Strony

niedziela, 6 stycznia 2013

Dwieście lat temu urodził się Hipolit Cegielski!


Dziś mija dokładnie dwieście lat od narodzin jednego z najwybitniejszych Poznańczyków wszech czasów – Hipolita Cegielskiego (1813-1868), filologa, doktora filozofii, nauczyciela, działacza społecznego, założyciela i właściciela fabryki maszyn rolniczych, a wreszcie jednego z symboli pracy organicznej w zaborze pruskim. Nie będę dziś przedstawiał kolei życia Cegielskiego, gdyż poświęciłem mu już jeden z tekstów kilkanaście miesięcy temu (link: http://poznanskiehistorie.blogspot.com/2011/09/filolog-i-fabrykant-opowiesc-o-hiplicie.html )

Hipolit Cegielski, źródło: Wikimedia.

Tym razem postanowiłem uczcić pamięć Hipolita Cegielskiego inaczej, publikując artykuł jego autorstwa oraz dwa wspomnienia o nim.

Pierwszą publikacją będzie artykuł napisany przez Cegielskiego w wydawanej i redagowanej przez niego „Gazecie Polskiej”. Nosi on tytuł Barwa nasza i został opublikowany 6 lipca 1848 roku. Jest to bodaj najsłynniejszy i najczęściej cytowany artykuł Cegielskiego. Stanowi on niejako manifest programowy „Gazety Polskiej” i zapowiedź dalszej działalności jej redaktora, jako działacza społecznego. Tekst ten, zamieszczam w całości z uwzględnieniem ówczesnej pisowni, gramatyki i składni.

                                                „Barwa nasza”
Słyszeliśmy nieraz jak mówiono: Gazeta Polska nie ma barwy, Gazeta Polska nie ma koloru. Gazeta Polska blada – cięgnie się, ciągnie, a dokąd? – to nie wie. Gazeta Polska powinna mieć barwę czerwoną, mówią jedni – Boże broń, mówią drudzy – białą! Trzeci być może chciał trochę czerwonej i trochę białej, tak iżby była różowa. Jeśli Gazeta Polska chce prosperować, musi przybrać kolor religijny. – Bynajmniej! jeśli chce, byśmy ją uważali za organ narodowy musi tak szczypać jak Wolter, tak zabijać jak Marrat i tak marzyć jak w zachwyceniu swojem marzył Robespier, jak po siódmem niebie jeździł St. Simion z Furierem!
Jeśli Gazeta Polska nie okrzyknie tych za zdrajców, lub owych za zdrajców! – to cóż nam po niej. – Jeśli nie powie tak a tak rządzić będę, takie a takie a takie dawać będę prawa, cóż z niej za użytek! – Jeśli nie powie wierzę we wszystko, lub nie wierzę w nic; ten jest mój patron a tam ten mój wróg; taką mam formułkę na uszczęśliwienie świata, a kto mam inną ten głupi! – Jeśli nie obróci się do jednej lub drugiej kupki wołając: w was tylko zbawienie, wam się w ręce daję! – to dla Gazety Polskiej szkoda czasu i atłasu, my jej czytać nie będziem.  

Dom w Ławkach k/Gniezna, tu urodził się H. Cegielski, źródło: Wikimedia.

Byli nawet tacy, co chcieli, aby Gazeta Polska mówiła o głupstwie: to nie jest głupstwo, tylko rozum wielki, tylko myśl głęboka – i tacy nawet, którzy chcieli, by Gazeta Polska pisała tak, jak mówią na ulicy, kiedy się poczubią i w taki sposób okazała energią. Na to wszystko Gazeta Polska skromnie odpowiada. Gazeta Polska jest polską – jest polską. W tym przymiotniku leży jej treść i znaczenie, jej cel i dążność razem. Nie jest pismem kościelnem, lecz świeckiem, dlatego religijną barwą odznaczać się nie może. Nie jest pismem doktrynom socyalnym poświęconem, lecz polityce narodu. Nie ma formułek ni recept gotowych ku szczęśliwości – i w nie nie wierzy. Nie będzie rozprawiała o najlepszej formie przyszłego rządu, ni o tem, czy kiedyś jeden, lub dwóch, lub Bóg wie ilu piastować na władzę; bo się trzyma starego przysłowia: kto skórą niedźwiedzia rozsądza, musi wpierw go ubić! Stanowić nie będzie o tem, jaki na przyszłość ma być stosunek tych i owych do tych i owych – jak przyjdzie czas i o tem pomówi. Nie jest i nie będzie pismem dla koteryi – chce być pismem dla ogółu. Nie chce i nie będzie marnej niezgody wywoływać lub podsycać – jej celem wszakże jest jedność i zgoda, zespolenie sił wszystkich, sił różnorodnych ku wspólnemu działaniu, w imię jednej, wielkiej i świętej myśli. Tą myślą jest Polska żyjąca!

