W
|
ielkopolska
demonologia ludowa jest niezwykle bogata, do tego stopnia, że jeden artykuł żeby ją opisać, to za mało. W ubiegły tygodniu
przedstawiłem pierwszą część tekstu o wielkopolskich demonach, a dziś pora na
część drugą. Mam nadzieję, że spotka się ona z takim samym zainteresowaniem,
jak ubiegłotygodniowy tekst.
Demony leśne
Spośród istot
zamieszkujących lasy, do najbardziej przerażających należały wilkołaki.
Właściwie nie były to demony, tylko ludzie,
którzy przyjmowali postać wilka, dobrowolnie lub z przymusu. Samo wyrażenie
„wilkołak” powstał z połączenia dwóch słów: „wilk” i „dłaka”, czyli sierść. W
starej legendzie rodem z Pałuk, młoda dziewczyna, czarownica, przemieniła
młodego chłopaka w wilka, zawiązując mu na szyi chustę i wypowiadając
odpowiednie zaklęcie. Powszechnie wierzono, że zdolność przeobrażenia się w
wilka posiadają czarownice i czarownicy. Wilkołakiem można było zostać poprzez
pokąsanie przez innego wilkołaka. Ludziom-wilkom przypisywano tajemnicze
morderstwa popełniane w lesie, oczywiście, kiedy nie ustalono sprawcy. Wiara w
wilkołaki była powszechna u wszystkich ludów indoeuropejskich od głębokiej starożytności.
1. Lukas Cranach Starszy "Wilkołak". |
Jeśli ktoś miał
nieprzyjemność zabłądzić nocą w lesie, wówczas miał szansę zobaczyć leśnego
jeźdźca, choć niewielu chciało go zobaczyć. W północnej Wielkopolsce wierzono,
że szum wiatru w lesie i kurzawę na leśnej drodze, powoduje leśni jeździec,
pędzący na polowanie w towarzystwie upiornych pomocników i równie
przerażających psów. Prawdopodobnie legendę o leśnym jeźdźcy przynieśli
osadnicy z Niemiec i jest on spolszczoną wersją niemieckiego „Wilde Jagd”.
2. Peter Nicolai Arbo "Wilde Jagd". |
Demony straszące
Wiara w duchy
zmarłych, powracające z zaświatów, a także w duchy pokutujące i wracające na
ziemię, aby odpowiedzieć za zło dokonane na tym świecie, było rozpowszechnione
w całej Wielkopolsce i znacznie popularniejsze, niż wiara w inne zjawiska
nadprzyrodzone. Wiara w duchy była bardzo silna w epoce przedchrześcijańskiej i
nawet przyjęcie chrztu jej nie zmieniło. W zachowanych tekstach
średniowiecznych kazań, co rusz napomina się wiernych, aby przestali wierzyć,
że dusza zmarłego powraca na ziemię. Duchowni zwalczali zakorzeniony głęboko w
świadomości ludu zwyczaj palenia ognisk w Wielki Czwartek, aby dusze mogły się
przy nich ogrzać.
Lata
chrystianizacji i napominania wiernych przez księży odniosły taki skutek, że co
prawda nie wyparły ze świadomości ludzi wiary w powracające dusze zmarłych, ale
spowodowały, że ludzie zaczęli wierzyć, że na ziemię wracają tylko dusze
potępione przez Boga, skazane na odbywanie pokuty za okrutną zbrodnię, lub inny
czyn wołający o pomstę do nieba. Duchy pokutujące odbywały karę w miejscu,
gdzie popełniły zbrodnię za życia. Stawały się przez to przestrogą dla żyjących.
Dusze pokutujące
mogły pokazywać się pod różnymi postaciami. Białe damy zamieszkujące zamki,
duchy skazańców jęczących w lochach, czy zjawy nieszczęśliwych kochanków
spotykający się w północy na rozstajach dróg, to pokłosie wierzeń ludu w dusze
powracające na ziemię. Bywało jednak, że duchy mogły przyjmować postać
zwierzęcą. Mieszkańcy Promna koło Pobiedzisk wierzyli, że okoliczne lasy
przemierza duch zabitego kłusownika pod postacią cielęcia o czerwonych oczach.
Duch byłego właściciela wsi Kępa koło Zaniemyśla ukazywał się na moście pod
postacią koguta, a duch okrutnego hrabiego Lipskiego ze wsi Ludomy koło Obornik,
przybierał postać psa. Na szczęście, znano środki chroniące przed duchami. Z
reguły wystarczał święty obrazek, żarliwa modlitwa i woda święcona.
Duchy raczej nie
krzywdziły ludzi, no może poza wystraszeniem ich. Gorsza sprawa była z
upiorami. Wierzono, że upiory to duchy ludzi, które w nocy wychodzą z grobów.
Można było je rozpoznać po czerwonej twarzy. Upiory przychodziły do krewnych i
znajomych, strasząc ich, ale mogły też ich dusić i wypijać krew. Wierzono, że
można rozpoznać przyszłego upiora w żyjących ludziach. Opowiadano, że upiór za
życia miał podwójne zęby, albo rodził się już w zębami. W takiej sytuacji
trzeba było zniszczyć ciało zmarłego, który mógł się przeobrazić w upiora. Już
w średniowieczu palono zwłoki na stosach lub wykopywano je nocą z grobu,
ucinano głowę kosą i układano ją w nogach zmarłego. Wiara w upiory musiała był
żywa w Wielkopolsce, skoro ostatni ślad takiej praktyki odnotowano w Kaliszu w
1896 r. Pewien owczarz został oskarżony o naruszenie mogiły i profanację zwłok
człowieka, którego uznał za upiora.
3. Palenie zwłok człowieka uznanego za upiora. |
Diabły
Właściwie już w
epoce przedchrześcijańskiej w słowiańskim panteonie, obok dobrych bóstw,
wyróżniano złych bogów, zwanych czartami lub biesami. Nie mieli oni może aż tak
silnej mocy, ale mogli nieźle dokuczyć ludziom. Po przyjęciu chrześcijaństwa,
ludzie po prostu utożsamili pogańskiego biesa z chrześcijańskim diabłem. Nie
wiemy dokładnie, jak wyobrażano sobie diabła w średniowiecznej Wielkopolsce.
Polichromie z ostrzeszowskiej fary i kościoła w Słopanowie w powiecie
szamotulskim, pochodzące z XVI i XVIII wieku, przedstawiają diabły jako czarne
postacie wyposażone w koźle rogi, z brodą i kopytami zamiast stóp.
4. Diabeł i karczmarka, polichromia z kościoła w Słopanowie. |
Taki obraz
czarta jest prostym przeniesieniem wizerunku bożka Pana, znanego z mitologii
greckiej. W czasem jednak pojawiły się pewne regionalne modyfikacje tego
wizerunku. Zamiast kopyt dorabiano mu kurzą stopę, krowie uszy, długi,
haczykowaty nos, skrzydła nietoperza, itd. Zawsze jednak ubrany był w czarny,
niemiecki strój. Zwykle bies pojawiał się w szczególnych okolicznościach, na
przykład podczas burzy, wichury lub innego nieszczęścia.
Ludzie śmiertelnie
bali się diabłów. W obawie przed ich wywołaniem, unikano w mowie potocznej
samego słowa „diabeł”, zastępując je zastępczymi określeniami, jak: licho,
czarny, kaduk, kusy, czy piekielnik. Diabeł posiadał szereg czarodziejskich
zdolności. Mógł się pojawiać i znikać, latać, podnosić wielkie głazy,
przybierać postać dowolnego zwierzęcia oraz opętać człowieka. Mimo wszystko,
czasem jednak sprawiał wrażenie naiwnego głupka. W opowieściach ludu
wielkopolskiego, czart często daje się oszukać sprytnym chłopom. W innych opowieściach,
diabeł chętnie pomaga ludziom i wybawia z kłopotu, ale w zamian żąda ich duszy.
Przeważnie jednak diabeł jawił się jako uosobienie zła. Najczęściej rozpoczynał
swą działalność ciemną nocą, ale o świcie, o pierwszym pianiu koguta, tracił
swą moc. Ochroną przed diabłem była modlitwa, krzyż i woda święcona.
Jeszcze w XIX
wieku nieco naiwną wiarę w diabła można było spotkać w różnych rejonach
Wielkopolski, choć zmieniło się jego wyobrażanie, nadążając za zmieniającą się
modą. Teraz wyobrażano go sobie ubranego w cylinder, tużurek, z papierosem w
ustach. Na Kujawach opowiadano, że za diabłów wzięto pierwszych amatorów sportu
rowerowego. W powiecie czarnkowskim, we wsi Przybychowo, za diabła wzięto
kierowcę samochodu, który zapuścił się w te rejony w 1930 r. Kiedy pierwszy
pociąg wjechał na stację Mątwy, przerażeni ludzie, którzy po raz pierwszy
widzieli lokomotywę, żegnali się znakiem krzyża, myśląc, że to diabelska
machina.
Najsłynniejszym
polskim diabłem jest oczywiście Boruta. Wyobrażano go sobie jako diabła
szlacheckiego, w kontuszu i żupanie. Podobnie, jak wielu przedstawicieli stany
szlacheckiego, Boruta był swawolnym, wesołym opojem, zdolnym wypić cały antałek
wina. Według innych wyobrażeń, strzegł skarbów ukrytych w lochach.
5. Diabeł Boruta. |
W
wielkopolskich podaniach, Boruta miał mieszkać w krypcie bliżej nieokreślonego
zamku w okolicach Gniezna. Jeszcze w XX wieku w potocznej mowie ludu
wielkopolskiego zachowały się takie wyrażenia, jak: „Niech cię Boruta weźmie” i
„Nie będę z Borutą pić”. Boruta był jednak dobrze znany także w innych
regionach naszego kraju.
6. Boruta na weselu. |
Nocne zmory
Do dziś jeszcze usłyszeć
można zwrot: „zmora mnie dusiła”. Zmora, to potoczne określenie przypadłości,
zwanej obecnie „porażeniem lub paraliżem przysennym”. Stan ten zdarza się
podczas snu i objawia porażeniem mięśni przy jednoczesnym zachowaniu pełniej
świadomości. Wierzono, że dusze pewnych ludzi opuszczają ciało podczas snu na
kilka godzin i w tym czasie męczą i duszą innych, śpiących ludzi. Taką wędrującą
duszę kobiety nazywano morą lub wieszczycą, a duszę mężczyzny morusem lub
wieszczym. Mora i morus mogły przyjmować różne formy, także zwierzęce. Zmory
zwykle siadywały na piersiach ofiary, dusząc je swoim ciężarem. Człowiek,
którego dusza staje się w nocy zmorą, nie ponosi za to odpowiedzialności, gdyż
dzieje się to wbrew jego woli. Wierzono, że człowiek po prostu rodzi się zmorą.
W Sławsku (okolice Konina) uważano, że zmorą stanie się ten człowiek, przy
chrzcie którego ksiądz nie odwróci stuły. Sposobem na uniknięcie zmory było
zatknięcie noża na krawędzi łóżka, bądź ułożenie się do snu w odwrotnym
położeniu.
7. Henry Fuseli "Zmora". |
Wielkopolskie
demony nie różniły się zbytnio się od demonów żyjących w wyobraźni mieszkańców
innych regonów Polski. Jeśli coś je różniło, to ich niektóre atrybuty i
opowieści o nich. Tajemniczy, choć nieco przerażający świat demonów, nie
przestaje jednak fascynować do dziś.
Źródło:
Wielkopolska i Wielkopolanie pod względem rozmiaru,
podziału, zarządu i płodów. Zwyczaje i obyczaje, zabawy, obrzędy, przesądy i
zabobony, oraz najciekawsze podania, piosnki i zagadki ludu wielkopolskiego, Wydawnictwo Dzieł Ludowych K. Miarki, Mikołów 1896.
O. Kolberg, Lud, seria IX, Wielkie Księstwo Poznańskie, cz. 1, seria X Wielkie Księstwo Poznańskie, cz. 2, seria XXIII Kaliskie, Kraków 1875 – 1890.
T. Wróblewski, Demony i wyobrażenia demonologiczne, w: Kultura ludowa Wielkopolski, t. 3,
praca zbiorowa pod red. Józefa Burszty, Poznań 1967.
Fotografie:
1. Lucas Cranach the Elder [Public domain]
2. Peter Nicolai Arbo [Public domain]
3. lithograph by R. de Moraine (1864). [Public domain]
4. Institute of Ethnology and Cultural Anthropology, Adam Mickiewicz University [CC BY-SA 3.0 pl (https://creativecommons.org/licenses/by-sa/3.0/pl/deed.en)]
5. H. Kubler [Public domain]
6. H. Kubler [Public domain]
7. Henry Fuseli [Public domain]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz