Wczoraj zaprezentowałem pierwszą część artykułu Pana Grzegorza Włocha, poświęconego statkom noszącym nazwę "Poznań", dziś zapraszam do zapoznania się z częścią drugą.
Z amerykańskim rodowodem
"Na kolejną
jednostkę z nazwą stolicy Wielkopolski na burcie nie trzeba było długo czekać.
W wyniku postanowień wersalskich odrodzone po ponad stu dwudziestu latach
państwo polskie otrzymało dostęp do morza. Był to bardzo niewielki odcinek
wybrzeża z jednym, małym portem w Pucku. Pomimo tych ograniczeń (projekt
przyszłego portu w Gdyni dopiero raczkował) Polska zaczęła organizować nową
gałąź gospodarki narodowej – gospodarkę morską. Czołowe miejsce zajmował w niej
handel i transport morski. Zaczęły powstawać pierwsze firmy transportu
morskiego. W pierwszym okresie po odzyskaniu niepodległości były to podmioty z
większościowym kapitałem zagranicznym. W 1920 roku Polsko
Amerykańskie Towarzystwo Żeglugi Morskiej, oparte na kapitale amerykańskiej polonii, zakupiło od Marynarki Wojennej Stanów Zjednoczonych wycofany ze służby w niej statek handlowy Suwanee. Ideą, która przyświecała Towarzystwu był zakup statków, które w czasem miały przejść pod polska banderę. Kupiona jednostka była średniej wielkości, stosunkowo nowa, bo wodowana w 1913 roku. Nowy armator nadał jednostce nazwę Poznan. (Zwyczajowo przed zasadniczą nazwą jednostki morskiej podaje się skrót określający rodzaj jej napędu. W wypadku Poznania był to skrót s/s z ang. steam ship – statek parowy). Pomimo działalności na rzecz spółki z polskim kapitałem statek nie był jednostką w pełni polską. S/s Poznan nosił banderę amerykańską a nazwa była pozbawiona polskiego „ń”. Niemniej jednak załogę stanowili marynarze z Polski i Amerykanie polskiego pochodzenia. Niestety statek nie nosił nazwy Poznan zbyt długo. W 1922 roku postanowiono sprzedać go nowojorskiemu armatorowi Luckenbach SS. Ten zmienił nazwę parowca na s/s Paul Luckenbach.
Amerykańskie Towarzystwo Żeglugi Morskiej, oparte na kapitale amerykańskiej polonii, zakupiło od Marynarki Wojennej Stanów Zjednoczonych wycofany ze służby w niej statek handlowy Suwanee. Ideą, która przyświecała Towarzystwu był zakup statków, które w czasem miały przejść pod polska banderę. Kupiona jednostka była średniej wielkości, stosunkowo nowa, bo wodowana w 1913 roku. Nowy armator nadał jednostce nazwę Poznan. (Zwyczajowo przed zasadniczą nazwą jednostki morskiej podaje się skrót określający rodzaj jej napędu. W wypadku Poznania był to skrót s/s z ang. steam ship – statek parowy). Pomimo działalności na rzecz spółki z polskim kapitałem statek nie był jednostką w pełni polską. S/s Poznan nosił banderę amerykańską a nazwa była pozbawiona polskiego „ń”. Niemniej jednak załogę stanowili marynarze z Polski i Amerykanie polskiego pochodzenia. Niestety statek nie nosił nazwy Poznan zbyt długo. W 1922 roku postanowiono sprzedać go nowojorskiemu armatorowi Luckenbach SS. Ten zmienił nazwę parowca na s/s Paul Luckenbach.
S/s Poznań – dumny weteran
s/s Poznań. Źródło: Wikimedia. |
Prezentowany
teraz statek należał do grona jednostek określanych mianem „francuzów”. Skąd
nazwa? Otóż w 1926 roku, staraniem
ówczesnego ministra przemysłu i handlu Eugeniusza Kwiatkowskiego powstała
pierwsze w historii odrodzonej Polski państwowe przedsiębiorstwo żeglugowe
„Żegluga Polska”. Jeszcze w tym samym roku na rzecz przedsiębiorstwa zakupiono
we Francji pięć nowych parowców handlowych. Nadano im nazwy Kraków, Toruń,
Wilno, Katowice i Poznań. Na celebrę z okazji podniesienia na Poznaniu polskiej
bandery zgodnie ze zwyczajem przybyła reprezentacja miasta wraz z jego
prezydentem Cyrylem Ratajskim. W tym miejscu należy nadmienić, że Cyryl
Ratajski przewodniczył tymczasowej Radzie Administracyjnej przedsiębiorstwa
„Żegluga Polska”.
S/s Poznań
niezwłocznie rozpoczął pracę. Jak miały pokazać kolejne lata była to praca
obfitująca w liczne ciekawe, nieraz dramatyczne, wydarzenia. Statek pływał do
portów bałtyckich, jak również do krajów Europy Zachodniej aż do roku 1931
kiedy to w związku z powszechnym kryzysem władze „ŻP postanowiły zredukować
etaty na swoich statkach. Wywołało to strajk szeregu załóg. Tak samo postąpiła
załoga Poznania. Konflikt trwał długo, bo aż do roku 1934. W tym roku jednostka
wróciła na morze. W tym samym czasie poniekąd przez przypadek, Poznań został
wyznaczony do rejsu do Afryki zachodniej. Organizatorem przedsięwzięcia była
Liga Morska i Kolonialna. Zadaniem rejsu było nawiązanie kontaktów handlowych z
tamtym rejonem świata. Eskapada, rozpoczęta jeszcze w 1934 roku, trwała prawie
półtora roku. W jej trakcie statek zawijał do portów Nigerii, Liberii, Togo.
Pomimo sukcesu handlowego do drugiego rejsu nie doszło.
Czas drugiej
wojny światowej był dla Poznania bardzo gorący i obfitował w liczne, nieraz
dramatyczne wydarzenia. Już na początku konfliktu załoga musiał pokonać ogromną
trudność. Wybuch wojny zastał parowiec w Szwecji. W wyniku wiadomości o
błyskawicznie pogarszającej się sytuacji w Polsce i niemieckiej presji na
Szwedów kapitan Poznania wydał decyzję o podjęciu próby przejścia jednostki na
Wyspy Brytyjskie. Trudna droga przez wody norweskie i port w Bergen zakończyła
się sukcesem w połowie listopada 1939 roku, kiedy Poznań zacumował w szkockim
Methil. Jak się później okazało był to ostatni statek aliancki, któremu udało
się wydostać z Bałtyku. Za ten wyczyn kapitan, jeden z oficerów i część załogi
została odznaczona Krzyżami Zasługi z Mieczami.
Dla Poznania
zaczęła się trudna, wojenna służba. Do upadku Francji wiosną 1940 roku statek
pływał z wymianą towarową pomiędzy tym krajem a Wyspami. W kolejnych latach
statek uczestniczył w licznych konwojach atlantyckich, gdzie zmagał się z
zagrożeniem ze strony niemieckich okrętów podwodnych i oceanicznych sztormów.
Wiosną 1944 roku
s/s Poznań został włączony do alianckiej operacji lądowania w Normandii. Tam
też miały miejsce najbardziej dramatyczne chwile w dziejach statku. Otóż krótko
po rozpoczęciu operacji Poznań przybył do sztucznego portu zbudowanego u
francuskiego brzegu. Jego ładownie wypełniało 2300 ton amunicji przeznaczonej
dla wojsk walczących na lądzie. Zagrożenie na statek sprowadził bardzo silny
sztorm, który zaczął niszczyć tymczasowy port co mogło być zgubne dla stojących
w nim statków. Uszkodzenie śmiercionośnego ładunku Poznania mogło mieć katastrofalne
skutki. Świadomy tego kapitan statku zdecydował o sztrandowaniu czyli o celowym
wpłynięciu parowcem na piaszczystą plażę co miało ochronić parowiec przez
zatonięciem. Manewr powiódł się, lecz w jego wyniku kadłub jednostki odniósł
poważne uszkodzenia. Kiedy zagrożenie pogodowe minęło statek, przy wydatnej
pomocy Amerykanów, rozładowano z amunicji i odesłano na remont. Za działania
podjęte u wybrzeży Normandii trzech członków załogi odznaczono Srebrnymi
Krzyżami Zasługi. Do końca wojny jednostka pływała już tylko w czarterze
handlowym.
Po zakończeniu
wojny rozpoczęły się dla statku dni perturbacji. Cofnięto uznanie dla polskiego
rządu emigracyjnego przez co polska załoga Poznania zeszła z pokładu. Na krótko
jednostkę przejęli więc Brytyjczycy. Nowe, socjalistyczne władze Polski
zainterweniowały domagając się zwrotu Poznania. W wyniku tej akcji statek
powrócił do kraju w grudniu 1945 roku.
Nowym
właścicielem Poznania stała się szczecińska Polska Żegluga Morska. Nie była to
pierwsza zmiana właściciela, bowiem w czasie trwania wojny zmienili się oni
dwukrotnie. Za każdym razem były to jednak przedsiębiorstwa Polskie lub z
silnym polskim kapitałem, oczywiście poza przytoczonym wcześniej, krótkim
„epizodem” brytyjskim.
W nowej
rzeczywistości Poznań wykonywał te same jakie były jego udziałem przed wojną.
Pływał z towarami do portów Bałtyku, Europy Północnej i Zachodniej. Mimo
spokojnej pracy nie obyło się bez „przygód”. Podczas jednego z rejsów statek
wszedł na mieliznę. Czas mijał i stan Poznania pogarszał się z każdym rokiem.
Swój ostatni rejs (do Danii) statek odbył w listopadzie 1961 roku. Uroczyste
opuszczenie bandery nastąpiło na początku stycznia roku następnego. Parowiec
pełnił jeszcze wiele lat rolę pływającego magazynu portu w Szczecinie. Pocięto
go na złom w 1975 roku. Był to jeden z najbardziej zasłużonych statków
cywilnych w polskiej historii. Poznań był najdłużej pływającym „francuzem” z
piątki zakupionej w 1926 roku. Nosił polską banderę przez 35 lat(!) a z jego
burty nigdy nie zginęła nazwa stolicy Wielkopolski.
Poznań nie
przepadł jednak bez śladu. W szczecińskim Muzeum Narodowym odtworzono mostek
tego statku z oryginalnym kołem sterowym, telegrafem maszynowym i innymi
urządzeniami pochodzącymi z tej jednostki. Z kolei przy poznańskim jeziorze
Malta znajduje się kotwica okrętowa z kawałkiem stalowego łańcucha. Ma ona
przypominać o tym jakże zasłużonym dla Polski ale także i dla miasta parowcu i
jego załodze. A że jest to historia pozytywna, więc chyba mało kto ją zna".
Grzegorz Włoch
Źródła:
„Morze, statki i
okręty” nr 5, 2011
„Nasze morze” nr
1 (13), 2007
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz