Strony

niedziela, 15 września 2013

"W Poznaniu na wygnaniu", czyli poznańskie lata Kazimiery Iłłakowiczówny

Artykuł ten dedykuję pasjonującemu blogowi „Kobiety i Historia” oraz jego Autorce, ukrywającej się pod pseudonimem „Andromeda”.
                                                                                Autor

Była jedną z najwybitniejszych poetek polskich XX wieku. Oprócz pisania poezji, dramatów i dzieł prozatorskich, zajmowała się tłumaczeniami (była poliglotką). Pochłaniała ją praca społeczna, a przez wiele lat była sekretarzem (nie sekretarką) Józefa Piłsudskiego. Ostatnie lata życia spędziła w Poznaniu i choć poświęciła temu miastu wiele pięknych wierszy, to jednak czuła się tu obco i za swoją małą ojczyznę zawsze uważała Litwę.

Niezależnie jak dziwnie by to nie zabrzmiało, nie znamy dokładnej daty urodzenia przyszłej poetki. Według części źródeł urodziła się w 1892 r., inne podają rok 1888 lub nawet 1898. Metryka chrztu będąca w
posiadaniu Iłłakowiczówny, wskazuje na rok 1892, ale ona sama twierdziła, że ochrzczono ją w 1890 roku. Nigdy już chyba nie dowiemy się, kiedy naprawdę artystka przyszła na świat. Wiemy natomiast ponad wszelką wątpliwość, że urodziła się w Wilnie. Dzieciństwo „Iłły” (bo tak ją nazywali przyjaciele) nie należało do najszczęśliwszych. Wcześnie straciła rodziców, a była nieślubnym dzieckiem Barbary Iłłakowiczówny i Klemensa Zana (syna słynnego Tomasza Zana – przyjaciela Mickiewicza, współzałożyciela Towarzystwa Filomatów i Zgromadzenia Filaretów). Świadomość, że pochodzi z nieprawego łoża, ciążyła jej przez całe życie i była powodem kompleksów. Kazimiera miała starszą siostrę Barbarę, ale dziewczynki zostały wcześnie rozdzielone i wychowywały się u krewnych. Przyszła poetka często zmieniała domy, aż w końcu przygarnęła ją Zofia Buyno z Zyberk-Platerów, która stała się jej przybraną matką, a obie panie połączyła silna więź, choć Iłłakowiczówna nie należała do ludzi o łatwym charakterze. Ponoć nastoletnia Iłła często awanturowała się, szokowała otoczenie oryginalnymi poglądami i niezależnością myślenia. Manifestowała także swoje przywiązanie do ruchu sufrażystek.

Kazimiera Iłłakowiczówna, źródło: Wikimedia.

Przybrana matka Kazimiery odznaczała się wysoką kulturą i była zamożna, dzięki czemu przybrana córka otrzymała staranne wykształcenie. Uczyła się na pensji w Warszawie, maturę zdała w Petersburgu, a później przyszła kolej na studia i to nie byle gdzie, bo w samym Oksfordzie. Ponadto uczyła się w Szwajcarii, a także na Uniwersytecie Jagiellońskim (polonistyka i anglistyka). Iłła odznaczała się wybitnym talentem językowym. Opanowała biegle języki: angielski, niemiecki, francuski, rosyjski, rumuński i węgierski. Na studiach  utrzymywała się sama, pracując w antykwariacie, sprzątając domy zamożnych właścicieli, czy wreszcie robiła użytek ze swego talentu, zajmując się tłumaczeniami. Przetłumaczyła m. in.: Annę Kareninę Lwa Tołstoja, Don Carlosa Friedricha Schillera, Egmonta Wolfganga Goethego, wiersze Emily Dickinson i utwory węgierskiego narodowego poety, Sándora Petöfiego. Przetłumaczyła też popularny do dzisiaj poradnik Dale’a Carnegie Jak zdobyć przyjaciół i zjednać sobie ludzi. Po latach przyznała jednak, że szczerze nienawidziła tłumaczyć, choć trudno w to uwierzyć. W chwilach wolnych od nauki, pracy i tłumaczeń, pasjonowała się wojskiem, rewolucjami, feminizmem, a także uczyła się strzelać. Wcześniej, podczas pobytu w Rosji, obracała się w kręgu radykalnych socjalistów i uwielbiała polityczne rozruchy. Trzeba przyznać, że młodość miała bujną.

