W
|
ubiegłym tygodniu przedstawiłem Wam pierwszą
część relacji z podróży wehikułem czasu w przeszłość Poznania. Zdążyłem
opublikować skrót rozmowy z arcybiskupem Ledóchowskim, a w dzisiejszym odcinku
przedstawię relacje z rozmowy z trzema równie fascynującymi ludźmi związanymi z
Poznaniem.
Po opuszczeniu Ostrowa Tumskiego, udałem
się na Stary Rynek. Miasto wyraźnie już dusiło się w ciasnym pierścieniu
fortyfikacji. Przed wałami widziałem szereg budynków z drewna i muru pruskiego.
Wewnątrz obwarowań miasto prezentowało się już znacznie korzystniej, niż
podczas mojej ostatniej wizyty dwadzieścia lat wcześniej. Dalej przeważała tu
raczej niska zabudowa, choć już natrafiłem na kilka kamienic cztero- i
pięciokondygnacyjnych, całkiem ładnych, z uporządkowaną fasadą, nawiązującą do
renesansu. Prawdziwy boom budowalny nastąpi jednak dopiero za dwadzieścia lat.
Na Stary Rynek przybyłem w konkretnym
celu. Była nim chęć odwiedzenia słynnej cukierni i winiarni Antoniego Pfitznera.
Lokal Pfitznera cieszył się zasłużoną sławną, a uczęszczanie do niego uznano za
patriotyczny obowiązek. Sam właściciel zawsze znajdował czas, aby zamienić
kilka słów z klientelą. Miałem nadzieję, że i dla mnie znajdzie chwilkę, no i
nie zawiodłem się.
Pan Antoni i jego firma
Antoni Pfitzner (1826 – 1887) wywodził się
z rodziny bamberskiej. Wcześnie stracił ojca, a matka nie mając środków na
kształcenie syna w gimnazjum, posłała go do nauki zawodu. Do pracy przyjął go
Szwajcar Rudolph Vasalli, który prowadził cukiernię przy Starym Rynku.
1. Antoni Pfitzner. |
Tam
młody Antoni wykonywał początkowo proste prace, a wreszcie nauczył się zawodu
cukiernika. Swoje umiejętności poszerzył w cukierniach Warszawy, Wrocławia i
Berlina. Po powrocie do Poznania, dzięki zaoszczędzonym pieniądzom i pomocy krewnych,
kupił niewielki lokal przy ul. Wrocławskiej i założył tam cukiernię, oferując
klientom szeroki asortyment ciast, tortów, czekoladek, likierów, syropów, itd.
Wkrótce kupił cukiernię Vasalliego przy Starym Rynku, gdzie odbywał praktykę. Pfitzner
przebudował piwnicę cukierni i urządził w niej winiarnię i skład win.
Sprowadzał początkowo wyłącznie wina węgierskie, a później także niemieckie i
francuskie. W wolnych chwilach, jeśli takowe posiadał, udzielał się także w
polskich stowarzyszeniach przemysłowych. Zamówiłem więc kieliszek tokaju i
poprosiłem pana Antoniego o krótką rozmowę.
2. Anons prasowy firmy Pfitznera. |
Antoni
Pfitzner. Miło
mi panie, że zechciałeś odwiedzić mój zakład. Pochlebia mi wielce, że sława
mojej cukierni szerzy się poza Poznaniem. Cóż jest lepszego nad to, kiedy
człowiek może cieszyć się owocami swej ciężkiej pracy? Nie pochodziłem z
bogatej rodziny, jak zresztą Cegielski i Marcinkowski, miałem jednak chęć do
pracy i wpojone mi poczucie obowiązku. Pierwsze nauki odbyłem tu, w tym miejscu,
u pana Vasalliego. Myłem podłogi, nosiłem drzewo, rozpalałem w piecach,
szorowałem naczynia i obsługiwałem gości. Pierwszy wstawałem, ostatni się
kładłem, ale nigdy nie powiedziałem słowa skargi na mojego pryncypała i jego
rodzinę. Wiele się przy tym nauczyłem. Poznałem sekrety wypieku ciast i
produkcji cukrów, a później wyruszyłem w świat na dalsze kształcenie.
Otrzymałem wprawdzie wiele propozycji pracy, ale postanowiłem wrócić do mojego
rodzinnego Poznania. Tu szybko stanąłem na nogi i stałem się niezależny. Do
wszystkiego doszedłem własną pracą. Najpierw założyłem cukiernię przy
Wrocławskiej, a teraz tu.
3. Cukiernia Antoniego Pfitznera (budynek po prawej stronie). |
Ludzi często pytają się, skąd u mnie pomysły na nowe
produkta. Odpowiedź jest prosta: trzeba słuchać ludzi, jeśli chcą nowych cukrów
i ciast, trzeba im je zrobić. Chcą raczyć się dobrym winem, trzeba spróbować
gdzie są najlepsze, pojechać tam i je sprowadzić. A żeby ludzie wiedzieli, co u
mnie nowego, nie można żałować pieniędzy na ogłoszenia w gazetach. Zbliża się
11 listopada, trzeba ogłosić, że w Pfitznera można kupić rogale, przed Bożym
Narodzeniem strudle, a Wielkanocą mazurki i baby. Pytacie mnie, skąd taki
wyborny węgrzyn, którym się raczycie. Może mi nie pani nie uwierzysz, ale z
mojej własnej winnicy w Mád niedaleko Tokaju na Węgrzech. Po co kupować wina od
pośredników i przepłacać, skoro samemu można kupić winnicę i robić takie wina,
jakie się chce i w jakich klienci gustują. Ale, że goście nie tylko chcą
węgrzyna pijać, sprowadzam więc wina także
znad Renu i Mozeli. Ot i cała tajemnica. Jeśli chcemy zwyciężać z Niemcami i
nie zatracić narodowości, musim wszystko robić lepiej i nie żałować pieniędzy.
A teraz wybaczcie, muszę zamienić jeszcze kilka słów z innymi. Bywajcie w
zdrowiu.
Wyszedłem z cukierni pana Antoniego,
pokrzepiony rozmową z nim i oczywiście wybornym winem. Udałem się następnie na
plac Wilhelma (ob. Wolności). Na afiszach rozlepionych w całym mieście
dowiedziałem się, że w tych dniach wystąpi w teatrze miejskim (Teatru Polskiego
jeszcze nie było), największa aktorka polska XIX stulecia – Helena Modrzejewska
(1840 – 1909). Zagra jedną ze swoich najbardziej znanych kreacji, czyli odegra
rolę Marii Stuart w sztuce Fryderyka Schillera pod tym samym tytułem.
Oczywiście nie było już szans na zakup biletu na ten występ, ale udało mi się
zamienić z nią kilka słów.
Oko w oko z Heleną Modrzejewską
Pochodząca z Krakowa Helena Modrzejewska zadebiutowała
zaledwie kilka lat temu w teatrach galicyjskich, ale już zdobyła sobie sławę.
Jej specjalnością były role w tragediach Szekspira, Schillera, Słowackiego,
itd. Modrzejewska potrafiła bez reszty wczuć się w grane przez siebie role,
dużo czytała o epokach historycznych, w których toczyła się akcja sztuk, w jakich
miała występować. Dbała o każdy szczegół, godzinami ćwiczyła gesty, mimikę i
głos. To była tajemnica jej sukcesu.
4. Helena Modrzejewska, obraz Maksymiliana Fajansa. |
Po raz pierwszy Modrzejewska wystąpiła w
Poznaniu w 1866 r. Poznała wówczas swojego przyszłego męża, Karola
Chłapowskiego. Następnie odwiedziła Poznań rok później oraz w 1868 r. Podczas
mojej wizyty w Poznaniu grono poznańskich działaczy społecznych podjęła decyzję
o budowie stałego teatru polskiego w Poznaniu. W 1869 r. zliberalizowano
przepisy dotyczące wystawienia sztuk teatralnych w językach innych, niż niemiecki.
Polska prasa podchwyciła ten temat i rozpoczęła agitację na rzecz stworzenia
teatru polskiego w Poznaniu. W tym samym roku powstała Komisja Tymczasowa na
rzecz budowy teatru. W 1873 w. wmurowano kamień węgielny pod budowę budynku
teatralnego, którego uroczyste otwarcie nastąpi w 1875 r. Wróćmy jednak do
Heleny Modrzejewskiej.
5. Helena Modrzejewska w roli Julii. |
Helena
Modrzejewska. Nie
mam zbyt wiele czasu na rozmowę, muszę się jeszcze przygotować do wieczornego spektaklu.
Lubię zawsze sama wszystkiego doglądać. Ufam mojej garderobianej, ale dopóki
nie sprawdzę, czy kostium jest przygotowany należycie, nie będę mogła skupić
się na roli. Gram „Marię Stuart” już sama nie wiem, który raz, ale zawsze mam
tremę, choć znam tę sztukę od podszewki. Publiczność jest tu wymagająca i
niełatwo ją zadowolić. Poznańczycy znani są ze swej skrupulatności i
dokładności, zatem i aktorzy muszą grać całą duszą, ja zresztą inaczej nie
potrafię. Zanim po raz pierwszy wystąpiłam w roli Stuart, dużo o niej czytałam
i starałam się zrozumieć jej osobowość i charakter, by ją jak najlepiej oddać.
Wcześniej, kiedy grałam Ofelię spędziłam czas jakiś na cmentarzu. Jako Julia,
ćwiczyłam długo upadki po przebiciu się sztyletem. Lubię występować w Poznaniu.
Tu poznałam swego męża Karola, kiedy cztery lata temu po raz pierwszy przybyłam
do Poznania. Już dwa lata później oświadczył mi się, a ja go przyjęłam.
Publiczność poznańska spragniona jest własnej, narodowej sceny. Władze obecnego
Teatru Miejskiego zawsze mogą nie zgodzić się na zagranie sztuki po polsku.
Słyszałam jednak, że zamysł ten jest bliski realizacji. Liczę, że kiedy
następnym razem tu przyjadę, będę mogła wystąpić już w polskim teatrze. Ufam,
że Poznańczycy, znani z gospodarności, będą należycie kierować teatrem, co nie
jest łatwym zadaniem. Aktorzy to ludzie kapryśni, zanadto wrażliwi i przekonani
o swych niemal boskich talentach. Krytyki nie znoszą, uważając, że tylko hołdy
im się należą. Publiczność zresztą także często jest kapryśna i nie zawsze
skłonna dawać wyraz uwielbieniu dla aktorów. Teatr to zaś nie fabryka. Nie znam
dyrektora teatru, który nie borykałby się z brakiem pieniędzy. Ale zostawmy to.
Niezmiernie się cieszę, że mogę bywać w waszym pięknym mieście. Mam nadzieję,
że jeszcze tu przyjadę. Teraz muszę już pana pożegnać. Pora przygotować się do
przedstawienia.
6. Helena Modrzejewska w roli Marii Stuart. |
Po spotkaniu z najwybitniejszą aktorką
polską XIX stulecia, przyszedł czas, aby zejść na ziemię. Udałem się na kawę do
hotelu Bazar. Tam wypatrzyłem starszego pana z charakterystycznymi wąsami, o nieco
zmęczonej twarzy, w której odbijało się niezwykle aktywne, ale też niełatwe
życie. Poprosiłem go o chwilę rozmowy, choć wiedziałem, że to człowiek wielce
zajęty. Ku mojej radości, zgodził się poświęcić mi trochę czasu.
„Król chłopów”
Maksymilian Jackowski (1815 – 1905) to
jeden z symboli pracy organicznej w zaborze pruskim. Pochodził z niezbyt
zamożnej rodziny dzierżawcy majątku. Początkowo uczył się w Gimnazjum św. Marii
Magdaleny, ale nauka mu nie szła i szkoły nie skończył. Sprawdził się jednak
jako rolnik. Był jednym z najzdolniejszych uczniów generała Dezyderego
Chłapowskiego w prowadzonej przez niego szkole rolniczej w Turwi. Pracował
jakiś czas jako zarządca w różnych majątkach, ale wkrótce zapragnął przenieść
się na swoje. Trafiła mu się dzierżawa, sęk w tym, że majątek znajdował się.. na
Podolu.
7. Maksymilian Jackowski. |
Spędził tam kilka lat, postawił gospodarkę na nogi, ale zatęsknił za
rodzinnymi stronami i wkrótce wrócił do Wielkopolski. Za zaoszczędzone
pieniądze kupił majątek Pomarzanowice niedaleko Pobiedzisk, jednocześnie rzucił
się w wir pracy organicznej. Wcześniej, podczas powstania styczniowego, został
komisarzem cywilnym na powiat średzki, za co trafił do więzienia. Sąd na
szczęście uniewinnił go. Jackowski przeżył jednak osobistą tragedię. W bitwie
pod Ignacewem zginął jego najstarszy syn Mieczysław. Wstąpił następnie do
Towarzystwa Rolniczego, był współzałożycielem Centralnego Towarzystwa
Rolniczego. Dziełem jego życia były jednak kółka rolnicze. W 1873 r. został
patronem kółek rolniczych i sprawował tę funkcję do 1900 r. Chłopi zrzeszeni w
kółkach uczyli się nowych metod gospodarowania, oszczędności i samodzielności.
Nade wszystko jednak, sporo miejsca poświęcano na budzenie świadomości narodowej
chłopów. Pogrzeb patrona Jackowskiego, zwanego królem chłopów w 1905 r. stał
się wielką manifestacją patriotyczną.
8. Maksymilian Jackowski z rodziną. |
Maksymilian
Jackowski. Człowiek
jest tak zabiegany łaskawy panie, że czasem ledwie mam czas na filiżankę kawy w
Bazarze. Sprawy publiczne tyle czasu mi zajmują, żem mocno zaniedbał mój
majątek w Pomarzanowicach. Wcześniej uczyłem się fachu pod okiem generała
Chłapowskiego, któremu wiele zawdzięczam, choć obecnie dużo nas dzieli i nieraz
ostro dyskutujemy z sobą. Generał przeciwny był naszemu powstaniu w Królestwie
Polskim, a mnie nie mógł wybaczyć żem został komisarzem na powiat średzki i
organizowałem pomoc dla walczących. Sam nie poszedłem, bom był za stary i do
wojaczki się nie nadaję. Poszedł jednak mój pierworodny Mieczysław. Od dziecka
marzła mu się wojenka. Nie raz w dzieciństwie mawiał, że żałuje, iż wcześniej
się nie urodził i nie wziął udziału w walkach pod Napoleonem, albo w wojnie 31
roku. Poszedł zatem i nawet nie śmiałem go zatrzymać. Poszedł i zginął, ale
taka żołnierska dola… No nic, mówić trudno mi o tem. Najlepszym lekarstwem na
smutki jest praca, a tej u nas nie brakuje. W samym tylko Centralny
Towarzystwie Gospodarczym dla Wielkiego Księstwa Poznańskiego roboty co nie
miara. Dyskusje, przekonywanie chłopów i szlachtę do nowych upraw, do hodowli
owiec bardziej wełniastych, czy mocniejszych koni, albo lepszego bydła.
9. Dwór Jackowski w Pomarzanowicach. |
Szlachta nasza bardziej otwarta na zmiany, ale chłopi nie bardzo, a przecież oni
są solą tej ziemi. Chłop nasz opieki z naszej strony wymaga. Nie tylko trzeba
go uczyć jak prowadzić gospodarstwo, aby ono zysk przynosiło, jak oszczędzać, a
pieniądze na nowe narzędzia i ziarno przeznaczać, a nie wódkę. Trzeba wśród
nich też miłość ku ojczyźnie budzić. Chłopi nasi są pracowici i uczciwi, ale
nie zawsze chcą nas słuchać. Dla nich pan to pan i nie bardzo nam ufają. Żeby
chłopi cię szanowali, trzeba ich słuchać, zrozumieć i nie przekonywać na siłę,
tylko przykłady dawać, wtedy zaufają. Dobrym pomysłem są kółka rolnicze, choć
na razie mało ich, niektóre istnieją tylko na papierze. Tu jednak upatruję
najlepszej drogi ku poprawie doli chłopskiej i podniesienia ich świadomości
narodowej. A też wybaczcie panie, obowiązki wzywają.
Moja wizyta w Poznaniu 1870 roku dobiegła
końca. Wehikuł odstawiam do garażu, ale za jakiś czas znowu wyruszę na
wycieczkę w przeszłość Poznania. Myślę, że pojawię się tu za dwadzieścia lat,
czyli w 1890 r., kiedy to Poznań z wolna przekształcił się z miasta garnizonowego
w nowoczesną metropolię.
Kilka słów wyjaśnienia
Oczywiście wszystkie spotkane przez mnie
osoby, to postacie historyczne i teoretycznie z każdą z tych osobistości można
było porozmawiać w 1870 r., no może z jedynym wyjątkiem. Co do Heleny Modrzejewskiej,
to pozwoliłem sobie na małe kłamstewko, które, mam nadzieję mi wybaczycie.
Helena Modrzejewska rzeczywiście wystąpiła kilka razy w Poznaniu, ale miało to
miejsce w latach: 1866, 1867, 1868, 1880, 1890, 1895 i 1903. Jak widać, aktorka
często występowała w Poznaniu, ale nie było jej w tym mieście w 1870 r.
Niemniej, nie mogłem sobie odmówić spotkania z tą wybitną aktorką podczas
swojej wizyty w Poznaniu.
Źródło
fotografii:
1.https://vignette.wikia.nocookie.net/poznan/images/5/5c/Antoni_Pfitzner.jpg/revision/latest?cb=20111122222810&path-prefix=pl
2. https://vignette.wikia.nocookie.net/poznan/images/9/9f/Pfitzner_anons_05.jpg/revision/latest?cb=20120225174616&path-prefix=pl
3. https://fotopolska.eu/998283,foto.html
4. Maksymilian Fajans [Public domain], via Wikimedia Commons
5. By Internet Archive Book Images [No restrictions], via Wikimedia Commons
6. State Archive in Poznań [CC0], via Wikimedia Commons
7. State Archive in Poznań [CC0], via Wikimedia Commons
8. State Archive in Poznań [CC0], via Wikimedia Commons
9. https://www.fotopolska.eu/Pomarzanowice/b42713,Palac_Jackowskich.html
dzieki,dobry pomysl z tym wechikulem czasu,czytam z zaintresowaniem i bardzo sie mnie podoba
OdpowiedzUsuń