F
|
ort VII, to dziś jedno
z najważniejszych miejsc pamięci ofiar II wojny światowej w Wielkopolsce.
Dawne, pruskie jeszcze umocnienia, stały się świadkiem martyrologii Wielkopolan
w czasie ostatniej wojny. Historię tego miejsca przypomina nam dzisiaj, znana wszystkim
stałym Czytelnikom „Poznańskich Historii”, Agnieszka Wiśniewska. Zapraszam do
lektury.
„Fort VII w Poznaniu
zwany też Colomb, swą nazwę otrzymał od nazwiska pruskiego generała Fridricha
Augusta Petera von Colomba, od 1843 r., głównodowodzącego 5 Korpusu Armijnego w
Poznaniu. Fort VII zbudowano w latach 1876 -1880, w pierwszym etapie budowy
Twierdzy Poznań, przy Fridrich –Krupp –Alle (obecnie Aleja Polska) i służył
jako pruska warownia.
W październiku 1939 r.
zapadła decyzja o przekształceniu starego pruskiego fortu w obóz więzienny.
Władzom hitlerowskim miejsce wydawało się idealne; fort położony na uboczu, ukryty między roślinnością maskującą i otoczony wałami, z dala od centrum miasta. Okolicznych mieszkańców narodowości polskiej wysiedlono a w ich domach osiedlili się funkcjonariusze obozu, Gestapo, wojsko i urzędnicy SS wraz z rodzinami. Teren wokół Fortu został zupełnie odizolowany od miasta i niedostępny dla ludności Poznania.
Władzom hitlerowskim miejsce wydawało się idealne; fort położony na uboczu, ukryty między roślinnością maskującą i otoczony wałami, z dala od centrum miasta. Okolicznych mieszkańców narodowości polskiej wysiedlono a w ich domach osiedlili się funkcjonariusze obozu, Gestapo, wojsko i urzędnicy SS wraz z rodzinami. Teren wokół Fortu został zupełnie odizolowany od miasta i niedostępny dla ludności Poznania.
Fort otoczony był fosą
i płotem z drutu kolczastego, oraz kilku metrowej grubości murem. Do bramy
wejściowej prowadziła kręta droga otoczona drzewami i niewidoczna dla ludzi z
zewnątrz. Przed bramą wejściową stał budynek komendantury i administracji
obozowej (przyjmowano tam także paczki dla osadzonych). Za bramą główną
znajdował się duży dziedziniec, na którym m.in.
przyjmowano nowych więźniów. Na dziedzińcu mieścił się też budynek
zewnętrznej straży obozowej i wartownia. Główny budynek fortowy składał się z
trzech kondygnacji: górną nadbudowę stanowiły murowane schrony osłonięte
ziemią, dalej dziedzińcem przez most na fosie docierało się do parterowych
pomieszczeń, gdzie znajdowały się: wartownia i wewnętrzna służba obozowa,
sypialnie esesmanów, sortownia paczek, gabinet lekarski, warsztaty, kuźnia,
prasowalnia, umywalnia i studnia a także siedziba komendanta. Dalej znajdowały
się cele dla więźniów – pomieszczenia bez okien. Było też pomieszczenie, w którym znajdowało się pięć
sedesów tzw. toaleta dla więźniów. W podziemiach, w kierunku fosy wychodziły: pokój
komendanta i kantyna dla esesmanów, oraz kuchnia, magazyn odzieży, pralnia i
suszarnia. Na tej kondygnacji znajdowały się także dwie ciemnice, w których
karnie przetrzymywano więźniów. Na wewnętrznym dziedzińcu Fortu znajdował się
zaułek, w którym rozstrzeliwano aresztowanych.
Fot. A. Wiśniewska. |
Fot. A. Wiśniewska. |
10 października 1939 r.
od wojska okupującego ziemie Polski Fort VII przejęła Policja Bezpieczeństwa.
Odtąd obóz podlegał Erichowi Naumannowi – wysoko postawionemu urzędnikowi
Głównego Urzędu Służby Bezpieczeństwa Rzeszy. Pierwszym komendantem obozu
został Herbert Lange. Komendantura pełniła najważniejszą rolę w obozie. Była
odpowiedzialna za przyjmowanie i wywóz więźniów, zarządzanie całym obozem,
kontakt z miejscową placówką Gestapo, dowodziła strażą obozową i wartownikami,
dbała o wyposażenie i zaprowiantowanie obozu oraz zarządzała transportem.
Natomiast kierownictwo wewnętrzne bezpośrednio nadzorowało więźniów; było
odpowiedzialne za właściwe stosowanie aparatu terroru
na nich, pilnowało porządku, a także prowadziło ewidencję dziennego
stanu cel.
Fot. A. Wiśniewska.. |
Fot. A. Wiśniewska. |
Drugą władzę w obozie
stanowiło SS (komenda obozowa była niezależna od komendanta obozu). Władza ta
podlegała tajnej policji partyjnej SS – służbie bezpieczeństwa. Zajmowała się
przesłuchaniami w wykonaniem zleconych przez Gestapo wyroków śmierci. Szkoliła
też straż obozową.
Niższy personel, zwany
załogą Fortu VII stanowił oddział SS, liczący od 50 do 80 osób. Byli to
strażnicy, wartownicy, dozorcy, służba wewnętrzna obozu. Zazwyczaj szeregowi
funkcjonariusze SS bez stopni wojskowych; młodzi mężczyźni – poborowi, wcieleni
niedawno do SS i policji. Do 1940 r. większość załogi stanowili Volksdeutsche z
Wielkopolski. Lecz dopiero 1 kwietnia 1941 r. nastąpiły zmiany. Zmniejszono
liczbę młodego personelu a wprowadzono więcej doświadczonych urzędników SS.
Pierwsze transporty
więźniów miały miejsce w połowie października 1939 r. Byli to więźniowie
aresztowani przez Niemców po zajęciu terytorium Polski, uznani za „element
niebezpieczny” dla nowego porządku. Wielu skazywano na podstawie list
sporządzanych przez Gestapo jeszcze przed wojną. Chciano w ten sposób pozbyć
się Polskości z ziem, które miały należeć do Rzeszy. Na początku aresztowania
objęły przede wszystkim ziemiaństwo i inteligencję. Część aresztowanych
stanowili działacze polityczni, niepodległościowi, przedstawiciele partii i
stowarzyszeń. W zimie z 1939 na 1940 r. Fort VII był głównym ośrodkiem
koncentracji więźniów policji bezpieczeństwa. Oficjalnie było to miejsce przetrzymywania aresztowanych do czasu
osądzenia i skazania, lecz dokonywano tam likwidacji przetrzymywanych, a ślady
po zbrodniach starannie zacierano. Na wiosnę 1940 r. do Fortu zaczęto przywozić
ludzi ujętych w wyniku działalności Gestapo. Jednak przez cały okres okupacji
prowadzono aresztowania w celu całkowitej eksterminacji ludności polskiej z
Kraju Warty. Większość Polaków znalazła się w Forcie VII z braku powodu, bądź z
przyczyn urojonych przez hitlerowców. Aresztowanych oskarżano o zagrażanie
bezpieczeństwu państwa niemieckiego, nie respektowanie praw i przepisów
niemieckich, sianie wrogiej wobec Rzeszy propagandy. Niektórzy znaleźli się w
Forcie VII na podstawie donosów, będących porachunkami sąsiedzkimi jeszcze z
przed wojny.
Więźniowie przebywający
w Forcie w latach 1940-1943 w większości pochodzili z Wielkopolski. Większość
stanowili Polacy. Od rozpoczęcia wojny ze Związkiem Radzieckim w Forcie
przetrzymywano nieliczne grupy radzieckich jeńców wojennych. Bywali też
nieliczni angielscy i francuscy więźniowie. Pojawiali się też Żydzi, Ukraińcy i
Jugosłowianie. W pewnych okresach czasu
także Niemcy. Żyli oni w lepszych warunkach niż reszta więźniów i nie
byli szykanowani. Od 1941 r. więźniów można podzielić na trzy grupy, lecz
wszyscy żyli w takich samych bardzo ciężkich warunkach.
Fot. A. Wiśniewska. |
Fot. A. Wiśniewska. |
W najlepszej sytuacji
byli więźniowie będący „na wychowaniu” tzw. „niedzielniacy”. Do tej grupy
zaliczali się mężczyźni oskarżani przez niemieckich pracodawców o „wstręt” do
pracy. Do Fortu VII trafiali zwykle w sobotę
po południu a wypuszczano ich w niedzielę wieczorem lub w poniedziałek
rano. Więźniowie karni przebywali w Forcie na czas prowadzenia śledztwa.
Zdarzało się, że pozostawali dłużej ze względu na brak miejsca w innym
więzieniu policyjnym bądź obozie koncentracyjnym. W najgorszym położeniu byli
więźniowie polityczni. Zwykle czekała ich śmierć.
Fot. A. Wiśniewska. |
Fot. A. Wiśniewska. |
Dopływ więźniów do
Fortu VII odbywał się przez wszystkie lata
w ten sam sposób. W siedzibie poznańskiego Gestapo szykowano konwoje.
Transporty odbywały się kilka razy w tygodniu, a niekiedy nawet codziennie.
Konwojentami byli gestapowcy lub esesmani, a transport odbywał się zwykle rano
lub wieczorem, najkrótszą drogą przez miasto.
Warunki egzystencji
więźniów były potworne; Fort był przeludniony i nieprzystosowany do zapewnienia
minimum niezbędnych warunków. Cele w kazamatach były ciemne; o niskim
sklepieniu, słabo, bądź wcale nie ogrzewane bez jakiegokolwiek umeblowania.
Więźniowie spali na kamiennej posadzce albo na garstce brudnej słomy. Z powodu
przeludnienia w celach musieli spać na zmianę, do tego jeszcze panował potworny
zaduch i smród potęgowany jeszcze przez stojące wiadra z nieczystościami. Zimą
z powodu mrozów na ścianach cel
powstawał lód. Wyżywienie składało się z dwóch posiłków: rano i w
południe czarna kawa, suchy chleb i rzadka zupa. W pewnych okresach rodziny miały pozwolenie na przysyłanie
paczek z żywnością i odzieżą, lecz ich zawartość była rozkradana przez
strażników i nie docierała do adresatów. W Forcie VII panował głód; więźniowie
byli słabi i wycieńczeni z niedożywiania i od ciągłego katowania. W całym
obozie była tylko jedna umywalnia i ubikacja, z których więźniowie mogli
korzystać zbiorowo, raz dziennie tylko kilka minut. Nie mogli zatem prać ani
myć się. Nie otrzymywali też odzieży więziennej, chodzili w tej, w jakiej
zostali przywiezieni do Fortu. Ubrań nie prano i nie zmieniano. W celach był
brud i robactwo, a przebywający w nich ludzie mieli pchły i wszy. Mnożyły się
różne choroby. Więźniowie cierpieli też z powodu nie gojących się ran. Opieki
lekarskiej nie było. Według oprawców chorymi byli tylko ci, u których widać
było chorobę i ci z bardzo wysoką gorączką. Chorymi zajmowali się uwięzieni
lekarze. Nie mieli żadnego sprzętu ani leków a opatrunki robili ze szmat i
kawałków ubrań. W 1942 r. powstała „izba chorych”. Była to ciemna ubikacja, do
której wrzucano chorych z różnymi chorobami. Nie leczono ich; wynoszono tylko
zwłoki.
Więźniowie w Forcie VII
byli całkowicie zdani na łaskę strażników. Nie wykorzystywano ich do pracy.
Niszczono ich głodem, zimnem, chorobami i ciągłym katowaniem. Nieliczni tylko
na krótko wykorzystywani byli do prac w Forcie.
Fot. A. Wiśniewska. |
Fot. A. Wiśniewska. |
Według świadków każdego
dnia dokonywano w Forcie mordów i egzekucji. Rozstrzeliwano ich w Forcie,
głównie pod murem zwanym dziś „ścianą śmierci”. W bunkrze nr 58 w celi nazwanej
„dzwonem” wieszano więźniów za nogi i uderzano głową o ściany powodując śmierć.
Tam też uśmiercano więźniów zanurzając w gorącej i lodowatej wodzie. W bunkrze
nr 57 zamrażano na śmierć. Do Fortu VII przywożono też ludzi z zewnątrz w celu
likwidacji. Chorych psychicznie i nieuleczalnie z Owińsk i innych okolicznych
zakładów leczniczych zagazowano jeszcze w 1939 r. Fort nie posiadał
krematorium, więc wszystkich pomordowanych wywożono do lasów i tam grzebano.
Zacierając ślady zbrodni po pewnym czasie wydobyto ciała i spalono. Masowe
egzekucje odbywały się poza Fortem. Uprzednio esesmani przygotowywali doły, do
których przywożono ciężarówkami więźniów. Na miejscu dokonywali egzekucji
poprzez rozstrzelanie. Następnie ciała wrzucano do dołów, które zasypywano
ziemią i sadzono drzewa mające zatrzeć ślady masowych zbrodni. Hitlerowcy
pilnowali, aby nie było świadków, lecz często znajdowali się ludzie, którzy
mogli wskazać miejsca masowych grobów. Najwięcej, bo aż dziewiętnaście odkryto
po wojnie koło Poznania; w lasach od strony wsi Palędzie, Zakrzewo i Dąbrówka.
Po przeprowadzonych ekshumacjach i zebraniu zeznań od świadków uzyskano dowody,
że większość pomordowanych było więźniami Fortu VII. Mimo licznych egzekucji i
nieludzkich warunków obóz był zawsze przepełniony. Często odbywały się
transporty do obozów koncentracyjnych na terenie Rzeszy, a później tych
leżących na ziemiach polskich. Więźniowie stłoczeni w bydlęcych wagonach, bez
wody i powietrza jechali do miejsca swego przeznaczenia. Wielu umierało w
drodze.
Fot. A. Wiśniewska. |
Fot. A. Wiśniewska. |
Fort VII był obozem
zagłady. Codziennie „ćwiczono” więźniów, bito ich i katowano bez powodu.
Chciano w ten sposób zastraszyć ludność polską i zniszczyć wszelkie dążenia do
wolności. Kierowano się bezwzględną polityką wyniszczania terenów okupowanych.
Więźniowie, którzy przybyli do fortu byli już skatowani po przesłuchaniach
Gestapo. Nowo przyjętych ograbiano podczas rewizji z całego majątku osobistego.
Po wpędzeniu do zabudowań fortecznych
bito ich dotkliwie i poniżano. Osadzeni całe dnie spędzali w celach; nie
pracowali, prowadzili życie monotonne, przepełnione strachem przed panującym
wszechobecnie terrorem. Żyli ze świadomością nieuniknionej śmierci. Warunki
higieniczne były fatalne. Życie i godność ludzka nie znaczyły w obozie zupełnie
nic. Szykanowano i karano ich za wszystko. Wystarczyło złe ustawienie w
szeregu, nieodpowiedni według oprawców wygląd czy zawód. Szczególnie znęcano
się nad uczestnikami Powstania Wielkopolskiego. Zmuszano ich do wykonywania
„ćwiczeń” na skarpach i pagórkach Fortu; zwykle w błocie, kurzu, z
towarzyszeniem wyzwisk i bicia. Kto nie był w stanie „ćwiczyć”, był bity,
kopany i szczuty psami. Hitlerowcy urządzali też więźniom „wycieczkę w
Karpaty”. Po oblodzonym stoku fortecznym kazali więźniom wdrapywać się na górę.
Następnie, zmuszali ich do zjeżdżania po lodzie głową w dół, co skutkowało
silnymi potłuczeniami i złamaniami. Wymyślną torturą było także zamykanie
ciasnych pomieszczeniach do 9 dni bez jedzenia i picia, gdzie mógł przebywać
tylko jeden człowiek w pozycji siedzącej lub leżącej. Nienawiść esesmanów do
więźniów była okrutna i przejawiała objawy sadyzmu. Przerażenie ofiar wzmagało
zaciętość, wściekłość i zarazem radość gnębicieli. Pluto na nich, pozbawiano godności ludzkiej,
drwiono w wiary katolickiej, ubliżano uczuciom patriotycznym i rodzinnym,
szydzono też z wszelkich przejawów polskości.
Fot. A. Wiśniewska. |
Fot. A. Wiśniewska. |
Obóz prowadzony był
przez funkcjonariuszy często pod wpływem alkoholu. Brutalnych i okrutnych
oprawców. Większość z nich pochodziła ze wsi i nie miała wykształcenia więc
upatrywała swoją szansę na zrobienie kariery dzięki służbie w obozie. Nie
posiadali doświadczenia w więziennictwie, za to mięli wpojoną przez SS
nienawiść do Polaków, sadyzm, bezwzględność i ordynarność. Charakteryzowali się
niezwykłym okrucieństwem wobec osadzonych. Wyżywali się i pastwili nad
więźniami, stosowali wymyślne tortury. Do tego dochodziły, kradzieże i handel
rzeczami więźniów. Jeszcze w 1939 r. nowy komendant Hans Weibrecht zwrócił się
do kierownika poznańskiej placówki Gestapo o przysłanie strażników SS
pochodzących z Rzeszy. Donosił o deprawacji i kradzieżach, których dopuszczali
się Volksdeutsche. Niestety więźniowie nie odczuli poprawy swojej sytuacji.
Nowa załoga również charakteryzowała się brakiem ludzkich uczuć. Wśród
strażników nadal panowało bestialstwo i zezwierzęcenie. Te czynniki szczególnie
nasiliły się po 1942 r. Obawa przed wysłaniem na front wschodni wzmogła terror
i okrucieństwo. Taka nadgorliwość ratowała niejednego strażnika przed wysłaniem
go na wojnę z Rosją. Ucieczka z obozu była praktycznie niemożliwa. Z dostępnych
dokumentów wynika, że jedynym więźniem,
któremu udało się z niego uciec był - polski żołnierz 7. Pułku Strzelców
Konnych – Marian Schlegel.
Obóz zlikwidowano
całkowicie na wiosnę 1944 r. przenosząc więźniów do nowego obozu w Żabikowie.
Fot. A. Wiśniewska. |
Fot. A. Wiśniewska. |
Obecnie na terenie
Fortu VII znajduje się Muzeum Martyrologii Wielkopolan - bezpłatne i dostępne
dla wszystkich chcących oddać cześć pomordowanym w nim ofiarom. Odwiedzając je,
odczuwa się kontrast pomiędzy częścią zewnętrzną, a kazamatami fortu. Pięknie
utrzymane trawniki i zadbane budynki
sprawiającym wrażenie spokojnego miejsca do spacerów . Po wejściu do części wewnętrznej, uderza w
zwiedzającego ogrom nieszczęścia, jakie widziały te mury. Praktycznie każdy
zaułek był wykorzystywany w jakiś okropny sposób. Ekspozycje muzealne w bardzo
wymowny sposób przedstawiają złowieszczą atmosferę miejsca i codzienność
przebywających tam osadzonych, zwłaszcza w towarzystwie muzealnego
przewodnika umiejętnie przedstawiającego
posiadaną o danych miejscach wiedzę. Uważam ,że każdy Wielkopolanin powinien
odwiedzić chociaż raz to muzeum w hołdzie ludziom tam więzionym, pomimo
przygnębiającej aury obiektu”.
Piekło
tego miejsca przeżył także mój cioteczny wuj – Jan Celmer, którego pamięci dedykuję
ten artykuł.
Agnieszka Wiśniewska
Źródło:
Biesiadka
Jacek, Gawlak Andrzej, Kucharski Szymon, Wojciechowski Mariusz, Twierdza Poznań. O fortyfikacjach miasta
Poznania w XIX i XX wieku, Poznań 2006.
Olszewski
Marian, Fort VII w Poznaniu, Poznań 1971
Rola
Zygmunt, Tajemnice wielkopolskich
fortyfikacji, Poznań 2004.
Serwański
Edward, Wielkopolska W Cieniu Swastyki,
w: Zbrodnie niemieckie w Wielkopolsce w latach 1939 – 1945, pod redakcją
Marcina Libickiego i Ryszarda Wryka, Poznań 2004
Strugarek
Stanisław, Fort VII, Poznań: Komitet
Uczczenia Pamięci Męczenników Fortu VII, 1947.
Ziółkowska Anna, Fort VII, w: Ławica i Wola, „Kronika Miasta Poznania”, nr 2, 2012.
Wstrząsająca jest to co nieraz skrywa przed nami historia, właśnie ta najnowsza. Wspaniały artykuł, opowiada w dokładny sposób o tym co się wydarzyło w tym miejscu kaźni. Proszę przekazać wyrazy szacunku i uznania w stronę autorki tego dzieła.
OdpowiedzUsuńPozdrawiamy
To prawda, historia jest wstrząsająca. Dziękuję za wyrazy uznania, przekażę Autorce artykułu.
UsuńPozdrawiam
A ja chylę czoła przed poległymi i pomordowanymi tutaj. Cześć ich pamięci!
OdpowiedzUsuńI również słowa uznania dla autora.
Oraz dla tego bloga, kawał świetnej roboty - Poznań ma Poznańskie Historie tak jak Beskid Niski Lemkowynę, na Beskidzie Niskim, Podlasie - Moje Podlasie itd etc.
O takich miejscach trzeba pamiętać, to świadectwo tego, co może uczynić człowiek człowiekowi, gdy przepełniają go złe myśli, iluzje...
Pozdrawiam
Dziękuję za słowa uznania, przekażę je Autorce. Sam jestem wielkim fanem "Lemkowyny, na Beskidzie Niskim" i cieszę się, że powstają blogi poświęcone "małym ojczyznom".
UsuńPozdrawiam!
Już od dłuższego czasu mam zamiar napisać o Forcie VII. Zawsze o nim wspominam, kiedy przychodzi mi omawiać wątki okupacji ziemi bydgoskiej i poznańskiej. Namawiam wielu: jedźcie na Polską w Poznaniu. To wstrząsające doświadczenie. Moja dociekliwość i tam skończyła się... dostaniem kolejnej książki. Dziwiono się bardzo, że fotografowałem wpisy do księgi pamiątkowej? "A po co to panu?" - usłyszałem. Hm... Miejsce wstrząsające.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam z Bydgoszczy
"Wielu skazywano na podstawie list sporządzanych przez Gestapo jeszcze przed wojną."
OdpowiedzUsuńNawet chyba jeszcze nie przez Gestapo, ale przez niemieckich mieszkańców Wielkopolski. W pierwszej kolejności wyłapywano również uczestników Powstania Wielkopolskiego.
Często mniejszość niemiecka współpracowała z gestapo lub Abwehrą. Miejscowi Niemcy dostarczali tajnym służbom III Rzeszy listę Polaków wrogo ustosunkowanych do Niemiec już kilka lat przed wojną, a więc i nazwiska powstańców wielkopolskich. Gestapo rozpoczynając działalność na terenach zajętych przez Wehrmacht, wiedziało kogo aresztować.
Usuńszacunek dla tych ludzi, ciekawy artykuł! http:/wypocznijwpolsce.com
OdpowiedzUsuń