Jak
nazwać człowieka, który zdecydował się samotnie przebyć cały kontynent
afrykański z północy na południe, i z powrotem, a na dodatek rowerem?
Miłośnikiem przygody, niestrudzonym podróżnikiem, bohaterem czy szaleńcem? Na
to pytanie niech każdy sam sobie odpowie. Faktem jest, że dokonał tego Polak, a
do tego Wielkopolanin, choć kresowiak rodem. Co jednak ciekawe, motyw jego
podróży, poza oczywiście chęcią poznania Czarnego Lądu, był czysto materialny.
Człowiek ten po prostu przez wiele lat nie mógł znaleźć pracy, a miał na
utrzymaniu żonę i dwójkę dzieci. Wyruszając w podróż liczył, że będzie mógł
pisać reportaże, które następnie będą drukowały gazety w Polsce, a honoraria
wysyłać żonie. Jako pierwszy człowiek na świecie, przebył na rowerze całą
Afrykę, od Trypolisu na północy, do Przylądka Igielnego na południu, łącznie
ponad 40 tys. kilometrów! Jego wyczyn był tak nieprawdopodobny, że wielu ludzi
nie mogło w to uwierzyć. Kazimierz Nowak, bo o nim mowa, jest dziś uważany za
jednego z największych
polskich podróżników, a wśród Wielkopolan-obieżyświatów, można go postawić w jednym szeregu z Krzysztofem Arciszewskim, Pawłem Edmundem Strzeleckim, Władysławem Zamoyskim, Leszkiem Mroczkiewiczem i Tadeuszem Perkitnym. Najsmutniejsze jednak jest to, że szybko o nim zapomniano. Dopiero od kilkunastu lat przywraca się pamięć o tym niezwykłym człowieku.
polskich podróżników, a wśród Wielkopolan-obieżyświatów, można go postawić w jednym szeregu z Krzysztofem Arciszewskim, Pawłem Edmundem Strzeleckim, Władysławem Zamoyskim, Leszkiem Mroczkiewiczem i Tadeuszem Perkitnym. Najsmutniejsze jednak jest to, że szybko o nim zapomniano. Dopiero od kilkunastu lat przywraca się pamięć o tym niezwykłym człowieku.
Kazimierz Nowak, źródło: Wikimedia. |
Kazimierz
Nowak urodził się 11 stycznia 1897 roku w Stryju na dawnych polskich kresach
południowo-wschodnich. Do szkoły chodził we Lwowie, ale nie wiadomo jak
dokładnie potoczyła się jego edukacja. Po wybuchu I wojny światowej, zaciągnął
się do armii austro-węgierskiej. Walczył początkowo z Rosjanami, a później na
froncie włoskim. Szybko jednak zrezygnował ze służby. Po wojnie osiedlił się w
Poznaniu, wynajmując mieszkanie na Wildzie, przy ulicy Wierzbięcice i objął
posadę księgowego w Poznańskim Banku Ubezpieczeń - Towarzystwo Akcyjne. W 1922
roku poślubił w kościele Bożego Ciała Marię Gorcik. W tym samym roku, urodziła
się córka Elżbieta. W rok później jednak Nowak stracił pracę i przez wiele lat
nie mógł znaleźć stałego zajęcia. Sytuacja była tym trudniejsza, że w 1925 roku
przyszło na świat drugie dziecko państwa Nowaków – syn Romuald. Rodzina
przeniosła się do Wagowa niedaleko Pobiedzisk, gdzie Stefan Gorcik, brat Marii,
nauczyciel w tamtejszej szkole, oddał im do dyspozycji jedną z izb w budynku
szkolnym.
W
marcu 1925 roku Nowak, ciągle pozostający bez pracy, zdecydował się zarobić na
chleb jako reporter. Wsiadł więc na rower, zabrał aparat fotograficzny i w dwa
lata przemierzył Węgry, Austrię, Włochy, Belgię, Holandię, Rumunię, Grecję,
Turcję i Trypolitanię (ob. Część Libii). W międzyczasie żona i dzieci
przeniosły się do Boruszyna w powiecie obornickim. Zainteresowanie reportażami
z podróży było jednak niewielkie, więc Nowak musiał znaleźć inny sposób na
zarobienie pieniędzy. W 1928 roku postanowił zarobić jako fotograf. Ponownie
wsiadł na rower i wyruszył w Polskę ze sprzętem fotograficznym. Jednak i ta
próba zakończyła się niepowodzeniem. Wtedy być może zrodził się pomysł podróży
do Afryki i napisania reportaży, które następnie
opublikowałyby polskie gazety.
Rower - nieodłączny towarzysz podróży Nowaka, źródło: Wikimedia. |
Po
latach Nowak wspominał: Przeczytałem
wszystko, co tylko było dostępne (o Afryce) […] Cały mój kapitał składał się z kilkunastu złotych, pióra, aparatu
fotograficznego, roweru i sporej ilości silnej woli. Zdawałem sobie sprawę, że
przedsięwzięcie jest nie tyle śmiałe, co szalone, chęć poznania Afryki była
jednak zbyt wielka, bym mógł się jej oprzeć. Afryka, dzięki
dziewiętnastowiecznym podróżnikom, była już na ogół poznana i prawie cała
pozostawała pod zwierzchnością kolonialną Wielkiej Brytanii, Francji,
Hiszpanii, Portugalii, Belgii i Włoch. Mimo to, kontynent ten dalej fascynował
ludzi na całym świecie. Nowak mógł więc liczyć na zainteresowanie prasy swoimi
reportażami. Wyruszył 4 listopada 1931 roku z Poznania na południe. Pieniędzy
wystarczało zaledwie na bilet do Rzymu. W dalszą drogę do Neapolu, wyruszył nasz
podróżnik rowerem, zarabiając na jedzenie i bilet na statek do Afryki
fotografowaniem. 26 listopada Nowak był już w Trypolisie, stolicy dzisiejszej
Libii, która była wówczas włoską kolonią.
Odpoczynek na pustyni, źródło: Wikimedia. |
W
Trypolisie zaczął pisać reportaże dla „Kuriera Poznańskiego”, „Orędownika
Wielkopolskiego”, „Ilustracji Polskiej” i „Na Szerokim Świecie”. Pisał także
listy do żony. Nowak wsiadł na rower i ruszył przez Saharę na południe Afryki.
Jego rower wzbudzał zainteresowanie, a nawet strach wśród saharyjskich tubylców
oraz niechęć za strony brytyjskich kolonistów, którzy uważali, że taki pojazd
nie przystoi białemu człowiekowi. Tymczasem polskie gazety zaczęły drukować
jego reportaże, a kolejne tytuły, m. in.: „Naokoło Świata”, „Przewodnik
Katolicki” i „Kurier Warszawski” nawiązały z nim współpracę.
Przez dżunglę, źródło: Wikimedia. |
Po trudnych dniach
marszu czy jazdy rowerem nadchodziły noce czarowne, afrykańskie, gdy kąpiąc się
w srebrze światła gwiazd i księżyca, wypocząć mogłem, sił zaczerpnąć do walki z
jutrem. I ma się wtedy wrażenie władcy, wszystko bowiem, co wokół się roztacza,
to własność, to jakby królestwo niepodzielne, własne.
Tak opisywał w jednym ze swoich reportaży, noce spędzone pod niebem Afryki.
Nowak interesował się życiem tubylców. Miał niezwykłą łatwość w nawiązywaniu
kontaktów z ludźmi. Chętnie obserwował życie codzienne rdzennych mieszkańców
Afryki i uczestniczył w ich obrzędach. Miał także talent do języków. Biegle
mówił po włosku, z Mutarą III, królem Rwandy mówił pod francusku. Potrafił
dogadać się z Beduinami po arabsku, a z przedstawicielami brytyjskich władz
kolonialnych rozmawiał w języku Szekspira. Próbował także nauczyć się choć
kilku słów w językach tubylców, a kiedy to było niemożliwe, posługiwał się
językiem uniwersalnym, czyli za pomocą gestów.
Rozmowa z szamanem, źródło: Wikimedia. |
Nowak
wolał przebywać wśród tubylców, niż kolonistów. Nie akceptował systemu
kolonialnego, krytykował postępowanie europejskich mocarstw kolonialnych wobec
rdzennej ludności. Cieszył się, że Polska nie ma kolonii. Martwił go postęp
cywilizacji. Uważał, że rozprzestrzenianie się tego, co dziś nazywamy
globalizacją, prowadzi do zaniku różnorodności kultur i zwyczajów. Unikał
większych ośrodków miejskich, jeśli do nich wjeżdżał, to tylko po to, aby
wysłać kolejne reportaże i listy do rodziny.
Z afrykańskimi wojownikami, źródło: Wikimedia. |
Wolał spać pod gołym niebem. Pokochałem te noce rozbrzmiewające
tajemniczym rozhoworem sawanny, tę samotnię, o której marzyłem niegdyś,
przesiadując za biurkiem. Gdy byłem chłopcem, z wrażenia nie mogłem usnąć po
lekcji geografii, marzenie gnało mą wyobraźnię w te właśnie strony. Pośród
pustkowia bezbrzeżnej sawanny kładę się spać w namiocie z uczuciem takiego
bezpieczeństwa, jakbym spoczywał w wygodnym łożu chronionym murami twierdzy. Wreszcie,
30 kwietnia 1934 roku, Nowak dotarł do Przylądka Igielnego, najdalej na
południe wysuniętego punktu Afryki.
Wśród afrykańskich przyjaciół, źródło: Wikimedia. |
Podróżnik
spędził na Przylądku Igielnym trzy dni, a potem musiał podjąć decyzję, jak
wracać. Na powrót statkiem nie miał pieniędzy. Gazety wprawdzie drukowały jego
reportaże, ale pieniądze trafiały w całości do żony. Postanowił wracać rowerem,
jednakże pod koniec czerwca, wehikuł ten odmówił mu ostatecznie posłuszeństwa.
Musiał więc iść pieszo, co biorąc pod uwagę, że ładunek, który ze sobą miał,
ważył ponad 60 kg, nie było łatwą sprawą. Aż tu nagle, pojawił się samochód,
którego kierowca zwrócił się do niego po polsku: Dzień dobry Panie Kazimierzu! Czekałem na Pana! Okazało się, że był
to Mieczysław Wiśniewski, pochodzący z wielkopolskiego Miłosławia, który
osiedlił się wraz z żoną w 1902 roku w Afryce Południowo-Zachodniej i założył
tam farmę. Państwo Wiśniewscy prenumerowali „Przewodnik Katolicki”, w którym
przeczytali reportaże Nowaka. Podróżnik spędził na farmie Wiśniewskich miesiąc.
Otrzymał od nich dwa konie na dalszą podróż, które nazwał Ryś i Kowboj. Wpierw
jednak musiał nauczyć się na nich jeździć. Przemierzył konno 3 tys. kilometrów,
docierając do posiadłości hrabiego Zamoyskiego. Tam rozstał się z końmi i
przesiadł znowu na rower, wypożyczony od Zamoyskich. Dotarł na nim do rzeki
Kasai.
Rzeką
Kasai planował przepłynąć dalej, do rzeki Kongo. Zbudował więc dłubankę, którą
nazwał „Poznań I”, ta jednak szybko zatonęła. Zbudował więc drugą, bardziej
solidną łódź, którą na cześć żony nazwał „Maryś”.
Rejs łodzią "Maryś", źródło: Wikimedia. |
Przebył nią rzeki Kasai i
Kongo. Rejs trwał ponad 2 miesiące. We wrześniu 1934 roku dobił do portu
Leopoldville, a stamtąd znowu przesiadł się na rower i wyruszył przez Francuską
Afrykę Równikową. W oazie Bir Ueli, gdzie zaczynała się Sahara, kupił wielbłąda
Ueli. Przebył nim pustynię w 5 miesięcy, a następnie z ciężkim sercem, gdyż
zżył się z tym zwierzęciem, sprzedał go
w oazie Uargla. Ostatnie 900 km do Algieru przemierzył rowerem. 24 listopada
1936 roku, po pięciu latach i czterech tygodniach, znowu zobaczył Morze
Śródziemne. Statkiem dotarł do Marsylii. Bilety kolejowe i opłaty wizowe,
opłaciła mu poznańska fabryka opon Stomil.
23 grudnia 1936 roku sławny już w Polsce Kazimierz Nowak dotarł do
Poznania.
Po
powrocie do kraju, podróżnik wygłosił szereg odczytów w Poznaniu, Krakowie i
Warszawie. Niestrudzony podróżnik zaczął planować następną podróż, tym razem do
Azji Południowo-Wschodniej, jednak niespodziewanie zmarł 13 października 1937
roku na zapalenie płuc, po niespełna dziesięciu miesiącach od powrotu z Afryki.
Jego pogrzeb był wielkim wydarzeniem. Podróżnik został pochowany na cmentarzu
Górczyńskim.
Ogłoszenie o wykładzie Nowaka, źródło: Wikimedia. |
Przed
i po II wojnie światowej, nie udało się wydać drukiem reportaży Nowaka. Dopiero
w 1962 roku córka podróżnika, Elżbieta Nowak-Goliszewska, wydała album ze
zdjęciami ojca pod tytułem „Przez Czarny
Ląd”. Wielki podróżnik stopniowo popadał w zapomnienie. Dopiero w 2000 roku
wydano drukiem jego afrykański reportaże, zebrane w całość i zatytułowane:
„Rowerem i pieszo przez Czarny Ląd”. Stopniowo zaczęto przypominać Polakom
dokonania Nowaka. 25 listopada 2006 roku, odsłonięto w holu Dworca Głównego w
Poznaniu tablicę poświęconą Nowakowi. Odsłonięcia dokonał sam wielki podróżnik
i reporter, Ryszard Kapuściński. Powiedział przy tej okazji: To wielki dzień dla Poznania, bo świętujemy
dziś pamięć o wielkim Polaku. Wyczyn Kazimierza Nowaka zasługuje na to, by jego
nazwisko znalazło się w słownikach i encyklopediach na całym świecie, by było
wymieniane obok takich nazwisk, jak Stanley i Livingstone. Nic dodać, nic
ująć. Pamiętajmy więc o Kazimierzu Nowaku.
Źródło:
Ł.
Wierzbicki, Zawodem moim stała się
włóczęga. Opowieść o Kazimierzu Nowaku, w: Podróże poznaniaków, „Kronika Miasta Poznania”, nr 3, 2010 r.
A tutaj jest praca bank pracy dla nauczycieli języka japońskiego Łodz - http://preply.com/pl/lodz/oferty-pracy-dla-nauczycieli-języka-japońskiego
OdpowiedzUsuńOfert nie brakuje