Poznańskie koziołki

niedziela, 18 czerwca 2017

Relacja z podróży w Poznańskie z 1913 roku

Zapraszam dziś do lektury gościnnego tekstu autorstwa Pana Pawła Glugli. 


W
 ponad 100 lat temu wydawanym krakowskim periodyku „Oświata Ludowa” przeczytać można interesujący tekst o wiejskim ludzie w Księstwie Poznańskim. Autor relacji – prof. Alfred Brodnicki udał się koleją do miejscowości Głuszyna. Opisuje w nim i zachwala zarówno tamtejsze budownictwo, jak i samą ludność (mieszkańców). Lud oczytany, kulturalny, pracowity. Dużo dobrego zrobiło w Poznańskiem polskie duchowieństwo. Nie zapominajmy o tym. Poznajmy ową interesującą relację.  Ale nie popadajmy w samozachwyt i samouwielbienie. Bo dzisiaj czasy już nie te, a i lud inny. I jeszcze jedno – opisywany okres, to czas zbliżania się pierwszej wojny światowej (zwanej wielką wojną).

Z podróży do Księstwa Poznańskiego. Lud wiejski
Nie tylko oświatowo, bo wogóle niema analfabetów, ale i ekonomicznie najlepiej z całej Polski ma się lud w Poznańskiem.
Niema prawie tak zwanych u nas chat, w których galicyjski i w Królestwie chłop musi mieszkać. Są za to przeważnie domy murowane i dachówką lub blachą kryte. Między innemi byłem we wsi Głuszynie. Ludność w niej rdzennie polska, jedynie w szkole nauczyciel z rodziną z Niemiec. Do Głuszyny jedzie się z Poznania 20 minut pociągiem pospiesznym, który staje w Krzesinach (Kreising) kolonii niemieckiej, zamieszkałej jeszcze tylko przez sześć rodzin polskich.

1. Widokówka z Poznania wykonana przed wybuchem I wojny światowej.

Głuszyna to typ całkiem nowoczesnej wsi polskiej o wyglądzie wsi zachodnio-europejskich. Niema tam żadnych chat, tylko domy murowane, kryte dachówką lub blachą. Niema karczmy, w której arendarz rozpaja chłopów, aby ich potem wywłaszczyć z ojcowizny; chłop poznański już zmądrzał i wogóle nie pije, a często i nie pali. Pijaństwo bardzo źle jest wśród ludu widziane.
Za to jest dom parafialny, w którym odbywa się katechizacya, w okresie zaś świątecznym odgrywa się tam jasełka i t. d. Rząd jednak teraz nie pozwala na otwieranie nowych domów parafialnych.

2. Kościół św. Jakuba Większego w Głuszynie.

Okolica przeważnie równa, pola uprawiane w sposób racyonalny: do żniw używa się n. p. maszyn, przez co zyskuje się podwójnie, bo na czasie i na taniości. U skraju wsi krzyż, figura Matki Boskiej i kościółek z czerwonej cegły z probostwem, w którem czystość i porządek imponują. Miejscowy proboszcz, a raczej administrator, bo rząd za sprawę wrzesińską dotąd go nie chce zrobić proboszczem, oprowadzał mnie po wsi. Wstępowaliśmy do różnych domów, w których zawsze jednako serdecznie witano proboszcza. Wchodził też szanowny ksiądz (abstynent dla przykładu ludu) wszędzie pewny serdecznego przyjęcia i jednego pozdrowił, drugiego zapytał o robotę w polu, o dzieci, z każdym miał coś do pogadania, a wszędzie widziałem jednaką ufność do niego i uprzejmość.

3. Plac Wolności w Poznaniu, pocz. XX w.

Weszliśmy do domu najzamożniejszego gospodarza, posiadającego około 60 morgów austryackich ziemi. Żona zaprosiła nas do gościnnego pokoju, który można nazwać salonem. Meble pluszem kryte, kanapa, stolik z kloszem i kwiatami, z boku lustro z konsolami, podłoga woskowana i czysta jak lustro, a na ścianach obrazy. Zasiedliśmy na zaproszenie, a obok nas gospodyni, dobrej tuszy, prosta zupełnie na pozór kobieta. Spojrzałem na moje okurzone trzewiki (bo to był czas lipcowych upałów) i spostrzegłem się zapóźno, że w okurzonych trzewikach wszedłem do domu polskiego chłopa w Poznańskiem. Zapytałem wreszcie kobietę, czy dzieci umieją czytać i pisać po polsku. Spojrzała na mnie, jakbym z księżyca spadł i odrzekła spokojnie: „Ma się rozumieć, ja sama uczę, lub starsze dzieci”. Opuściłem dom chłopa z tem uczuciem, że go chyba Niemcy nie zniemczą.

Zrozumiałem jest, że taki chłop ma kulturalne potrzeby; przede wszystkiem czyta. Prasa ludowa nigdzie w Polsce nie ma tylu abonentów, co w Poznańskiem. Niektórzy chłopi mają do i 3 pisma. Najwięcej czytywana jest „Gazeta grudziądzka” (przeszło 100.000 abonentów), „Katolik”, „Przewodnik katolicki”.

Uświadomienie narodowe jest też wśród ludu znaczne i coraz się powiększa. Niemcy też są wobec tego bezradni i poruszają myśl o zakazie polskich gazet.
Na uświadomienie narodowo-religijne w głównej mierze oddziałali księża, oni też byli pionierami dzisiejszego dobrobytu. Nie od razu do tego przyszło, lecz powoli. Po wsiach przyczyniły się dwie instytucye: Banki ludowe i „rolniki” (towarzystwa) ze swym organem „Rolnik”.

4. Stary Rynek w Poznaniu, widokówka z 1915 r.

Banki ludowe systemu Schultze-Delitscha zrazu miały skromny początek i były zakładane sporadycznie tu i ówdzie. Organizatorem ich głównym był śp. ks. Wawrzyniak, człowiek, któremu się dziś pomniki stawiać winno. Powoli powstała cała sieć tych banków ludowych o różnych nazwach, dla których okazała się potrzeba stworzenia centralnego banku; jest nim dziś „Bank związku spółek zarobkowych” w Poznaniu. Te banki pożyczały pieniądze pewnym ludziom, ale łatwo; to też nawet pracowity i trzeźwy wyrobnik mógł dostać pożyczkę na kupno gospodarstwa.
Za pomocą tych banków ludowych uwolniono lud od lichwy żydowskiej, która jest taką plagą w Królestwie i Galicyi.

Druga organizacya, to towarzystwa, zwane „rolniki”. Są tospółki udziałowe dla handlu zbożem, nasionami, maszynami rolniczemi, sprzedaży sztucznych nawozów itd. W takim rolniku musi być przynajmniej dwóch urzędników, płatnych w miarę rozwoju spółki nawet po 400 i więcej marek miesięcznie. Jeden z urzędników musi znać się fachowo na kupiectwie, drugi na buchalteryi.

Osobista rzutkość i spryt urzędnika bywa osobno lub lepiej nagradzana. Na czele spółki stoi rada nadzorcza, do której zwykle należy miejscowy proboszcz, właściciel wsi i in. Te spółki udziałowe zwane „rolnikami” ujęły w swe ręce cały handel zbożem i to, co do uprawy roli jest potrzebne. W ten sposób usunięto pośredników w handlu zbożem. Pośrednicy tacy, którymi byli przeważnie żydzi, nakładali sami ceny na zboże, kupowali je nieraz na pniu, robiąc na tern lichwiarstwie interesa. Tak się dotąd dzieje w Królestwie i Galicyi. W Poznańskiem zaś dziś owe rolniki naznaczają cenę zboża i uwolniły lud od wyzysku. Ogromną zasługę w tej akcyi położyli polscy księża.
Jest więc z czego być dumnym, będąc  Wielkopolaninem.

Źródło:

Oświata Ludowa. Organ Krakowskiego Tow. Oświaty Ludowej”, R. 1913, nr 1, s. 37-39.

Źródło fotografii:

1. http://fotopolska.eu/72579,foto.html
2. By MOs810 (Own work) [CC BY-SA 3.0 (http://creativecommons.org/licenses/by-sa/3.0)], via Wikimedia Commons
3. http://fotopolska.eu/12165,foto.html
4. http://fotopolska.eu/19503,foto.html
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zobacz także

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...