K
|
ilka
tygodni temu, archeolodzy prowadzący wykopaliska na Starym Rynku, oprócz wielu
cennych artefaktów, odkryli także fragmenty skór, z których przed wiekami
wykonywano obuwie. Świadczy to o istnieniu w tym miejscu warsztatu
obuwniczego. Znalezisko to zainspirowało mnie do napisania tekstu o poznańskich
rzemieślnikach w średniowiecznym Poznaniu.
Zanim pojawili się rzemieślnicy, a więc
wytwórcy, których podstawowym źródłem utrzymania było produkowanie określonych
towarów i sprzedawanie ich, bądź wykonywanie tychże na zamówienie, ludzie po
prostu sami wykonywali dla siebie buty, szyli ubrania i wykonywali broń.
Dopiero z czasem, w okresie wczesnopiastowskim, ludzie zamieszkujący grody i
podgrodzia zaczęli specjalizować się w produkcji poszczególnych wyrobów rzemieślniczych
dla potrzeb dworu książęcego, drużyny wojów, Kościoła, a wreszcie swych
współziomków. Często jednak działalność rzemieślnicza była jedynie dodatkowym
zajęciem, niż źródłem utrzymania. Podstawową pracą dalej pozostawała uprawa roli i
hodowla bydła. Wszystko zmieniło się w okresie powstawania miast.
Szewc, ryc. z I poł. XV w., źródło: Wikimedia |
Cechy
w średniowiecznym Poznaniu
Powstanie miast, a więc ich lokacja, w
sposób bezdyskusyjny zmieniło życie ich mieszkańców. Lokacja Poznania na prawie
niemieckim w 1253 r., przyniosła napływ do miasta części mieszkańców Śródki
oraz osadników z Niemiec i Śląska. Ci osadnicy, przynieśli ze sobą umiejętności
w dziedzinie produkcji rzemieślniczej, a powstanie dużego skupiska ludności,
wraz z okolicznymi wsiami, spowodowało wzrost zapotrzebowania na produkty
żywnościowe, obuwie, stroje, wyroby żelazne i drewniane, broń, narzędzia, a
wreszcie produkty luksusowe. Zwiększenie się liczby rzemieślników w miastach,
doprowadziło do powstania jednego z najbardziej trwałych wynalazków
średniowiecza, a mianowicie cechów, czyli korporacji, czy też bractw
zawodowych, skupiających ludzi wykonujących ten sam zawód. Korporacje zawodowe
istnieją do dziś, a warto wiedzieć, że wywodzą się one właśnie ze
średniowiecznych cechów. To dla tych, którzy uważają wieki średnie za okres
ciemnoty i zabobonu.
Piekarze, miniatura z pocz. XVI w., źródło: Wikimedia. |
Instytucję cechów przynieśli ze sobą osadnicy
z Zachodu, którzy tłumnie napływali na ziemie polskie w XIII w. Pierwsza wzmianka o cechach w Poznaniu, pochodzi z przywileju Przemysła II z 1280 r. W
tym samym dokumencie mowa jest o rzeźnikach, piekarzach, szewcach i
kuśnierzach (rzemieślnikach zajmujących się produkcją i naprawą futer oraz
wykonywaniem wyrobów ze skóry). Średniowieczne miasta były słabo zaludnione,
zwłaszcza na ziemiach polskich. Oznaczało to, że rynek zbytu na produkty
przemysłowe był ograniczony, stąd potrzeba reglamentacji wytwórczości
rzemieślniczej, ograniczenia liczby warsztatów i kontroli jakości wykonywanych
produktów. Cechy dążyły do narzucenia monopolu na określone gałęzie
wytwórczości, a surowa kontrola jakości przez władze cechowe miała za zadanie
sprawić, aby produkty członków korporacji były lepsze, niż rzemieślników spoza
cechu. Reglamentacja produkcji wyrobów przemysłowych z kolei, miała chronić
przed niekorzystnym spadkiem cen na te wyroby.
Tkacz, ryc z I poł. XV w., źródło: Wikimedia. |
Poza kontrolą wytwórczości, cechy
spełniały też ważne funkcje kulturowe. Zaspokajały naturalną ludzką potrzebę
zrzeszania się, stały na straży interesów swych członków i reprezentowały ich
wobec władz miejskich i właścicieli miast. Członkowie cechów bawili się razem i
brali udział we wspólnych praktykach religijnych. W razie zagrożenia
oblężeniem, każdy cech miał wyznaczony odcinek murów i baszty do obrony, stąd
nazwy baszt: Szewców, Kuśnierzy, czy Piwowarów. Cechy tworzyły więzi
środowiskowe i wyznaczały miejsce człowieka w społeczności miejskiej. Pamiętajmy
jednak, że cechy były też zakładane przez właścicieli miast, aby łatwiej było
kontrolować poczynania różnych grup społecznych i zawodowych oraz skutecznie
ściągać należności podatkowe.
Czapnik, ryc. z I poł. XV w., źródło: Wikimedia. |
Poza wspomnianym przywilejem Przemysła
II, w połowie XIV wieku pojawiły się skąpe dane źródłowe o istnieniu w Poznaniu
cechów tkaczy i krojowników sukna. W 1403 r. zapisano się informacje o cechach:
garbarzy i szewców, a w 1417 r. - kuśnierzy. Kilka lat później, poświadczono
istnienie bractw rymarzy (rzemieślnicy wykonujący uprzęże konne, siodła i
osprzęt jeździecki), krawców i kowali. W 1436 r. cech garbarzy podzielił się na
dwa odrębne cechy: białoskórników (garbarstwo wykwintne) i czerwonoskórników
(garbarstwo grubsze). Do połowy XV w. mamy dodatkowo w Poznaniu cechy:
piwowarów, piekarzy, rzeźników, czapników, złotników, płócienników i
kaletników. Do końca XV w. pojawili się dodatkowo korporacje stelmachów
(rzemieślnicy wykonujący wozy, sanie i części do nich), bednarzy (rzemieślnicy
wykonujący naczynia drewniane, jak beczki, kadzie, wiadra, kufle, itp.),
ślusarzy i stolarzy. Co ciekawe, do końca XV w., istniał wspólny cech
zrzeszający aptekarzy, hafciarzy i malarzy, a więc zawody dość odległe od
siebie. Dopiero później rzemieślnicy reprezentujący te zawody, stworzyli
odrębne cechy.
Bednarze, miniatura z pocz. XVI w., źródło: Wikimedia. |
W późnym średniowieczu można mówić o
pewnej specjalizacji w produkcji rzemieślniczej. Poznań stał się ważnym
ośrodkiem obróbki i przetwórstwa skórzanego (szewcy, kuśnierze, rymarze,
kaletnicy, garbarze i częściowo czapnicy). Kolejnymi gałęziami poznańskiej produkcji,
zaopatrującymi szerokie rynki, były: krawiectwo i złotnictwo. Pozostałe gałęzie
wytwórczości miejskiej, zaopatrywały głównie lokalne rynki.
Złotnik, ryc. z I poł. XV w., źródło: Wikimedia. |
Od
ucznia do mistrza
W teorii wszystko było jasne i proste.
Najpierw chłopiec stawał się uczniem, po kilku latach czeladnikiem, a w końcu
mistrzem. Jako mistrz, mógł założyć warsztat i pracować na własny rachunek. Ale
to tylko teoria, a jak wszyscy wiemy, praktyka często mija się z teorią. Na
początku rodzice przyprowadzali kilkuletniego syna do warsztatu, aby uczył się
zawodu. Trwało to kilka lat, a uczeń rozpoczynał pracę od wykonywania
najprostszych prac, aż stopniowo opanowywał arkana zawodu. Kiedy już nauczył
się na tyle, aby samodzielnie wykonywać pracę, stawał przed komisją złożoną z członków
cechu, wnosił opłatę i pokazywał swoje dzieło, a jego mistrz świadczył o umiejętnościach
ucznia. Jeśli członkowie komisji uznali kompetencje chłopca za wystarczające,
wówczas „wyzwalano” go na czeladnika. Uczeń pracował za wikt i opierunek, ale
czeladnik już otrzymywał wynagrodzenie za swoją pracę. Kiedy uczeń został już
czeladnikiem, mógł wybrać inny warsztat lub pozostać u dotychczasowego mistrza
i dalej doskonalić swe umiejętności zawodowe.
Piwowar, ryc. z I poł. XV w., źródło: Wikimedia. |
W teorii, kolejnym szczeblem kariery
zawodowej był mistrz, ale w praktyce, dla wielu czeladników tytuł mistrzowski
był nieosiągalny. Mistrzowie cechowi nie byli zainteresowani w „wyzwalaniu”
zbyt wielu czeladników na mistrzów, nie chcąc poszerzać grona konkurentów.
Zdobycie tytułu mistrza obwarowane były licznymi przepisami, zapisanymi w
statutach cechowych. Niektóre cechy wymagały np. świadectwa prawego urodzenia, nabycia
prawa miejskiego, referencji z ostatniej służby, a często odbycia długoletniej
wędrówki po kraju lub nawet poza jego granicami, w celu podniesienia
klasyfikacji zawodowych. Taka podróż była trudna, a nawet niebezpieczna, a i
tak nie dawała gwarancji zdobycia tytułu mistrza i założenia własnego
warsztatu. Ostatnią przeszkodą była kwestia
finansowa. Egzamin na mistrza był bardzo drogi, a tradycja wymagała zorganizowania…
suto zastawionej uczty dla władz cechowych. Dla słabo wynagradzanych
czeladników, była to często przeszkoda nie do pokonania. Wielu rzemieślników
więc nigdy nie stało się mistrzami i do końca życia pracowali jako najemna siła
robocza. Nic więc dziwnego, że czeladnicy niejednokrotnie
łączyli się w bractwa, aby bronić swoich praw, walczyć z wyzyskiem
i utrudnieniami w uzyskaniu tytułu mistrza. Właściwie, jedynie synowie mistrzów
mieli zapewnioną karierę w zawodzie, ktoś przecież musiał po śmierci mistrza
objąć po nim warsztat. Innym sposobem był ożenek. Wystarczyło, aby czeladnik
pojął za żonę córkę mistrza lub wdowę po nim, aby uzyskać warsztat i zdobyć
tytuł mistrza.
Kowal, ryc. z I poł. XV w., źródło: Wikimedia. |
„Wyzwolenie” na mistrza odbywało się drogą egzaminu. Kandydat
prezentował swoje dzieło, tzw. „majstersztyk” przed starszymi cechów. Dzieło
kandydata musiało cechować się starannym wykonaniem, innowacyjności i musiało
być świadectwem nabytych przez lata umiejętności, zwłaszcza zaś tego, czego
nauczył się podczas wędrówek. Kiedy szczęściarzowi udało się zdać egzamin, a następnie kupić, odziedziczyć lub zdobyć własny warsztat poprzez małżeństwo, mógł już
wreszcie w pełni cieszyć się owocami swej długoletniej i ciężkiej nauki. Teraz
do jego głównych zadań należało organizowanie pracy w warsztacie, zakup surowców,
przyjmowanie zamówień od klientów oraz wykonywanie najbardziej precyzyjnych
zadań i wykańczanie dzieła.
Stolarz, ryc. z I poł. XV w., źródło: Wikimedia. |
Walka
pospólstwa z patrycjatem
Miejskie
powietrze czyni wolnym, tak głosiło stare i niepozbawione racji przysłowie. Samorząd miejski, który wydaje się nam dzisiaj
czymś oczywistym i odwiecznym, to także wynalazek pogardzanego często
średniowiecza. Od momentu wykupu dziedzicznego stanowiska wójta w XIV w., władza
w Poznaniu stopniowo przechodziła w ręce kolegialnych organów miejskich: rady,
ławy i tzw. pospólstwa, zwanego też „trzecim porządkiem”, czyli zgromadzeniem
starszych cechowych. Przedstawiciele rzemieślników zasiadali czasem w ławie
miejskiej, ale nie dopuszczano ich do rady. Ta zdominowana była przez bogatych kupców,
zwanych patrycjatem. Trzeba dodać, że rozwój dalekosiężnego handlu, zwłaszcza
po unii z Litwą w Krewie w 1386 r., wywołał dobrą koniunkturę i spowodował
szybkie bogacenie się kupców.
Garbarz lub kuśnierz, ryc. z I poł. XV w., źródło: Wikimedia. |
Patrycjusze dążyli teraz do przejęcia pełni władzy w mieście i marginalizacji ławy i trzeciego porządku. Wywołało to
zaburzenia w Poznaniu. Przywileje królów: Władysława III Warneńczyka z 1444 r. i
Kazimierza IV Jagiellończyka z 1456 r., będące odpowiedzią monarchów, jako właścicieli
Poznania, na skargi pewnych grup miejskich, umożliwiły wybór rajców przez ławników
i starszych cechowych, jednakże patrycjat nie dał za wygraną. W porozumieniu ze
starostą generalnym Wielkopolski Łukaszem Górką, doprowadzili do swoistej
rewolucji personalnej w 1454 r., która utworzyła nową elitę władzy miejskiej,
składającej się z rajców wybranych po 1444 r. oraz starych, których dokooptowano
do rady. W ten sposób doszło do swoistej oligarchizacji władzy w mieście.
Trzeba jednak przyznać, że do podobnych zdarzeń dochodziło także w innych
miastach i miały one nierzadko krwawy przebieg.
Kołodziej lub stelmach, ryc. z I poł. XV w., źródło: Wikimedia. |
Tak to, w wielkim skrócie, przedstawiała
się sytuacja poznańskich rzemieślników w średniowieczu. Ciekawe, czy szewc, do
którego należał warsztat odkryty przez poznańskich archeologów, odziedziczył
go, czy też otrzymał drogą małżeństwa? A może sam na niego zapracował, po wielu
latach nauki i wędrówek od warsztatu do warsztatu? Intrygujące jest też i to,
czy brał udział we życiu politycznym miasta, czy też stał z boku? Tego jednak
nigdy się nie dowiemy.
Źródło:
M.
Bogucka, H. Samsonowicz, Dzieje miast i
mieszczaństwa w Polsce przedrozbiorowej, Wrocław 1986.
A.
Gąsiorowski, Rzemiosło i handel, w: Dzieje Poznania do roku 1793, tom I,
praca zbiorowa po redakcją J. Topolskiego, Warszawa-Poznań 1988.
A.
Gąsiorowski, Walki o władzę w Poznaniu u
schyłku wieków średnich, „Kwartalnik Historyczny”, R. LXXXII, z. 2, 1975.
R.
Szczygieł, Konflikty społeczne w miastach
Królestwa Polskiego w XV i XVI wieku związane z dostępem do władz miejskich,
http://history.org.ua/JournALL/socium/7/4.pdf
No, to wszystko prawda co tutaj pisano ;)
OdpowiedzUsuńZawsze gdy mi bądź Nucie doskwierają studia wspominam na ciężkie życie czeladników etc. - i wtedy jakoś na duchu jest lżej.. :)
Bardzo fajny i pouczający artykuł. Powinno się takie teksty obowiązkowo przerabiać w szkołach - by motywować dzieci do nauki :)
Pozdrowienia!
Dzięki :) No prawda, że czeladnicy nie mieli lekko, ówcześni studenci również. Co ciekawe, korporacje zawodowe często nawet dziś działają jak w średniowieczu, czyli nie dopuszczajmy zbyt wiele osób do zawodu, albo blokują doktoraty, habilitacje itp., bo ktoś komuś nie pasuje. Ale mimo wszystko, jest lepiej, niż w średniowieczu :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę Wam wytrwałości w studiach ;)
Ciekawy artykuł ale nasunęły mi się dwie uwagi: po pierwsze rzemieślnicy pojawili się już przed Piastami- na co wskazują odkrycia archeologiczne w osadach wcześniejszych, które posiadały wydzielone miejsca np. dla rogowników (nie wiem jak ich fachowo nazwać) :) co wskazuje na specjalizację w określonym zawodzie; a po drugie zawód aptekarza jest bardziej blisko z zawodem malarza niż by się to na pierwszy rzut oka zdawać miało. :)
OdpowiedzUsuńJestem bardzo zadowolony z usług . Dorabiałem u nich klucze już tak wiele razy, że ciężko mi policzyć.
OdpowiedzUsuńŚwietnie napisane. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuń