K
|
ontynuujemy
podróż w przeszłość Poznania w roku 1740.
W porównaniu z Poznaniem w roku 1700,
przez te czterdzieści lat sporo się tu zmieniło. Widać było jeszcze ślady
zniszczeń wojennych i wielkiej powodzi sprzed czterech lat. Wiele kamienic
sprawiało wrażenie niezamieszkałych, a część wołała o remont. Z drugiej strony,
wiele z kościołów i innych budynków użyteczności publicznej, przypominało już
te, które znany ze współczesnego Poznania. Niektóre zaś były w trakcie przebudowy.
Nie mniej, ulice były gwarne, a kramy kupieckie i rzemieślnicze tętniły życiem,
co było najlepszym dowodem, że miasto doświadczone okrutnie podczas ostatnich
kilkudziesięciu lat, wracało do życia.
1. Widok Poznania ok. 1740 r. |
Hermann
Muth z Jeżyc
Podczas spaceru po rynku, widziałem
grupę ludzi odróżniających się nieco ubiorem od innych mieszkańców Poznania.
Kiedy zbliżyłem się do nich, usłyszałem, że rozmawiają ze sobą po niemiecku i
wszystko było jasne – to Bambrzy, osadnicy sprowadzani z okolic Bambergu i
innych krain niemieckich, napływający w kilku falach w pierwszej połowie XVIII
wieku. Zgodnie jednak z uchwałami sejmu i samego króla Augusta II, musieli być
katolikami. Fakt ten wpłynął na szybką asymilację osadników z tutejszą
ludnością, choć Bambrzy nie zapominali o swoich korzeniach i kultywowali
rodzime zwyczaje i tradycje.
No cóż, niemieckiego nie znam, ale na
szczęście wśród tej grupki znalazłem jednego Bambra, który dość dobrze mówił po
polsku. Nazywał się Hermann Muth i mieszkał na Jeżycach.
2. "Zagroda Bamberska" na Jeżycach. |
Hermann
Muth: Już blisko lat
dziesięć jakem z żoną i dziećmi małymi przybył w te strony. Słyszałem ja w moim
kraju, iż ciągną tu ludzie boć ziemia dobra, ludzi brak i włodarze miast radzi nas
tu widzieć. Z początku łatwo nie było, choć i narzekać grzech byłby. Dostałem
ładny kawałek ziemi, a takoż drewno na budowę chaty i opał, boć zimy w was
srogie, a nade wszystko ziarno na obsianie pola, a i od wszelkich podatków i
czynszów zwolniony jestem przez lat kilka. Postawiłem zatem dom, insi z Niemiec
mnie pomogli, aleć i polscy sąsiedzi, co to z początku spode łba na nas
patrzyli, już życzliwie się do nas usposobili, boć ja nikomu ziemi nie odebrał,
jeno tę, co odłogiem leżała dostałem. Uczciwie na kawałek chleba i pracuję, a i
dobrym katolikiem jestem, boć my tu wszyscy z katolickich krajów przybyli.
Słyszałem ja od starszych, iże z początku do kościołów waszych nasi niechętnie
chodzili, bo choć msza po łacinie odprawiana jest, tak kazania po polsku, z
czego nic wyrozumieć się nie dało, przeto wszyscy po domach siedzieć woleli a w
niedziele z własnych modlitewników, które ze sobą przywieźli, modlili się.
Teraz wszak do kościoła ojców franciszkanów możem chodzić, boć tam już kazania
po niemiecku głosi ksiądz. Ja tam polski znam, przeto do parafialnego kościoła naszego
św. Wojciecha z żoną i dziećmi chadzam. Dzieci moje, które prawie pacholętami
byli, jakeśmy tu przybyli, sami po polsku mówią jakby tu się zrodzili. Da Bóg
zostaniem już tu do śmierci, a teraz z Bogiem Panie, boć pora do chaty wracać,
roboty jeszcze siła dziś przede mną.
Żona
modna
Po rozmowie z panem Muthem nie dziwię
się już, że Bambrzy tak szybko się zasymilowali. Dzięki nim podmiejskie wsie,
wyludnione po klęskach początków XVIII wieku, ponownie się zaludniły i tętniły
życie, jak wcześniej.
Spacerując dalej po rynku, byłem świadkiem
niecodziennego wydarzenia. Oto, w bogatej karocy, w otoczeniu służby, przybyła
do miasta pani Salomea z Szembeków Ponińska, żona wojewody poznańskiego
Antoniego Józefa Ponińskiego, znanego dyplomaty, w przeszłości marszałka sejmu,
a obecnie także… poety. Pani wojewodzina zatrzymała się w jednej z kamienic, a
mnie udało się uzyskać zgodę na audiencję,
a oto fragment naszej rozmowy.
3. Suknia francuska z połowy XVIII w. |
Salomea
Ponińska: Widać
panie, żeście w świecie bywały, znacie sprawy krajowe i światowe, przeto
opowiadajcie, bo my tu z dale od wszelkich wieści żyjem, a i stolica nasza,
choć ładna, przeto z Paryżem, Wiedniem czy Londynem równać się nie może. Ach, Paryż,
toż to przecież światowa stolica wszelkiej elegancji. W teraźniejszych czasach,
jak kto po francusku nie mówi, na prostaka może wyjść, przeto specjalnie
guwernantkę z Francyi sprowadzić kazałam, aby dzieci moje od dziecka po
francusku rozprawiać mogły. Do przyozdobienia pałacu takoż rzeźby, obrazy i
gobeliny wprost z Francyi sprowadzić trzeba było, bo jak inaczej, a i serwisy i
zastawy z miśnieńskiej porcelany, aby na ludzi skąpych, a bez smaku nie wyjść.
Przecież trzeba się pokazać. Cóż z tego, że mąż mój dwie wsie zastawić musiał,
kiedy trzeba. Krawca mojego musiałam tęgo zrugać, aby szyć się nauczył suknie
takie, jakie francuskie damy noszą, ale kapelusze i peruki i tak z Paryża
sprowadzać trzeba, bo nikt takich nie robi, były tylko, o zgrozo, modne były,
bo nie ma większej zgryzoty, jak w tylko w sukni, starej a niemodnej pokazać na
królewskim dworze, lubo na balu. Mąż mój, choć kontusz i żupan nad strój
cudzoziemski przedkłada, przeto i on musi perukę i surdut wdziewać i z
pieniądzem się nie czas teraz liczyć. Takie czasy.
4. Robert Feke, Portret kobiety, 1748 r. |
No cóż, rozmowa z panią wojewodziną dała
pewne wyobrażenie o pogoni za modą na wszystko co francuskie. Nie mniej, przez
całe osiemnaste stulecie zwolennicy strojów i obyczajów polskich będą się
ścierali ze zwolennikami zwyczajów obcych, ale „żony modne”, jak pani Ponińska
staną się tematem niejednej zjadliwej satyry.
Jezuita,
historyk, dramaturg
Bardzo żałowałem, że nie miałem okazji
poznać ks. Józefa Rogalińskiego, w przyszłości znakomitego uczonego o
wszechstronnych zainteresowaniach badawczych, jednakże w 1740 r. miał on
zaledwie 12 lat, na szczęście w tym czasie przebywał w Poznaniu inny znakomity
uczony jezuicki, ks. Jan Bielski, historyk, autor kilku dramatów pisanych dla
teatru jezuickiego, nauczyciel retoryki, znający się także na geografii i
ekonomii. To on jako pierwszy zwrócił uwagę na przewagę ekonomiczną
Wielkopolski nad innymi dzielnicami, co zadaje kłam tym wszystkim, którzy
twierdzą, że dopiero Prusacy nauczyli Wielkopolan pracy, gospodarności i
oszczędności. Bez większego problemu znalazłem profesora w jego gabinecie w
kolegium jezuickim.
Ks.
Jan Bielski: Witajcie
Panie, z góry was jednak uprzedzę, iż niewiele czasu poświęcić wam mogę. Dziś
jeszcze mam lekcje z uczniami naszymi, a później ksiądz rektor raczy sobie mię
widzieć. Prócz tego rozprawę o retoryce piszę, a i zamiaruję wielkie dzieło o
historyi Rzeczpospolitej napisać, które zawierać będzie wiadomości o wszelkich
ziemiach Królestwa Polskiego, królach i królowych naszych, prawach na sejmach i
sejmikach stanowionych, wojsku, skarbie, et cetera. Pewnie powiecie, iż niemało
już takowych rozpraw napisano, aleć ja po polsku pisać ją zamierzam miast po
łacinie. Chcę bowiem, aby nie tylko uczeni, ale każdy, kto jeno czytać po
polsku umie, czytać ją mógłby. Dziś, choć biegłość w łacinie dalej za
najpierwszy obowiązek uczniów uchodzi, wszak mało kto biegle nią posługiwać się
potrafi. Z tego też samego powodu nalegam na księdza rektora aby komedyje i
tragedyje, które w naszym teatrze uczniowie odgrywają takoż po polsku były
przedstawiane. Powiem wam też w zaufaniu, iż jeżeli czas pozwala, sam różne
takie tragedyje piszę, aby lud mógł dzieje poznawać, na przykładach cnotliwych
mężów uczyć się, jak żyć należy. Może kiedyś uczniowie nasi i moje tragedyje
odgrywać będą, ale póki co na lekcje retoryki iść muszę, boć słychać dzwonek
woźnego. Bywajcie z Bogiem Panie.
Ksiądz Bielski tak się śpieszył, że nie
zdążyłem go zapytać o jego spostrzeżenia na temat wyższości gospodarczej
Wielkopolski nad innymi dzielnicami, ale i tak trzeba przyznać, że wieku
zaledwie 26 lat, miał on ogromną wiedzę, choć wszystko jeszcze przed nim.
Handlarz
porcelany
Przechadzając się ulicami Poznania,
natknąłem się na coś niezwykłego. Znalazłem bowiem kram kupca handlującego
saską porcelaną, która robiła wtedy furorę w całej Europie, zapewniając
manufakturom w Saksonii krociowe zyski. Kupiec zwał się Stanisław Szulc. Oto
jego historia.
6. Figurka z miśnieńskiej porcelany, 1740 r. |
Stanisław
Szulc: Od niedawna
zająłem się kupczeniem porcelaną panie. Drzewiej handlowałem winem, suknem,
nawet pasami skórzanymi, aleć porcelana to zyski krociowe. Szlachta,
mieszczanie, wszyscy życzą sobie mieć talerze, wazy, figurki z porcelany. A
wiesz waćpan skąd owe cudo pochodzi i którz je wymyślił? Powiadają, że jakiś
alchemik lubo czarownik Böttger lubo Bettiger, który chcąc złoto dla świętej
pamięci króla Augusta II zrobić, cudem ową porcelanę wymyślił. Ołowiu w złoto w
prawdzie nie zmienił, aleć porcelana nad złoto cenniejsza. Trzeba będzie mi
większy kram postawić i faktorię w Miśni założyć, aby lepiej i ilościach
znaczniejszych cudo owo do Poznania sprowadzić, a takoż na dwory i pałace
szlacheckie. Niełatwo porcelanę na wozach przewozić, boć to towar ułomny, a raz
jużem pieniędzy krocie stracił, kiedy woźnica niedojda pół talerzy i figurek zagubił,
nieumiejętnie one przewożąc. Myślałem, że już przepadłem, aleć szczęściem
straty zwróciły się rychło.
7. Figurki z miśnieńskiej porcelany, XVIII w. |
Tak to sobie żyli mieszkańcy Poznania w
1740 r. Poznałem jeszcze kilku mieszkańców, z którymi zamieniłem parę słów, ale
pora było wracać. Wrócę jeszcze nie raz do dawnego Poznania.
Kilka
lat wyjaśnienia
Jak zwykle, rozmawiałem zarówno z
osobami fikcyjnymi, jak i historycznymi. Jak nietrudno zgadnąć, biskup
Kazimierz Teodor Czartoryski, wojewodzina Salomea Ponińska i ks. Jan Bielski,
to postacie historyczne, Hermann Muth i Stanisław Szulc, to wytwory mojej
wyobraźni. Z drugiej strony, rodzina Muth, której jedna gałąź mieszkała na
Jeżycach (do dziś zachowała się zagroda Muthów przy ul. Dąbrowskiego 137), a
druga na Dębcu, zaliczała się do najsłynniejszych rodzin bamberskich w
Poznaniu. Biorąc pod uwagę popularność miśnieńskiej porcelany w
osiemnastowiecznej Europie, łatwo sobie wyobrazić sobie, że niejeden poznański
kupiec zbił fortunę na handlu nią.
Źródło fotografii:
1. http://www.wieczorkiewicz.org/obraz/202/widok-ogolny-1735-1745-001
2. By Paskuu (Paskuu) [CC BY-SA 3.0 (http://creativecommons.org/licenses/by-sa/3.0)], via Wikimedia Commons
3. By Amsterdam Museum [CC BY-SA 3.0 (http://creativecommons.org/licenses/by-sa/3.0) or GFDL (http://www.gnu.org/copyleft/fdl.html)], via Wikimedia Commons
4. Robert Feke [Public domain], via Wikimedia Commons
5. By Anonymous [Public domain], via Wikimedia Commons
6. Johann Joachim Kändler [Public domain], via Wikimedia Commons
7. Johann Joachim Kändler [Public domain], via Wikimedia Commons
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz