Wiek XIX
przyniósł prawdziwą rewolucję ze wszystkich dziedzinach życia, począwszy od
nauki, techniki i sztuki po politykę, ekonomię i stosunki społeczne. Przemiany
nie ominęły także pozycji kobiet. Nadal jej rola była postrzegana dość
tradycyjnie, jako żony i matki, ale coraz więcej kobiet chciało wyjść poza ramy
wyznaczone im przez społeczeństwo. Mimo różnorakich trudności, kobiety szły na
studia, a niektóre zrobiły nawet wielkie kariery naukowe, jak chociażby nasza
Maria Skłodowska-Curie. W drugiej połowie XIX wieku w Anglii powstał ruch
sufrażystek, domagający się praw wyborczych dla kobiet, choć w większości
krajów europejskich, uzyskały one je dopiero po I wojnie światowej. Ruch
emancypacji kobiet stawał się coraz silniejszy, a ponieważ Poznań nie był
samotną wyspą w europejskim morzu, to i do tego miasta
dochodziły głosy emancypantek, choć poznańskie panie pozostały w swej znakomitej większości konserwatystkami.
dochodziły głosy emancypantek, choć poznańskie panie pozostały w swej znakomitej większości konserwatystkami.
Źródło: Wikimedia. |
Pozycja kobiet w
Poznaniu, przynajmniej w pierwszej połowie XIX wieku, zdawała się być ustalona
– przeznaczeniem niewiasty było znaleźć sobie męża, zajmować się domem, a
edukacja potrzebna jej była tylko w takim zakresie, w jakim była ona niezbędna
do wypełniania domowych obowiązków. Aż tu nagle, w latach czterdziestych, pojawiła
się młoda skandalistka i jedna z pierwszych polskich emancypantek, Julia
Molińska-Woykowska, która na łamach „Dziennika Domowego” w artykule „O rozumie
i oświacie kobiet” wygłosiła obrazoburcze tezy, wywołując dyskusję o edukacji
kobiet: W ogóle o całej przeszłości
powiedzieć możemy, że trwało panowanie miecza i siły, a kobieta słaba musiała
mieć w każdym sporze niesłuszność i brak rozumu. [...] Wszystko więc mogłoby być i dla kobiet czego uczą po uniwersytetach,
ale rozbierając w myśl cały zakres zatrudnień praktycznych pokazałoby, że
ledwie wojna jako zatrudnienie wymagające u każdego swego znawcy siły
fizycznej, nie może być zatrudnieniem ogółu kobiet. Lecz ludzkość dąży do
zniesienia wojen, a więc do zupełnej zgody, wiecznego pokoju. Ten postęp, który
na ziemi osadzi sprawiedliwość i prawdziwą wolność, upoważni kobiety do
wszystkich nauk. Nie można odmówić pani Julii słuszności, choć jej pogląd
na zupełny zanik wojen, był, jak wszyscy wiemy, utopijny.
Przeciw poglądom
pani Molińskiej, wystąpił na łamach tegoż „Dziennika Domowego”, człowiek o
liberalnych i postępowych poglądach, sam Karol Libelt, który miał inne zdanie
na temat kształcenia kobiet: Choć nie
taki odstęp jest w dwóch płciowych rodzajach ludzi, jest przecież wyraźna
fizyczna różnica. Mężowi przyrodzenie dało siłę woli, umysłu i ciała, kobiecie
moc wdzięku i uczucia przy drobniejszym ciele i słabszych władzach umysłowych.
Różne więc i tu, i tym rozmaitym usposobieniom przyrodzonym odpowiednie muszą
być zatrudnienia i czynności płci obojga [...] Cała zatem emancypacya kobiet do familijnego tylko ściąga się
stanowiska; emancypacya zaś polityczna w całej rozciągłości równości praw z
mężczyznami jest utopią. Poglądy Libelta podzielała większa część
ówczesnych poznaniaków, nie tylko zresztą mężczyzn.
Źródło: Wikimedia. |
Nadal jednak głównym
pragnieniem dziewcząt było znalezienie sobie męża, przy czym najważniejsze dla
nich było uczucie, natomiast rodzice oglądali się raczej na pozycje społeczną,
majątek i reputację przyszłego zięcia. Związki małżeńskie zawierano najczęściej
pomiędzy osobami wywodzącymi się z tych samych kręgów społecznych. Wiadomo nie
od dziś, że „swój ciągnie do swego” i najlepiej czujemy się wśród osób do nas
podobnych z racji wykształcenia, zainteresowań, osobowości i poglądów. Wtedy
też tak było, a poza tym skoro kupcy, rzemieślnicy, czy inteligencja obracała
się we własnych kręgach, to ludzie ci dobrze się znali i wiedzieli kto kim jest
i czego można się po kim spodziewać. Ale nie brakowało odstępstw od tej reguły.
Zdarzało się, że mieszczanie poznańscy łączyli się więzami małżeńskimi z
rodzinami ziemiańskimi. Rzadko natomiast dochodziło do sytuacji, aby arystokracja
popełniła mezalianse żeniąc się z mieszczankami. Rodziny: Raczyńskich,
Mielżyńskich, Niegolewskich, Mycielskich, czy Działyńskich raczej powinowacili
się z przedstawicielami innych rodów arystokratycznych, również spoza Wielkopolski.
W pierwszej połowie XIX wieku częste były małżeństwa mieszane polsko-niemieckie
lub katolicko-ewangelickie, dopiero nasilenie się polityki germanizacyjnej w
drugiej połowie wieku, zmniejszyło liczbę tych związków, które zresztą w tym
czasie wywoływały sprzeciw opinii publicznej.
Źródło: Wikimedia. |
Kiedy już
dziewczęta osiągnęły wiek, uznawany za dorosłym czyli około 16 roku życia,
wówczas można było pokazać je światu w nadziei, że trafi się jakiś bogaty i
dobrze wychowany młodzieniec. Panny na wydaniu obnosiły swe wdzięki podczas
niedzielnych spacerów, oczywiście z rodzicami, po tradycyjnym deptaku
poznańskim, jakim był plac Wilhelma (ob. plac Wolności) i aleja Wilhelmowska
(ob. aleje Marcinkowskiego). Dobrym sposobem na poznanie kogoś były też
przedstawienia teatralne, koncerty, bale (zwłaszcza w Bazarze) czy różnego typu
wieczorki i „herbatki”. Podczas tych imprez młodzi ludzie byli sobie
przedstawiani przez rodziców. Wystarczy poczytać sobie powieści Jane Austen,
lub obejrzeć którąś z ekranizacji jej książek, żeby wiedzieć, jak to wyglądało.
Ciekawym miejscem, w którym można było spotkać przyszłego męża, lub żonę był
dyliżans, przed wynalezieniem lokomotywy – najpopularniejszy środek transportu
na dalekie trasy. Często jednak wybrankami serca dla kawalerów, były siostry
kolegów i przyjaciół, jak to było w przypadku Hipolita Cegielskiego. Jego żona
– Walentyna był młodszą siostrą przyjaciela ze szkolnej ławy – Marcelego
Mottego. Karol Libelt poznał swą druga żonę – Marię Szumanównę udzielając
korepetycji jej braciom. Nieco inna był sytuacja córek z rodzin robotniczych i
rzemieślniczych. W tym przypadku ojciec upatrywał przyszłego zięcia wśród
czeladników lub kolegów z fabryki i pewnego razu przyprowadzał delikwenta do
domu, przedstawiając go córce jako narzeczonego (trudno to dziś sobie
wyobrazić). Robotnicy, którzy przybyli do Poznania ze wsi, najczęściej tam
właśnie szukali sobie żon. Młode wieśniaczki osiadłe w mieście dalej
zachowywały swoje zwyczaje, hodując na przykład kury, kozy, kaczki, czy króliki
w komórkach na podwórzu domów, lub wypasając inwentarz żywy na pobliskich
łąkach. Dla nieśmiałych, zawsze pozostawały ogłoszenia matrymonialne, coraz
popularniejsze pod koniec XIX wieku.
Uważano, że
najlepszy wiek na zamążpójście dla kobiet to dwadzieścia lat. Mąż powinien być
starszy od wybranki. Klementyna z Tańskich Hoffmanowa pisała, że: kilkanaście lat więcej w mężu niż żonie nie
jest wadą, bo do zupełnego w małżeństwie szczęścia trzeba, aby mąż w wieku i
rozsądku, w naukach i majątku, wyższość miał nad żoną. W 1874 roku
wprowadzono śluby cywilne, wcześniej prawomocne były tylko śluby kościelne.
Mężczyzna mógł wstąpić w związek małżeński po ukończeniu 21 roku życia, kobieta
zaś od lat 16. Mężczyzna mógł jednak uzyskać zgodę na zawarcie związku
małżeńskiego po ukończeniu 18 roku życia. Młodym żonom nie szczędzono rad
dotyczących pożycia małżeńskiego. Oto dwa przykłady: Cierpliwość, słodycz, uleganie, jednostajność humoru, nieodzownie
potrzebnemi są każdej kobiecie pragnącej być kochaną i szczęśliwą. A oto
drugi przykład: Przede wszystkim bądź
bogobojną i pobożną! [...] Miłuj
zawsze małżonka swego jak się należy[...]. Pamiętaj, iż wzajemna tylko miłość jest [...] Znoś ułomności małżonka twego cierpliwie [...] Bądź zawsze dla męża twego szczerą i otwartą! [...] Podejrzliwości nie przypuszczaj do serca! [...]
Nie bądź upartą w jakiejkolwiek sprawie
[...] Miłuj nade wszystko schludność i
porządek [...] Strzeż się
gadatliwości. (Ciekawe na ustach ilu drogich Czytelniczek pojawił się
ironiczny uśmiech po przeczytaniu tych rad). Małżeństwa w Poznaniu były bardzo
trwałe, a rozwody należały do rzadkości.
Źródło: Wikimedia. |
Stopniowo rola
kobiet w życiu zawodowym zaczęła rosnąć. Początkowo wyobrażano sobie, że młode
kobiety mogą być co najwyżej nauczycielkami w szkołach elementarnych i na
pensjach dla dziewcząt, lub pielęgniarkami w szpitalach, ale dotyczyło to głównie
kobiet pochodzenia inteligenckiego. Nikt sobie nie wyobrażał kobiet na
uniwersyteckich katedrach. Maria Skłodowska-Curie była chlubnym wyjątkiem od
niechlubnej reguły. W początkach XX wieku w Poznaniu pojawiły się pierwsze
lekarki i dentystki. Więcej kobiet z uboższych domów podejmowało pracę
zawodową. W 1907 roku w przemyśle i rzemiośle poznańskim stanowiły one 25%
zatrudnionych. Pracowały głównie w przemyśle konfekcyjnym i tytoniowym. Wiele
kobiet dorabiało wieczorami, na przykład szyjąc na maszynie.
Przemiany w
sytuacji kobiet w XIX wieku w niewielkim tylko stopniu dotknęły Poznania. Było
to miasto jednak prowincjonalne i dość konserwatywne, a kobiety przywiązane do
swych tradycyjnych ról – żon i matek.
Źródło:
M. i L. Trzeciakowscy, W
dziewiętnastowiecznym Poznaniu. Życie codzienne miasta 1815 – 1914, Poznań
1982.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz