Poznańskie koziołki

niedziela, 7 czerwca 2015

Kulturkampf

Z
wykło się uważać kulturkampf, czyli „walkę o kulturę”, prowadzoną przez kanclerza Bismarcka w latach siedemdziesiątych XIX wieku, za jeden z frontów walki z polskością w zaborze pruskim. W rzeczywistości, były to działania skierowane przeciwko Kościołowi katolickiemu w całym Cesarstwie Niemieckim. Prawdą jest jednak to, że kulturkampf mocno dotknął Polaków jako, że większość z nich wyznawała katolicyzm.

Dzisiejszy artykuł nie tyle dotyczy Poznania, co raczej zaboru pruskiego. Niemniej jednak, nie da się przecież oddzielić Poznania od reszty ziem polskich, pozostających pod władzą Prus w XIX stuleciu.

Kanclerz Otto von Bismarck, źródło: Wikimedia.

I sobór watykański i papieska nieomylność
Przełom lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych w Europie dziewiętnastego stulecia, zdominowały dwa wielkie wydarzenia. Pierwszym z nich była wojna prusko-francuska 1870-1871, która zakończyła się zwycięstwem Prus i w efekcie doprowadziła do zjednoczenia Niemiec i proklamowania Cesarstwa Niemieckiego z królem Prus Wilhelmem I, jako cesarzem. W tym samym czasie, na Półwyspie Apenińskim, miały miejsce zdarzenia, które zmieniły na zawsze historię tego regionu. Wojska włoskie, kończąc dzieło zjednoczenia swego kraju, zajęły Rzym, ogłaszając go swoją stolicą i likwidując tym samym Państwo Kościelne, istniejące od ponad tysiąca lat. Papież Pius IX ogłosił się „więźniem Watykanu”, obłożył ekskomuniką wszystkich tych, którzy się do tego przyczynili i zawiesił obrady soboru watykańskiego I, który rozpoczął się zaledwie rok wcześniej. Sobór nigdy się już nie zebrał, ale zanim jego obrady zawieszono, ojcowie soborowi większością głosów, ale przy silnej opozycji kilkudziesięciu biskupów i teologów, podjęli bodaj najbardziej kontrowersyjną uchwałę w dziejach Kościoła, a mianowicie uchwalili dogmat o nieomylności papieża.

I sobór watykański, źródło: Wikimedia.

Dogmat ten legł u podstaw kulturkampfu, warto więc pokrótce napisać, o co właściwie tyle krzyku. Przez lata narosło wiele kontrowersji w sprawie tego dogmatu, wynikające z jego niezrozumienia i pewnych uproszczeń. Właściwie przekonanie o tym, że papież jest nieomylny kiedy ex cathedra wypowiada się w sprawach wiary i moralności, jest równie stare, jak idea prymatu papieskiego, a więc sięga początków chrześcijaństwa. Już Ojcowie Kościoła doszli do wniosku, że skoro biskup Rzymu jest wikariuszem Chrystusa i następcą św. Piotra, to musi być nieomylny mocą sprawowanego urzędu, choć jako człowiek, może się mylić. Hasło: Roma locuta, causa finita („Rzym przemówił, sprawa skończona”), powstało już ze wczesnym średniowieczu, jednakże, nieomylność papieska dotyczy tylko takiej sytuacji, w której spełnione są jednocześnie trzy warunki:
1. Papież działa wykonując urząd papieża i nauczyciela wszystkich chrześcijan.
2. Papież ma wyraźną intencję ogłoszenia jakieś nauki jako ostatecznej.
3. Wypowiada się w sprawach wiary i moralności.

Papież Pius IX, źródło: Wikimedia.

Ogłoszenie dogmatu w tym konkretnym momencie, miało za zadanie podnieść autorytet papieski i ostatecznie zakończyć spory wewnątrz Kościoła na temat zakresu władzy biskupów, stopnia ich niezależności od Rzymu, a także na nowo zdefiniować pozycję papiestwa w niekorzystnym dla niego czasie. Trzeba przyznać, że dogmat częściowo spełnił swoją rolę, a następcy Piusa IX cieszyli się takim autorytetem w świecie, nie tylko katolickim zresztą, jakiego nie mieli od średniowiecza. Z drugiej strony, dogmat spotkał się z ostrym sprzeciwem części duchownych i teologów oraz doprowadził do powstania tzw. kościołów starokatolickich, choć tak naprawdę nie wprowadzał on niczego nowego. W ogóle dogmaty w Kościele Rzymskokatolickim nie są uchwalane ad hoc, tylko zawsze potwierdzają coś, w co katolicy wierzyli od co najmniej kilkuset lat. No dobrze, ale co ma dogmat o nieomylności papieża do Bismarcka? Już śpieszę wyjaśnić.

Źródła kulturkampfu
Autorem terminu kulturkampf  był Rudolf Virchow, który w ten sposób określał walkę nowej kultury liberalno-świeckiej z konserwatyzmem, reprezentowanym, jego zdaniem, przez katolików. Bismarck, dążąc do konsolidacji nowo zjednoczonego państwa, zamierzał zdusić wszelką opozycję, reprezentowaną głównie przez katolicką partię Centrum, a przy okazji chciał zadać cios Polakom ze wschodnich rubieży II Rzeszy, dla których katolicyzm był ważnym składnikiem świadomości narodowej. Ogłoszenie dogmatu o nieomylności przyjął kanclerz jako osobistą zniewagę. Uważał, że teraz biskupi niemieccy staną się po prostu urzędnikami papiestwa, a za swego pana uznają raczej papieża niż cesarza i będą narzędziem ingerencji Watykanu w wewnętrzne sprawy Niemiec. Podobnie rzecz mogła stać się z księżmi, którzy mając duży wpływ na wiernych i uczniów prowadzonych przez siebie szkół, mogliby wpajać im wierność raczej Watykanowi, niż ojczyźnie. Pozostał tylko problem, jak poprowadzić tę walkę i czy Niemcy są w stanie ją wygrać?

Karykatura przedstawiająca zmagania Bismarcka z Piusem IX, źródło: Wikimedia.

Ustawy specjalne
Sojusznikiem w walce z Kościołem katolickim mogli okazać się starokatolicy. Jak już wspomniałem, jednym z następstw dogmatu o nieomylności papieża, było powstanie Kościołów starokatolickich, utworzonych przez duchownych i wiernych, odrzucających dogmat. Głównymi centrami starokatolicyzmu były ośrodki akademickie: Bonn, Monachium i Wrocław. Ruch ten miał także sporo zwolenników w Prusach Wschodnich i na Górnym Śląsku. Hierarchia katolicka ostro wystąpiła przeciw starokatolikom, ekskomunikując wielu księży, sprzyjającym temu ruchowi. Państwo postanowiło wziąć w obronę prześladowanych starokatolików, uderzając tym samym w autorytet hierarchii. Spotkało się to z oporem katolickich duchownych, atakujących rząd z ambon podczas mszy. Tego pretekstu szukał Bismarck. W 1871 r. Reichstag uchwalił tzw. paragraf kazalnicy, przewidujący karę do dwóch lat więzienia za głoszenie poglądów godzących w porządek publiczny. Był to punkt zwrotny w stosunkach między państwem, a Kościołem.

Kolejnym posunięciem antykościelnym rządu było usunięcie jezuitów z terytorium Rzeszy, a wkrótce represje spadły na pozostałe zakony. W 1875 r. usunięto z Niemiec wszystkie zakony z wyjątkiem tych, które zajmowały się opieką nad chorymi. W Prusach, a zatem także na ziemiach polskich zaboru pruskiego, oddano szkolnictwo wyznaniowe pod nadzór państwa. W dniach od 11 do 14 maja 1873 r. opublikowano tzw. „ustawy majowe”, dzięki którym rząd niemiecki zdobył decydujący wpływ na obsadę stanowisk kościelnych. Uzyskanie pozwolenia na obsadzenie danej parafii uzależniono od ukończenia niemieckiego gimnazjum, następnie trzyletniego kursu teologicznego na uniwersytecie państwowym oraz zdania odpowiedniego egzaminu. Rok później, także w maju, wprowadzono tzw. „ustawę banicyjną”, zakładającą możliwość wydalenia duchownego z danych miejscowości, okręgów, a nawet z państwa. Jak nietrudno zgadnąć, wprowadzenie „ustaw majowych” wywołało upór ze strony duchowieństwa katolickiego. Władze niemieckie postanowiły go złamać, zawieszając świadczenia państwa na rzecz Kościoła oraz wprowadzając dozór świeckich parafian nad majątkiem parafii. W 1874 r. wprowadzono śluby i metryki cywilne. Ostatnie dwie ustawy antykościelne wprowadzono w 1876 r. Pierwsza przewidywała możliwość uwięzienia duchownego, którego wypowiedzi godziłyby w porządek prawny państwa, a druga wprowadzała nadzór państwa nad majątkiem kościelnym w diecezjach.

Kulturkampf w zaborze pruskim
Jak już wspomniałem, kulturkampf  miał w zamierzeniu Bismarcka spełnić dwie rzeczy: podporządkować Kościół katolicki państwu i uderzyć w Polaków, których większość wyznawała katolicyzm, a duchowieństwo cieszyło się dużym autorytetem w zaborze pruskim. Hierarchia katolicka odmawiała podporządkowania się „ustawom majowym”, a kar pieniężnych ostentacyjnie nie płaciła. Władze państwowe zamknęły więc seminaria w Poznaniu, Gnieźnie, Braniewie i Pelplinie, zawieszając jednocześnie działalność Wydziału Teologicznego na Uniwersytecie Wrocławskim.

Arcybiskup Mieczysław Halka-Ledóchowski, źródło: Wikimedia.

Najbardziej nieprzejednanym przeciwnikiem posunięć rządu wobec Kościoła, był arcybiskup gnieźnieński i poznański, Mieczysław Halka-Ledóchowski (1822 – 1902). Pisałem już o nim na blogu w tekście: Dyplomata - arcybiskup - więzień - kardynał wspomnę jedynie, że objął on katedry w Poznaniu i Gnieźnie w 1866 r., wcześniej robił karierę jako dyplomata w służbie papiestwa. Początkowo jednak cieszył się uznaniem władz i niechęcią ze strony polskich wiernych, zabraniał bowiem księżom udziału w działalności narodowej, śpiewania pieśni patriotycznych w kościołach oraz prowadzenia agitacji na rzecz polskich kandydatów do sejmu pruskiego. Większą część swojej aktywności, poświęcał na rzecz obrony świeckiej władzy papieża, nie wahając się nawet prosić Bismarcka i Wilhelma I o interwencję w obronie papieża przeciw Włochom. Kiedy jednak rząd wprowadził „ustawy majowe”, natychmiast się im przeciwstawił, za co został aresztowany i osadzony w więzieniu w Ostrowie Wielkopolskim w 1874 r. Rok później, papież mianował go kardynałem. Władze pruskie zwolniły go z więzienia, ale musiał wyjechać z kraju. Osiadł w Rzymie, ale dalej zarządzał diecezjami przez tajnych administratorów.

Duchowieństwo w zaborze pruskim pozostało w swej większości wierne przełożonym. Wkrótce wtrącono do więzienia biskupów sufraganów: poznańskiego – Jana Janiszewskiego i gnieźnieńskiego – Józefa Cybichowskiego. Represje spadły na kler niższy. Wielu księży wtrącono do więzienia lub wygnano. W 1881 r. na całym obszarze zaboru pruskiego, wskutek represji, 262 parafie nie były obsadzone, brakowało 690 księży. Niektórzy księża podejmowali współpracę z państwem, ale były to przypadki odosobnione. Księży takich nazywano „rządowymi”. Większość z nich została ekskomunikowana. Po stronie państwa opowiedzieli się także starokatolicy. Tam, gdzie usuwano niepokornych księży, pojawiali się zakonspirowani księża, prowadzący tajne duszpasterstwo.

Wierni występowali często w obronie swoich prześladowanych księży, a przy okazji manifestowali wrogą postawę wobec Bismarcka i germanizacji. Organizowano wiece, zbierano podpisy pod petycje potępiające antykościelne posunięcia rządu oraz zbierano pieniądze dla represjonowanych księży. W obronie interesów Kościoła występowali też posłowie polscy w parlamencie pruskim i niemieckim. Stosowano także bierny opór wobec księży starokatolickich i „rządowych”, których przysyłano na miejsce aresztowanych lub wygnanych księży katolickich. Bywało, że rodzice nie posyłali dzieci na lekcje religii, które prowadzili duchowni starokatoliccy lub „rządowi”.

Klęska kulturkampfu
Pod koniec lat siedemdziesiątych Bismarck zdał sobie sprawę, że jego polityka wobec Kościoła nie przyniosła rezultatów. Opór duchowieństwa nie został złamany, wierni bronili księży, a starokatolicyzm nie zyskał takiej popularności, jakiej się spodziewano. W zaborze pruskim wzmógł się opór przeciw germanizacji, a prześladowany arcybiskup Ledóchowski, wyrósł na męczennika polskiej sprawy narodowej. Kulturkampf zamiast przyczynić się do przekształcenia polskich poddanych króla pruskiego w Prusaków mówiących po polsku, zmieniał ich w polskich patriotów.

Papież Leon XIII, źródło: Wikimedia.

Tymczasem w II Rzeszy pojawił się nowy wróg, którego Bismarck bardziej się obawiał, niż Kościoła. Chodziło tu mianowicie o socjalistów. Kanclerz doszedł do wniosku, że Kościół, równie nieprzejednany wróg socjalizmu jak on sam, może być cennym sojusznikiem w walce z socjalistami. Tylko jak wyjść z tej całej awantury z twarzą? Na szczęście dla kanclerza w 1878 r., po niezwykle długim, bo liczącym 32 lata pontyfikacie (najdłuższym w historii), zmarł bezkompromisowy papież Pius IX. Zastąpił go nieco bardziej skłonny do kompromisu, Leon XIII. Sam Kościół w Niemczech zmęczony był długą walką z rządem i dążył do zawarcia rozejmu z państwem. Od 1882 r. rząd Bismarcka stopniowo wycofywał się z ustawodawstwa antykościelnego i już wkrótce przywrócono stan sprzed 1872 r., ale i „żelazny kanclerz” postawił swoje warunki, a jednym z najważniejszych kwestii w pertraktacjach pomiędzy Berlinem a Watykanem, była sprawa polska.

Karykatura ukazująca stosunek Bismarcka do Leona XIII, źródło: Wikimedia.

Formalnie arcybiskupem Gniezna i Poznania był nadal kardynał Ledóchowski, przebywający w Rzymie. W tym czasie był on już jednym z najbardziej wpływowych kardynałów w kurii rzymskiej. Bismarck zażądał dymisji kardynała. W 1886 r. papież poprosił Ledóchowskiego o zrzeczenie się godności arcybiskupa, a ten się zgodził. Teraz kanclerz wyraził życzenie, aby nowym arcybiskupem został Niemiec. Papież, zdecydowany pójść na kompromis z Bismarckiem, wysunął kandydaturę proboszcza z Królewca, ks. Juliusza Dindera. Bismarck przystał na to i oto po raz pierwszy os średniowiecza, na stolicach biskupich w Gnieźnie i Poznaniu, zasiadł Niemiec, co było ciosem dla Polaków. Dinder jednak nie spełnił oczekiwań pruskiej administracji i nie stał się bezwolnym narzędziem w rękach germanizatorów, zresztą był słabego zdrowia i zmarł już w 1890 r., po zaledwie czterech latach posługi. W tym czasie jednak nie było już Bismarcka, a nowy kanclerz Leo von Caprivi, wprowadził pewną odwilż w stosunkach z Polakami.

Bismarckowski kulturkampf  okazał się być jednym z największych błędów polityki skądinąd wybitnego polityka, jakim był „żelazny kanclerz”. Walka z Kościołem, choć nie była bezpośrednio zwrócona przeciw Polakom, to jednak oznaczała wzmocnienie kursu germanizacyjnego. Jak czas pokazał, doprowadziło to jedynie do wzrostu oporu ze strony Polaków.

Źródło:

S. Salmonowicz, Prusy. Dzieje państwa i społeczeństwa, Warszawa 1998.

L. Trzeciakowski, Pod pruskim zaborem 1850 – 1918, Warszawa 1973.

Z. Zieliński, Papiestwo i papieże dwóch ostatnich wieków, Warszawa 1999.

2 komentarze:

Zobacz także

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...