2
|
7
grudnia 1918 roku w Poznaniu miały miejsce wydarzenia, które zmieniły historię
całego regionu. Wybuchło powstanie wielkopolskie, które jednak wbrew
późniejszej legendzie, nie było jedynym zwycięskim powstaniem w historii
Polski. Sytuacja w Wielkopolsce była już w tym czasie tak napięta, że
przypominała przysłowiową beczkę prochu. Iskrą na ten proch był przyjazd do
Poznania Ignacego Paderewskiego, a właściwie reakcja miejscowych Niemców na
wizytę tego wielkiego pianisty.
Od listopada 1918 roku
Wielkopolanie żyli nadzieją na rychłe odzyskanie niepodległości i połączenie z
odradzającą się Polską. Nadzieje te z dnia na dzień stawały się coraz większe
do tego stopnia, że marsz ku wolności wydawał się już nieunikniony. Okazją do
wielkiej manifestacji patriotycznej, były obrady Sejmu Dzielnicowego od 3 do 5
grudnia 1918 roku. Miejscowi Niemcy mieli inne zdanie na temat przynależności
państwowej Poznania, ale rozprężenie, jakie nastąpiło po przegranej „Wielkiej
Wojnie” i utrata wiary w możliwości własnej armii i administracji, doprowadziła
wielu z nich do wyjazdu ze stolicy Wielkopolski. Ci jednak, którzy pozostali,
zdecydowani byli za wszelką cenę walczyć o niemieckość Poznania.
Poznań jak wiadomo, był twierdzą i
miastem garnizonowym. Bezpośrednio przed wybuchem I wojny światowej, w mieście
stacjonowało od 12 do 15 tys. żołnierzy, zgrupowanych w kilku pułkach. W
koszarach między dzisiejszymi ulicami: Bukowską i Grunwaldzką, stacjonował 6.
pułk grenadierów, przy ulicy Bukowskiej znajdowały się koszary 47. pułku
piechoty. Koszary 46. pułku piechoty zlokalizowane były w reducie koszarowej
Cytadeli, a 20. pułk artylerii stacjonował przy obecnej ul. Solnej, w pobliżu
placu Działowego. Na Sołaczu znajdowały się koszary 5. pułku artylerii pieszej.
Ponadto w Poznaniu stacjonował także oddział fortecznych karabinów maszynowych
nr 6 przy ulicy Polnej, a jedynym pułkiem kawalerii w mieście, był 1. Królewski
Pułk Strzelców Konnych, stacjonujący przy ul. Bukowskiej. Po wybuchu wojny, na
front wyruszyła większość tutejszego garnizonu, a w mieście pozostały tylko
oddziały zapasowe. Po wybuchu rewolucji w Niemczech w listopadzie 1918 roku, do
miasta wróciły dawne oddziały garnizonowe, ale zdziesiątkowane, zmęczone i mające
ochotę na wszystko, poza wojną. W niczym nie przypominały dawnych, dumnych
żołnierzy, wyruszających przed czterema laty z pieśnią na ustach bić Francuzów,
Anglików i Rosjan. Nie znaczy to jednak, że nie przedstawiali oni żadnej
wartości bojowej i że można było ich lekceważyć. Wśród żołnierzy nie brakowało Polaków.
Rządy niemieckie w Poznaniu wspierały też oddziały pospolitego ruszenia
(Landsturm) i ponad 400 funkcjonariuszy policji. 15 listopada pruskie
Ministerstwo Wojny wydało decyzję o tworzeniu ochotniczych oddziałów samoobrony
tzw. „Heimatschutzu”, które oficjalnie miały strzec porządku w miastach
garnizonowych, ale w rzeczywistości ich głównym zadaniem była obrona niemieckiego stanu posiadania w pruskich kresach wschodnich.
Wśród Polaków zdania co do działań, jakie należy podjąć, były podzielone.
Komisariat Naczelnej Rady Ludowej formalnie opowiadał się za pokojowym
rozwiązaniem i czekaniem na decyzję przyszłej konferencji pokojowej. Polska
Organizacja Wojskowa zaboru pruskiego i duża część byłych polskich oficerów i
żołnierzy, którzy zdezerterowali z armii niemieckiej, dążyła do zbrojnej walki
z zaborcą. Komisariat NRL oficjalnie krytykował dążenia radykałów do zbrojnej
konfrontacji, ale po cichu wspierał działania Tajnego Sztabu Wojskowego i
legalnych organizacji, jakimi były: Straż Ludowa i Służba Straży i Bezpieczeństwa. SSiB miała składać
się w połowie i Polaków i Niemców, ale w rzeczywistości nie dopuszczano do niej
Niemców. Czołową rolę w tworzeniu polskich oddziałów wojskowych na wypadek
powstania odegrali m. in.: Mieczysław
Paluch, bracia Bohdan i Jerzy Hulewiczowie i Władysław Zakrzewski. Według
przybliżonych szacunków, w Poznaniu krótko przed wybuchem powstania, polska siła
zbrojna liczyła ok. 2 tys. ludzi. Nie zapominajmy jeszcze o Polakach służących
w armii niemieckiej i oczekujących na demobilizację. Spodziewano się, że w
razie wybuchu powstania, żołnierze ci zdezerterują i przyłączą się do
powstańców. Ostatecznie, wobec rozwoju wydarzeń stało się jasne, że walka
zbrojna jest nieunikniona. Komisariat NRL zaplanował wybuch powstania na połowę
stycznia 1919 roku.
Ignacy Paderewski, źródło: Wikimedia. |
21 grudnia Komisariat NRL otrzymał
depeszę z Lozanny, zapowiadającą przyjazd do Polski Ignacego Paderewskiego.
Paderewski, pianista o międzynarodowej sławie, wykorzystywał swą popularność do
działań na rzecz niepodległości Polski. W 1917 roku został przedstawicielem na
Stany Zjednoczone paryskiego Komitetu Narodowego Polskiego, na czele którego
stał Roman Dmowski. 22 grudnia informacja o przyjeździe Paderewskiego
przedostała się do prasy, wywołując entuzjazm wśród ludności polskiej.
Komisariat NRL podjął decyzję o zaproszeniu pianisty do złożenia wizyty w
Poznaniu. 25 grudnia Ignacy Paderewski wraz z żoną i członkami angielskiej
misji wojskowej, przybył do Gdańska na pokładzie statku „Concorde”. W Gdańsku
pianistę powitała delegacja NRL na czele z Wojciechem Korfantym. Paderewski
przyjął zaproszenie poznaniaków i zdecydował o przyjeździe do stolicy
Wielkopolski.
L. Prauziński, Przyjazd Paderewskiego do Poznania, źródło: Wikimedia. |
Władze pruskie starały się przeszkodzić
tej podróży i na dworcu w Rogoźnie oficer niemiecki kpt. Reiche, złożył protest
przeciw przyjazdowi Paderewskiego do Poznania. Nic to jednak nie dało, mistrz
kontynuował podróż. Poznaniacy czekali z entuzjazmem na przyjazd pianisty. 26
grudnia, w drugi dzień świąt Bożego Narodzenia, o godzinie 21.10 pociąg z
Paderewskim i jego otoczeniem wjechał na dworzec w Poznaniu.
Po przywitaniu przez przedstawicieli
NRL, goście wsiedli do powozów. Konie szybko jednak wyprzęgnięto i powozy
pociągnęli polscy żołnierze. Tłumy poznaniaków witały dostojnego gościa po
drodze do hotelu Bazar. Niemcy wyłączyli latarnie, ale drogę oświetliło 3 tys.
pochodni i lampki elektryczne, którymi udekorowane były domy na trasie
przejazdu. Porządku pilnowali członkowie Straży Ludowej i Służby Straży i
Bezpieczeństwa. Kiedy mistrz dotarł do Bazaru, owacje zgromadzonego tłumu
trwały ponad 40 minut. Po powitaniu w Bazarze przez najważniejszych dygnitarzy
polskich, na czele z nadburmistrzem Jarogniewem Drwęskim, wzruszony pianista
wygłosił swe słynne przemówienie. Oto jego fragmenty: Co się w tej chwili w duszy mojej dzieje, każdy z Was odgadnie. Po tym,
co przed chwilą przeżyłem słowo na ustach zamiera. Żyjemy w czasach, gdy każdy
winien panować nad uczuciami. I ja opanować muszę wzruszenie, a że mówić
winienem, więc mówię. Za to przyjęcie Wam tu i tym tłumom tam na ulicy
serdecznie dziękuję. To, coście mnie zgotowali, nie do mojej odnosi się osoby.
Jestem symbolem pewnej idei, tej samej, której służy Polski Komitet Narodowy.
Jako delegat Komitetu Narodowego szczęśliwy jestem, żem znalazł dla niego takie
uznanie. Jako członek, czuję się szczęśliwym, że dożyć mogę tej chwili, że mogę
być symbolem. A dla człowieka to zaszczyt wielki, tym większy, że spotkał mnie
tu na tej wiekopomnej, odwiecznej wielkopolskiej ziemi. O Was, coście nie dali
się prześcignąć w spełnianiu obowiązków narodowych, w odpieraniu nacisku
przemożnego, coście w pracy organizacyjnej i gospodarczej Polsce całej byli
przykładem […].
Następnego dnia, w piątek 27 grudnia
około południa, pod Bazarem zorganizowano manifestację grupy kilku tysięcy
dzieci – uczniów poznańskich szkół. Wbrew często spotykanym opiniom, nie było
ich 12 tysięcy i nie były to wyłącznie dzieci polskie. Wśród nich była też grupa
małych Niemców, dla których Paderewski był po prostu światowej sławy artystą, a
więc kimś takim, jak dzisiejsi celebryci. Dla Polaków pianista był przede
wszystkim przedstawicielem rządu polskiego i działaczem na rzecz niepodległości
Polski. Niemcy cenili i szanowali Paderewskiego jako pianistę i nie mieli nic
przeciwko niemu, dopóki reprezentował wyłącznie siebie, a nie Polskę.
Paderewski-polityk i działacz niepodległościowy, to dla ludności niemieckiej
było już za dużo. Wypadki 27 grudnia dowiodły tego, że nie tyle przyjazd
Paderewskiego był powodem wybuchu walk w mieście, a wkrótce z całej
Wielkopolsce, co reakcja poznańskich Niemców na tę wizytę. Ale po kolei.
Po południu tego samego dnia, napięcie w
mieście sięgnęło zenitu. Poznańscy Niemcy postanowili urządzić
kontrdemonstrację, chcąc pokazać Paderewskiemu i przedstawicielom angielskiej
misji wojskowej, że Poznań jest miastem niemieckim. Tym, co do reszty
rozwścieczyło Niemców, a czemu trudno się zresztą dziwić, było oflagowanie miasta
flagami państw ententy: USA, Francji i Wielkiej Brytanii. Pamiętajmy, że rozejm
podpisano zaledwie półtora miesiąca wcześniej, a pył z pól bitewnych nie zdążył
jeszcze opaść. Niemcy odebrali ten gest, jako prowokację Polaków. Wiece
niemieckie odbyły się w kilku punktach miasta. Niemcy, zebrani na terenie
ogrodu zoologicznego przy ulicy Zwierzynieckiej, wysłali delegację do dowództwa
6. pułku grenadierów, domagając się wyprowadzenia żołnierzy na ulicę. Dowódca pułku,
major Grusdorf odrzucił tę prośbę, nie chcąc ryzykować walk ulicznych, ale
zgodził się na udział pojedynczych żołnierzy. Część z nich poszła zapewne z
bronią. Zresztą dowództwo V Korpusu Armijnego także nie wyraziło zgody na żadne
demonstracje oddziałów wojskowych, zdając sobie sprawę, że może to wywołać
rozruchy.
Pochód ruszył z Jeżyc w kierunku Bazaru,
śpiewając po drodze Deutschland,
Deutschland über alles i Wacht am
Rhein, zrywając flagi państw koalicyjnych i demolując biura NRL przy ul.
Św. Marcin, zakład krawiecki Czerwińskiego w pobliżu Teatru Polskiego,
kawiarnię Góralskiego przy pl. Wolności i gmach polskiego Banku Związku Spółek
Zarobkowych. Dało się też słyszeć strzały, oddawane na wiwat. Tłum, który
liczył już ok. 2 tys. ludzi, zbliżał się do Bazaru. Polacy, obawiając się o
bezpieczeństwo Paderewskiego, gotowi byli bronić go za wszelką cenę. Pod Bazar
ściągnięto oddziały Straży Ludowej i Służby Straży i Bezpieczeństwa. Na
polecenie policji pruskiej, żołnierze 20. pułku artylerii lekkiej wzmocnili
załogę nieistniejącego już obecnie gmachu Prezydium Policji w zbiegu dzisiejszych ulic:
27 Grudnia i Franciszka Ratajczaka. Pomiędzy godzinami 16.00 a 17.00 padły
pierwsze strzały. Do dziś nie wiadomo jednak kto pierwszy strzelił – Polacy czy
Niemcy. Nigdy się już tego nie dowiemy.
Pod Bazarem panował chaos.
Do legendy przeszedł atak Polaków na
budynek Prezydium Policji i śmierć dwóch pierwszych Polaków, ofiar walk
powstańczych: Franciszka Ratajczaka i Antoniego Andrzejewskiego. Niestety, atak
na budynek Prezydium to tylko piękna legenda. Do żadnego szturmu nie doszło.
Znany obraz Leona Prauzińskiego, to tylko wizja artysty, nie mająca nic
wspólnego z rzeczywistością.
L Prauziński, Szturm na Prezydium Policji, źródło: Wikimedia. |
Około godziny 17.00 w pobliżu budynku Prezydium
maszerował oddział SSiB i wówczas z okiem gmachu padła seria z karabiny
maszynowego. Wywiązała się strzelanina, ale wkrótce nawiązano negocjacje i ok.
23.00 niemiecka załoga Prezydium wyszła z gmachu z bronią i wróciła do koszar,
a budynek miała zająć mieszana grupa polsko-niemiecka. Podczas walk o Prezydium,
ranny został Franciszek Ratajczak, górnik z Westfalii. Nie zginął na miejscu,
jak głosi legenda, a zmarł po operacji w szpitalu wojskowym przy obecnej ulicy
Libelta, pomiędzy 21.00 a 22.00.
Franciszek Ratajczak, źródło: Wikimedia. |
Do miana pierwszej ofiary „pretenduje”
też uczeń ze Stęszewa, Antoni Andrzejewski, który także odniósł rany podczas
strzelaniny przy Prezydium. Zmarł w tym samym szpitalu, co Ratajczak i
przypuszczalnie w zbliżonym czasie, ale dokładnie nie wiadomo, bo jego akt
zgonu nie zachował się. Kilka godzin wcześniej pod Boczkowem koło Ostrowa
Wielkopolskiego, zginął w patrolu polski żołnierz Jan Mertka. Nieświadomie
przekroczył on granicę polsko-niemiecką i w kilka lat po powstaniu, to jego
część środowisk kombatanckich uznało za pierwszego powstańca. Mertka jednak zginął nijako
przypadkiem i teza o tym, że to on był pierwszą ofiarą powstania, jest mocno
naciągana.
Antoni Andrzejewski, źródło: Wikimedia. |
27 grudnia Polacy zajęli jeszcze gmach
arsenału przy Wielkich Garbarach, budynek poczty na Łazarzu i główny dworzec
kolejowy. Jednocześnie rozbrojono kilkuset niemieckich żołnierzy, a ok. 22.00
przybył do Poznania stuosobowy oddział z Kórnika, dowodzony przez Stanisława
Celichowskiego. Wysłano informacje do konspiratorów m.in. we Wrześni, w
Gnieźnie, Jarocinie, Śremie, Środzie i Pleszewie, o rozpoczęciu walk w Poznaniu
i wezwano do broni. Powstanie szybko rozlało się po Wielkopolsce, ale Poznań
został wyzwolony dopiero 6 stycznia 1919 roku. Ostatnim punktem niemieckiego
oporu w mieście było lotnisko Ławica.
Powstanie wybuchło właściwie spontanicznie.
Od momentu przyjazdu Paderewskiego 26 grudnia, napięcie w miecie wzrastało. Nie
brakowało prowokacji zarówno z jednej jak i z drugiej strony. Wokół 27 grudnia
narosło wiele legend, ale jedno jest pewne – tego dnia wybuchło zwycięskie
powstanie, które zdecydowało o przyłączeniu Wielkopolski do Rzeczpospolitej.
Nie było to jednak jedyne zwycięskie powstanie z historii Polski, o czy należy
pamiętać.
Źródło:
„Kurier Poznański”, 1918.12.28, R.13, nr
297, http://www.wbc.poznan.pl/dlibra/publication?id=32428&tab=3,
[dostęp 20.12.2013].
W.
Olszewski, Ł. Jastrząb, Lista strat
Powstania Wielkopolskiego od 27 grudnia 1918 roku do 8 marca 1920,
Koszalin2009, http://www.depot.ceon.pl/bitstream/handle/123456789/920/LSPW_WYDANIE_2_WERSJA%20KSIAZKOWA.pdf?sequence=1 [dostęp
19.12.2013].
B.
Polak, Walki powstańcze w Poznaniu (27
XII – 6 I 1919), „Kronika Miasta Poznania”, nr 4 1986.
M.
Rezler, Powstanie Wielkopolskie 1918 –
1919. Spojrzenie po 90 latach, Poznań 2008.
Z. Wroniak, Paderewski w Poznaniu, „Kronika Miasta Poznania”, nr 4, 1959.
historię Powstania Wielkopolskiego znamy ;) Piękna to historia... I wspaniale, że ją tutaj pokazujecie ;) Pozdrawiamy autora artykułu i prowadzącego bloga ;)
OdpowiedzUsuńTo piękny fragment historii naszego kraju. Cieszę się, że powstanie wielkopolskie staje się coraz bardziej doceniane.
OdpowiedzUsuńBardzo żałuję natomiast, że nie było mi dane poznać powstańca wielkopolskiego z mojej najbliższej rodziny... wiedza takiego człowieka, który sam doświadczył tego fragmentu historii na własnej skórze, jest nieporównywalna z żadnym książkowym opisem.
Pozdrawiam
lazurowaprzestrzen.blogspot.com
Dziękuję za komentarze. Najważniejsze, że potrafimy się cieszyć z tak budujących wydarzeń naszej historii, ale tak normalnie, bez patosu i zadęcia.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)
Maciej
Życzymy Szczęśliwego Nowego Roku ;)
OdpowiedzUsuń