Strony

niedziela, 12 czerwca 2011

Zamtuzy i gamratki, czyli płatna miłość w Poznaniu, część 2


Szanowni Czytelnicy, przepraszam, że wczoraj nie umieściłem żadnego wpisu, ale byłem poza miastem. Dziś druga część historii poznańskiej prostytucji. Tym razem zajmę się okresem międzywojennym. Niestety nie dysponuję póki co materiałami, dotyczącymi płatnej miłości w naszym mieście w okresie PRL, ale jeśli tylko do takowych dotrę, to nie omieszkam napisać artykułu.
 
Odzyskanie niepodległości otworzyło nowy rozdział w dziejach poznańskiej prostytucji. Przede wszystkim wzrosła liczba kobiet uprawiających ten proceder. Wielkopolska była jedną z najbardziej rozwiniętych gospodarczo regionów II Rzeczpospolitej, a sam Poznań był jednym z najbogatszych miast w Polsce. Ściągały więc nad Wartę prostytutki z całej Polski, zwłaszcza zaś z Kongresówki i ubogiej Galicji. Zdobywały one więcej klientów, niż rdzenne „córy nocy”, gdyż wyceniały swoje usługi taniej, niż te poznańskie i zachowywały się bardziej prowokacyjnie. Kusiły zwłaszcza wyzywającym odzieniem.
Poznańskie gamratki przerażone takim obrotem sprawy, oczerniały przyjezdne koleżanki z branży, oskarżające je (nie bezpodstawnie zresztą), o szerzenie różnorakich chorób przenoszonych drogą płciową. Prawdziwy najazd prostytutek z Polski (i nie tylko) miał miejsce podczas PeWuKi, czyli Powszechnej Wystawy Krajowej, największej w Polsce imprezy wystawienniczej, obecnych Międzynarodowych Targów Poznańskich.

Problemem dla władz miejskich były prostytutki uprawiające swój proceder poza kontrolą. Wprowadzano liczne ograniczenia, m. in. zakazano poruszania się po godzinie 21-ej po mieście w celach zarobkowych, pokazywania się w miejscach publicznych, przechadzania w odległości mniejszej, niż 100 metrów od szkół, koszar, kościołów i placów zabaw. Jeśli chciały odbyć podróż koleją, musiały wcześniej zgłosić się do biura policji obyczajowej i zarejestrować swój wyjazd. Dozwalano kobietom lekkich obyczajów mieszkać z mężczyznami, ale tylko pod warunkiem, że byli oni mężami, lub przynajmniej narzeczonymi kobiet uprawiających nierząd. Wizytówki na drzwiach mogły zawierać tylko imię kobiety, a jej okna musiały zawsze być zasłonięte kotarami. Musiały także dwa razy w miesiącu chodzić do lekarza. Legalnie działające gamratki otrzymywały tzw. książki rewizyjne, nazywane także „czarnymi książeczkami”, gdzie m. in. wpisywano notatki dotyczące badań kontrolnych. 

Źródło: Wikimedia.


W czasem wytworzyła się swoista hierarchia wśród poznańskich „cór nocy”. Najwyżej umiejscowione był tzw. „klasówki”. Były to najczęściej młode i ładne dziewczęta, posiadające jakieś wykształcenie i obyte towarzysko. Rekrutowały się często z byłych tancerek, aktorek, czy baletnic. Obracały się wśród bogatszej klienteli: kupców, urzędników, wyższych oficerów. Ich usługi były drogie, ale także bezpieczne. Posiadały własne, często luksusowo wyposażone mieszkania, uprawiały swój proceder zgodnie z wszelkimi przepisami, regularnie się badały. Kolejną kategorią były „parkietówki”. Przesiadywały one i wabiły klientów w eleganckich kawiarniach i restauracjach, ale także w podejrzanych mordowniach. Większość z nich działała poza kontrolą. Kiedy już złowiły odpowiednich klientów, udawały się do specjalnie wydzielonych pokoików na piętrze, zwanych separatkami. Zyskami dzieliły się z właścicielami lokalów. Można je było spotkać w co najmniej kilkudziesięciu lokalach. Do najbardziej eleganckich zaliczano: „Trocadero” przy Placu Nowomiejskim (dziś Cyryla Ratajskiego), „Paladise de dance” w Pasażu Apollo, „Moulin Rouge” przy Kantaka, czy „Tabarię” na Placu Wolności. Ostatnia kategorią wśród panien lekkich obyczajów były „obyczajówki”. Była to najliczniejsza grupa wśród poznańskich prostytutek. Większość z nich uprawiała swój proceder nielegalnie. Wabiły klientów na ulicach. Swój zawód wykonywały w lokalach, wynajmowanych na godziny, w bramach, lub w parkach. Usługi „obyczajówek” były najtańsze, ale też najbardziej niebezpieczne, gdyż rzadko zgłaszały się na badania lekarskie. Klienci opisywanej kategorii pań lekkich obyczajów, byli często okradani przez usługodawczynię, bądź jej opiekuna, a nierzadko tracili również życie, kiedy się okazało, iż mają bardzo zasobne portfele. Policja miała najwięcej roboty z tymi właśnie „córami nocy”..

Źródło: Wikimedia.
              

Poznań, jako miasto zasobne i otwarte na świat, przyciągało panie lekkich obyczajów. Nie zapominajmy  jednak, iż „szalone lata dwudzieste i trzydzieste” nie należały do szczególnie pruderyjnych. Skala tego zjawiska w Poznaniu nie była większa, niż w innym metropoliach II Rzeczpospolitej.

Źródło:  

Adam Pleskaczyński, Tomasz Specyał, Kryminalna historia Poznania, Poznań 2008.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz