Wiek XVII był
wymarzonym stuleciem dla wszelkiej maści awanturników, dzielnych wojaków,
poszukiwaczy przygód i odkrywców. Na starym kontynencie nie było nawet jednego
dnia pokoju. Wojny trwały bezustannie. Trwała, rozpoczęta jeszcze pod koniec XV
wieku, epoka wielkich odkryć geograficznych i podbojów kolonialnych, z tym, że
do starych mocarstw kolonialnych, jak Hiszpania i Portugalia, dołączyły:
Anglia, Francja i Holandia. Ludzie żądni przygód i sławy nie mogli więc
narzekać na nudę. Jednym z nich był pewien Polak z podpoznańskiego Rogalina, nazwiskiem
Krzysztof Arciszewski. Niewielu Polaków mogło w tym czasie poszczycić się
podobną sławą. Odcisnął on swoją osobą piętno głownie w dziejach Holandii i
Brazylii.
Krzysztof Arciszewski, źródło: Wikimedia |
Krzysztof
Arciszewski urodził się 6 grudnia 1592 roku w Rogalinie, w ariańskiej rodzinie
Eliasza Arciszewskiego herbu Prawdzic i Heleny z Zakrzewskich. Rodzice
Krzysztofa byli gorliwymi wyznawcami
arianizmu, do tego stopnia, że ojciec naszego bohatera prawie w ogóle nie interesował się majątkiem rodzinnym, zajmując się dysputami religijnymi i łożąc spore sumy na rzecz swoich współwyznawców, doprowadzając tym samym rodzinę do ruiny. Arciszewscy z czasem sprzedali Rogalin i przenieśli się do wsi Nietążkowo koło Śmigla. Krzysztof został wysłany do ariańskiej szkoły w Śmiglu, której rektorem został jego ojciec. Majątek rodzinny jednak stale się kurczył, a pożyczek Arciszewskim chętnie udzielał sąsiad, prawnik Kacper Jaruzel Brzeźnicki, biorąc ziemie w zastaw za długi. Warto zapamiętać to nazwisko, gdyż człowiek ten zaważy nad życiem Krzysztofa.
arianizmu, do tego stopnia, że ojciec naszego bohatera prawie w ogóle nie interesował się majątkiem rodzinnym, zajmując się dysputami religijnymi i łożąc spore sumy na rzecz swoich współwyznawców, doprowadzając tym samym rodzinę do ruiny. Arciszewscy z czasem sprzedali Rogalin i przenieśli się do wsi Nietążkowo koło Śmigla. Krzysztof został wysłany do ariańskiej szkoły w Śmiglu, której rektorem został jego ojciec. Majątek rodzinny jednak stale się kurczył, a pożyczek Arciszewskim chętnie udzielał sąsiad, prawnik Kacper Jaruzel Brzeźnicki, biorąc ziemie w zastaw za długi. Warto zapamiętać to nazwisko, gdyż człowiek ten zaważy nad życiem Krzysztofa.
Prawdzic, herb Arciszewskich, źródło: Wikimedia. |
Póki co jednak, nasz
bohater wykazywał się chęcią i zdolnościami do nauki, do tego stopnia, że
rodzice wysłali go do słynnej akademii ariańskiej w Rakowie, w której studiował
prawdopodobnie w latach 1609-14. Odebrał tam staranne wykształcenie, studiując
teologię, języki: francuski, niemiecki, włoski i łaciński, etykę politykę,
ekonomię, historię, filozofię, nauki przyrodnicze i matematykę. Po ukończeniu
Rakowa, wyjechał na uniwersytet do Frankfurtu nad Odrą. W rodzinne strony
wrócił ok. 1617 roku jako człowiek wszechstronnie wykształcony. Coraz bardziej
jednak pociągała go wojaczka.
W 1619 roku
wstąpił na służbę do księcia Krzysztofa Radziwiłła i wyjechał do Birż. Szybko
stał się jednym z najbardziej zaufanych dworzan litewskiego magnata.
Krzysztof Radziwiłł, źródło: Wikimedia. |
Wyjeżdżał
często w misjach specjalnych do Warszawy, obserwując sytuację na dworze
królewskim, jako że Radziwiłł był skłócony z królem Zygmuntem III Wazą. W 1621 roku
spełniły się jego marzenia. Wziął nareszcie szablę w dłoń i ruszył do walki ze
Szwedami w Inflantach pod wodzą swojego protektora, odznaczając się w bitwie
pod Mitawą. W 1623 roku Krzysztof wrócił w rodzinne strony, zastając rodzinę w
ubóstwie. Okazało się bowiem, że wspomniany już Brzeźnicki skupując długi
Arciszewskich, przejął ich majątek. Krzysztof wraz z braćmi napadli na dwór
Brzeźnickiego, chcąc zmusił go do oddania ziemi. W efekcie wywiązała się walka,
w której Brzeźnicki zginął. Krzysztof wraz z bratem Eliaszem zostali skazani na
banicję. Krzysztof uciekł do Birż, gdzie schronił się u Radziwiłła, ten z kolei
wysłał go do Holandii, gdzie miał uczyć się inżynierii wojskowej, donosząc
księciu o nowinkach z tej właśnie dziedziny.
Holandia, która
niedawno wyzwoliła się spod władzy Hiszpanii, zmuszona była dalej z nią
walczyć. Arciszewski zamieszkał w Hadze, gdzie zapoznawał, się z najnowszymi
osiągnięciami w dziedzinie fortyfikacji, uzbrojenia i taktyki. W 1624 roku
zaciągnął się do armii księcia Maurycego Orańskiego i wraz z nim walczył
przeciw Hiszpanom, biorąc udział w walkach o Bredę.
Książę Maurycy Orański, źródło: Wikimedia. |
Nazwisko „Arciszewski”
stawało się sławne i pewnie trudne do wymówienia przez Holendrów. W 1626 roku
Krzysztof wyjechał z polecenia Radziwiłła do Francji pod pretekstem przyjrzenia
się działalności szkoły kalwińskiej w Sedanie, do której miał uczęszczać
bratanek księcia. W rzeczywistości, miał podjąć tajne rokowania z bratem króla
Ludwika XIII, księciem Gastonem Orleańskim w sprawie objęcia przezeń tronu
polskiego po detronizacji Zygmunta III. W tym czasie wybuchły we Francji walki pomiędzy
katolikami, a hugenotami (francuskimi kalwinami) i w 1627 roku doszło do
epizodu znanego wszystkim miłośnikom Trzech
muszkieterów A. Dumasa-ojca, mianowicie oblężenia hugenockiej twierdzy La Rochelle. Doszło
wówczas do ciekawej sytuacji, katolicka Francja była bowiem sojusznikiem
kalwińskiej Holandii i Holendrzy wsparli francuskich katolików w walce z
francuskimi kalwinami. Arciszewski jako oficer holenderski wziął udział w tym
14-miesięcznym oblężeniu, zyskując międzynarodową sławę. Po zdobyciu twierdzy
powrócił do Holandii.
Oblężenie La Rochelle, źródło: Wikimedia. |
Sława wojenna Krzysztofa
wyprzedziła go. W Amsterdamie czekało już na niego kilka propozycji. Książę
Holsztynu proponował mu dowództwo jednego ze swoich oddziałów, generał Altinger
chciał, aby objął w dowodzenie w wyprawie do Włoch, książęta niemieccy
oferowali mu godność generała artylerii i dowództwo armii w walkach z królem
szwedzkim Gustawem II Adolfem (w 1618 roku wybuchała wojna trzydziestoletnia),
ale Arciszewski pozostał w armii holenderskiej, walcząc dalej z Hiszpanami. W
1629 roku przyjął jednak propozycję holenderskiej Kompanii Zachodnioindyjskiej,
która właśnie przygotowała wyprawę do Brazylii, aby bronić tam swoich interesów
handlowych. Arciszewski podpisał z nią trzyletni kontrakt. Celem wyprawy było
podbicie Pernambuco, głównego producenta cukru na świecie, którego nabywcami
byli w większości kupcy holenderscy. Brazylia była co prawda kolonią
portugalską, ale w latach 1580 – 1640 kraj ten był połączony unią personalną w
Hiszpanią, zaciekłym wrogiem Holandii. Hiszpanie zagrażali holenderskim
interesom w Brazylii.
Wyprawa ruszyła
16 listopada 1629 roku. Składała się z 7 tys. żołnierzy i 70 okrętów. Naczelnym
dowódcą wyprawy był płk Diederik van Waerdenburgh, a admirałem floty – Hendrick
Loncq. Pamiętajmy jednak, że wyprawę zorganizowała Kompania Zachodnioindyjska a
nie Holandia. Arciszewski w tej wyprawie był w istocie oficerem Kompanii, a nie
armii holenderskiej. Celem ekspedycji było w pierwszej kolejności odbicie z rąk
portugalsko-hiszpańskich stolicy Pernambuco – Olindy i ważnego portu – Racife.
Miasto Olindę i port Racife broniły dwie twierdze: São Jorge i São Francisco.
Autorem planu zdobycia Olindy był nie kto inny, jak tylko nasz Arciszewski.
Dowództwo zaakceptowało jego pomysły i wkrótce opanowano miasto, port i dwie
twierdze.
Panorama współczesnej Olindy, źródło: Wikimedia. |
Nie był to jednak koniec walk. Zdobyto dopiero wybrzeże, a należało
umocnić pozycje Kompanii także w głębi lądu. Dalszy bieg wojny był jednak dla
Holendrów korzystny. Wiele było w tym zasług samego Arciszewskiego. Odzyskano
utracone tereny, odbudowano plantacje trzciny cukrowej i młyny do produkcji
cukru. W 1633 roku Krzysztofowi skończył się trzyletni kontrakt i wrócił do
Amsterdamu.
W 1634 roku
podpisał kolejną umowę z Kompanią Zachodnioindyjską, otrzymał stopień
pułkownika i wrócił do Brazylii. W rok później stanął na czele wyprawy, która
zdobyła główne punkty oporu Portugalczyków i Hiszpanów: Porto Calvo, Nazare i
Arrial. Arciszewski bezwzględnie pustoszył posiadłości portugalskie, niszcząc
nawet wioski indiańskie i ośrodki misyjne. Dzięki niemu Kompania wzbogaciła się
o najlepsze uprawy trzciny cukrowej w Brazylii. Jednocześnie nasz bohater
zwracał uwagę na fatalny system zarządzania plantacjami. W odpowiedzi Kompania
wysłała tam nowego głównodowodzącego i administratora kolonii, hrabiego
Maurycego Nassau. Arciszewski poczuł się zawiedziony, liczył bowiem, że sam
zajmie to stanowisko... Postanowił po raz kolejny opuścić Brazylię. W
Amsterdamie powitano go jak bohatera. Obsypano go nagrodami, a jego nazwisko
stało się sławne na całą Europę.
Hrabia Maurycy Nassau, źródło: Wikimedia. |
Tymczasem w
Brazylii hrabia Nassau nie radził sobie z obowiązkami. Kompania wysłała tam
więc po raz trzeci Krzysztofa. Było to w 1638 roku. Arciszewski wyruszył jako
generał artylerii, pułkownik wojsko lądowych i admirał sił morskich w Brazylii.
Skupił w swych rękach całą władzę w koloniach. Hrabia Nassau nie uznał jednak
jego władzy i nie dopuścił do żadnych działań. Wskutek zatargu z nim,
Arciszewski wrócił do Holandii i w 1640 roku ostatecznie zwolnił się ze służby
na rzecz Kompanii. Pozostał jeszcze kilka lat w Amsterdamie, oddając się
twórczości literackiej, pisząc m. in.: Apologię,
dzieło, w którym opisał swoje zasługi i krzywdy, jakie go spotkały. Prócz tego,
spod jego pióra wyszło kilka wierszy i traktat medyczny o podagrze.
Sława
Arciszewskiego dotarła do Rzeczpospolitej. Zapomniano już o ciążącej na nim
banicji i król Władysław IV wezwał go w 1646 roku do kraju, mianując „starszym
nad armatą”, czyli dowódcą artylerii. Zajął się fortyfikowaniem nowych twierdz
i odbudową starych, budową arsenałów i zaopatrzeniem w amunicję. Brał udział w
walkach z kozakami Chmielnickiego, walcząc pod Zbarażem i Zborowem oraz
broniąc Lwowa. Wskutek zatargu z kanclerzem wielkim koronnym, Jerzym
Ossolińskim, złożył w 1650 roku swój urząd i osiadł we wsi Buszkowy niedaleko
Gdańska, gdzie zmarł w kwietniu 1656 roku. Jego ciało na życzenie zmarłego,
przewieziono do zboru ariańskiego w Lesznie, gdzie miało być pochowane. Jednak
krótko przed pogrzebem, w czasie walk ze Szwedami, zbór spłonął, a wraz z nim
doczesne szczątki Krzysztofa Arciszewskiego.
Z Rzeczpospolitą
zbyt wiele go nie łączyło, z Wielkopolską mało, a z Poznaniem właściwie nic. Warto jednak pamiętać
o tym znakomitym żołnierzy, taktyku i specjaliście do spraw fortyfikacji i
artylerii. Ciekaw jestem, czy pamiętają o nim w Holandii.
Źródło:
M. Paradowska, Krzysztof Arciszewski wśród ludożerców i czcicieli diabła, w: Podróże Poznaniaków, „Kronika Miasta
Poznania”, nr 3, 2010.
T. Wilczak, Krzysztof Arciszewski, w: Wielkopolski Słownik Biograficzny, praca
zbiorowa pod redakcją A. Gąsiorowskiego i J. Topolskiego, Warszawa, Poznań
1983.
www.pl.wikipedia.org
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz