Pora zasiąść do Wigilii
Wieczerza
wigilijna to najważniejszy i najprzyjemniejszy moment świąt Bożego Narodzenia.
Samo słowo wigilia pochodzi od
łacińskiego vigiliae i oznacza
„czuwanie nocne”, związane ze zmianami straży nocnej. Określenie to zostało
przejęte przez chrześcijan w znaczeniu nocnego czuwania modlitewnego, bądź wieczornego
nabożeństwa.
Źródło: Wikimedia. |
Wigilia na
wielkopolskiej wsi, podobnie zresztą jak w całej Polsce, rozpoczyna się wraz z
ukazaniem się pierwszej gwiazdki na niebie. Jest to związane z tajemniczą
gwiazdą, wskazującą trzem Mędrcom drogę do Betlejem. Problem pojawiał się
wtedy, gdy niebo było pochmurne, wtedy siadano do Wigilii tuż po zmroku.
Wieczerza
rozpoczyna się dzieleniem opłatkiem. Jest to bardzo stara i rygorystycznie
przestrzegana tradycja. Gospodarz dzieli się opłatkiem z domownikami, życząc mi
zdrowia i spotkania w tym samym gronie, przy
tym samym stole w przyszłym roku. Zwyczaj dzielenia się opłatkiem nawiązuje do łamania się chlebem obrzędowym u Żydów i starochrześcijańskiej tradycji składania na ołtarzu chlebów ofiarnych. Samo słowo opłatek pochodzi od łacińskiego oblatum, co znaczy „dar ofiarny”.
tym samym stole w przyszłym roku. Zwyczaj dzielenia się opłatkiem nawiązuje do łamania się chlebem obrzędowym u Żydów i starochrześcijańskiej tradycji składania na ołtarzu chlebów ofiarnych. Samo słowo opłatek pochodzi od łacińskiego oblatum, co znaczy „dar ofiarny”.
Źródło: Wikimedia. |
Wielkopolskie potrawy wigilijne
To, co obecnie
jada się w większości wielkopolskich domów na Wigilię, ma dość krótką tradycję
sięgającą zaledwie... okresu międzywojennego i lat powojennych. Niektóre potrawy
mają oczywiście starsze pochodzenie lub z czasem uległy modyfikacji. To, co
stanowiło wigilijne menu w dziewiętnastowiecznej Wielkopolsce, nie przypadłoby
nam chyba dziś do gustu. Tradycyjnie podawało się siedem, dziewięć lub
dwanaście potraw, najczęściej jednak dziewięć, także u szlachty. Oddaję jednak
głos ojcu polskiej etnografii, Oskarowi Kolbergowi, który wielkopolskim
potrawom wigilijnym poświęcił sporo uwagi. Dodam, że notatki Kolberga dotyczą połowy XIX
wieku. Zwykłemi potrawami corocznie
przynajmniej w liczbie 9, w stanie wyższym używanemi są: zupa migdałowa,
kluseczki z sosem, karp na szaro, szczupak z szafranem, andróty z makiem albo
kluski z miodem i makiem, suszone gruszki i śliwki gotowane, grzybki na sucho
na oleju smażone, groch biały i karaski w oleju tretowane (smażone) z kapustą.
Lud wiejski kontentuje się „siemieniuchą”, to jest zupą z siemienia konopnego,
kaszą jaglaną, kapustą z grzybkami, grzybami w oleju smażonemi i kluskami z
makiem. W innym miejscu pisał: Kolacyją
się je, jak gwiazda na niebie się pokaże. Dają na stół dziewięć potraw. Są
niemi: polewka z maku, groch polny kraszony olejem, kapusta kraszona olejem,
grzyby suszone z olejem, śledź czasem smażony w oleju, kluski z jagłami, kluski
słodkie z makiem, gruszki suszone i jabłka. Bogatsi nadto jedzą ryby.
Źródło: Wikimedia. |
Potrawami
charakterystycznymi dla Wielkopolski była polewka z nasion konopi
(siemieniucha), kluski z makiem, śledzie z ziemniakami, różne rodzaje kasz, polewka
z maku (makówka), suszone grzyby smażone w oleju, kluski z makiem, kapusta z
grzybami, a także słynne makiełki,
którym trzeba poświęcić więcej uwagi. Makiełki
znane są właściwie tylko w Wielkopolsce, ale podaje się je inaczej w
zależności od regionu. W jednej części Wielkopolski robi się je poprzez
pokrojenie bułki pszennej i namoczenie jej w mleku, a następnie dodanie maku,
miodu lub cukru i rodzynek. Gdzie indziej zaś, zamiast w mleku, moczy się ją w
wodzie. W innych regionach ziemi wielkopolskiej, makiełkami zwie się po prostu kluski z makiem.
Makiełki, źródło: Wikimedia. |
Na deser jadało
się owoce, głownie jabłka, orzechy, kompot
z suszonych owoców i ciastka, jak: makowiec, struclę, czy pierniki. Zadziwiające
jest, że ryby (szczupaki czy karpie) jadało się tylko w bogatszych domach.
Biedniejsi gospodarze nie jadali ryb, bo były one za drogie, co najwyżej jedyną
rybą zjadaną w Wigilię były śledź.
W okresie
międzywojennym coraz częściej na stołach zaczęły pojawiać się smażone ryby, barszcz
z buraków i zupa grzybowa. Nowością był ryż, podawany z śliwkami, rodzynkami i
cynamonem.
W okresie
powojennym nastąpiły duże zmiany w wigilijnym menu i pewne ujednolicenie
zestawu potraw wigilijnych. Było to spowodowane migracją i przesiedleniami
dużych grup ludności, co spowodowało wzajemne przenikanie się tradycji.
Pojawiły się wówczas potrawy, które je się do dzisiaj podczas Wigilii, przede
wszystkim zupy: barszcz, grzybowa i rybna, smażona ryba (głównie karp). Na
deser zaś powszechnie w Wielkopolsce podaje się makowiec. Na wielkopolskich
stołach dalej pozostały: śledzie, kapusta z grzybami, makiełki przyrządzane na różne sposoby, czy kompot z suszonych
owoców. Zniknęła za to polewka z siemienia konopnego, lnianego i maku. Prawie
nigdzie nie je się kaszy i tylko gdzieniegdzie występuje nadal groch,
najczęściej z kapustą.
Święty Mikołaj czy Gwiazdor?
Przechodzimy teraz
do omówienia zwyczaju najbardziej związanego z Wielkopolską i tradycyjnie tylko
z nią utożsamianego, mianowicie przynoszenia dzieciom po wieczerzy wigilijnej prezentów
lub rózeg przez nijakiego Gwiazdora.
W pozostałych regionach Polski i prawie na całym świecie, do dzieci przychodzi
Święty Mikołaj. Kim jest więc owa tajemnicza postać?
Należy na
wstępie wyjaśnić kilka spornych kwestii. Po pierwsze – Gwiazdor nie ma nic wspólnego ze Św. Mikołajem. Święty Mikołaj
owszem, przychodzi do wielkopolskich dzieci z prezentami, ale robi to w dniu
swojego święta, czyli 6 grudnia. Przyznam, że od dziecka byłym przekonany, że
Gwiazdor to po prostu wielkopolski św. Mikołaj. Nic bardziej mylnego. Po drugie, Gwiazdor nie został wymyślony przez władze Polski Ludowej, aby przyćmić
chrześcijańskiego świętego i zastąpić go świecką postacią, tworząc tym samym „nową,
świecką tradycję”, jak to miało miejsce w Związku Radzieckim, kiedy to św.
Mikołaja zastąpił „Dziadek Mróz”. Gwiazdor funkcjonował w wielkopolskiej tradycji
na długo przed narodzinami Karola Marksa, że o Włodzimierzu Iliczu Uljanowie
(lepiej jest znany jako Lenin) nie wspomnę.
Gwiazdor zresztą
bardzo różni się od św. Mikołaja. Przede wszystkim sama nazwa łączy Gwiazdora z
dawnymi kolędnikami. Gwiazdor to ten, który trzymał obracającą się, oświetloną
gwiazdę z papieru. Kolędników czasem zwano „gwiazdorami”, tak przynajmniej
utrzymywał Oskar Kolberg. Sam Kolberg tak opisuje Gwiazdora: Po wieczerzy we wigiliją Boż. Nar. chodzą po
wsi „gwiazdory”, tj. parobcy przebrani w kożuch odwrócony włosem na wierzch,
przepasani pasem skórzanym, czapka (kapturek) na głowie wywrócona barankiem do
góry, twarz usmarowana sadzami, krótki bat w ręku. Każą dzieciom odmawiać
pacierz; nie umiejących go biją, przenosząc z figlów bicie to i na dziewki.
Przybycie swe głoszą brzękiem dzwonka. Gwiazd jednak żadnych nie noszą. Widać
więc ogromną różnicę pomiędzy wielkopolskim Gwiazdorem, a znanym powszechnie
św. Mikołajem. Obie postacie różnią się strojem i zachowaniem. Św. Mikołaj, do
dobrotliwy staruszek, w czerwonym płaszczu i czapce, z długą siwą brodą,
rozdający wszystkim dzieciom prezenty i to wchodząc przez komin do domu. Lata
saniami, zaprzężonymi w renifery i mieszka w Laponii. Gwiazdor nie jest
postacią nadprzyrodzoną. Jest to raczej osobnik dość surowy, którego dzieci się
bały. Skłonny bywał raczej dawać baty za nieznajomość modlitw, niż prezenty. Z czasem
jednak, prawdopodobnie już po II wojnie światowej, ludność przybyła do
Wielkopolski ze Wschodu przyniosła wierzenia w Świętego Mikołaja, którego z
czasem utożsamiono z naszym Gwiazdorem. W ten oto sposób Gwiazdor zyskał nowe
atrybuty, nadprzyrodzoną moc i stał się znacznie bardziej łagodny, niż ten
tradycyjny.
Herody, czyli wielkopolscy kolędnicy
Herody, to po
prostu grupy kolędników, chodzący od domu do domu i odgrywający scenki związane
z narodzeniem Chrystusa, pokłonem Trzech Króli, rzezią niewiniątek i porwaniem
króla Heroda do piekła za prześladowanie Dzieciątka Jezus. Sama nazwa „herody”
wywodzi się oczywiście od króla Judei, Heroda Wielkiego, który jest centralną
postacią orszaków kolędniczych. Oprócz niego w skład takich orszaków wchodzili:
diabeł, anioł, śmierć, Żyd, Turek, kominiarz, marszałek i żołnierz, czasem
jeszcze baba, dziad i ksiądz. Orszaki herodów wędrowały, jak już wspomniałem,
od wsi do wsi i odgrywały scenki, otrzymując za to poczęstunek, lub niewielkie
sumy pieniędzy. Oczywiście kolędnicy znani są w całej Polsce, tym jednak co
wyróżnia wielkopolskich herodów od innych kolędników, to brak postaci zwierząt.
Próżno więc szukać wśród nich chociażby popularnego w innych regionach
„turonia”.
Źródło: Wikimedia. |
Mam nadzieję, że
choć w części przybliżyłem Państwu bogactwo wielkopolskich tradycji
bożonarodzeniowych. Część z nich nadal jest kultywowana, choć może już nieco zmienionej
formie, inne niestety już zanikły.
Źródło:
A. Brencz, Wielkopolski rok obrzędowy. Tradycja i zmiana, Poznań 2006.
No, niewiele jest osób, które wiedzą kto to naprawdę gwiazdor. Szkoda, że tak mało ludzi już przebiera się za gwiazdora i chodzi po wsiach.
OdpowiedzUsuńTo prawda, pamiętam, że jako dziecko bardzo bałem się gwiazdora, choć byłem raczej grzecznym dzieckiem. Pamiętam też, że nieodłącznym atrybutem gwiazdora był bat, czy i rózgi. Nawet chyba raz czy dwa dostałem. Apeluję więc o pamiętanie o naszych, wielkopolskich tradycjach. pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńTo nie tak, że do dzieci w innych regionach zawsze przychodzi Święty Mikołaj. Zapomniałeś o tych regionach gdzie dzieci w Wigilię odwiedza Aniołek :)
OdpowiedzUsuńNa śląsku jeszcze dieciątko Jesus :D
UsuńRzeczywiście, do mojej żony, która pochodzi z Górnego Śląska przychodził Aniołek :)
OdpowiedzUsuńBasiu, zapomnienie tym gorsze, że do jego własnej żony aniołek co roku przylatuje :D
OdpowiedzUsuńU nas chodzą Herody, ale nazywamy ich Gwiazdorami. Jeszcze 10 lat temu chodziły aż dwie grupy (starych i młodych) w pełnym składzie. Teraz starsi są za starzy, a najmłodsi jeszcze za młodzi, żeby stworzyć nową młodą grupę, więc mamy tylko anioła, diabła, śmierć, Żyda, Turka, żołnierza i Heroda. I tak dobrze, bo to wioska na jakieś 200 osób, więc jeden niż demograficzny i nie ma komu chodzić. ;)
OdpowiedzUsuńCieszę się jednak, że tradycja jest pielęgnowana, choć w ograniczonym zakresie :) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńNa Górnym Śląsku dzieci otrzymują prezenty od Dzieciątka.
OdpowiedzUsuń