Poznaniacy i w ogóle Wielkopolanie,
mają wiele powodów do dumy ze swojego miasta i regionu. Jest jednak coś, z
czego wszyscy możemy być dumni, a tym „czymś” jest praca organiczna.
U
podstaw każdej praktyki leży teoria, a ta nie powstaje zwykle od razu. Idea
pracy organicznej wykuwała się stopniowo w latach trzydziestych i
czterdziestych XIX wieku, aby osiągnąć ostateczny kształt po klęsce
wielkopolskiej Wiosny Ludów. Fakt, że propozycje pierwszych organiczników, a
zwłaszcza Karola Marcinkowskiego, trafiły na podatny grunt i zostały przyjęte
przez część polskich elit, świadczyło o tym, że etos pracy i przedsiębiorczości
nie był obcy Polakom pod zaborem pruskim, a jego początki sięgają drugiej
połowy XVIII wieku, co zadawało kłam twierdzeniom, że dopiero Prusacy nauczyli
Polaków pracować.
J. Knorr, Stary Rynek w Poznaniu, 1838 r., źródło: www.wieczorkiewicz.org. |
Pierwszą inicjatywą o charakterze organicznikowskim,
była próba powołania w 1828 roku przez grupę
ziemian, m. in. Tytusa Działyńskiego i Antoniego Kraszewskiego, Towarzystwa Rolnictwa, Przemysłu i Oświaty. Inicjatywie tej patronował arcybiskup gnieźnieński i poznański Teofil Wolicki. Władze pruskie nie wydały jednak zgody na utworzenie tej organizacji. Na kolejne projekty trzeba było czekać długie siedem lat. Powodem tego stanu rzeczy było czynne zaangażowanie części Wielkopolan w powstanie listopadowe, a po jego upadku, zapanowała powszechna apatia i zniechęcenie. Sytuacji nie poprawiły ostre spory w środowisku polistopadowej „Wielkiej Emigracji”. W 1835 roku, grupa ziemian zebrana przez Gustawa Potworowskiego i Waleriana Rembowskiego, postanowiła przełamać ten stan apatii i założyła słynne Kasyno w Gostyniu, które stało się pierwszą instytucją organicznikowską w Wielkim Księstwie Poznańskim. W tym samym czasie w Poznaniu, z inicjatywy Karola Marcinkowskiego, zbudowano Hotel Bazar, ośrodek polskiego życia społeczno-gospodarczego oraz założono Towarzystwo Naukowej Pomocy, którego celem była pomoc stypendialna dla zdolnej, acz biednej młodzieży. Dalej jednak brakowało ideowej koncepcji pracy organicznej. Taką podstawę ideologiczną dostarczyła filozofia Hegla.
ziemian, m. in. Tytusa Działyńskiego i Antoniego Kraszewskiego, Towarzystwa Rolnictwa, Przemysłu i Oświaty. Inicjatywie tej patronował arcybiskup gnieźnieński i poznański Teofil Wolicki. Władze pruskie nie wydały jednak zgody na utworzenie tej organizacji. Na kolejne projekty trzeba było czekać długie siedem lat. Powodem tego stanu rzeczy było czynne zaangażowanie części Wielkopolan w powstanie listopadowe, a po jego upadku, zapanowała powszechna apatia i zniechęcenie. Sytuacji nie poprawiły ostre spory w środowisku polistopadowej „Wielkiej Emigracji”. W 1835 roku, grupa ziemian zebrana przez Gustawa Potworowskiego i Waleriana Rembowskiego, postanowiła przełamać ten stan apatii i założyła słynne Kasyno w Gostyniu, które stało się pierwszą instytucją organicznikowską w Wielkim Księstwie Poznańskim. W tym samym czasie w Poznaniu, z inicjatywy Karola Marcinkowskiego, zbudowano Hotel Bazar, ośrodek polskiego życia społeczno-gospodarczego oraz założono Towarzystwo Naukowej Pomocy, którego celem była pomoc stypendialna dla zdolnej, acz biednej młodzieży. Dalej jednak brakowało ideowej koncepcji pracy organicznej. Taką podstawę ideologiczną dostarczyła filozofia Hegla.
Karol Marcinkowski, źródło: www.bazarpoznanski.pl |
Początek lat czterdziestych przyniósł
pewne złagodzenia kursu politycznego, co wiązało się z osobą nowego króla -
Fryderyka Wilhelma IV. W 1841 roku odwołano z funkcji naczelnego prezesa
Wielkiego Księstwa Poznańskiego Edwarda Flottwella, którego polityka prowadziła
do stopniowej germanizacji poznańskiego. Poznań stał się głównym, obok
emigracji, ośrodkiem polskiej myśli
społecznej, politycznej i filozoficznej. Na salonach mieszczańskich dyskutowało
się głównie o Heglu, który był wówczas „na fali”. Jednym z głównych problemów,
jakie poruszano podczas licznych dyskusji, była kwestia stosunku jednostki do
społeczeństwa. Podkreślano, że człowiek jest istotą społeczną, żyjącą w
społeczeństwie i dla społeczeństwa, powinien więc poświęcać się dla innych,
indywidualizm, jako prymat jednostki nad społeczeństwem, kategorycznie
odrzucano, jako wyraz szkodliwego egoizmu. Zaczęto ujmować ludzkość jako
swoisty organizm, który łączy w sobie przeciwstawne tendencje i żywioły. Prace
organiczne więc, to działania na rzecz jedności w sferze społecznej, pomimo
istniejących różnic. Poglądy te rozwijali głównie poznańscy filozofowie:
Augustyn Cieszkowski i Marceli Motty.
August Cieszkowski, źródło: Wikimedia. |
Termin prace, a w właściwie „roboty
organiczne”, sformułowano jednak dopiero w 1848 roku. Wyrazem owej
„organicznej” jakości społeczeństwa, był pęd do zrzeszania się. Uważano, że
jedyną drogą do realizacji zakładanych celów, jest tworzenie różnego rodzaju
organizacji.
Teoretycy pracy organicznej zdawali
sobie sprawę ze słabości ekonomicznej społeczeństwa polskiego i nieuchronności przemian cywilizacyjnych. Tylko
naród bogaty i nowoczesny przetrwa. Podkreślano konieczność zachowania
polskiego stanu posiadania na wsi. Ziemię uważano za największe bogactwo i
narodowy skarb. Każdego, kto sprzedawał ziemię Niemcom, uważano za zdrajcę. Nie
wystarczało jednak tylko pracować na roli. Najważniejszym stało się wprowadzenie
nowoczesnych metod gospodarowania i tu stawiano za wzór generała Dezyderego
Chłapowskiego, który stworzył w swoich dobrach w Turwi wzorcowe gospodarstwo
rolne, prowadzone na prawdziwie europejskim poziomie. Chłapowski, oficer
napoleoński i uczestnik powstania listopadowego, posiadł wiedzę rolniczą
podczas kilkuletniego pobytu w Anglii. Samo rolnictwo jednak nie mogło zapewnić
rozwoju cywilizacyjnego i bogactwa narodowi.
Generał Dezydery Chłapowski, źródło: Wikimedia. |
Bez przemysłu i handlu marzenia o nowoczesnym
narodzie pozostałyby jedynie marzeniami. Trzeba było jednak przebudować polską
mentalność. Szlachta pogardzała handlem, uważając go za zajęcie niegodne
szanującego się obywatela. Kultura szlachecka zaś promieniowała na resztę
społeczeństwa. Organicznicy postulowali więc kształcenie młodzieży w kierunku
handlu, rzemiosła i przemysłu, a także przekonywali społeczeństwo, jak ważne
jest zbudowanie własnego handlu. W
poprawie bytu materialnego
widziano sposób na poprawę kondycji moralnej narodu. Obawiano się także
zagrożenia, jakie dla Polaków stanowili silni gospodarczo Niemcy. Jeśli Polacy
chcą być dalej gospodarzami u siebie, muszą nie tylko trzymać się ziemi, ale
też być konkurencją dla Niemców w dziedzinie przemysłu i handlu. Cel ten poniekąd spełniać miał poznański
Bazar, gdzie przewidywano miejsca na sklepy i warsztaty dla Polaków. Swój sklep
założył w nim również Hipolit Cegielski. Nie wszyscy jednak podzielali to
stanowisko. Karol Libelt przestrzegał przed materializmem, uganianiem się tylko
i wyłącznie za zyskiem i budowaniu bogactwa kosztem nędzy robotników.
Bazar w Poznaniu, źródło: Wikimedia. |
Mamy już więc zdefiniowaną rolę
jednostki w społeczeństwie, zwrócenie uwagi na wartość ziemi uprawnej i
potrzebę rozwijania przemysłu i handlu, ale teoretycy pracy organicznej podkreślali,
że kluczową rolą w procesie modernizacji narodu i budowaniu świadomości narodowej,
odgrywa edukacja. Nie może nazywać się Polakiem ktoś, kto nie zna historii i
literatury polskiej, mówił Bronisław Trentowski.
Ferdynand Bronisław Trentowski, źródło: Wikimedia |
Ponadto Karol Marcinkowski
dowodził, że wykształcenie daje wolność, bowiem nie jest wolnym ten, …
komu przesądy ciężarem ołowiu tamują lot myśli, ani też nim być nie może ten,
którego myśl rozbiegana wynosi w obszar urojenia. Ani ten się wolnym uczuje, czyjej duszy namiętność
pęta niewoli lub w kim myśl skierowana li do poziomu materialności tłumi
szlachetniejsze uczucie. Najpierw więc miano poprzez edukację wyzwolić
człowieka, a dopiero później Polaka. Jaka jednak miała być ta edukacja?
Trentowski dowodził, że należy czerpać z osiągnięć naukowych Europy zachodniej.
Libelt jednak znowu oponował. Uważał on, że należy skupić się na
narodowych funkcjach wychowania.
Młodzież należy kształcić w tym, co rodzime, aby uczyć ją przywiązania do tego,
co rodzinne, ojczyste. Przestrzegał przed wysyłaniem młodych ludzi na studia
zagraniczne.
Do podstawowych obowiązków każdego
człowieka, według organiczników, należało poświęcenie się dla dobra ogółu i
oczywiście praca. Marcinkowski uważał, że o ile edukacja wyzwala człowieka ze
zniewolenia duchowego, to praca, ze zniewolenia materialnego. Praca i
poświęcenie były spłaceniem długu wobec społeczeństwa i nie były to tylko puste
słowa. Czołowi przedstawiciele pracy organicznej całym swoim życiem udowadniali,
jaką wartością jest praca i działalność społeczna. Marcinkowski wywodził się z
gminu i wszystko zawdzięczał tylko własnej pracy, a pracował do upadłego.
Mimo, że był jednym z najlepiej zarabiających ludzi w Poznaniu, sam żył bardzo
skromnie, a większość dochodów oddawał na cele społeczne. Hipolit Cegielski również
był zdany tylko na siebie. Wywodził się z niezamożnej rodziny, a dodatkowo jego
ojciec nie miał głowy do interesów. Hipolit nie mógł więc liczyć na materialne
wsparcie rodziny, a raczej sam tę rodzinę wspierał. Podobnie było księdzem Piotrem
Wawrzyniakiem. Wywodził się on z rodziny chłopskiej, a w dodatku wielodzietnej.
Można by rzec, że poznański, czy też wielkopolski etos pracy został
ukształtowany właśnie dzięki organicznikom, nie zaś pruskiemu zaborcy, choć praca organiczna była też formą obrony polskości w warunkach zaborów.
Kolejną ważną kwestią rozwijaną przez
organiczników, była idea solidaryzmu społecznego. Cały naród, wszystkie klasy
społeczne miały zjednoczyć się wokół jednego celu, jakim było przetrwanie w
warunkach niewoli, a później wspólna walka o wolność. Organicznicy
przeciwstawiali się wszelkim próbom antagonizowania klas i podburzania chłopów
przeciw szlachcie, a robotników przeciw burżuazji. Klasy uprzywilejowane miały
działać na rzecz poprawy położenia najbiedniejszych. Dystans zaś między
przedstawicielami różnych klas społecznych miał się stopniowo zmniejszać, aby wreszcie zniknąć całkowicie. W
Poznańskiem było to o tyle łatwiejsze, w porównaniu z innymi zaborami, że tutaj
nie było właściwie magnaterii, a szlachta stanowiła zaledwie 3% społeczeństwa.
Inteligencja wywodziła się głównie z mieszczaństwa, a wielu organiczników
pochodziło z nizin społecznych, jak chociażby wspomniany Marcinkowski. Ludzie
ci więc lepiej rozumieli lud i pozbawieni byli szlacheckich przesądów. W
Prusach, a co za tym idzie także w zaborze pruskim, istniał powszechny
obowiązek szkolny, a analfabetyzm szybko zniknął Zarówno chłopi, jak i
robotnicy, mieli dostęp do słowa pisanego, więc dobrze orientowali się w
sytuacji politycznej i łatwiej można było do nich trafić z nowymi inicjatywami.
Nikogo nie dziwił widok wielkopolskiego chłopa popijającego kawę z ziemianinem
i dyskutujących o polityce światowej.
Naiwnością byłoby stwierdzenie, że
wszyscy bez wyjątku przyjmowali program pracy organicznej bez zastrzeżeń. Na
drugim biegunie znaleźli się zwolennicy walki zbrojnej z zaborcą. Równolegle z
wykuwaniem się idei organicznikowskiej, w Poznaniu tliły się spiski,
inspirowane przez środowiska radykalnej emigracji. Spiskowcy i lewicowo
nastawiona część poznańskich elit, jak drukarz i wydawca Walenty Stefański,
poeta Ryszard Berwiński, czy emancypantka i dziennikarka, Julia Woykowska,
nierzadko atakowali organiczników za chęć odciągnięcia młodzieży od czynu zbrojnego i
odkładanie walki o niepodległość na odległą przyszłość. Idee solidaryzmu
społecznego i propagowanie jedności narodowej odrzucano, jako szkodliwe. W
każdym społeczeństwie i narodzie w ogóle, potrzebne są różne i idee i postawy,
jak stwierdzali przeciwnicy organiczników. Lewicujący działacze dążyli do
połączenia rewolucji narodowej i społecznej. Rewolucja dokonać się mogła
jedynie przez zaostrzenie konfliktów pomiędzy klasami społecznymi i w
konsekwencji powstać miało nowe, bardziej sprawiedliwe społeczeństwo. Rewolucję
uważano za motor postępu, a z tej perspektywy program organiczników głoszących
coś wręcz przeciwnego, był dla lewicy nie do przyjęcia. Wkrótce spiskowcy i
rewolucjoniści przejęli inicjatywę, choć nie na długo.
Karol Libelt, źródło: Wikimedia. |
Lata 1846 - 48 okazały się przełomowe
dla Poznania i Wielkopolski. Przygotowywane i planowane na rok 1846 wielkie,
trójzaborowe powstanie, zakończyło się fiaskiem. W Poznaniu wskutek zdrady, większość
spiskowców znalazło się w więzieniu, a niewielkie oddziały powstańcze zostały
szybko rozbite przez wojsko pruskie. Pisałem już o tym jakieś czas temu w
artykule: Romantycy i spiskowcy, czyli próba wywołania powstania w 1846 roku w Poznaniu. Na organiczników spadł również bardzo dotkliwy cios. W wieku
zaledwie 46 lat, odszedł twórca poznańskiej pracy organicznej – Karol
Marcinkowski. Rok 1848 przyniósł kolejną nadzieję na wyzwolenie. Fala Wiosny
Ludów przetoczyła się przez Europę, docierając również do Berlina, a wkrótce i
nad Wartę. Zrewoltowany tłum uwolnił spiskowców z roku 1846 i wkrótce sami
Wielkopolanie chwycili za broń. Jednakże powstanie to wkrótce upadło i trzeba
było rozstać się z nadzieją na rychłe uzyskanie niepodległości. Wtedy też
ponownie doszli do głosu organicznicy, którzy zaproponowali powrót do idei
Karola Marcinkowskiego. Na łamach redagowanej przez siebie „Gazety Polskiej”,
Hipolit Cegielski, filolog klasyczny, były profesor gimnazjum św. Marii Magdaleny
i początkujący przemysłowiec, przypomniał program organiczników, a sam wkrótce
stał się jednym z najważniejszych i najbardziej aktywnych przedstawicieli tego
nurtu. Jednocześnie, na łamach „Przeglądu Poznańskiego” Jan Koźmian, czołowy
myśliciel obozu katolicko-konserwatywnego, użył po raz pierwszy określenia
„roboty organiczne”.
Program poznańskiej pracy organicznej
rodził się stopniowo i nie bez konfliktów. Był on pochodną idei Hegla,
specyficznej sytuacji, w jakiej znajdowało się społeczeństwo polskie pod
zaborem pruskim i osobistych doświadczeń twórców tego ruchu. Klęski z lat 1846
i 1848, a także pragmatyzm Wielkopolan, rodzący się wielkopolski etos pracy i
przedsiębiorczości spowodował, że program pracy organicznej ostatecznie
zwyciężył. Nie oznaczało to oczywiście pogodzenia się z rozbiorami. Po prostu
zbrojną walkę o wolność przełożono na później, kiedy zaistnieją ku temu
odpowiednie warunki. Najpierw należało ukształtować obywatela świadomego,
wykształconego, skłonnego do poświęceń, pracowitego i pełnego wiary we własne
siły. Okazja do walki pojawiła się w 1918 roku. Wielkopolanie chwycili wtedy za
broń i zwyciężyli, a duch pracy organicznej przetrwał do dzisiaj i stał się
częścią swoistego etosu wielkopolskiego.
Źródło:
W. Jakóbczyk, Przetrwać nad Wartą 1815 - 1914, z cyklu: Dzieje narodu i państwa polskiego, Warszawa 1989.
J. Kozłowski, Wielkopolska pod pruskim zaborem w latach 1815 – 1918, Poznań 2004.
P. Matusik, Idea pracy organicznej w Poznańskiem w dobie Karola Marcinkowskiego,
w: Karol Marcinkowski i jego czasy,
„Kronika Miasta Poznania”, nr 3, 1996.
Świetny wpis. Doskonały pomysł na bloga. Dziękuję i pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo i polecam się na przyszłość.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Maciej Brzeziński