Poznańskie koziołki

niedziela, 29 września 2013

Doktor Marcin i inni, czyli początki poznańskiej pracy organicznej

Poznaniacy i w ogóle Wielkopolanie, mają wiele powodów do dumy ze swojego miasta i regionu. Jest jednak coś, z czego wszyscy możemy być dumni, a tym „czymś” jest praca organiczna. 
U podstaw każdej praktyki leży teoria, a ta nie powstaje zwykle od razu. Idea pracy organicznej wykuwała się stopniowo w latach trzydziestych i czterdziestych XIX wieku, aby osiągnąć ostateczny kształt po klęsce wielkopolskiej Wiosny Ludów. Fakt, że propozycje pierwszych organiczników, a zwłaszcza Karola Marcinkowskiego, trafiły na podatny grunt i zostały przyjęte przez część polskich elit, świadczyło o tym, że etos pracy i przedsiębiorczości nie był obcy Polakom pod zaborem pruskim, a jego początki sięgają drugiej połowy XVIII wieku, co zadawało kłam twierdzeniom, że dopiero Prusacy nauczyli Polaków pracować.

J. Knorr, Stary Rynek w Poznaniu, 1838 r., źródło: www.wieczorkiewicz.org.

Pierwszą inicjatywą o charakterze organicznikowskim, była próba powołania w 1828 roku przez grupę
ziemian, m. in. Tytusa Działyńskiego i Antoniego Kraszewskiego, Towarzystwa Rolnictwa, Przemysłu i Oświaty. Inicjatywie tej patronował arcybiskup gnieźnieński i poznański Teofil Wolicki. Władze pruskie nie wydały jednak zgody na utworzenie tej organizacji. Na kolejne projekty trzeba było czekać długie siedem lat. Powodem tego stanu rzeczy było czynne zaangażowanie części Wielkopolan w powstanie listopadowe, a po jego upadku, zapanowała powszechna apatia i zniechęcenie. Sytuacji nie poprawiły ostre spory w środowisku polistopadowej „Wielkiej Emigracji”. W 1835 roku, grupa ziemian zebrana przez Gustawa Potworowskiego i Waleriana Rembowskiego, postanowiła przełamać ten stan apatii i założyła słynne Kasyno w Gostyniu, które stało się pierwszą instytucją organicznikowską w Wielkim Księstwie Poznańskim. W tym samym czasie w Poznaniu, z inicjatywy Karola Marcinkowskiego, zbudowano Hotel Bazar, ośrodek polskiego życia społeczno-gospodarczego oraz założono Towarzystwo Naukowej Pomocy, którego celem była pomoc stypendialna dla zdolnej, acz biednej młodzieży. Dalej jednak brakowało ideowej koncepcji pracy organicznej. Taką podstawę ideologiczną dostarczyła filozofia Hegla.

Karol Marcinkowski, źródło: www.bazarpoznanski.pl

Początek lat czterdziestych przyniósł pewne złagodzenia kursu politycznego, co wiązało się z osobą nowego króla - Fryderyka Wilhelma IV. W 1841 roku odwołano z funkcji naczelnego prezesa Wielkiego Księstwa Poznańskiego Edwarda Flottwella, którego polityka prowadziła do stopniowej germanizacji poznańskiego. Poznań stał się głównym, obok emigracji,  ośrodkiem polskiej myśli społecznej, politycznej i filozoficznej. Na salonach mieszczańskich dyskutowało się głównie o Heglu, który był wówczas „na fali”. Jednym z głównych problemów, jakie poruszano podczas licznych dyskusji, była kwestia stosunku jednostki do społeczeństwa. Podkreślano, że człowiek jest istotą społeczną, żyjącą w społeczeństwie i dla społeczeństwa, powinien więc poświęcać się dla innych, indywidualizm, jako prymat jednostki nad społeczeństwem, kategorycznie odrzucano, jako wyraz szkodliwego egoizmu. Zaczęto ujmować ludzkość jako swoisty organizm, który łączy w sobie przeciwstawne tendencje i żywioły. Prace organiczne więc, to działania na rzecz jedności w sferze społecznej, pomimo istniejących różnic. Poglądy te rozwijali głównie poznańscy filozofowie: Augustyn Cieszkowski i Marceli Motty. 

August Cieszkowski, źródło: Wikimedia.

Termin prace, a w właściwie „roboty organiczne”, sformułowano jednak dopiero w 1848 roku. Wyrazem owej „organicznej” jakości społeczeństwa, był pęd do zrzeszania się. Uważano, że jedyną drogą do realizacji zakładanych celów, jest tworzenie różnego rodzaju organizacji.

Teoretycy pracy organicznej zdawali sobie sprawę ze słabości ekonomicznej społeczeństwa polskiego i  nieuchronności przemian cywilizacyjnych. Tylko naród bogaty i nowoczesny przetrwa. Podkreślano konieczność zachowania polskiego stanu posiadania na wsi. Ziemię uważano za największe bogactwo i narodowy skarb. Każdego, kto sprzedawał ziemię Niemcom, uważano za zdrajcę. Nie wystarczało jednak tylko pracować na roli. Najważniejszym stało się wprowadzenie nowoczesnych metod gospodarowania i tu stawiano za wzór generała Dezyderego Chłapowskiego, który stworzył w swoich dobrach w Turwi wzorcowe gospodarstwo rolne, prowadzone na prawdziwie europejskim poziomie. Chłapowski, oficer napoleoński i uczestnik powstania listopadowego, posiadł wiedzę rolniczą podczas kilkuletniego pobytu w Anglii. Samo rolnictwo jednak nie mogło zapewnić rozwoju cywilizacyjnego i bogactwa narodowi.

Generał Dezydery Chłapowski, źródło: Wikimedia.

Bez przemysłu i handlu marzenia o nowoczesnym narodzie pozostałyby jedynie marzeniami. Trzeba było jednak przebudować polską mentalność. Szlachta pogardzała handlem, uważając go za zajęcie niegodne szanującego się obywatela. Kultura szlachecka zaś promieniowała na resztę społeczeństwa. Organicznicy postulowali więc kształcenie młodzieży w kierunku handlu, rzemiosła i przemysłu, a także przekonywali społeczeństwo, jak ważne jest zbudowanie własnego handlu. W  poprawie  bytu materialnego widziano sposób na poprawę kondycji moralnej narodu. Obawiano się także zagrożenia, jakie dla Polaków stanowili silni gospodarczo Niemcy. Jeśli Polacy chcą być dalej gospodarzami u siebie, muszą nie tylko trzymać się ziemi, ale też być konkurencją dla Niemców w dziedzinie przemysłu i handlu.  Cel ten poniekąd spełniać miał poznański Bazar, gdzie przewidywano miejsca na sklepy i warsztaty dla Polaków. Swój sklep założył w nim również Hipolit Cegielski. Nie wszyscy jednak podzielali to stanowisko. Karol Libelt przestrzegał przed materializmem, uganianiem się tylko i wyłącznie za zyskiem i budowaniu bogactwa kosztem nędzy robotników.

Bazar w Poznaniu, źródło: Wikimedia.

Mamy już więc zdefiniowaną rolę jednostki w społeczeństwie, zwrócenie uwagi na wartość ziemi uprawnej i potrzebę rozwijania przemysłu i handlu, ale teoretycy pracy organicznej podkreślali, że kluczową rolą w procesie modernizacji narodu i budowaniu świadomości narodowej, odgrywa edukacja. Nie może nazywać się Polakiem ktoś, kto nie zna historii i literatury polskiej, mówił Bronisław Trentowski. 

Ferdynand Bronisław Trentowski, źródło: Wikimedia

Ponadto Karol Marcinkowski dowodził, że wykształcenie daje wolność, bowiem nie jest wolnym  ten, … komu przesądy ciężarem ołowiu tamują lot myśli, ani też nim być nie może ten, którego myśl rozbiegana wynosi w obszar urojenia. Ani ten się wolnym uczuje, czyjej duszy namiętność pęta niewoli lub w kim myśl skierowana li do poziomu materialności tłumi szlachetniejsze uczucie. Najpierw więc miano poprzez edukację wyzwolić człowieka, a dopiero później Polaka. Jaka jednak miała być ta edukacja? Trentowski dowodził, że należy czerpać z osiągnięć naukowych Europy zachodniej. Libelt jednak znowu oponował. Uważał on, że należy skupić się na narodowych  funkcjach wychowania. Młodzież należy kształcić w tym, co rodzime, aby uczyć ją przywiązania do tego, co rodzinne, ojczyste. Przestrzegał przed wysyłaniem młodych ludzi na studia zagraniczne.

Do podstawowych obowiązków każdego człowieka, według organiczników, należało poświęcenie się dla dobra ogółu i oczywiście praca. Marcinkowski uważał, że o ile edukacja wyzwala człowieka ze zniewolenia duchowego, to praca, ze zniewolenia materialnego. Praca i poświęcenie były spłaceniem długu wobec społeczeństwa i nie były to tylko puste słowa. Czołowi przedstawiciele pracy organicznej całym swoim życiem udowadniali, jaką wartością jest praca i działalność społeczna. Marcinkowski wywodził się z gminu i wszystko zawdzięczał tylko własnej pracy, a pracował do upadłego. Mimo, że był jednym z najlepiej zarabiających ludzi w Poznaniu, sam żył bardzo skromnie, a większość dochodów oddawał na cele społeczne. Hipolit Cegielski również był zdany tylko na siebie. Wywodził się z niezamożnej rodziny, a dodatkowo jego ojciec nie miał głowy do interesów. Hipolit nie mógł więc liczyć na materialne wsparcie rodziny, a raczej sam tę rodzinę wspierał. Podobnie było księdzem Piotrem Wawrzyniakiem. Wywodził się on z rodziny chłopskiej, a w dodatku wielodzietnej. Można by rzec, że poznański, czy też wielkopolski etos pracy został ukształtowany właśnie dzięki organicznikom, nie zaś pruskiemu zaborcy, choć praca organiczna była też formą obrony polskości w warunkach zaborów. 

Kolejną ważną kwestią rozwijaną przez organiczników, była idea solidaryzmu społecznego. Cały naród, wszystkie klasy społeczne miały zjednoczyć się wokół jednego celu, jakim było przetrwanie w warunkach niewoli, a później wspólna walka o wolność. Organicznicy przeciwstawiali się wszelkim próbom antagonizowania klas i podburzania chłopów przeciw szlachcie, a robotników przeciw burżuazji. Klasy uprzywilejowane miały działać na rzecz poprawy położenia najbiedniejszych. Dystans zaś między przedstawicielami różnych klas społecznych miał się stopniowo zmniejszać, aby wreszcie zniknąć całkowicie. W Poznańskiem było to o tyle łatwiejsze, w porównaniu z innymi zaborami, że tutaj nie było właściwie magnaterii, a szlachta stanowiła zaledwie 3% społeczeństwa. Inteligencja wywodziła się głównie z mieszczaństwa, a wielu organiczników pochodziło z nizin społecznych, jak chociażby wspomniany Marcinkowski. Ludzie ci więc lepiej rozumieli lud i pozbawieni byli szlacheckich przesądów. W Prusach, a co za tym idzie także w zaborze pruskim, istniał powszechny obowiązek szkolny, a analfabetyzm szybko zniknął Zarówno chłopi, jak i robotnicy, mieli dostęp do słowa pisanego, więc dobrze orientowali się w sytuacji politycznej i łatwiej można było do nich trafić z nowymi inicjatywami. Nikogo nie dziwił widok wielkopolskiego chłopa popijającego kawę z ziemianinem i dyskutujących o polityce światowej. 

Naiwnością byłoby stwierdzenie, że wszyscy bez wyjątku przyjmowali program pracy organicznej bez zastrzeżeń. Na drugim biegunie znaleźli się zwolennicy walki zbrojnej z zaborcą. Równolegle z wykuwaniem się idei organicznikowskiej, w Poznaniu tliły się spiski, inspirowane przez środowiska radykalnej emigracji. Spiskowcy i lewicowo nastawiona część poznańskich elit, jak drukarz i wydawca Walenty Stefański, poeta Ryszard Berwiński, czy emancypantka i dziennikarka, Julia Woykowska, nierzadko atakowali organiczników za chęć odciągnięcia młodzieży od czynu zbrojnego i odkładanie walki o niepodległość na odległą przyszłość. Idee solidaryzmu społecznego i propagowanie jedności narodowej odrzucano, jako szkodliwe. W każdym społeczeństwie i narodzie w ogóle, potrzebne są różne i idee i postawy, jak stwierdzali przeciwnicy organiczników. Lewicujący działacze dążyli do połączenia rewolucji narodowej i społecznej. Rewolucja dokonać się mogła jedynie przez zaostrzenie konfliktów pomiędzy klasami społecznymi i w konsekwencji powstać miało nowe, bardziej sprawiedliwe społeczeństwo. Rewolucję uważano za motor postępu, a z tej perspektywy program organiczników głoszących coś wręcz przeciwnego, był dla lewicy nie do przyjęcia. Wkrótce spiskowcy i rewolucjoniści przejęli inicjatywę, choć nie na długo.

Karol Libelt, źródło: Wikimedia.

Lata 1846 - 48 okazały się przełomowe dla Poznania i Wielkopolski. Przygotowywane i planowane na rok 1846 wielkie, trójzaborowe powstanie, zakończyło się fiaskiem. W Poznaniu wskutek zdrady, większość spiskowców znalazło się w więzieniu, a niewielkie oddziały powstańcze zostały szybko rozbite przez wojsko pruskie. Pisałem już o tym jakieś czas temu w artykule: Romantycy i spiskowcy, czyli próba wywołania powstania w 1846 roku w Poznaniu. Na organiczników spadł również bardzo dotkliwy cios. W wieku zaledwie 46 lat, odszedł twórca poznańskiej pracy organicznej – Karol Marcinkowski. Rok 1848 przyniósł kolejną nadzieję na wyzwolenie. Fala Wiosny Ludów przetoczyła się przez Europę, docierając również do Berlina, a wkrótce i nad Wartę. Zrewoltowany tłum uwolnił spiskowców z roku 1846 i wkrótce sami Wielkopolanie chwycili za broń. Jednakże powstanie to wkrótce upadło i trzeba było rozstać się z nadzieją na rychłe uzyskanie niepodległości. Wtedy też ponownie doszli do głosu organicznicy, którzy zaproponowali powrót do idei Karola Marcinkowskiego. Na łamach redagowanej przez siebie „Gazety Polskiej”, Hipolit Cegielski, filolog klasyczny, były profesor gimnazjum św. Marii Magdaleny i początkujący przemysłowiec, przypomniał program organiczników, a sam wkrótce stał się jednym z najważniejszych i najbardziej aktywnych przedstawicieli tego nurtu. Jednocześnie, na łamach „Przeglądu Poznańskiego” Jan Koźmian, czołowy myśliciel obozu katolicko-konserwatywnego, użył po raz pierwszy określenia „roboty organiczne”.

Program poznańskiej pracy organicznej rodził się stopniowo i nie bez konfliktów. Był on pochodną idei Hegla, specyficznej sytuacji, w jakiej znajdowało się społeczeństwo polskie pod zaborem pruskim i osobistych doświadczeń twórców tego ruchu. Klęski z lat 1846 i 1848, a także pragmatyzm Wielkopolan, rodzący się wielkopolski etos pracy i przedsiębiorczości spowodował, że program pracy organicznej ostatecznie zwyciężył. Nie oznaczało to oczywiście pogodzenia się z rozbiorami. Po prostu zbrojną walkę o wolność przełożono na później, kiedy zaistnieją ku temu odpowiednie warunki. Najpierw należało ukształtować obywatela świadomego, wykształconego, skłonnego do poświęceń, pracowitego i pełnego wiary we własne siły. Okazja do walki pojawiła się w 1918 roku. Wielkopolanie chwycili wtedy za broń i zwyciężyli, a duch pracy organicznej przetrwał do dzisiaj i stał się częścią swoistego etosu wielkopolskiego.

Źródło:
W. Jakóbczyk, Przetrwać nad Wartą 1815 - 1914, z cyklu: Dzieje narodu i państwa polskiego, Warszawa 1989.
J. Kozłowski, Wielkopolska pod pruskim zaborem w latach 1815 – 1918, Poznań 2004.
P. Matusik, Idea pracy organicznej w Poznańskiem w dobie Karola Marcinkowskiego, w: Karol Marcinkowski i jego czasy, „Kronika Miasta Poznania”, nr 3, 1996.

2 komentarze:

  1. Świetny wpis. Doskonały pomysł na bloga. Dziękuję i pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję bardzo i polecam się na przyszłość.
    Pozdrawiam,
    Maciej Brzeziński

    OdpowiedzUsuń

Zobacz także

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...