-pracy-dla-nauczycieli-języka-japońskiego, gdzie znajdziecie bank ofert pracy dla nauczycieli języka japońskiego we Wrocławiu!

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo ciekawie napisane. Jestem pod wielkim wrażaniem.

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo dobry wpis. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Moim zdaniem bardzo fajnie opisany problem. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Przeglądając starą książkę kucharską, trafiłem na reklamę firmy A. Pfitznera. Przyznaję, że pierwszy raz spotkałem się z tym nazwiskiem. Chcąc dowiedzieć się więcej o Panu Pfitznerze trafiłem na Wasz artykuł. Bardzo dziękuję.

    OdpowiedzUsuń