W
|
ydarzenia
rozgrywające się w Poznańskiem wzbudzały żywe zainteresowanie Polaków w innych
zaborach. Część publicystów niechętna Poznańczykom, porównywała Poznańskie do
starożytnej Beocji uważając, że Poznańczycy skupiają się tylko na sprawach
materialnych. Sami Wielkopolanie woleli porównywać swą małą ojczyznę do Sparty, krainy twardej, nieustępliwej, zdolnej do walki i najwyższych poświęceń.
Specyficzna sytuacja w jakiej znalazła
się ta część Wielkopolski, która dostała się pod władzę Prus i droga do niepodległości jaką
podążyli Poznańczycy, była odmienna od tej, jaką obrano w innych zaborach. W okresie
zmagań z pruskim zaborcą, wykształcił się także specyficzny etos, który w
mniejszym lub większym stopniu przetrwał do dziś, a przynajmniej chcielibyśmy,
aby tak było. Oczywiście nie zawsze to, co mieszkańcy naszego regionu uważają
za swoje zalety, inni również za takowe uznają. Przyjrzyjmy się zatem częściom
składowym owego poznańskiego etosu i wybranym opiniom na ten temat.
Herb Poznania z czasów pruskich, źródło: Wikimedia. |
W tekście wiele razy pojawiać się będzie
termin „Poznańczyk”. Pod tym określeniem rozumiem nie tylko człowieka żyjącego
w Poznaniu i utożsamiającego się z tym miastem, ale również osobę mieszkającą w
Wielkim Księstwie Poznańskim, przekształconym później w Prowincję Poznańską. Nie
można mówić tu o Wielkopolsce jako takiej, wiemy bowiem, że nie cała dzielnica znalazła
się pod zaborem pruskim. Ziemie: kaliska i konińska, były częścią zaboru
rosyjskiego.
Nie do końca słuszne jest przekonanie,
że dopiero Prusacy nauczyli Poznańczyków pracy i gospodarności. Część
pamiętnikarzy z XVII i XVIII wieku pisało, że panowie wielkopolscy regularnie
płacili podatki, lepiej zarządzali swymi dobrami, osiągali wyższe dochody i
byli bardziej oszczędni w porównaniu ze szlachta z innych dzielnic.
Osiemnastowieczni cudzoziemcy odwiedzający Rzeczpospolitą, wyraźnie wskazywali
na Wielkopolskę, jako region stojący najwyżej pod względem cywilizacyjnym. Na
krótko przed rozbiorami Rzeczpospolitej, Wielkopolska przodowała pod względem
gospodarczym, a wysoko stało zwłaszcza rolnictwo. Zainteresowanie sytuacją
Wielkiego Księstwa Poznańskiego wzrosło w latach trzydziestych XIX wieku.
Pisano obszernie o sytuacji tej ziemi, nasileniu kursu germanizacyjnego i
działalności organizacji społecznych. To zainteresowanie Poznańskiem utrzymało
się do końca trwania zaborów.
Biblioteka Raczyńskich, mal. J. von Minutoli, źródło: Wikimedia. |
Z biegiem lat ukształtował się stereotyp
Poznańczyka, który utrzymał się przez długie lata, a nawet niektóre jego
elementy, przetrwały do dzisiaj. Wśród pozytywnych cech mieszkańców
Poznańskiego wyróżniono: gospodarność, pracowitość, oszczędność, aktywność,
wytrwałość, patriotyzm, realizm, zdrowy rozsądek oraz umiłowanie porządku i
praworządności. Jako wady podawano zaś: sztywność, wyrachowanie, oschłość w
okazywaniu uczuć, materializm, bigoterię, skąpstwo, niski poziom intelektualny
i brak wyższych potrzeb kulturalnych. Krytycy poznańskości, ale także i jej
apologeci, wskazywali, że ujemne strony Poznańczyków wynikają z wpływów
pruskich. Postarajmy się zatem odpowiedzieć sobie na pytanie, co takiego wpłynęło na
wykształcenie się w Poznańczykach cech, które im przypisywano i czy stereotyp
ten jest prawdziwy.
Hotel Bazar w latach 40. XIX w., źródło: www.wieczorkiewicz.org. |
Prusacy zajmując Wielkopolskę w 1793
roku, przejmowali obszar rozwinięty pod względem gospodarczym. Okazało się
nawet, że Wielkopolska wyprzedzała pod względem ekonomicznym niektóre regiony
monarchii Hohenzollernów. Wkrótce nawet Poznańskie upodobniło się do
najbardziej rozwiniętych rolniczo obszarów Królestwa Prus. Do końca okresu
zaborów zresztą, Poznańskie pozostał przede wszystkim regionem rolniczym. Przemysł
i rzemiosło na tym obszarze nastawione było w znacznej mierze na obsługę
gospodarstw rolnych. Wiemy przecież, że Hipolit Cegielski produkował narzędzia
i maszyny rolnicze, a Roman May nawozy sztuczne. Prusy stały się z czasem
jednym na najnowocześniejszych i najlepiej uprzemysłowionych państw w Europie i
zdecydowanie przewyższały pod tym względem pozostałych zaborców, a zatem rozwój
Prus przyczynił się także do rozwoju zaboru pruskiego.
Władze pruskie, pomimo stosunkowo łagodnego
kursu w latach 1815 – 30, wyraźnie dążyły do zgermanizowania Poznańskiego i
faworyzowały Niemców, kosztem ludności polskiej. Polacy nie mogli liczyć na
żadne względy Prusaków, którzy wprost ich szykanowali. Starano się zniechęcać
polskich obywateli do aktywności i dążono do wykupu ziemi należącej do polskich
ziemian. Niemcy otrzymywali większość zamówień rządowych, a polscy
przedsiębiorcy byli gnębieni większymi podatkami. Polacy nie mogli liczyć na
wysokie posady w administracji, wojsku i policji. Starano się także nie
dopuszczać do powstania polskich organizacji, ale nade wszystko obawiano się
konspiracji. Z dwojga złego więc, Prusacy doszli do wniosku, że lepiej aby
Polacy zajęli się gospodarką i działalnością społeczną, niż przygotowywaniem
powstań. Tak też naczelny prezes Wielkiego Księstwa Poznańskiego w latach 1830
- 41 Edward Flottwell, motywował wydanie zgody na budowę Bazaru.
Edward Flottwell, źródło: Wikimedia. |
Nie inaczej było w kwestii nauczania.
Prusy wprowadziły w 1825 roku obowiązek szkolny i po jakimś czasie praktycznie
zlikwidowały analfabetyzm, ale z drugiej strony nie dopuściły do powstania
uniwersytetu w Poznaniu i starały się ograniczyć do minimum liczbę polskiej
inteligencji. Zlikwidowano w 1878 roku Towarzystwo Oświaty Ludowej i doprowadzono
do zamknięcia świetnej Szkoły Rolniczej z Żabikowie, założonej przez filozofa
Augusta Cieszkowskiego.
August Cieszkowski, źródło: Wikimedia. |
Namiastką wyższej uczelni miało stać się Poznańskie
Towarzystwo Przyjaciół Nauk, założone w 1857 roku i wszelkiego typu kursy i
wykłady otwarte. Miłośnicy nauki mogli korzystać z bogatych księgozbiorów
Biblioteki Raczyńskich, zbiorów kórnickich i książnicy PTPN. Prócz tego
działało Towarzystwo Czytelni Ludowych, założone w 1880 roku, zajmujące się
krzewieniem oświaty dla ludu, prowadzeniem bibliotek i czytelni. Niełatwo było
jednak Polakom wybierać zawód nauczycielski. Polak-nauczyciel mógł w każdej
chwili liczyć się z przeniesieniem w głąb państwa pruskiego, a później Niemiec.
Siedziba PTPN, źródło: Wikimedia. |
Józef Ignacy Kraszewski w pracy Rachunki z roku 1867, tak pisał o
szkolnictwie w Poznańskiem: Wyższy stan
zakładów naukowych w państwie pruskim, ogólna oświata, łatwość jej nabywania,
mimo że dla nas wszędzie jest zabarwiona niemczyzną, daje wykształcenie większe
i siły, na jakie zbywa gdzie indziej. Brak tu wprawdzie polskiego uniwersytetu,
brak szkół polskich, takich jakich byśmy pragnęli, a o które próżno się
upominano (stanowczo odmowną otrzymawszy odpowiedź) – pomimo to jednak oświata
i naukowe wykształcenie wydają ludzi
zdolnych ani uczucia narodowego, ani znajomości języka i dziejów nie
pozbawionych.
W ciągu dziewiętnastego stulecia nie
udało się przekształcić Poznania w wiodący ośrodek kulturalny. Pod tym względem
Gród Przemysła pozostał w tyle za Krakowem, Warszawą i Lwowem. W Poznaniu nie
było pisarzy pokroju Kraszewskiego, Sienkiewicza, Reymonta czy Prusa. Właściwie
jedynym utalentowanym poetą w mieście był
Ryszard Berwiński, ale zbytnie zaangażowanie tego poety w sprawy
niepodległościowe i społeczne spowodowało, że nie poświęcił się w pełni
twórczości literackiej, na miarę swojego wielkiego talentu. Znany jest dziś
właściwie jedynie historykom literatury i znawcom dziejów Wielkopolski. Zainteresowanych odsyłam do tekstu: Poznański romantyk - Ryszard Wincenty Berwiński. Poznań
nie stał się też centrum sztuki, choć przy PTPN powstało pierwsze na ziemiach
polskich muzeum, a dzięki prywatnym kolekcjonerom, powstały w Poznańskiem
bogate zbiory dzieł sztuki.
Ryszard W. Berwiński, źródło: Wikimedia. |
Mimo wszystko jednak, trudno uznać
Poznań za kulturalną pustynię. Dzięki ofiarności społeczeństwa, w 1875 roku
powstał Teatr Polski, który odegrał wielką rolę w krzewieniu języka i kultury
polskiej.
Teatr Polski w latach 90. XIX w., źródło: www.wieczorkiewicz.org |
Stolica Wielkopolski stała się znaczącym ośrodkiem dziennikarskim.
Ukazywały się tu czasopisma stojące na wysokim poziomie, jak: „Dziennik
Poznański”, „Dziennik Domowy”, „Kurier Poznański”, „Tygodnik Literacki”,
„Przegląd Poznański” i „Zdrój”. Spośród znanych dziennikarzy wystarczy wymienić
chociażby Julię Molińską-Woykowską, jedną z pierwszych polskich emancypantek i
jej męża Antoniego Woykowskiego. Oprócz nich warto wspomnieć jeszcze o Marcelim Mottym,
Romanie Szymańskim, Franciszku Dobrowolskim, Janie Koźmianie oraz Jerzym i
Witoldzie Hulewiczach.
Franciszek Dobrowolski, źródło: Wikimedia. |
W 1895 roku Drukarnia i Księgarnia Świętego Wojciecha z
inicjatywy arcybiskupa Floriana Stablewskiego, rozpoczęła wydawanie
„Przewodnika Katolickiego”, ukazującego się do dzisiaj najstarszego polskiego
czasopisma o tematyce społeczno-religijnej.
Abp Florian Stablewski, źródło: Wikimedia. |
Tym, co zdecydowanie odróżniło
Poznańskie od reszty ziem polskich, była oczywiście praca organiczna. Tutejsi
Polacy pojęli, że tylko wzrost aktywności na polu gospodarczy i oświatowym
zagwarantuje przetrwanie, rozbudzi świadomość narodową i przygotuje Poznańczyków
do walki o niepodległość. Przywódcy ruchu organicznikowskiego, jak chociażby:
Karol Marcinkowski, Hipolit Cegielski, Maksymilian Jackowski i księża: Augustyn
Szamarzewski, Piotr Wawrzyniak i Stanisław Adamski, starali się wpoić mieszkańcom
regionu takie ideały, jak pracowitość, solidność, punktualność, oszczędność, nawyk
ciągłego zdobywania i poszerzania wiedzy oraz nabywania nowych umiejętności.
Długo można by wymieniać inicjatywy organiczników, dość wspomnieć o Hotelu
Bazar, Towarzystwie Naukowej Pomocy, Towarzystwie Przemysłowym i Banku Związku
Spółek Zarobkowych. Można powiedzieć, że praca organiczna przyczyniła się do
przejścia społeczeństwa wielkopolskiego z feudalizmu do kapitalistycznej
formacji społeczno-politycznej, że posłużę
się językiem Marksa.
Do dziś pokutuje pogląd, że Poznańczycy
unikali zbrojnej walki o niepodległość. Nic bardziej mylnego. Mieszkańcy
Wielkiego Księstwa Poznańskiego wzięli czynny udział w insurekcji
kościuszkowskiej, wojnach napoleońskich, a w Poznańskiem doszło do trzech
powstań, z lat: 1806, 1848, 1918/19, z czego powstania: 1806 i 1918/19
zakończyły się zwycięstwem. Poznań stał się głównym ośrodkiem konspiracyjnym
przygotowującym trójzaborowe powstanie w 1846 roku. Mężczyźni z Poznańskiego brali
czynny udział w powstaniach: listopadowym i styczniowym, a wielkopolskie panie,
zwłaszcza Emilia Sczaniecka, opiekowały się rannymi w szpitalach polowych. Zabór
pruski stał się też zapleczem dla walczących rodaków w Królestwie Polskim.
Poznańscy ułani w powstaniu listopadowym, źródło: Wikimedia. |
Zupełnie inne zdanie na ten temat miał
niechętny Poznańczykom Juliusz Słowacki, który zarzucał im zbytnie „liczenie
się z realiami”, miast stawać do boju, choćby bez broni i szans na zwycięstwo,
jak kazała romantyczna dusza poety. Oto fragment wiersza pod przewrotnym
tytułem Vivat Poznańczanie!:
Gotują
się na powstanie,
Pobłogosław,
Panie Boże,
Tak
jako kaczki za morze.
Wybierają
się - na wroga
Już!
Już! Vivat Poznańczanie!
Potrzeba
pierwej, mospanie,
Obliczyć,
wielu nas stanie
I
na koniach, i bez koni,
I
trzeba zakupić broni,
I
haj! Vivat Poznańczanie!
Obliczyli
i bez sprzeczek,
Co
jest w Polaków nie lada,
Że
kupić broni wypada,
Broni
na takie powstanie
Aż
całych trzydzieści beczek. […]
Wszystkie powyższe działania doprowadziły
do znacznego rozwoju cywilizacyjnego Poznańskiego i zdecydowały o klęsce
polityki germanizacyjnej. Zauważyli to także publicyści spoza regionu. A piśmie
„Niwa” w 1881 roku, ukazał się w artykuł anonimowego autora pt. Wycieczka w Poznańskie, w którym
zauważono brak większych sukcesów germanizatorów: Germanizacja, tysiącem najrozmaitszych, najgwałtowniejszych popierania
środków, nie wydała dotychczas skutków, jakich po niej oczekiwano: kraj we
wnętrzu swoim pozostał polskim, może bardziej polskim, niż się to wydawać może
ludziom patrzącym na niego z daleka lub powierzchownie… Głoszenie go
zniemczonym, straconym itd. jest przyznawaniem Niemcom zwycięstwa którego nie
odnieśli, jest zachęcaniem ich do wytrwania w drodze, która ich do zamierzonego
celu nie prowadzi i na pewno nie doprowadzi nigdy, jest więc szkodliwym
politycznie, a faktycznie – najzupełniej nieprawdziwym.
Ile z wielkopolskiego etosu przetrwało
do dzisiaj? Trudno odpowiedzieć na to pytanie. Od kilkunastu lat trwają
dyskusje na ten temat na łamach prasy i w Internecie. Zdania są tu podzielone.
Możemy być dumni z osiągnięć naszych przodków, ale jednocześnie apeluję o jedno
– nie patrzymy „z góry” na Polaków zamieszkujących inne regiony naszego kraju.
Chwalmy wielkopolską drogę do niepodległości, ale okazujmy też szacunek i
zrozumienie dla tych, którzy w przeszłości uznawali inne metody walki o
wolność, bowiem, jak głosił nieżyjący już profesor Stefan Kieniewicz, jeden z
najwybitniejszych historyków zajmujących się XIX wiekiem, do niepodległości prowadziło
sto dróg i wszystkie były właściwe.
Źródło:
Etos
Wielkopolan. Antologia tekstów o społeczeństwie Wielkopolski z drugiej połowy
XIX i XX wieku,
wybrał i opracował Witold Molik przy współudziale Agnieszki Buszko, Poznań
2005.
L.
Trzeciakowski, Wizerunek
dziewiętnastowiecznego Poznaniaka. Stereotyp i rzeczywistość, „Kronika
Miasta Poznania”, nr 3-4, 1982.
Witamy!
OdpowiedzUsuńZapraszamy do udziału w Konkursie na Nieoficjalny Blog Roku 2014.
Szczegóły znajdziesz tutaj: http://nieoficjalny-blog-roku.blogspot.com/
Serdecznie pozdrawiamy! :)