Pierwszem zadaniem Gazety Polskiej jest bronić narodowości polskiej na zewnątrz i wewnątrz, bronić jej przeciw oszczercom, napaściom i gwałtom cudzoziemców; bronić jej przeciw lekkomyślności, ospalstwu i zgubnym choć szczerze często przedsięwziętym środkom rodaków – rozszerzać i podnosić zamiłowanie i zapał dla niej w całym narodzie. Narodowość i ojczyzna – oto ideał Gazety Polskiej. Nie wymaga ona po ojczyźnie by tak lub owak była przykrojoną – tęskni tylko za ojczyzną wolną, a kształt jej życia zostawia Bogu i historyi. Nie wymaga ona po narodowości, by szła tą, a nie inną ścieżką – wymaga tylko, by się zachowała wszelkimi możebnymi środkami, wszystkiemi drogami dążąc do zdrowia i siły.

Gazeta Polska we wszystkich stanach, które kochają narodowość polską, widzi swych przyjaciół i sprzymierzeńców; - nie chce się opierać na jednym tylko stanie i przeciw drugiemu jak wróg występować – bo Gazeta Polska matkobójstwa nie chce. Dla Gazety Polskiej nie ma szlachty, nie ma mieszczan, nie ma chłopów – są tylko Polacy; nie ma dla niej wielmożnych, sławetnych, urodzonych – są tylko obywatele, jednej ojczyzny synowie. Gazeta Polska nie będzie rzucać podejrzenia na Jana lub Piotra dla tego, że mu ktoś trzeci nie wierzy, nie będzie rzucać błota na Pawła lub Gawła, gdy pierwszy lepszy krzyknie: Paweł, Gaweł zdradził! – bo Gazeta Polska nie chce plamić gniazda swojego – w paszkwil się przemienić nie myśli. Uważa ona wszystkich ludzi za równych przed Bogiem, równych przed prawem, równych między sobą, różniących się tylko wartością moralną, wykształceniem i zasługą. Uważa wolność prawdziwą za cel człowieka, swawolę za nieszczęście i zgubę, uczucie obowiązku za najszlachetniejszy węzeł towarzystwa, posłuszeństwo i karność za cnoty niezbędne, szacunek i gotowość dla uznanej przez większość władzy za warunek życia.

Gazeta Polska wstrzymywać zawsze będzie od huku sztuku, od przechwałek i zarozumiałości, od wszelkich szkieł powiększających, od chodzenia po niebie, kiedy nogi na ziemi – od zapatrywania się na marzenia własne, zamiast na rzeczywistość – od wszelkiego przedsięwzięcia, które nie ma podstawy – od wszelkiego wybuchu, który skończy się dymem.

Główne cnoty ujarzmionego narodu są: entuzyazm dla narodowości swojej, wytrwałość i cierpliwość, rozum i ostrożność, żelazna konsekwencya, oględność na najdrobniejsze rzeczy, niespracowana i nieustająca czynność, wreszcie wspólne i jednozgodne działanie. Wady, które zgubią ujarzmiony naród są: oziębłość dla narodowej sprawy, zwątpienie i zniechęcenie, szalone pomysły i fanfaronada, trzymanie dziś tego, a jutro owego, - lekceważenie i lenistwo, a wreszcie szarpanie się wzajemnie. Główną cnotą obywatela – poświęcenie; koniecznym warunkiem wzajemności obywatelskiej – moralność. Materyalną podstawą narodowości jest ziemia, przemysł i handel – kto ziemię, przemysł i handel wydaje w ręce cudzoziemców ten przedaje narodowość swoją, ten zdradza swój naród. Idealną podstawą narodowości jest wykształcenie – kto dobrowolnie zaniedbuje wykształcenie umysłu swego na dobro publiczne, ten kradnie dobro publiczne, kto kradnie dobro publiczne, ten się przeniewierza narodowi. Kto w ujarzmionym narodzie moralnie lub materyalnie, nie wspiera narodowości, ten jest odszczepieńcem. Na tych zasadach Gazeta Polska wyrosła – tych zasad nie tak prędko się wyrzeknie, sądzi bowiem, że skuteczne obstawianie przy nich najpewniej przywiedzie do celu.

Co do zagranicznych stosunków gazeta Polska bardzo proste ma widzenie rzeczy. Widzi, że jedyny istotny, naturalny i skuteczny związek dla Polski jest w wzajemności Słowiańskiej, dla tego wszystko, co się dzieje w narodach słowiańskich, tak ją dotyczy jak sprawy członków jednej rodziny, którzy żyjąc długo w nieporozumieniu między sobą uczuli potrzebę zgody i jedności, aby być silnymi. Nie w Rossyi, tylko w despotyzmie widzi Gazeta Polska nieprzyjaciela i smuci się tem, że Rossya niepojmuje zadania swego i krwi własnej, a własnej wielkości się przeniewierza. W narodach niemieckich Gazeta Polska widzi najsilniejszą podporę europejskiej oświaty, lecz oraz najniebezpieczniejszych i najniesprawiedliwszych nieprzyjaciół żywiołu słowiańskiego. Między Francyą a Polską widzi historyczny węzeł rycerskiego dawniej koleżeństwa, które przymusza obecnie do zachowania wszelkich form przyjaźni i grzeczności , które żadnej ze sobą ofiary pociągnąć nie może, które jednak przy sposobności zamieni się na silniejszy związek interesu. W rozwinięciu się całkowitem i stanowczem wolności europejskiej, w zwycięstwach idei demokratycznej na zachodzie, a szczególniej w państwach germańskich upatruje Gazeta Polska gwarancyą zbawienia – bo wśród powszechnej i zupełnej wolności chrześcijańskiej niewola utrzymać się nie potrafi.

Tak sobie w najgłówniejszych zarysach zakreśliwszy widnokrąg, sądzi Gazeta Polska, że kolor jej dość wyraźny; - mniejsza o to, czy czerwony, czy biały, czy zielony, czy żółty, były zawsze był polski, polski przedewszystkiem, byle przypadł do gustu narodowym potrzebom, byle mógł przystroić choć maluszki kącik ołtarza ojczyzny.

Po odejściu z posady nauczyciela w gimnazjum Marii Magdaleny, Cegielski założył sklep z artykułami żelaznymi, który w kilka lat później przekształcił się w nowoczesną fabrykę maszyn rolniczych, która wkrótce stała się sławna na całą Europę. Maszyny Cegielskiego zdobywały pierwsze nagrody na międzynarodowych wystawach i sprzedawano je we wszystkich zaborach. Najwięcej odbiorców znalazły wyroby fabryki w Królestwie Polskim, dzięki wprowadzeniu liberalnej taryfy celnej w 1856 roku. Na dowód, jak wysoko ceniono maszyny Cegielskiego w zaborze rosyjskim, nich świadczy wypowiedź jednego z tamtejszych obywateli z 1858 roku (cytuję za: Z. Grot, Hipolit Cegielski 1813 – 1868, Warszawa-Poznań 1980, s. 127-128).

Lokomobila wyprodukowana w fabryce Cegielskiego, źródło: Wikimedia.

To niepojęte, dlaczego u nas wszystko, co robimy, to tak jakby tymczasowo, jakby na popasie. Weźmy na przykład porównanie dwóch fabryk machin rolniczych: tutejszej warszawskiej i poznańskiej p. Hipolita Cegielskiego. Firma warszawskiej fabryki zdawałaby się dawnością swoją imponować i obiecywać wiele. Firma Cegielskiego nowiutenieczka. Pierwsza w środku polskiego kraju, w środku potrzeb, z największą łatwością odbytu [zbytu – M.B.], z ogromnymi obstalunkami – jakże postępuje, terminu jak dotrzymuje? My to wiemy, ale jakże ma lepiej dotrzymać, kiedy ona żadnego indywiduum pracującego w fabryce nie jest pewna, czy jej dopisze. Kupisz parokonną młockarnię, a w miesiąc ledwie ją cztery konie uciągnął. Kupisz młynek do kartofli, a niedługo ludność masz za małą w podwórzu do ciągnienia kół, a ileż to czasu trzeba do zacieru! Pługa ani pokarz w ziemi bez dopasowania praktycznego. Pan Cegielski wziął sumienność od Niemców: organizacja fabryki jego jak zegarek regularna, a machiny jakież to wykończone, usymplifikowane! Elegancję stanowi prostota, a cnotę matematyczne wykończenie najdrobniejszych szczegółów! Czemuż to u nas tak nie robią? He! Bóg wie, czemu to się dzieje, ale to wiem tylko, że Cegielski doktór filozofii, człowiek dystyngowany, kółka jednego nie wypuści z fabryki, którego by nie obejrzał: palec wbity w bronę próbuje czy dobrze obsadzili. Sumienność przede wszystkim i przejęcie się włożonym dobrowolnie na siebie obowiązkiem! Trzeba aż kochać swoją fabrykę i obowiązek, aby mieć zyski i chwałę z prawdziwej użyteczności dla kraju. Teraz skąd Cegielski machiny z najwyborniejszych materiałów i z taką sumiennością zbudowane, są tańsze od warszawskich mimo cła i transportu dalszego? To kwestia ta sama na każdym miejscu w Warszawie.    

Nikt chyba nie znał Cegielskiego lepiej, niż jego przyjaciel od czasów szkolnych, szwagier i współpracownik – Marceli Motty, który poświęcił mu sporo uwagi w swoich fenomenalnych Przechadzkach po mieście – niezrównanym źródle do dziejów dziewiętnastowiecznego Poznania.   Oto kilka fragmentów, oczywiście cytowanych z zachowaniem ówczesnej składni, gramatyki i ortografii:

Marceli Motty, źródło: www.poznan.wikia.com

O tym Cegielskim, który w społeczeństwie naszem bardzo znakomite zajmował stanowisko, zdobywszy je sobie li tylko własną zdolnością, pracą i zasługą, niejedno lepiej powiedzieć ci mogę, panie Ludwiku, niż wielu innych żyjących jeszcze jego dawniejszych znajomych, bo od początku młodości naszej byliśmy z sobą w bez przerwy w najściślejszych stosunkach. […] Przeżyłem razem z Cegielskim blisko trzy lata na uniwersytecie; miło mi jeszcze przypomnieć sobie te czasy. […] Złożywszy egzamina, wrócił Cegielski do Poznania, i rozpoczął zaraz po Wielkiejnocy, swój zawód nauczycielski i tak zwany rok próby przy gimnazjum Maryi Magdaleny. […]

Co się zaś uczniów tyczy, będąc już od natury uposażony niezwyczajny  taktem pedagogicznym, z którym się łączył zapał do nauki  prawdy, znalazł Cegielski zaraz korzystny dla nich i dla siebie sposób postępowania z nimi. Daleki od pieszczenia i poufalania z nimi, aby zyskać ich przychylność, potrafił zapewnić sobie ich posłuszeństwo i uszanowanie poważnem, nawet surowem wzięciem, ale co do formy zawsze przyzwoitem, prawie grzecznem. Trzymał ich, że tak powiem, z daleka od siebie, i każdy zakus krnąbrności lub nieprzyzwoitości, wystawiając go na  śmieszność, karcił tak niemiłosierną ironią, iż niszczył od razu wszelkie zachcianki oporu. Wymagając od uczniów ścisłego odrabiania zadań, sam zaś nie szczędząc pracy domowej, aby przedmiot gruntownie wytłómaczyć i objaśnić, otrzymywał nie tylko w ogóle pomyślne rezultaty naukowe, lecz chłopców żywszego pojęcia i moralnie lepiej usposobionych pociągał ze sobą i rozbudzał w nich upodobanie do nauk. […].

Dziedziniec dawnego gimnazjum Marii Magdaleny, źródło: Wikimedia.

Jak wiadomo, Cegielski stracił pracę nauczyciela wskutek odmowy przeprowadzenia rewizji w kwaterach uczniowskich, po wykryciu spisku mającego doprowadzić do wybuchu trójzaborowego powstania w 1846 roku. Były nauczyciel musiał poszukać sobie innej pracy…
Krótko po św. Michale tego samego, tj. czterdziestego szóstego roku, rozpoczął swoje kupiectwo w Bazarze, nająwszy lokal, który teraz zajmuje księgarnia Kamieńskiego, a potem pomieścił się w przybudynku bazarowym, gdzie sąsiadował bezpośrednio ze składem Magnuszewicza. […] Wszakże człowiek obdarzony wyższą inteligencyą, pojmujący tak bystro rzeczy i stosunki, w których się znajdował, tak przy tem pracowity i energiczny jak Cegielski, nie mógł poprzestać na mechanicznem sprzedawaniu łańcuszków, sztab i nożyków. Okoliczności mu zresztą sprzyjały; liczne związki łączyły go już z wtenczas z obywatelstwem naszem i osoba lub imię jego były dość powszechnie znane, artykuł zaś, którym handlował, wszystkim ziemianom w gospodarstwie potrzebny, ztąd z każdym miesiącem wzrastał obrót handlowy. […]

Sklep w Bazarze zamienił wkrótce Cegielski na warsztat przy ul. Butelskiej (Woźnej), potem powstała mała fabryka przy Koziej, a wreszcie potężna i nowoczesna fabryka maszyn i narzędzi rolniczych przy ul. Strzeleckiej…
Mały z początku warsztat przy Butelskiej ulicy, w którym ledwo kilkunastu rzemieślników pracowało, przeniósł w przeciągu roku do znacznie większego, zakupiwszy dlań miejsce przy Koziej ulicy, gdzie już do trzydziestu kowali, ślósarzy i stelmachów było zatrudnionych; a wreszcie, gdy ciągle mnożyły się obstalunki, a rzecz sama coraz więcej zmian i ulepszeń wymagała, przybrał do pomocy zawodowego inżyniera i fabrykę pomieścił na obszernym placu przy Strzeleckiej ulicy, dawniejszym ogrodzie za tanią stosunkowo cenę od nauczyciela Rakowicza nabytym, gdzie się do dziś dnia znajduje. Tam prócz warsztatów kowalskich, ślósarskich, stolarskich i innych na wielkie rozmiary, założył pięćdziesiątego dziewiątego roku pierwszą w Poznaniu lejarnię żelaza, której pierwszym odlewem w dniu jej poświęcenia był pomnik żelazny stojący tu w ogrodzie, poświęcony pamięci ukochanej żony założyciela, zmarłej kilka miesięcy przedtem w młodym jeszcze wieku. […]

Dawny kantor fabryki Cegielskiego, źródło: Wikimedia.

Nie samą fabryką jednak żył Cegielski…
Wszakże zatrudnienia kupiecki i przemysłowe na tak wielki rozmiar, którego każdą zwyczajną siłę były wyczerpnęły, nie zdołały Cegielskiego oderwać od życia publicznego i zobojętnić do spraw literackich. Pracę na polu usług obywatelskich uważając za święty u nas obowiązek każdej jednostki czującej i myślącej, przytem dla rozumu swego i pracowitości poszukiwanym będąc przy każdej sposobności przez innych, wreszcie w środki materyalne dostatecznie uposażony, aby zająć pewne podnioślejsze stanowisko, stał się Cegielski uczestnikiem, a bardzo często inicyatorem we wszystkim, co tylko działo się wtenczas dla dobra społeczności. […]

30 listopada 1868 roku, bogate, pracowite i twórcze życie Hipolita Cegielskiego nagle skończyło się…
Cechowało go przedewszystkiem nieugięta prawość charakteru i, obok bystrego rozumu, stanowczość woli; dla tego wszystko, co było nierzetelnem, dwuznacznem lub koszlawem w myślach i czynach, wzbudzało w nim głęboką niechęć i drażniło mu nerwy, jak przeciwnie dawał się często porwać od razu, gdy mu się coś dobrem lub pięknem zdawało. […] Serce miał bardzo wrażliwe i czułe, nawet silniejsze wzruszenia długo je niepokoiły, jakkolwiek na pozór widać tego nie było. Bez pracy, a przynajmniej bez zatrudnienia żyć nie mógł; […] To też pogrzeb jego nie tylko miasto, lecz i znaczną część prowincyi wprawił w poruszenie; Podgórna ulica była zapchana od początku do końca; […]

Niech powyższe  słowa Marcelego Mottego wystarczą za podsumowanie.

Pomnik H. Cegielskiego w Poznaniu, źródło: Wikimedia.

Źródło:
H. Cegielski, Barwa nasza, w: „Gazeta Polska” nr 86, 6 lipca 1848 r., www.wbc.poznan.pl
Z. Grot, Hipolit Cegielski 1813 – 1868, Warszawa-Poznań 1980.
M. Motty, Przechadzki po mieście (Poznaniu) część III, Poznań 1889, www.wbc.poznan.pl

2 komentarze:

  1. Cudze chwalicie, swego...

    OdpowiedzUsuń
  2. Wszyscy uczą się japońskiego, a mnie zainteresował japoński. Szukałem pracy, więc postanowiłem poszerzyć swoje lingwistyczne umiejętności. Było kilka ofert pracy dla nauczycieli Bydgoszcz, skusiłem się na język japoński. Bank słów jest dość duży, ale z pomocą korepetytora, udało mi się go okiełznać. Jako nauczyciel wiem, jak trudno jest dobrze nauczyć obcego języka, zwłaszcza języka japońskiego. Na początku przeczesałem wszystkie oferty w Bydgoszczy, później natrafiłem na http://preply.com/pl/bydgoszcz/oferty-pracy-dla-nauczycieli-języka-japońskiego. Naprawdę polecam, japoński na najwyższym poziomie. Duża baza korepetycji, odnajdą się tu nie tylko nauczyciele, ale także uczniowie. Praca już czeka otworem!

    OdpowiedzUsuń