Po wybuchu I wojny światowej, postanowiła zostać pielęgniarką i w 1915 skierowano ją na front. Za odwagę otrzymała cztery medale, z których była niezwykle dumna. W latach 1917 – 1918, pracowała jako korektorka w petersburskiej drukarni. Po zakończeniu wojny i odzyskaniu przez Polskę niepodległości, przyjechała do kraju.

Dzięki znajomości języków obcych i pewnemu obyciu w świecie, przyjęto ją do pracy w Ministerstwie Spraw Zagranicznych. Warto dodać, że była pierwszą kobietą w historii Polski, która pełniła funkcję radcy ministerialnego. Po przewrocie majowym w 1926 roku, przeniesiono ją do Ministerstwa Spraw Wojskowych, gdzie została sekretarzem Józefa Piłsudskiego. Kazała nazywać się sekretarzem, gdyż słowo „sekretarka” uważała za uwłaczające jej godności, a ponadto nigdy nie była „osobistą sekretarką” Marszałka. Sama była zafascynowana osobą Piłsudskiego i to jeszcze od czasów wojny. Ponoć niejednokrotnie podrabiała podpis Piłsudskiego, za jego wiedzą i zgodą zresztą. Zapracowany Marszałek po prostu nie miał czasu czytać i podpisywać wszystkich dokumentów, jakie trafiały na jego biurko. Jej podziw dla Marszałka był tak wielki, że na salonach plotkowano o rzekomym romansie tych dwoje, jednakże była to tylko plotka. Sekretarzem Piłsudskiego pozostała aż do jego śmierci w 1935 roku. Po odejściu Piłsudskiego, Iłłakowiczówna jeździła po Europie z wykładami pt. Marszałek Piłsudski – psychologia wielkości. W 1936 roku wróciła do pracy w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych, z którym ewakuowała się do Rumunii w 1939 roku. Do kraju powróciła w 1947 roku.

Okres międzywojenny był najbardziej owocny w życiu Iłły. Dzieliła czas pomiędzy pracę, pisanie wierszy i  podróże. Przez całe życie wydała ponad 30  tomików, a  pierwszy zbiór pt. Ikarowe loty, ukazał się już w 1911 roku. Co ciekawe jednak, zawsze uważała się za urzędniczkę, a nigdy za poetkę. Dużo podróżowała po Europie, udzielała się w ruchu na rzecz emancypacji kobiet i tłumaczyła literaturę obcą. Ponoć była osobą zasadniczą i oschłą. Ludzi trzymała na dystans, była skryta, niełatwo nawiązywała przyjaźnie, a w gronie jej nielicznych przyjaciół byli przeważnie inni literaci, jak Julian Tuwim, Jarosław Iwaszkiewicz, czy Paweł Herz. Była pracowita i jak sama podkreślała, praca była dla niej najważniejsza. Wielką wagę przywiązywała do punktualności. Co jednak warto szczególnie podkreślić, była bardzo skromna i poważnie podchodziła do życia, choć miała duże poczucie humoru i dystans do siebie.

Tablica poświęcona Iłłakowiczównie w Poznaniu, źródło: Wikimedia.

Kiedy powróciła do Polski z Rumunii w 1947 roku, przeżyła rozczarowanie. Nie pozwolono jej powrócić do pracy w ministerstwie, wypominano bliskie związki z Piłsudskim, a jej wiersze objęte zostały cenzurą. Znajomi namówili ją na osiedlenie się w Poznaniu. Artystka przyjechała do stolicy Wielkopolski w 1948 roku. Istnieje jednak pewna legenda, według której rozżalona sytuacją w Warszawie poetka poszła na dworzec kolejowy i, wzorem Maryli Rodowicz, wsiadła do pociągu „byle jakiego”, który akurat zawiózł ją do Poznania i tak oto osiedliła się w tym mieście. Zamieszkała przy ulicy Gajowej na Jeżycach. Jej związki z Wielkopolską sięgają jednak okresu międzywojennego. Przed wojną często przyjeżdżała tu na wypoczynek. Odwiedzała zaprzyjaźnione domy Raczyńskich i Mycielskich. Ponoć kochała się z wzajemnością w  Rogerze Raczyńskim, ale matka Rogera – Róża z Potockich Krasińska, sprzeciwiła się małżeństwu syna z kobietą pochodzącą z nieprawego łoża. W  jej oczach, był to po prostu mezalians.

Kamienica przy ul. Gajowej, w której mieszkała Iłłakowiczówna, źródło: Wikimedia

Iłłakowiczówna lubiła Poznań i Wielkopolskę, poświęcając im sporo wierszy, a nawet dwa cykle: Suitę poznańską i Wiersze rogalińskie. Tomik Liście i posągi zawiera prawie w całości wiersze poświęcone Wielkopolsce. Długo można wymieniać liryki Iłłakowiczówny zainspirowane Poznaniem. Wymienię tylko kilka najbardziej znanych, jak chociażby: Bambereczka, Diabły na Tumskim Ostrowie, Jesień w Poznaniu, czy Leciutkie abecadło dla wycieczek po Poznaniu. Mimo wszystko, nie czuła się w Poznaniu jak u siebie w domu. Kazała pochować się na warszawskich Powązkach, ale stolica również nie była jej miastem. Za swoją ojczyznę uważała Litwę. Wiersz W Poznaniu na wygnaniu nie pozostawia co do tego wątpliwości:

W Poznaniu  na wygnaniu
lecą liście z kasztanów,
w Warszawie kurz na trawie
posiew krwi pozasłaniał.
W Poznaniu na wygnaniu
szrony białe jak gąski,
W Warszawie na Powązkach
jeden smug ziemi wąski.
Badyl ten smug porasta,
rosną krzyże i chwasty,
róża róży się kłania
z Poznania, z wygnania…
W Poznaniu lecą liście,
w Warszawie kurz się kładzie…
Na Powązkach gałązki
gościnne najbardziej.

Interesowała się jednak historią miasta, lubiła spacerować po parkach i przesiadywać w Bibliotece Uniwersyteckiej. Lubiła też poznańską gwarę. W jej wierszach Poznań jawił się często jako miasto magiczne:

Wyszlim rano ulicą
we mgle;
może świt już przeświecał,
może nie.
Na rogu Reja i Sienkiewicza
anioł stał i jaśniał obliczem.
Pochylilim się i uklęklim,
A wnet już nie anioł,
ale chłopiec we dzwonek brzękał,
kogoś wiódł, a może osłaniał…
Może chłopak? Może nie anioł.

Jak już wspomniałem, poetka mieszkała przy ul. Gajowej na poznańskich Jeżycach. 28 czerwca 1956 roku niedaleko jej mieszkania doszło do tragicznych wydarzeń, które przeszły do historii jako Poznański Czerwiec. Być może słyszała nawet strzały… Pod wpływem tego, co wówczas wydarzyło się w stolicy Wielkopolski, powstał jej najsłynniejszy poznański wiersz – Rozstrzelano moje serce  w Poznaniu:

Chciałam o kulturze napisać
naprawdę inteligentnie,
lecz zaczęły kule świstać
i szyby dygotać i pękać.
„Pochyliłam się” – jak każe przepis
- nad dziejami dwudziestolecia,
ale z pióra kleks czerwony zleciał
i kartki ktoś krwią pozalepiał.

Rym się na gromadę  zwlókł;
jest go dość… Tyle pokoleń…
Lecz zbryzgano mózgiem bruk
i bruk się wzdyma powoli.
Myśleć zaczął, choć ledwo się dźwiga
i do zapytań ośmiela –
„Czemu zawsze rządzi inteligent,
a do robotników się strzela?”

 Niemy dotąd warknął koci łeb,
splunęła granitowa kostka:
„Znowuśmy się dali wziąć na lep,
położono nas – jak zawsze – mostem”.
A ja na tym moście jak kiep
do essayu oczy przysłaniam,
krew nie płynie już, już tylko skrzep…
Rozstrzelano moje serce w Poznaniu.

O kulturze… Próba wzniosłych syntez,
artystycznych intuicji zgranie…
Ja nie mogę… Ani kwarty, ani kwinty.
Rozstrzelano moje serce w Poznaniu.
Ni gorące ono ni zimne.
Szkoda kul. Szkoda leków na nie.
Moje serce – wszak to tylko rymy…
Rozstrzelano moje serce w Poznaniu.

Warunki w mieszkaniu przy Gajowej 4/8 były skromne, ale Iłłakowiczówna nie narzekała, przeciwnie, podchodziła z humorem do życia. Żyła głównie z udzielania lekcji języków obcych i oczywiście pisała. Cały czas dokształcała się, doskonaląc znajomość języków. Prowadziła rozległą korespondencję ze znajomymi z kraju i zagranicy, ale towarzysko nie udzielała się. Nie lubiła występować na wieczorkach poetyckich, ani udzielać wywiadów. Z czasem pojawiły się kłopoty ze słuchem i zaczął pogarszać się jej wzrok. Pod koniec życia po nieudanej operacji jaskry, całkowicie straciła wzrok.

Kazimiera Iłłakowiczówna zmarła 16 lutego 1983 roku  w Poznaniu. Została pochowana na warszawskich Powązkach, zgodnie ze swą ostatnią wolą. Dokładnie w rok po śmierci, w mieszkaniu poetki przy ul. Gajowej utworzono Muzeum im. Kazimiery Iłłakowiczówny. Układ mebli pozostał tam niezmieniony od śmierci poetki. Można tam też oglądać pamiątki po artystce, wśród których są m. in. pisane przez nią listy, odznaczenia, które otrzymała, studencki indeks Uniwersytetu Jagiellońskiego, maska pośmiertna i pierwsze wydanie Ikarowych lotów.

Nagrobek Iłłakowiczówny na Powązkach w Warszawie, źródło: Wikimedia

Mimo, że Iłłakowiczówna nie uznawała Poznania za swoje miasto, to chyba jednak czuła się tu dobrze. Wilno, w którym się wychowała i dorastała, było bardziej odległym, wyidealizowanym miejscem, którego pewnie nawet nie bardzo pamiętała. Zresztą, zawsze ciepło wyrażało się o Poznaniu, o czym świadczą jej wiersze. Może więc jednak Poznań nie był jednak dla niej jedynie miejscem wygnania?

Źródło:
Kazimiera Iłłakowiczówna, w: Wielkopolski Słownik Pisarek, http://pisarki.wikia.com/wiki/Kazimiera_I%C5%82%C5%82akowicz%C3%B3wna, dostęp 12.09.2013 r.
O. Soporowska-Wojtczak, Kazimiera Iłłakowiczówna, w: Wielkopolski Alfabet Pisarek, praca zbiorowa pod red. E. Krasowskiej i L. Marzec, Poznań 2012.
Z Elżbietą Andrzejewską o Ille z Gajowej rozmawia Anna Kawka, http://proarte.net.pl/wywiad/z_elzbieta_andrzejewska.html, dostęp 12.09.2013.

9 komentarzy:

  1. Fantastyczny tekst, dużo szczegółów, pięknie wplecione wiersze..
    Kawał dobrej historii.

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja jeszcze raz dziękuję za pamięć i piekną dedykację. Panie Macieju, dla mnie jest Pan ojcem chrzestnym Kobiet i Historii :) Pana opinie były i są bardzo inspirujące, a ponieważ dodatkowo wychodzą z ust profesjonalisty - puchnę z dumy! Serdecznie pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo miło mi czytać Pani słowa :) Dziękuję za wszystko. Proszę dalej tak pięknie opowiadać o roli kobiet w historii, bo temat jest tego warty. Dzięki "Kobietom i Historii" dowiedziałem się (i nadal dowiaduje) wielu rzeczy, o których wcześniej nie miałem pojęcia. Styl, w jakim Pani pisze, jest godny pozazdroszczenia :)
    Pozdrawiam serdecznie i życzę dalszych sukcesów i wytrwałości!

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny tekst, zresztą jak wszystkie, które czytam z ogromną przyjemnością. Jako pasjonat Jeżyc, czyli dzielnicy, w której Iłłakowiczówna spędziła spory szmat czasu, pozwolę sobie na zwrócenie uwagi na teksty o poetce, które zamieściłem na swoim blogu o Jeżycach: http://mojejezyce.blogspot.com/2013/02/kazimiera-iakowiczowna-6081892-16021983.html oraz http://mojejezyce.blogspot.com/2013/02/poznaj-ie-zaproszenie-do-mieszkania.html. Miłej lektury :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Serdecznie Panu dziękuję za linki. Pan również piszę świetne teksty, a ja już wkrótce obiecuję zająć się historią Jeżyc. Dziękuję za miłe słowa i zachęcam wszystkich Czytelników do lektury pańskich tekstów o Iłłakowiczównie i nie tylko.
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  5. Super artykuł!
    O bardzo ciekawej osobie ;)
    Jej wiersze są bardzo przyjemne do czytania, płynne...
    Ale jej życiorysu żadne z Nas nie znało ;)
    Pozdrawiamy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za miłe słowa. Zanim bliżej nie zetknąłem się z biografią Iłłakowiczówny, wiedziałem tylko, że była sekretarką (sekretarzem) Piłsudskiego i poetką :)

      Pozdrawiam Lemkowynę!

      Usuń
  6. Iłłakowiczówna wychowywała się u Platerów-Zyberków na Łotwie w rejonie łatgalskim i to to miejsce uważała za swoją małą ojczyznę....

    OdpowiedzUsuń