Strony

środa, 8 czerwca 2011

Pożary i powodzie w renesansowym Poznaniu


Pożary i powodzie to dwie klęski żywiołowe, które regularnie spadały na Poznań, powodując znaczne zniszczenia. Próby powstrzymania żywiołów kończyły się jednak z reguły niepowodzeniem. W XVI wieku kilka wielkich pożarów zmieniło obraz miasta, natomiast wielkie powodzie zdarzały się regularnie, niemal co pokolenie.

Znaczna część renesansowego Poznania była drewniana, co sprzyjało rozprzestrzenianiu się ognia. Władze miasta, świadome zagrożenia, wydawały zarządzenia, mające zapobiec zaprószeniu ognia i ułatwić jego gaszenie. Zabraniano wchodzenia na strychy z otwartym ogniem, nakazano natychmiast podnosić alarm w razie zauważenia pożaru, czy też regularnie sprawdzać stan kominów. Ponadto w gotowości miano trzymać wiadra, haki do rozrywania płonących ścian i drabiny. Obowiązek zapewniania odpowiedniego sprzętu
przeciwpożarowego i nadzór nad akcją gaśniczą spoczywał na cechach. Mieszkańcy, którzy zdecydowaliby się zbudować domy, warsztaty i kramy murowane, przysługiwały ulgi podatkowe. Ponadto mieszczanie, którzy utraciliby swoje domy, zburzone podczas akcji gaśniczej, otrzymywali odszkodowanie z kasy miejskiej. W miarę możliwości nakazywano w miejscu spalonych zabudowań stawiać budynki murowane, lub z pruskiego muru, natomiast dachy kryć dachówką. W 1544 roku rada miasta uchwaliła specjalną instrukcję przeciwpożarową, która zakładała m. in. powołanie dwóch rajców, zwanych porucznikami, którzy mieli odpowiadać za ochronę przeciwpożarową miasta. Poznań został podzielony na dwie części, a każdy z poruczników odpowiadał za swoją część. Mieli oni do pomocy po dwóch „wiertelników”. Kiedy wybuchł pożar w jednej części miasta, odpowiedzialny za tę część rajca-porucznik nadzorował akcję gaśniczą, a drugi czuwał nad ewakuacją mieszkańców z zagrożonych terenów, oraz zapobiegał grabieżom i rozbojom. 

Mimo tak wielu środków ostrożności, nie zawsze zdołano zapobiec katastrofie. W 1536 roku spaliła się północna część miasta z zamkiem królewskim i ratuszem. Wkrótce odbudowano obie budowle, tym razem w stylu renesansowym (wcześniej budynki były gotyckie). Ratusz, odbudowany po tragicznym pożarze, jest dzisiaj chlubą miasta. W kwietniu 1569 roku po długotrwałej suszy, wybuchł pożar na prawobrzeżnych przedmieściach Poznania. Prawie doszczętnie spłonęło Chwaliszewo. Wskutek silnego wiatru, pożar przeniósł się na lewy brzeg Warty, niszcząc część Garbar i Piasków. W czerwcu 1590 roku pożar wybuchł w północno-wschodniej części miasta, niszcząc dzielnicę żydowską, część ulicy Wronieckiej, Szewską, i część Wielkiej, ponadto zniszczeniu uległo kilka baszt i część muru miejskiego, a także kilka kramów na rynku. 

Widok Poznania z 1618 roku. Źródło: Wikimedia.

Powodzie, z którymi trudniej było walczyć, stanowiły nie mniejsze zagrożenie dla miasta. Nurt Warty i jej dopływów, wprawiał w ruch młyny zbożowe, słodowe, garbarskie, fulusze i papiernie, stanowiły też drogę wodną i były bogate w ryby. Jednakże Warta była rzeką nieuregulowaną, a do tego ciągłe spory między miastem, a kurią biskupią o prawo do użytkowania obu jej brzegów ,powodowały, iż nie dbano należycie o zapewnienie jej odpowiedniej spławności. W 1588 roku nakazano właścicielom ogrodów, dworków i innych posiadłości położonych nad Wartą, zadbać o oczyszczanie koryta rzeki. Uchwała ta nie doczekała się jednak realizacji. Budowano też umocnienia zabezpieczające od powodzi, ale przy większych wylewach i tak na nic się nie zdały. Podczas spiętrzenia wód najczęściej zalewane były przedmieścia: Garbary, Nowa Grobla, Piaski, Rybaki, Ostrówek i Chwaliszewo. Przy większych powodziach, woda wdzierała się do miasta. Jedną z największych powodzi XVI stulecia, zdarzyła się w 1551 roku. Domy na przedmieściach woda zalał po dachy. Wszystkie mosty zostały zerwane. Woda wdarła się na Rynek. Wszystkie poznańskie kościoły z wyjątkiem Św. Marcina i Św. Wojciecha, napełniły się wodą wysoką na metr. Jedynym środkiem transportu w mieście były tratwy i łodzie. Po ustąpieniu wody, wiele budynków nie nadało się do zamieszkania.

Dwa najgroźniejsze żywioły – ogień i woda nawiedzały co jakiś czas stolicę Wielkopolski. Uczyły one mieszkańców pokory wobec sił natury i zapobiegliwości, a także współpracy podczas walki w nimi. Wiele lat jednak upłynie aż wreszcie pożary i powodzie przestaną być tak wielkim zagrożeniem dla mieszkańców.

Źródło:

Lucyna Sieciechowiczowa, Życie codzienne w renesansowym Poznaniu 1518 – 1619, Warszawa 1974.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz