Z
|
apraszam
na drugą część relacji z wyprawy wehikułem czasu do Poznania w 1835 r. Ostatnio
przedstawiłem sytuację na świecie w tym właśnie roku oraz zrelacjonowałem rozmowę
z gen. Dezyderym Chłapowskim. Dziś poznamy kolejne fascynujące osoby, związane
z Poznaniem w 1835 roku.
Samotnik
z Rogalina
Po rozmowie z generałem Chłapowskim,
udałem się na Plac Wolności, wówczas Plac Wilhelma i wstąpiłem do Biblioteki
Raczyńskich, gmachu, ukończonego zaledwie kilka lat wcześniej, a wzorowanego na
wschodniej fasadzie Luwru. Fundatorem biblioteki i budynku był Edward hr.
Raczyński (1786 – 1845). Liczę, że uda mi się go spotkać, choć to nie będzie
łatwe. Pan hrabia unika ludzi, od których woli towarzystwo książek, no ale może
mi się poszczęści.
1. Biblioteka Raczyńskich (1833), mal. Julius von Minutoli. |
Edward Raczyński to intrygująca i
niezwykła postać. Pochodził z jednego z najznakomitszych rodów magnackich w
Polsce. Jego dziadek Kazimierz, postać niezwykle zasłużona dla Poznania, był
ostatnim starostą generalnym Wielkopolski. Razem z bratem Atanazym, odebrał
Edward staranne, uniwersyteckie wykształcenie, co nie było normą w rodzinach
arystokratycznych. Po wkroczeniu wojsk napoleońskich do Wielkopolski w 1806 r.,
przystąpił do gwardii honorowej cesarza i walczył w kampanii pruskiej 1806 –
1807 oraz austriackiej 1809. Wojaczka mało go jednak pociągała i w 1810 r.
złożył dymisję. Następnie wyjechał zwiedzać Szwecję i Finlandię a po powrocie w
rodzinne strony i krótkiej służbie publicznej, wyjechał na Turcji, aby zwiedzić
zachodnie wybrzeża Azji Mniejszej. Jechał przez Ukrainę, gdzie zatrzymał się w
majątku Potockich w Tulczynie. Tam poznał miłość swojego życia, swą przyszłą
żonę – Konstancję.
2. C.A. Henning "Rodzina Raczyńskich". |
Po powrocie do majątku, rzucił się z wir
pracy społecznej i kulturalnej. Ponoć na swoje potrzeby przeznaczał zaledwie
dziesiątą część swego ogromnego majątku, a resztę przeznaczał na działalność
społeczną. Ufundował m.in.: wspomnianą bibliotekę, wodociągi, „Złotą Kaplicę” w
katedrze poznańskiej, wspierał finansowo liczne inicjatywy z dziedziny
szkolnictwa, rolnictwa i przemysłu, ale jego największą pasją było edytorstwo.
To dzięki Raczyńskiemu Polacy mogli przeczytać listy Jana III Sobieskiego do
Marysieńki, Pamiętniki Paska, Opis obyczajów i zwyczajów za panowania
Augusta III Sasa ks. Jędrzeja Kitowicza, Pamiętniki Józefa Wybickiego i wiele innych. Co prawda, dzieła te wydawane
były w specyficzny sposób. Raczyński często usuwał z nich fragmenty mogące w
złym świetle przedstawić bohaterów narodowych, ale nie umniejsza to wcale
zasług hrabiego dla kultury polskiej. Hrabia miał jednak sporo wrogów, którzy
atakowali go ze wszystkich stron, oskarżając
o wyniosłość i chęć wywyższenia własnego rodu, a nie działania na rzecz
narodu. Prawdą jest, że hrabia był samotnikiem, nie angażującym się z
inicjatywy organicznikowskie, mimo, że był do nich zapraszany. Choć cenił i
szanował Karola Marcinkowskiego, to odmówił mu udziału z spółce Bazar
Poznański. Załamany ciągłymi atakami, popełnił samobójstwo strzelając do siebie
z armaty-wiwatówki na wyspie na jeziorze Zaniemyskim.
Udało się! Uzyskałem audiencję u hrabiego
Edwarda! Do gabinetu Raczyńskiego wprowadził minie Józef Łukaszewicz, historyk,
dyrektor biblioteki i jeden z najbliższych współpracowników hrabiego. W
gabinecie hrabiego nie sposób było nie zauważyć stosu manuskryptów,
drogocennych starodruków i dokumentów, opatrzonych pieczęciami. To dowód na
bibliofilską pasję hrabiego.
3. Edward hr. Raczyński. |
Edward
Raczyński. To, co pan tu
widzisz, to cudem ocalone dzieła z bibliotek klasztornych, zamykanych decyzją
prezesa Flottwella. Mój Boże, takie skarby, wiele z tych ksiąg liczą sobie po
kilkaset lat i bez nich dziejów naszej ziemi nie sposób zgłębić. Wysyłam swych
ludzi od klasztoru do klasztoru i proszę, błagam, apeluję o wzięcie w opiekę ksiąg
i dokumentów, aby je ochronić przed rozproszeniem, zniszczeniem lubo kradzieżą.
Pieniędzy na to nie żałuję, bo czyż wartość tych pergaminów można przełożyć na
pieniądze? Nie myślcie, że gromadzę je na własne potrzeby, bynajmniej.
Przekazuję je do biblioteki, aby wszyscy korzystać z nich mieli możliwość. Sam
lubię wieczorami usiąść nad nimi i zagłębić się w przeszłe zdarzenia a i sam
pan Józef niejedną mądrość i zaskakujące historie z nich wydobyć potrafi. Cóż
nam bowiem innego pozostaje, kiedy kraj w niewoli? Sposobów na wydobycie go z
tego położenia jadnakowoż nie widzę. Wszelkie bunty i rewolucje skazane są na
klęskę a i nic dobrego nie przynoszą poza zniszczeniem i pożogą. Kiedy wybuchła
owa noc listopadowa, bawiłem w Warszawie i widziałem tłum podniecony krwią i
żądzą zemsty, kierowany przez wyrostków. Czy oni naprawdę myśleli zwyciężyć
cara? Oddałem swój pałac warszawski na potrzeby rannych, bo choć sprawy tej nie
popierałem, tak litość mię wzięła. Skoro wywalczyć teraz niepodległość nie ma
sposobu, trzeba skarby narodowe gromadzić, ludziom przypominać o przeszłej
chwale Rzeczypospolitej i wierzyć, iż kraj tej kiedyś się z ruin podniesie. Na
razie ja tu z panem Józefem gromadzę owe skarby, pieniędzy swych nie żałując, a
już dochodzą mnie słuchy żem odludek, od ludzi stroniący i wszystko
własnoręcznie robiący. Taki już jestem. W żadne spółki łączyć się nie mam
zamiaru i to nie dla mnie. Ja cele swojej mam jasno wyłożone i tymi zająć się
chce, póki sił starczy. Wspomaga mnie w tym żona moja Konstancja i pan Józef.
Długo z panem rozmawiać nie mogę, boć zaraz na Ostrów jechać muszę by z
księdzem arcybiskupem zastanowić się nad dalszymi krokami względem likwidacji
klasztorów przez Flottwell postanowionych przedsięwziąć. Chcemy do samego króla
adres słać, a póki co gromadzić i ocalić te z klasztornych księgozbiorów, które
dadzą się uratować.
Policjant
o nietypowych zainteresowaniach
Poznań był zamieszkiwany nie tylko przez
Polaków. Pora więc zamienić kilka słów także z Niemcami. Udało mi się namówić
do rozmowy niezwykle interesującą postać, a mianowicie Juliusa von Minutoli
(1805 – 1860). Ten wszechstronnie wykształcony urzędnik pruski (ukończył prawo
i nauki polityczne na uniwersytetach w Berlinie i Heidelbergu), trafił do
Poznania w 1832 r., obejmując funkcję radcy regencji. Był inicjatorem powstania
kilku stowarzyszeń, m.in.: Towarzystwa Upiększania Miasta i Towarzystwa Sztuk
Pięknych. Niestety, ze względu na bojkot tych inicjatyw przez Polaków, nie
przyniosły one trwałych rezultatów. W 1839 r. Minutoli został mianowany szefem
policji poznańskiej. Udało mu się udaremnić wybuch powstania w 1846 r. Rok
później przeniesiono go do Berlina, a później służył w dyplomacji. Zmarł w 1860
r. podczas podróży dyplomatycznej po Persji.
4. Julius von Minutoli. |
Poznań odegrał niemałą rolę w jego życiu.
Tu poznał swoją żonę i również tutaj rozwijał swoją pasję, jaką było malarstwo.
Pozostawił po sobie ok. 100 rysunków Poznania i jego zabytków, stanowiących
dziś bezcenne źródło do dziejów Poznania w połowie XIX stulecia. Do Polaków
odnosił się z sympatią, a ci spośród polskich mieszkańców Poznania, którzy
mieli okazję zetknąć się z Minutolim charakteryzowali go jako człowieka o
wysokiej kulturze, wzbudzającym szacunek i sympatię. Nauczył się pisać i czytać
po polsku i uczył tego języka także swoje dzieci. Przyznam, że i mnie wydał się
człowiekiem niezwykle sympatycznym i ujmującym.
5. Plac Sapieżyński (Wielkopolski), mal. Julius von Minutoli. |
Julius
von Minutoli. W Poznaniu żyję zaledwie od lat
trzech, ale zdążyłem już pokochać to miasto, świadomy jestem jednak tego, że
Poznań od niedawna do Prus przynależy i Polacy nie mają powodu nadmiernie
kochać Jego Wysokość króla Fryderyka Wilhelma III i jego urzędników. Sam
spotykam się z niechęcią polskiej ludności niemal na każdym kroku.
Podejmowaliśmy z panem prezesem Flottwellem wiele kroków, aby zachęcić Polaków
do wspólnej z nami pracy na korzyść miasta i samej prowincji, ale ciż są wielce
niechętni. Wiem, Polacy to naród dumny, o wielkiej historii i dokonaniach. Ja
sam próbuję uczyć się polskiego języka a miasto wasze na tyle mnie urzekło, że
w chwilach wolnych od spraw urzędniczych, rysuję jego ulice, ludzi i budowle.
Żadnej urazy, czy też uprzedzeń do Polaków nie żywię, choć wiem, że wielu moich
rodaków nie podziela mych sympatii, liczę, że kiedyś to się zmieni. Dochodzą
mnie głosy, że pan prezes nadto surowy się wydaje, przyznaję, czasem i mnie się
tak zdaję i nawet ośmieliłem się zwrócić mu uwagę i namówić do powściągliwości,
ale pan prezes słucha jedynie króla i własnego sumienia. Król nakazuje mu
trzymać prowincję w posłuchu i nie dopuścić do buntu Polaków, który to bunt
wprowadziłby wiele zamętu w naszym państwie, a i dla samych Polaków mógłby być
niebezpieczny. Sumienie zaś nakazuje panu prezesowi słuchać króla i jak najlepiej
wypełniać swe obowiązki na chwałę tegoż króla. Co jednak zajmujące, to zważcie,
że nie trzeba być Prusakiem z krwi i kości, aby być lojalnym poddanym króla
pruskiego. Rodzina pana prezesa wywodzi się ze Szkocji, moja z Włoch, a były
książę-namiestnik, Antoni Radziwiłł to przecież Polak, choć z litewskiego rodu,
a mimo tego wszyscy wiernie królowi służymy.
6. Ostrów Tumski, mal. Julius von Minutoli. |
Jak
już wam rzekłem, nie jestem wrogiem Polaków, przeciwnie, studiuję z
przyjemnością historię waszego kraju, czytam dzieła waszych znakomitych poetów,
pisarzy i dziejopisów. Zaiste, powodów do dumy macie niemało, ale cóż, wyroki
historii są nieubłagane i nie nam się z nimi mierzyć. Prusacy pamiętają
jeszcze, że przez wiele lat książęta pruscy byli lennikami polskich królów i
być może strach przed odrodzeniem tej potęgi, jaką była niegdyś Rzeczypospolita
bardziej powoduje królem i jego ministrami, nieźli traktaty zawarte między
Prusami a Rosją i Austrią. Żywię jednak nadzieję, że Polacy potrafić będą
docenić kulturę niemiecką i praworządność państwa pruskiego a Prusacy będą
traktować Polaków z należnym im szacunkiem i kiedyś będziemy zgodni żyli obok
siebie, a raczej ze sobą bez swarów, spisków i nienawiści. W samych Prusach nie
brak zwolenników pojednania z Polakami. Boję się jednak, że do tego pojednania
i wzajemnego szacunku droga jeszcze daleka. Teraz już muszę pana pożegnać, bo robota
pali. Do zobaczenia zatem.
Pan
Gustaw
Jednym z moich rozmówców podczas podróży w
przeszłość Poznania, był także pan Gustaw Potworowski (1800 – 1860), rówieśnik
Karola Marcinkowskiego, jeden z pierwszych, a zarazem najaktywniejszych
działaczy pracy organicznej w Wielkim Księstwie Poznańskim. Pochodził z dość
zamożnej szlachty, uczył się w słynnym gimnazjum św. Marii Magdaleny, ale nauki
nie ukończył. Później przyszły pierwsze porywy patriotycznego serca. Choć nie
ukończył nauki w szkole średniej, słuchał wykładów z prawa i nauk politycznych
w Berlinie, Heidelbergu i Bonn, tam przystąpił do tajnej organizacji
patriotycznej „Polonia”, co odpokutował pobytem w twierdzy Wisłoujście w
Gdańsku. Po wybuchu powstania listopadowego, natychmiast wyruszył do walki.
Dorobił się tam rany i awansu na podporucznika. Po upadku powstania, zaszył się
w swoim majątku w Goli koło Gostynia. Powstało tam nieformalne miejsce spotkań
pionierów pracy organicznej. Dyskusje zaowocowały utworzeniem pierwszej
inicjatywy organicznikowskiej w Wielkim Księstwie, czyli słynnego Kasyna
Gostyńskiego w 1835 r. Później Potworowski włączył się w budowę poznańskiego
„Bazaru”, a po śmierci Marcinkowskiego stanął na czele Towarzystwa Naukowej
Pomocy. Przez wiele lat działał też w Kole Polskim parlamentu pruskiego. Jako
ciekawostkę podam, że Potworowski był członkiem Kościoła
Ewangelicko-Reformowanego (kalwińskiego). A teraz oddajmy głos panu Gustawowi.
7. Gustaw Potworowski. |
Gustaw
Potworowski. Cieszę
się, że chcesz panie posłuchać o Kasynie w Gostyniu, któreśmy niedawno
otworzyli z panem Walerianem Rembowskim. Już dawno co bardziej oświecona
szlachta i mieszczaństwo naszej prowincji wykoncypowała sobie, iż jeśli z
Niemcami mamy walczyć o nasz byt, musimy mieć przemysł, ziemi się trzymać o
chłopów i samą szlachtę edukować jak najlepiej rolę uprawiać, jakie zwierzęta
trzymać, pieniądze oszczędzać ku ogólnemu pożytkowi. Chcemy do naszego Kasyna
zaprosić pana generała Chłapowskiego, który najlepiej się na rolnictwie się
wyznaje i daje przykład drugim. Nie myślcie panie, że chcemy się na spotkaniach
Kasyna jedynie kartami, balami, czy innym płochym rozrywkom oddawać.
Przeciwnie, chcemy siebie i innych uczyć, książki i gazety mądre sprowadzać i
dyskutować. Musimy jednak postępować ostrożnie. Prusakom nie w smak nasze Towarzystwo.
Boją się, byśmy spisków jakiś nie przygotowali i powstania nowego nie wywołali.
Ani nam to w głowie. Sam wraz z innymi walczyłem w ostatnim powstaniu i dość
mam krwi, straconych nadziei, wodzów, którzy woleli wojska nasze wstrzymywać,
kiedy nasi aż rwali się na Moskala. Teraz jednak wiemy, że w jedności tylko
będziemy silni. Nie szablą zwyciężymy, a pracą i braterstwem Polaków wszystkich
stanów.
Porady
Pani Tekli
Spacerując po Poznaniu w 1835 r., poznałem
wielu ludzi, różnego stanu i przeprowadziłem wiele ciekawych rozmów.
Przytaczanie wszystkich nie ma sensu i byłoby nudne na dłuższą metę. Na koniec
pozwolę sobie zaprezentować jeszcze jedną ciekawą, mam nadzieję, rozmowę, którą
przeprowadziłem ze stateczną i ogólnie szanowaną damą, panią Teklą Herwigową,
babką Marcelego Mottego, nauczyciela i autora Przechadzek po mieście. Pani Tekla w 1815 r. założyła pensję dla
dziewcząt, przekształconą później w szkołę cieszącej się wysokim poziomem
nauczania i dużym prestiżem. Tematem naszej rozmowy było kształcenie dziewcząt
i ich pozycja w społeczeństwie. Temat ten wydał się pani Tekli dziwny, ale
wolałem nie przekonywać jej, że jestem z innej epoki, gdzie poglądy na rolę i
pozycję kobiet diametralnie różnią się, na szczęście, od tych z XIX stulecia.
8. A. Anker "Uczennica". |
Tekla
Herwigowa. Doprawdy,
dziwne pytania raczysz pan zadawać. A jak ma kształcenie dziewcząt wyglądać?
Mężczyźni i kobiety innej edukacji potrzebują, przecież Opatrzność inne im role
przeznaczyła. Mężczyzna utrzymać ma rodzinę, przewodzić nią i sprawami
publicznymi się trudnić, a kobieta ma męża we wszystkim wspierać, dzieci
pieścić i chować w cnocie i domem rządzić. Jakże więc mogłaby uczyć się tegoż
samego, co mężczyzna? Kobiecie wystarczy, aby uczyła się wszystkiego, czego jej potrzeba, aby
powołanie swe realizować. Musi zatem znać się pracach domowych, tak, aby dobrze
móc domem i służbą rządzić i dzieci należycie wychować. Jeśli zaś panna z
urodzenia jest szlachcianką, nadto winna umieć grać i śpiewać, znać literaturę
i języki, aby móc rozmowę w każdym temacie prowadzić. Jeśli zasię dziewczę
niskiego stanu jest, przeto koniecznym jest, aby gotować i sprzątać umiała. Na
cóż kobietą poznawać astronomię, fizykę, czy historię? Musi jednak wiedzieć, co
za miksturę dziecku podać, kiedy to słabuje i jakimi potrawami podjąć gości,
aby wstydu nie było. Nade wszystko więc, powinnością nauczycieli jest
przygotować pannę do roli matki i żony.
9. Moda kobieca z roku 1835. |
Kojarzenie
małżeństw nie jest sprawą łatwą. To rodziców jest najpierwsza powinność. Młode
panienki naczytawszy się romansów mogą zbytnio ulec porywom serca, które dobre
są w książkach, ale nie w życiu prawdziwem. Mąż winien być stateczny, starszy
od narzeczonej i dobrej sławy, a nade wszystko równy jej urodzeniem i pozycją w
towarzystwie. Tym się winni kierować rodzice wybierając męża dla swej córki.
Dziewczyna zasię winna dbać o dobre imię, na przechadzkę, do teatru i na inne
spotkania nie może chodzić sama, ani, broń Boże, w innym towarzystwie, niż
matka, ojciec, starsza krewna, brat, czy też mąż. W przeciwnym razie mogłaby
wywołać plotki i zepsuć sobie reputacyję, a to zniechęciłoby konkurentów i
pannie groziłoby staropanieństwo i łaskawy chleb i mieszkanie u krewnych na
stare lata. Największą zaś cnotą żony jest uległość, cierpliwość, pracowitość,
tak, aby dobrą towarzyszką i powiernicą dla męża się stała. Najważniejsze dla
niej, to dbać o dom, dzieci wychować w wierze i cnocie, potrzeby męża i dzieci
nad własne przedkładać. Nie być kłótliwą, nie plotkować, być oszczędną, baczyć
na rachunki domowe, służby pilnować, jeśli takową posiada. Wielka to rola i
kobietę wiele kosztować może, ale też bez kobiet mężczyźni prędko zginęliby,
bowiem to kobieta strzeże ogniska domowego i prawdziwą jest jego ozdobą i
skarbem. Nie dziwota więc, że wiele trudu potrzeba, aby dobrze córkę wychować,
a jeszcze trudniej odpowiednio za mąż wydać. A i tak bywa, że to nie mąż żoną,
ale żona mężem zawiaduje, choć ten przekonany jest, że on tu panem i władcą.
Dlatego jeszcze raz racz pan zapamiętać na koniec, jak niełatwą jest edukacja
dziewcząt.
Kilka
słów wyjaśnienia
Nie muszę wyjaśniać, że wszystkie postacie
tu wymienione, są autentyczne. Oczywiście nie sposób stwierdzić, czy gdyby
naprawdę wynaleźć wehikuł czasu i przenieść się do Poznaniu w roku 1835,
rozmowy z ww. osobami wyglądałyby tak, a nie inaczej. Co zaś dotyczy wypowiedzi
pani Tekli na kwestię edukacji i pozycji kobiet, to właśnie większość ludzi
żyjących w tamtych czasach, nawet tych o liberalnych przekonaniach, jak
chociażby Karol Libelt, tak właśnie myślała. Proszę więc mnie nie posądzać o
męski szowinizm. Kilka lat po naszej wizycie w Poznaniu, zaczęła działać w tym
mieście Julia Molińska-Woykowska, której postępowe poglądy na rolę kobiet i
nieudana próba założenia własnej szkoły dla dziewcząt, w której uczennice
miałby przygotowywać się do samodzielnego życia (!), wywołały szok wśród
poznańskiej elity. Ta sama pani Tekla obawiała się, że Molińska-Woykowska
porobi z dziewcząt wariatki. Wracając do naszej podróży, żałuję, że nie udało
mi się porozmawiać z Karolem Marcinkowskim, który w 1835 r. odbywał karę więzienia
w twierdzy w Świdnicy. Wrócił do Poznaniu dopiero w 1837 r.
Źródło
fotografii:
1.https://vignette3.wikia.nocookie.net/poznan/images/b/b1/Aleje_Marcinkowskiego_i_Biblioteka_Raczy%C5%84skich_Minutoli.jpg/revision/latest?cb=20111225165325&path-prefix=pl
2. By Carl Adolph Henning (1809-1900) (scanned from "Dialog" 85/86 (2008-2009) p. 42) [Public domain], via Wikimedia Commons
3. Adolf Henning [Public domain], via Wikimedia Commons
4. https://vignette3.wikia.nocookie.net/poznan/images/1/1d/Julius_von_Minutoli.jpg/revision/latest?cb=20111225233142&path-prefix=pl
5. https://commons.wikimedia.org/wiki/File:Plac_Sapie%C5%BCy%C5%84ski_Minutoli.jpg
6. http://www.wieczorkiewicz.org/obraz/34/ostrow-tumski-1833-001
7. By Polkowski (Tygodnik Ilustrowany, 1861, [1]) [Public domain], via Wikimedia Commons
8. Albert Anker [Public domain], via Wikimedia Commons
9. See page for author [Public domain or Public domain], via Wikimedia Commons
See page for author [Public domain or Public domain], via Wikimedia Commons
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz