Spośród wielu zakonów, których
członkowie zamieszkiwali lub dalej zamieszkują Poznań, chyba najbardziej
zasłużeni dla miasta okazali się jezuici. To im zawdzięczamy wspaniałą farę - jeden
z najpiękniejszych kościołów barokowych w Polsce i okazały budynek dawnego
kolegium (obecna siedziba urzędu miasta). Ojcowie jezuici postanowili podnieść
kolegium do rangi uniwersytetu i uzyskali nawet zgodę króla Zygmunta III Wazy.
Niestety, intrygi podupadłej Akademii Krakowskiej i wroga wobec króla postawa
części szlachty spowodowały, że Akademia Poznańska pozostała tylko w sferze
projektów. Gdyby jezuici dopięli swego, w roku 2011 świętowalibyśmy czterysta
lat uniwersytetu w Poznaniu.
Zakon jezuitów, a właściwie Towarzystwo
Jezusowe, został założony w 1540 roku przez św. Ignacego Loyolę. Jego głównym
zadaniem miała być walka z ruchem reformacyjnym, potężniejącym z każdym
rokiem, jednym zaś w podstawowych narzędzi wykorzystywanych w tej walce, było nauczanie. Wkrótce, w całej katolickiej Europie powstała sieć szkół jezuickich, do których program nauczania sformułowano w 1599 roku w słynnym Ratio at que Institutio Studiorum Societetis Jesu.
rokiem, jednym zaś w podstawowych narzędzi wykorzystywanych w tej walce, było nauczanie. Wkrótce, w całej katolickiej Europie powstała sieć szkół jezuickich, do których program nauczania sformułowano w 1599 roku w słynnym Ratio at que Institutio Studiorum Societetis Jesu.
Strona tytułowa "Ratio at que Institutio Studiorum", źródło: Wikimedia. |
Ratio studiorum zaaprobował generał
zakonu Klaudiusz Aquaviva. Człowiek ten będzie jednym z bohaterów naszej opowieści,
dlatego wymieniłem jego nazwisko. Ratio było zbiorem zaleceń dla profesorów
szkół jezuickich, określającym zasady przyjmowania uczniów i rozkład zajęć.
Wymieniał przedmioty, których miano nauczać i formułował, jakimi kompetencjami
powinni legitymować się profesorowie. Jezuici nie stworzyli nowego systemu nauczania,
a jedynie dostosowali już istniejący do swoich potrzeb. Absolwent szkoły
jezuickiej miał być przede wszystkim głęboko wierzącym katolikiem, odpornym na
pokusy płynące z nowinek religijnych, znający literaturę klasyczną i pisma
ojców Kościoła, bez problemu czytającego i piszącego po łacinie i grecku.
„Ratio studiorum” nie przewidywało jednak nauczania literatury ojczystej i z
dużą nieufnością podchodził do nauki przedmiotów ścisłych i przyrodniczych. O
ile w XVI czy też jeszcze w XVII wieku program szkół jezuickich był aktualny,
tak już w XVIII stuleciu stał się przestarzały. Szkoły jezuickie przestały
nadążać za zmianami kulturowymi i po prostu skostniały, a jak wszyscy wiemy,
konserwatyzm w szkolnictwie jest raczej niewskazany.
Towarzystwo Jezusowe sprowadził do
Polski w 1564 roku biskup warmiński, kardynał Stanisław Hozjusz. Pierwsza
szkoła jezuicka powstała w Braniewie. Do końca XVI wieku, jezuici posiadali już
w Rzeczpospolitej 11 szkół, w tym jedną wyższą – Akademię Wileńską. Do Poznania
jezuici przybyli w 1571 roku na zaproszenie biskupa Adama Konarskiego. Mieli
walczyć z protestantyzmem i założyć szkołę. Otrzymali wówczas niewielki kościół św. Stanisława i kaplicę św.
Gertrudy oraz działkę ziemi pod budowę budynków szkolnych. Inauguracja
kolegium odbyła się już w 1573 roku.
Kolegium jezuicki, mal. J. von Minutoli, źródło: www.wieczorkiewicz.org |
W Poznaniu w tym czasie działało już kilka
szkół, a przede wszystkim Akademia Lubrańskiego, założona w 1519 roku. Oprócz
tego istniała szkoła katedralna, najstarsza w Poznaniu, bo założona już w
czasach pierwszych Piastów, kształcąca wówczas wyłącznie kandydatów na
duchownych oraz szkoła miejska przy kościele farnym św. Marii Magdaleny,
powstała w 1302 roku. Mówimy tu oczywiście o szkołach, średnich, nie wymieniłem
szkół elementarnych, istniejących przy kilku poznańskich i podpoznańskich
parafiach, a także szkół klasztornych. Próby wyniesienia Akademii Lubrańskiego
do godności szkoły wyższej skończyły się fiaskiem, a kwitnąca niegdyś szkoła o
poziomie uniwersyteckim, znacznie już wówczas podupadła i zdegradowana została
do roli kolonii (filii) Akademii Krakowskiej. Wszechnica krakowska zresztą nie
dbała o swoją poznańską filię, a i sama szkoła, a raczej to z niej zostało,
borykała się z kłopotami finansowymi. Bogaci mieszczanie i szlachta
wielkopolska woleli wysyłać swoich synów na studia zagraniczne, skąd często
wracali oni przesiąknięci ideami reformacji. Wywoływało to niepokój duchowieństwa
katolickiego i motywowało ojców jezuitów do większego zapału dydaktycznego,
kaznodziejskiego i propagandowego. Wkrótce kolegium jezuickie stało się
przodującą szkołą w Wielkopolsce, a jezuici zdecydowali, że nadszedł czas na
podjęcie starań o przekształcenie kolegium w uniwersytet.
Kolegium na początku XVII wieku miało
już wystarczającą bazę materialną i kadrę naukową aby podjąć starania o
erygowanie uniwersytetu. Biblioteka jezuitów poznańskich liczyła ponad 7000 tomów
i była najliczniejszą w mieście. Wśród wykładowców znajdowali się profesorowie
z Włoch, Francji, Hiszpanii, a nawet Anglii i Szkocji. Przy szkole funkcjonował
też teatr, w którym występowali wychowankowie. Jezuici mogli liczyć na poparcie
szlachty wielkopolskiej, dużej części tutejszych senatorów, biskupa
poznańskiego Andrzeja Opalińskiego i samego króla Zygmunta III, który poważał
Towarzystwo Jezusowe, a sam był wychowankiem jezuity, ks. Stanisława
Warszewickiego.
Zygmunt III Waza, źródło: Wikimedia. |
Gorącym zwolennikiem powstania uniwersytetu w stolicy
Wielkopolski, był bardzo wpływowy na dworze królewskim ks. Piotr Skarga. Poważnym
argumentem za powstaniem szkoły wyższej w Poznaniu, była wzrastająca liczba protestantów
w Prusach Królewskich (Pomorzu Gdańskim), w Wielkopolsce i w samym Poznaniu.
Stworzenie uniwersytetu katolickiego w grodzie Przemysła zwiększyłoby z
pewnością siły kontrreformacji. Posłowie i senatorowie zebrani na sejmiku w
Środzie Wielkopolskiej, zdecydowali o przedstawieniu sprawy uniwersytetu na sejmie
walnym w Warszawie, wyznaczonym na jesień 1611 roku.
Król i niektórzy senatorowie
Rzeczpospolitej, poparli ideę utworzenia uniwersytetu w Poznaniu. Przywilej
fundacyjny Akademii Poznańskiej wydał król Zygmunt III 28 października 1611
roku. Pod dokumentem podpisało się większość dostojników królestwa, oni też
przyłożyli doń swoje pieczęcie. Co prawda, bez tego dokument i tak był ważny,
ale podpisy i pieczęcie senatorów dodatkowo go wzmacniały. Oto fragmenty
przywileju: My kolegium poznańskie Tow.
Jez. Podnosimy do godności Akademii i Uniwersytetu na tym prawie i
prerogatywie, jakimi cieszą się inne akademie i uniwersytety, zwłaszcza zaś
Akademia Krakowska od św. pamięci niegdyś Władysława Jagiełły, pradziada
naszego ufundowana i ozdobiona […] Dla
okazania szczególnej łaski i życzliwości naszej bierzemy rzeczoną akademię, jej
mistrzów i uczniów w opiekę i patronat nasz: na jej obrońców naznaczamy
każdorazowego prymasa i biskupa poznańskiego. […] Tę królewską erekcję akademii, nadania i przywileje podając do
wiadomości, żądamy, aby wszystkie stany i władze Korony i Litwy nienaruszone w
całości je zachowały. Powstanie uniwersytetu w Poznaniu podnosiło rangę miasta
i Wielkopolski, stwarzało też szansę na promieniowanie kultury polskiej na
Pomorze Zachodnie i Śląsk. Wielu synów szlacheckich i mieszczańskich zyskiwało
możliwość zdobycia wykształcenia na miejscu, bez potrzeby udawania się za
granicę, czy też do dalekiego Wilna lub Zamościa, że o podupadłej i zacofanej
Akademii Krakowskiej nie wspomnę. Niestety, jak się okazało, od wydania
przywileju erekcyjnego do powstania uniwersytetu droga jeszcze daleka.
Na wieść o powołaniu uniwersytetu w
Poznaniu, profesorowie Akademii Krakowskiej wystąpili z ostrym protestem i udało
im się przekonać biskupa krakowskiego Piotra Tylickiego do poparcia swoich
racji. Do Warszawy udał się rektor krakowskiej wszechnicy, Jakub Janidło vel
Janidłowski. Była to niezwykle interesująca postać. Pochodził z rodziny
chłopskiej, ale już od najmłodszych lat dał się poznać jako niezwykle inteligentny
i zdolny człowiek. Uczył się początkowo w Krakowie, potem wysłano go do Włoch,
gdzie został doktorem filozofii i obojga praw. Nic dziwnego, że został rektorem
Akademii Krakowskiej. Janidło niewiele jednak wskórał u króla. Zygmunt III zażądał
dokumentów, stwierdzających, że przywileje dla krakowskiej uczelni wykluczają
powstanie nowego uniwersytetu w Rzeczpospolitej. Akademia Krakowska miała
zagwarantowane, że w promieniu 35 mil polskich od Krakowa nie powstanie żaden
konkurencyjny uniwersytet, problem w tym jednak, że odległość od Krakowa do
Poznania wynosiła 60 mil. Krakowscy profesorowie nie dawali za wygraną i
próbowali tłumaczyć, że w Poznaniu istnieje przecież kolonia Akademii
Krakowskiej, czyli Akademia Lubrańskiego, a wiec argument odległości należy
utrzymać.
Biskup krakowski Tylicki również nie
próżnował. Ostrzegał poznańskich jezuitów, że tytuły naukowe wydane przez
Akademię Poznańską, nie będą uznawane na terenie diecezji krakowskiej.
Wysłannicy krakowskiej uczelni zjawili się także w Poznaniu, próbując odwieść
kapitułę katedralną i samego biskupa Opalińskiego od popierania projektu
jezuitów, bez rezultatu jednak. Krakowianie mogli jednak liczyć na poparcie szlachty
małopolskiej i części tamtejszych senatorów. W Małopolsce istniała silna
opozycja antykrólewska. Pamiętajmy, że ledwie kilka lat wcześniej wybuchł tam
rokosz Zebrzydowskiego, skierowany przeciw Zygmuntowi III. W poparciu protestu
Akademii Krakowskiej, opozycja widziała szansę na upokorzenie króla. Ponadto
jezuici nie cieszyli się miłością Małopolan. Pamiętano im chociażby poparcie,
jakiego udzielali królowi. Jezuici stanowili bowiem trzon obozu regalistów. Komisja
królewska odrzuciła protest krakowian,
uznając, że przecież Kraków nie ma monopolu na studia wyższe, bo gdyby tak
było, wówczas nie powstałyby ani Akademia Zamoyska, ani Wileńska. Krakowianie
postanowili poszukać szczęścia w Rzymie. We wrześniu 1612 roku, Janidło udał
się do wiecznego miasta.
Na prośbę krakowskiego rektora, rzymski
prawnik Annenias Agnellinus wniósł skargę przeciw poznańskim jezuitom. Próbowano
przede wszystkim pozbawić poznańskich jezuitów prawa do nadawania absolwentom
stopni naukowych, zwłaszcza tytułu doktorów. Niedouczeni musieli być jednak prawnicy wynajęci przez Kraków, bo nie wiedzieli oni, że jezuici mieli prawo
nadawania stopni naukowych we wszystkich swoich kolegiach i uniwersytetach, a
kolejni papieże, łącznie z ówcześnie panującym Pawłem V, potwierdzali ten
przywilej. Już w 1571 roku papież Pius V wydał bullę, zakazującą pod karą
klątwy przeszkadzania rektorom
uniwersytetów w zakładaniu uczelni jezuickich. Mogli więc poznańscy jezuici
spać spokojnie mając po swojej stronie bulle papieskie, na wszelki wypadek
jednak zwrócili się do generała swojego zakonu Klaudiusza Aquavivy, z prośbą o
wzięcie w obronę poznańskiej uczelni.
Generał jezuitów K. Aquaviva, źródło: Wikimedia. |
Aquaviva nie śpieszył się jednak do
interwencji w imieniu swoich współbraci. Nie chciał prawdopodobnie narażać się
Akademii Krakowskiej i małopolskim obrońcom tej uczelni. Mogłoby to bowiem
zwiększyć niechęć do jezuitów w Rzeczpospolitej. Kuria papieska również nie
rozstrzygnęła sporu. Kardynał wyznaczony do rozpatrzenia sprawy uznał, że
konflikt powinien rozstrzygnąć się pomiędzy Akademią Krakowską, a biskupem
poznańskim Andrzejem Opalińskim, a jezuici nie powinni się mieszać. Do
podobnego wniosku doszedł papież Paweł V i wysłał do Polski swojego nuncjusza Leliusa Ruini, aby ten rozmówił się z królem. Rzym więc umył ręce, nie chcąc
wtrącać się w wewnętrzne sprawy Rzeczpospolitej. Papież nie chciał zrażać do
siebie ani króla, ani jezuitów, ani Akademii Krakowskiej, ani też wpływowych
polityków polskich. Zarówno rektor Janidło jak i wysłannicy jezuitów
poznańskich, wyjechali do Polski z niczym.
Papież Paweł V, źródło: Wikimedia. |
Tymczasem w Rzeczpospolitej wzrastał na
sile zadawniony antagonizm pomiędzy Wielkopolską a Małopolską. Sprawa
uniwersytetu w Poznaniu stawała się ważnym problemem politycznym. Szlachta
małopolska coraz bardziej krytykowała poparcie króla dla poznańskiej uczelni i
domagała się cofnięcia przywileju. Sprawa miała stanąć na najbliższym sejmie
walnym. Sejm obradował w lutym i marcu 1613 roku. Popierający Akademię
Krakowską posłowie i senatorowie uchwalili rezolucję, w której domagali się
unieważnienia przywileju królewskiego. Król jednak pozostał niewzruszony i nie
zamierzał ustępować. Sprawa uniwersytetu poznańskiego była w istocie jednym z
frontów wojny pomiędzy opozycją antykrólewską, a jezuitami. Sytuacja w kraju
stawała się coraz trudniejsza dla Zygmunta III. Nieopłacane wojsko walczące przeciw
Rosji, zawiązywało konfederacje wojskowe, grabiąc dobra królewskie i
szlacheckie. Opozycja antykrólewska rosła w siłę, a w kraju wzrastało niezadowolenie.
Nieoczekiwanie, Akademia Królewska otrzymała wsparcie od jak najmniej
oczekiwanej strony, bo od… generała jezuitów. Aquaviva poinformował
biskupa krakowskiego, że rezygnuje z popierania poznańskiej uczelni, gdyż
uznał, że gra jest niewarta świeczki. Nie przynosiło to zakonowi, zdaniem
generała, żadnych korzyści, a jedynie ciężary. Wydawałoby się, że sprawa
uniwersytetu poznańskiego jest już przegrana, a jednak cień nadziei pozostał.
W lipcu 1614 roku jezuici polscy,
zebrani na kongregacji w Jarosławiu,
zdecydowali o skierowaniu prośby do papieża za pośrednictwem generała zakonu,
aby ten zatwierdził przywilej królewski. W tym samym roku zmarł Aquaviva, a
nowym generałem jezuitów został Mucjusz Vitelleschi, który uzależnił swoje
poparcie od wyraźnej woli króla Zygmunta.
Generał jezuitów M. Vitelleschi, źródło: Wikimedia. |
Ten jednak miał już większe zmartwienia na głowie, niż dalsze zajmowanie się poznańską uczelnią. Od śmierci
Piotra Skargi, zabrakło na dworze kogoś, kto skutecznie lobbowałby za
Poznaniem. Król co prawda nie odwołał przywileju, ale też przestał bronić idei
powstania uniwersytetu w Poznaniu. W 1616 roku, Zygmunt III wysłał list do
Akademii Krakowskiej, w którym
oświadczył, że szanuje i zachowuje wszystkie przywileje i prawa najstarszego
polskiego uniwersytetu. Uznano to za ostateczne porzucenie sprawy uniwersytetu
przez króla, choć formalnego odwołania przywileju nie było. Nie mniej, wobec
niezatwierdzenia przywileju przez papieża i wycofania poparcia przez króla,
uniwersytet w Poznaniu nie powstał.
W sporze pomiędzy Krakowem a Poznaniem stolica
Małopolski wygrała, ale kultura polska bardzo na tym straciła. Wyobraźmy sobie,
ile pokoleń światłych obywateli mogłoby wykształcić się w Poznaniu. Ilu
pisarzy, prawników, filozofów i polityków mogłoby opuścić mury tej uczelni?
Kolegium jezuickie co prawda dalej pozostało w Poznaniu i trwało aż do kasaty
zakonu w 1773 roku, ale nie był to uniwersytet, choć nauczano na bardzo wysokim
poziomie. Gdyby udało się stworzyć uniwersytet w Poznaniu, z pewnością
przyciągnąłby on wielu wybitnych naukowców z Europy i rozsławiłby imię Poznania
w świecie. Kolegium jezuickie nie miało tej mocy, choć jeszcze raz trzeba to
podkreślić, że wyróżniało się wysokim poziomem nauczania. Do idei
przekształcenia kolegium w uniwersytet powrócono jeszcze w 1678 roku. Kolejny
przywilej wydał król Jan III Sobieski, ale pod naciskiem Krakowa, odwołał go w
1685 roku.
Źródło:
Z. Boras, Jezuici w Poznaniu i starania o przekształcenie ich kolegium w
uniwersytet, w: Alma Mater
Posnaniensis. W 80 rocznicę utworzenia Uniwersytetu w Poznaniu, praca
zbiorowa pod redakcją P. Hausera, T. Jasińskiego i J. Topolskiego, Poznań 1999.
J. Bremer, Jezuickie kształcenie wczoraj i dziś, w: Vivat Academia! 400 lat tradycji akademickich Poznania, Poznań
2012.
D. Żołądź-Strzelczyk, Powstanie i rozwój szkół jezuickich w
Poznaniu w okresie do kasacji zakonu w 1773 roku, w: Nasi dawni jezuici, „Kronika Miasta Poznania”, nr 4, 1997.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz