A
|
ż
trudno uwierzyć, jak wielki skok cywilizacyjny wykonał Poznań w ciągu XIX wieku.
Od zaniedbanego miasta, w którym dominowały niewielkie domy z kurnikami i
chlewikami, do europejskiej metropolii z okazałymi kamienicami czynszowymi i
willami.
Na początku XIX stulecia większość
budynków mieszkalnych w Poznaniu, to niewielkie parterowe domy, zwrócone
szczytem do ulicy, często drewniane, kryte gontem i strzechą. Domy te zamieszkiwała
z reguły jedna rodzina. Część izb przeznaczona była na warsztat i sklepik, a
wraz z rodziną właściciela, mieszkali tam też czeladnicy pracujący w
warsztacie. Na tyłach
domów znajdowały się szopy, kurniki,
stajnie, chlewiki i inne tego rodzaju zabudowania gospodarcze. Mimo, że ten typ
domów zastępowały powoli kamienice wielorodzinne, to jednak nie zanikły one
całkowicie. Przetrwały długo na Chwaliszewie i Śródce.
Zabudowa placu Kolegiackiego w latach 30. i 40. XIX w., źródło: www.wieczorkiewicz.org |
Na Starym Rynku uchowały się oczywiście
klasyczne, dwupiętrowe kamienice. Na parterze znajdowała się długa sień, przez
którą wchodziło się do sklepiku lub warsztatu oraz na podwórze. Na piętro
wchodziło się przez ciemne i strome schody. Na pierwszym piętrze mieszkał
właściciel z żoną, a na drugim ich dzieci, służba, czeladnicy i uczniowie.
Rozwój przestrzenny Poznania na przełomie XVIII i XIX wieku doprowadził też do
tego, że w obrębie miasta znalazło się kilka dworków.
Dworek przy Świętym Marcinie - lata 30. XIX w., źródło: www.wieczorkiewicz.org |
Były to z reguły domy
drewniane lub murowane, piętrowe z podcieniami i spadzistym dachem, krytym
gontem. Miały one sień na przestrzał, a po obu jej stronach znajdowały się
pokoje właściciela i jego rodziny, oraz pomieszczenia dla służby. Najbardziej
charakterystycznym budynkiem tego typu był dworek Mycielskich przy ulicy
Ogrodowej, rozebrany w okresie PRL.
Dworek Mycielskich w latach 30. XIX w., źródło: www.wieczorkiewicz.org |
Oczywiście, budynki mieszkalne na początku
XIX wieku, to nie tylko kamienice przyrynkowe oraz małe domy czy dworki.
Pierwsze lata XIX stulecia, to pojawienie się jednopiętrowych domów dla urzędników
pruskich, budowane przy ul. Wilhelmowskiej
(ob. Aleje Marcinkowskiego). Przełom nastąpił dopiero pod koniec lat
trzydziestych. W 1838 roku wzniesiono pierwszą w Poznaniu czteropiętrową
kamienicę czynszową. Władze pruskie wydały nowe przepisy budowlane,
zabraniające m.in. wznoszenia domów z drewna, o dachach krytych gontem lub
strzechą. Nie wolno było też budować domów szczytem do ulicy. Na tyłach domów
można było wznosić oficyny.
Aleje Marcinkowskiego na początku XIX w., mal. K. Alberti, źródło: Wikimedia. |
Prawdziwy boom budowlany nastąpił w
latach siedemdziesiątych, w okresie wielkiej prosperity, tzw. Gründerzeit –
„grynderka”. Budownictwo mieszkaniowe w Poznaniu zostało zdominowane przez
wysokie, przeciętnie czteropiętrowe kamienice czynszowe, o bogato zdobionych
fasadach, nawiązujących do stylów historycznych – gotyku, renesansu, baroku i
klasycyzmu.
Kamienica przy ul. Strusia 3, źródło: Wikimedia. |
Do mieszkań wchodziło się przez bogato zdobione klatki schodowe. W
zależności od zamożności właścicieli, nowe kamienice posiadały od trzech do
nawet dziesięciu pokoi.
Klatka schodowa w kamienicy przy ul. 3 Maja 47, źródło: Wikimedia. |
Mieszkania należące do bogatych mieszczan dzieliły się
na dwie części. Pierwsza część przeznaczona była dla rodziny właściciela.
Składała się ona z salonu, pokoju stołowego, gabinetu pana domu, sypialni i
pokoju dziecięcego. Druga część, to kuchnia, czasem łazienka i pokoje dla
służby. Służba i dostawcy wchodzili od strony podwórza, nie zaś od frontu. W
mniejszych mieszkaniach, liczących trzy-cztery pokoje, nie było łazienki i
osobnego wejścia dla służby.
Kamienica na skrzyżowaniu ulic: Łąkowej i Kwiatowej, źródło: Wikimedia. |
Od lata czterdziestych coraz głośniej
apelowano o instalowanie łazienek w mieszkaniach. Moda ta jednak nie od razu
się przyjęła. Pierwszym budynkiem, który posiadał łazienki, był hotel Bazar. W
1905 roku zaledwie 18% mieszkań poznańskich było wyposażone w łazienki. Jedną z
największych problemów, jakie stały przed lokatorami poznańskich domów XIX
wieku, była kwestia odpowiedniego ogrzania mieszkań. Do tego celu używano
pieców, które stawiano w rogach pokoi.
Piec kaflowy z początku XX w., źródło: Wikimedia. |
Do połowy wieku palono drewnem, ale nie
dawał on zbyt dużo ciepła, co powodowało ciągłe niedogrzanie mieszkań. W
drugiej połowie XIX wieku powszechnie już stosowano węgiel. Kominki należały do
rzadkości, a z czasem pojawiły się kaloryfery. Centralne ogrzewanie zaczęto
stosować dopiero na przełomie XIX i XX i instalowano je wyłącznie w luksusowych
kamienicach czynszowych. W 1905 roku centralne ogrzewanie posiadało zaledwie…
1,6% mieszkań w Poznaniu.
Prawdziwa rewolucja dokonała się w dziedzinie
oświetlenia. Do połowy stulecia niepodzielnie królowały świece – łojowe,
stearynowe i woskowe, choć te ostatnie rzadziej, bo były dość drogie. Umieszczano
je w ozdobnych lichtarzach, kandelabrach oraz tzw. pająkach, czyli wiszących
świecznikach. W drugiej połowie wieku pojawiły się lampy naftowe, które
upowszechniły się w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych. Oświetlano
nimi nie tylko domy zamożnych mieszczan, ale także mieszkania robotnicze. Ten
typ oświetlenia stał się dominujący w poznańskich domach.
Lampa naftowa, źródło: Wikimedia. |
W 1905 roku aż 70%
mieszkań było oświetlane przez lampy naftowe. Skutecznie konkurowały one z lampami
gazowymi, które pojawiły się w 1856 roku. Nie upowszechniły się jednak i w 1905
roku zaledwie 20% mieszkańców było podłączonych do sieci gazowej. Lampy gazowe
wymagały częstego czyszczenia, a ponadto po mieście krążyły opowieści o
zaczadzeniach. To wystarczało, aby poznaniacy pozostali wierni poczciwym i pięknie wykonanym lampom
naftowym. Lamp naftowych nie wyparło nawet oświetlenie elektryczne, ale to
wynikało raczej z kiepskiej infrastruktury. Zaledwie 2,6% mieszkań było
podłączone do prądu na początku XX wieku.
Secesyjna lampa, źródło: Wikimedia. |
O bogactwie mieszkańców decydowały
meble, których używano w danym domostwie. Początkowo były one dość proste, żeby
nie powiedzieć prymitywne. Stół, krzesła, łóżka, komódki, to najczęściej
spotykane meble w pierwszej połowie stulecia. Wykwintne meble były bardzo
drogie i tylko nieliczni mogli sobie na nie pozwolić. Dopiero w drugiej połowie
XIX wieku, mieszkania poznańskie wyposażano w coraz lepsze i bardziej wyszukane
sprzęty. Stało się to możliwe dzięki wzrostowi zamożności mieszkańców i
powstaniu fabryk masowo produkujących meble. Przykładem była tu słynna fabryka
Zeylanda. Dzięki kolei żelaznej można było także tanio sprowadzać meble z
zagranicy.
Style w wyposażeniu
mieszkań zmieniały się w sposób nieco odmienny, niż na pozostałych ziemiach
polskich. W Poznaniu nie przyjął się styl empire, który zdominował Europę w
epoce napoleońskiej. Przez długi czas królował w mieście biedermeier, zwany
stylem mieszczańskim.
Meble w stylu biedermeier, lata 20. XIX w., źródło: Wikimedia |
Meble wykonane w tym stylu był stosunkowo tanie, bo wykonywano
je na miejscu, z krajowego drewna. Meble biedermeier charakteryzowały się
bogatą tapicerką, a dla wygody wprowadzono sprężyny. W okresie romantyzmu
zapanowała moda na średniowiecze, a więc i w meblarstwie pojawił się neogotyk.
Później tworzono również meble neobarokowe. Przełom XIX i XX wieku, to
oczywiście secesja, która wkrótce zdominowała nie tylko meble, ale także inne
przedmioty domowego użytku.
Sekretarzyk w stylu biedermeier, źródło: Wikimedia. |
Każdy szanujący się
mieszczanin i przedstawiciel inteligencji, starał się w swym mieszkaniu
wydzielić specjalne pomieszczenie i przekształcić go w reprezentacyjny pokój zwany
salonem lub bawialnią. W salonie przyjmowano gości, tu spędzano wspólne
wieczory i obchodzono święta. Oczywiście, pokój ten musiał być odpowiednio
umeblowany sprzętami najwyższej jakości. Znajdowały się tu fotele, kanapa,
czworokątny lub owalny stół, czasem pianino, a nawet fortepian.
Salony w stylu biedermeier, źródło: Wikimedia. |
Nie mogło
zabraknąć też sekretarzyka, małego stolika z zegarem i specjalnych konsol z
gipsowymi lub marmurowymi popiersiami. Często można było też spotkać witryny, w
których eksponowano rodową porcelanę i inne kosztowne bibeloty. Na wykładanych
tapetami ścianach, wieszano obrazy o różnorodnej treści. Na początku XX wieku w
mieszczańskich salonach pojawił się nowy wynalazek – gramofon.
Kolejnym istotnym pomieszczeniem
w domu mieszczańskim była jadalnia. Najważniejszymi meblami w jadalni były
oczywiście duży stół i krzesła. Nie mogło zabraknąć też szaf na zastawę oraz
kredensu.
Secesyjny kredens, źródło: Wikimedia. |
Trudno sobie oczywiście wyobrazić mieszkanie bez sypialni. Najwięcej
miejsca zajmowały dwa zestawione ze sobą łóżka, stanowiące łoże małżeńskie. W
poznańskich domach nie upowszechniły się popularne w Europie łóżka z
baldachimem. Po obu stronach łoża ustawiano stoliki nocne, na których
znajdowały się: świeca, woda do picia, lekarstwa, zegar, później budzik.
Bieliznę trzymano w komodach, a później w specjalnych bieliźniarkach. Często w
sypialniach znajdowały się też specjalne stoliki z miskami do mycia i toaletka,
czyli oprawne lustro przytwierdzone do drewnianego pudła z szufladami, w
których pani domu trzymała kosmetyki, a niekiedy także biżuterię. Dzieci
sypiały w swoich pokojach lub w sypialni rodziców. W domach zamożnych mieszczan
uprawiających dobrze płatne i budzące szacunek zawody, jak adwokaci i lekarze,
znajdowały się także gabinety. W niektórych gabinetach pojawiły się od 1885 roku
telefony. Kuchnia w mieszkaniach bogatego mieszczaństwa była obszerna i
zastawiona szafami z naczyniami. Obok kuchni znajdowała się spiżarnia z
wiktuałami. W kuchni jadała służba.
W kuchni, źródło: Wikimedia. |
Znacznie skromniej prezentowały się dwu-
lub jednopokojowe mieszkania drobnomieszczaństwa i robotników. Bywały to często
rodziny wielodzietne, więc fakt, że część członków rodziny sypiała w kuchni,
nikogo nie dziwił. Dominującym meblem w takim domu były łóżka. Starano się
jednak wyposażyć te skromne mieszkania w bardziej reprezentacyjne sprzęty.
Kupowano więc lustro, kanapę, komodę, czy ozdobną bieliźniarkę. Ściany były
malowane farbami, a ich główną ozdobą były obrazy, przeważnie o charakterze
religijnym i fotografie członków rodziny.
Prasowanie (koniec XIX w.), źródło: Wikimedia. |
Ważnym, a nierzadko jedynym akcentem
dekoracyjnym domów niezbyt zamożnego mieszczaństwa, były kwiaty i to zarówno
cięte w ozdobnych wazonach, jak i te w doniczkach. Bardzo ważną funkcję w
drobnomieszczańskich i robotniczych domach pełniła kuchnia. To tutaj po kolacji
zbierała się cała rodzina, zwłaszcza w jesienno-zimowe wieczory. Kuchnia,
oprócz miejsca, w którym przygotowywano jedzenie, pełniła też rolę jadalni i
salonu. Starano się więc, aby wyglądała ona schludnie. Półki z przyprawami
ozdabiano koronkami, a na ścianach wieszano makatki z wyszywanymi sentencjami i
scenkami rodzajowymi.
Dość ciekawym przedmiotem
dekoracyjno-użytkowym, charakterystycznym dla przełomu XIX i XX wieku, były
kufle do piwa. Nierzadko były to prawdziwe dzieła sztuki, produkowane ze szkła,
kamionki, porcelany i fajansu. Często były bogato zdobione, a dzisiaj są bardzo
poszukiwane przez kolekcjonerów i osiągają wysokie ceny na aukcjach i giełdach
staroci. Kufle dawano w prezencie, jako trofeum lub na pamiątkę. Żołnierze
armii pruskiej odchodzący do cywila, otrzymywali na pamiątkę kufel ozdobione
scenami batalistycznymi lub scenkami rodzajowymi z żołnierskiego życia.
Niemiecki kufel (pocz. XX w.), źródło: Wikimedia. |
Warunki życia mieszkańców
dziewiętnastowiecznego Poznania zmieniły się diametralnie w ciągu stulecia. Co
prawda, nadal istniały wyraźne kontrasty między mieszkańcami luksusowych
kamienic i willi, a gnieżdżącą się na strychach i w suterenach biedotą, ale postęp
technologiczny wpłynął na poprawę jakości życia i sprawił, że prace domowe
stały się o wiele lżejsze, niż w ubiegłych wiekach.
Źródło:
W.
Karolczak, Jak mieszkali poznaniacy w
dobie Wiosny Ludów, w: Wiosna Ludów,
„Kronika Miasta Poznania”, nr 1, 2008.
Z.
Ostrowska-Kębowska, J. Skuraatowicz, Architektura
i budownictwo, w: Dzieje Poznania T.2
1793 – 1918, praca zbiorowa pod redakcją J. Topolskiego i L.
Trzeciakowskiego, Warszawa – Poznań 1994.
M.
i L. Trzeciakowski, W
dziewiętnastowiecznym Poznaniu. Życie codzienne miasta 1815 – 1914, Poznań
1982.
Trzeba przyznać że Poznaniacy w dziedzinie postępu są zawsze kilometr przed Południem Polski :) Także w tej dziedzinie :) Np jeśli chodzi o lampy naftowe, to u Nas gorzej było.. :)
OdpowiedzUsuńBardzo fajny artykuł :)
Pozdrawiamy
Dzięki :) Jakby na to nie spojrzeć, Łukaszewicz pochodził z Waszych okolic. Uczył się w Rzeszowie, pracował w Gorlicach, Jaśle i Krośnie, a szpital we Lwowie na Łyczakowie był pierwszym budynkiem oświetlonym przez lampy naftowe. W Gorlicach chyba zainstalowano pierwszą uliczną lampę naftową. Południe Polski wcale nie jest gorsze od Poznania. A teksty i zdjęcia, które zamieszczacie świadczą o tym najlepiej :) Poza tym my nie mieliśmy wynalazcy tej klasy, co Ignacy Łukaszewicz. Przyznam, że mam pewne zaległości w Waszych tekstach, ale wnet nadrobię te karygodne opóźnienie :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Ciekawe jak było we Wrocławiu, ale podejrzewam, że postęp dotarł wcześniej (mimo, że to południe ;) ) Piec kaflowy wyjątkowej urody, cudowny!!!!
OdpowiedzUsuńMyślę Basiu, że we Wrocławiu było podobnie. Oba miasta leżały w Prusach, niedaleko od siebie, kontakty między naszymi miastami były ożywione i sięgały już średniowiecza. Wielu młodych ludzi z Poznania studiowało zresztą we Wrocławiu. Sądzę, że wyposażenia mieszkań zarówno we Wrocławiu, jak i w Poznaniu, były podobne :)
UsuńDzień dobry! Mam na imię Marianna Smith:) W miom mieszkaniu jest włoska kuchnia i sypialnia sprawdź ofertę mebli tutaj najlepsze oferty dla ciebie!
OdpowiedzUsuńJeśli potrzebujesz pieniędzy, to koniecznie sprawdź https://www.credy24.pl/blog/chwilowki-bez-zaswiadczen/ - to najlepsza firma, która oferuje usługi tego typu. Dzięki rankingom, które znalazłem na tej stronie - udało mi się zdobyć pieniądze na remont! Polecam!
OdpowiedzUsuńJestem bardzo zadowolony z farb firmy www.cromadex.pl, dlatego regularnie tam zaglądam w poszukiwaniu nowych produktów.
OdpowiedzUsuńŁadnie to wygląda.
OdpowiedzUsuńŚwietna sprawa. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuń