K
|
ażdy,
kto zetknął się z historią europejskiego średniowiecza wie, jak doniosłą rolę
odgrywał wówczas Kościół i jak ważnymi ośrodkami naukowymi, kulturowymi i gospodarczymi
były klasztory. Szczególną pozycję zdobyły sobie w tamtych czasach zakony
żebracze, które osiedliły się także w średniowiecznym Poznaniu.
Powstanie zakonów żebraczych, zwłaszcza
franciszkanów i dominikanów, było ściśle związane z powstaniem niebezpiecznych
dla Kościoła ruchów heretyckich, jak waldensi i katarzy.
Wspomniani heretycy, czyli ludzie
głoszący poglądy sprzeczne z oficjalną nauką Kościoła, atakowali duchowieństwo
za gromadzenie bogactw, życie w przepychu i troskę bardziej o wpływy polityczne,
niż o głoszenie Słowa Bożego. Księża parafialni byli z reguły słabo
wykształceni i często cierpieli niedostatek, przez co nierzadko sympatyzowali z
heretykami. Wyższe duchowieństwo zaś, wywodzące się z możnowładztwa, żyło jak
panowie feudalni, a ich dwory niewiele się różniły od dworów tych ostatnich.
Wspólnoty heretyckie godziły nie tylko w Kościół, ale i w cały ówczesny
porządek społeczny. Remedium na to zagrożenie miało być uformowanie nowych
zakonów, które powstrzymałyby rozprzestrzenianie się herezji.
El Greco, Modlitwa św. Dominika, źródło: Wikimedia. |
Pojawienie się na przełomie XII i XIII
wieku dwóch wybitnych osobistości: św. Franciszka z Asyżu (1181/1182 – 1226) i św. Dominika
Guzmana (ok. 1170 – 1221), doprowadziło do radykalnego przełomu w monastycyzmie
europejskim. Św. Franciszek, „biedaczyna z Asyżu”, głosił radykalne poglądy, a
zwłaszcza wyrzeczenie się dóbr ziemskich i całkowite oddanie „Pani Biedzie”.
Święty Dominik zaś widział potrzebę głoszenia kazań wśród ludu przez dobrze
wykształconych mnichów i urządzanie publicznych dysput z heretykami, aby
posiłkując się wiedzą teologiczną, wskazywać na ich błędy. Wokół tych dwóch
nietuzinkowych postaci, wkrótce zebrali się uczniowie i naśladowcy, co dało
początek zgromadzeniom zakonnym. Nauki św. Franciszka dały początek Zakonowi
Braci Mniejszych – Ordo Fratrum Minorum -
OFM (choć „Biedaczyna z Asyżu” prawdopodobnie nie dążył do stworzenia nowego
zakonu).
Giotto, Papież Honoriusz III zatwierdza regułę św. Franciszka, źródło: Wikimedia. |
Święty Dominik zaś założył Zakon Kaznodziejski – Ordo Praedicatorum – OP. Oba zakony miały być zgromadzeniami żebraczymi,
czyli utrzymywać się wyłącznie z datków wiernych, co było odpowiedzią na
głoszoną przez heretyków idee Kościoła ubogiego. Ponadto zakonnicy mieli
działać wśród ludu, głosić kazania i prowadzić działalność duszpasterską, a
więc wykonywać te zadania, których nie mogli lub nie byli w stanie wykonywać
księża parafialni. Wspólnoty heretyckie powstawały głównie w miastach i najwięcej
zwolenników zdobyły na dobrze zurbanizowanych terytoriach Francji i Italii, a
więc aby im się przeciwstawiać, zakony żebracze zaczęły budować klasztory w
miastach, a ponadto uznano, że zakonnicy powinni znać mentalność mieszczańską, czyli najlepiej,
aby wywodzili się z mieszczaństwa. Już wkrótce zakon dominikanów
wyspecjalizował się w głoszeniu kazań i odbywaniu publicznych dysput z
heretykami, a tego wymagało podjęcie długoletnich studiów teologicznych. Zakon
Kaznodziejski „wsławił” się też zasiadaniem jego członków w trybunałach inkwizycyjnych.
To z tego zakonu wywodzili się najsłynniejsi inkwizytorzy: Bernard Gui (znany z
kart powieści Imię Roży Umberto Eco) i
Tomas de Torquemada. Franciszkanie zajęli się przede wszystkim działalnością
duszpasterską i misyjną.
Pierwszym zakonem sprowadzonym do Poznania,
był Zakon Kaznodziejski, czyli po prostu dominikanie. Prawdopodobnie w 1231
roku z inicjatywy biskupa Pawła, osadzono ich na Śródce, co dla części
historyków jest dowodem na to, że Śródka miała już wtedy prawa miejskie, wszak
dominikanie osiedlali się w miastach.
Dominikanin, źródło: Wikimedia. |
Nie zagrzali tam jednak miejsca, gdyż w
1244 roku książę Przemysł I nadał im kościół Św. Gotarda na lewym brzegu Warty.
Kościół wraz z osadą, w której się znajdował, wszedł dziewięć lat później w
skład lokacyjnego Poznania. Bracia musieli dowiedzieć się o planach
przeniesienia Poznania na lewy brzeg rzeki i postanowili zawczasu już się tam
osiedlić. Kiedy więc w 1253 roku książęta wielkopolscy: Przemysł I i Bolesław
Pobożny wydali przywilej lokacyjny miasta Poznania, dominikanie byli już dobrze
„wrośnięci” w lokalną społeczność i szybko zintegrowali się z nowo powstałym
miastem.
Kościół podominikański, ob. jezuicki, źródło: Wikimedia. |
Święty Dominik, równolegle z męskim Zakonem
Kaznodziejskim, utworzył jego żeński odpowiednik, z tą wszakże różnicą, że
siostry dominikanki zostały zamknięte w ścisłej klauzurze i stały się one de
facto zakonem kontemplacyjnym, czyli takim, którego członkowie całkowicie
odcięli się od świata i poświęcili wyłączne modlitwie. Założyciel dokonał
ścisłego podziału ról w swoim zakonie – bracia mieli żyć aktywnie wśród ludu
głosząc kazania, natomiast siostry miały się za to modlić. Podział ten
doskonale oddała formuła: Bracia mówią
ludziom o Bogu, a siostry Bogu o ludziach.
Dominikanka, obraz z XVII w., źródło: Wikimedia. |
Siostry dominikanki zostały sprowadzone
do Poznania w 1281 roku. Warto dodać, że poznański klasztor dominikanek był
pierwszym ich klasztorem na ziemiach polskich. Kościół i klasztor dominikanek
został ufundowany rok później z inicjatywy możnego rodu Łodziów, a właściwie
trzech braci, synów Przedpełka – nieżyjącego już wówczas wojewody poznańskiego.
Owi trzej bracia to: Wincenty, książęcy kanclerz, Mikołaj, sędzia poznański i
Mirosław, podczaszy kaliski. Książę Przemysł II potwierdził fundację i poczynił liczne
nadania na rzecz nowego klasztoru, w tym m.in. wieś Piątkowo, obecną dzielnicę
Poznania. Zezwolił też na doprowadzenie do klasztoru wody ze stawu młyna
książęcego i w ten sposób mamy udokumentowany pierwszy budynek z bieżącą wodą w
Poznaniu. Klasztor i kościół zbudowano w pobliżu bramy Wronieckiej, stosunkowo
blisko klasztoru dominikanów. Kościół nosił wezwanie św. Katarzyny Aleksandryjskiej, stąd
wkrótce nazwano siostry katarzynkami.
Dawny kościół dominikanek (katarzynek), źródło: Wikimedia. |
Według legendy, książę Przemysł
potwierdził fundację kościoła i klasztoru dominikanek, jako zadośćuczynienie za
zamordowanie swej pierwszej żony – Ludgardy, która zmarła w 1283 roku. Nie ma
jednak bezpośrednich dowodów przemawiających za zabójstwem księżnej. Opiekę
duszpasterską nad siostrami roztoczyli oczywiście bracia dominikanie. Wysłuchiwali
oni spowiedzi sióstr i odprawiali dla nich msze. Już sam fakt, że dominikanki
były zakonem klauzurowym powodował, że siostry odcięły się od miasta. Drugim
powodem, dla których siostry żyły niejako poza miastem, choć w obrębie murów,
były fakt, że przyjmowano do zakonu jedynie panny z zamożnych domów. Rodziny
oddające córki do dominikanek były zobowiązane nie tylko wnieść stosowną,
wysoką opłatę, ale także składać datki na klasztor tak długo, jak długo dana
siostra żyła. To powodowało, że do klasztoru
wstępowały wyłącznie córki możnowładców, a nie dziewczyny pochodzenia
mieszczańskiego. Dopiero od XV wieku wprowadzono szereg udogodnień i zaczęto
przyjmować mieszczki, a i zakon aktywnie włączył się w życie miasta. Obecnie dawny kościół i klasztor katarzynek (dominikanek) należy do salezjanów.
Przez
ponad sto lat, nie pojawiły się w Poznaniu nowe zakony. Powodem był
kryzysy społeczno-polityczne, jakie dokonały się w ciągu XIV wieku. Najpierw
były to zaburzenia związane z walką o koronę po śmierci Wacława II Czeskiego, z
której wyszedł zwycięsko Władysław Łokietek, ukoronowany w 1320 roku w
Krakowie, jako pierwszy z polskich monarchów. Ostatni Piastowie niespecjalne lubili Poznań i nie
nadali mu żadnych nowych przywilejów. Później były wstrząsy i wojna domowa w
czasach panowania Ludwika Węgierskiego. Dopiero wstąpienie na tron Władysława
Jagiełły w 1386 roku, rozpoczął długi okres pomyślności i świetności
poznańskiego grodu. Oprócz samego miasta, bujnie rozwijały się przedmieścia,
nastawione na obsługę szlaków komunikacyjnych i karawan kupieckich.
Przedmieścia wkrótce okazały się być równie atrakcyjnym miejscem do zakładania
klasztorów, jak miasto „w murach”.
Kościół Bożego Ciała, należący dawniej do karmelitów, źródło: Wikimedia. |
W 1399 roku sprowadzono do Poznania
kolejny zakon żebraczy, tym razem karmelitów. Klasztor i kościół fundacji
Władysława Jagiełły założono na południowym przedmieściu, w miejscu cudownego
odnalezienia Hostii, sprofanowanych rzekomo przez Żydów. O sprawie trzech Hostii
i o zakonie karmelitów pisałem już obszernie w artykule Legenda o trzech skradzionych Hostiach - prawda, czy mit? ,
nie chciałbym się więc powtarzać.
Karmelita, źródło: Wikimedia. |
Ostatnim z zakonów osiadłych w Poznaniu w wiekach średnich, był zakon franciszkanów-bernardynów, sprowadzony
przez mieszczan poznańskich przy współudziale biskupa Andrzeja z Bnina w 1455
roku i osadzony na przedmieściach w osadzie Piaski (ob. plac Bernardyński). Jeśli
byli to franciszkanie, to dlaczego nazwano ich
„bernardynami” i dlaczego osiedlili się na przedmieściach, a nie w
mieście? Postaram się zaraz odpowiedzieć na te pytania, bo z franciszkanami
jest dość skomplikowana sprawa. Trzeba najpierw cofnąć się do początków Zakonu
Braci Mniejszych.
Franciszkanin, źródło: Wikimedia. |
W skrócie można powiedzieć, że jeszcze
za życia św. Franciszka nastąpiły podziały wśród braci mniejszych, które
nasiliły się po śmierci założyciela. „Biedaczyna z Asyżu” napisał bardzo surową
regułę, która nakazywała radykalne ubóstwo i sprzeciwiała się budowie stałych
siedzib. Cześć starszych towarzyszy św. Franciszka domagała się ścisłego
przestrzegania reguły, ale byli oni w mniejszości. Większość, głównie młodsi
bracia, dążyła do skupieniu się na działalności kaznodziejskiej,
duszpasterskiej i studiach teologicznych, a to wymagało posiadania majątku i
budowania klasztorów. Wkrótce pierwszą grupę braci mniejszych, a więc
zwolenników radykalnej reguły, zaczęto nazywać obserwantami, a patronat nad
nimi objął później św. Bernardyn ze Sieny (1380-1444). Pozostałych, czyli
zwolenników liberalnego podejścia do zaleceń św. Franciszka, nazwano braćmi
konwentualnymi. Co ciekawe jednak, zakon aż do 1517 roku zachował jedność pod
rządami jednego generała, którym zawsze był franciszkanin konwentualny.
Ostatecznie w 1517 roku papież Leon X podzielił zakon franciszkanów na dwa odrębne
wspólnoty: Zakon Braci Mniejszych Konwentualnych i Zakon Braci Mniejszych,
zwanych obserwantami. Poznańscy bernardyni należeli do grupy obserwantów.
Kościół i klasztor bernardynów p.w. św. Franciszka Serafickiego, źródło: Wikimedia. |
Nazwa „bernardyni” wiążę się z Krakowem
i osobą św. Jana Kapistrana. Jan Kapistran, przedstawiciel grupy obserwanckiej
pojawił się w Krakowie w 1453 i założył klasztor św. Bernardyna ze Sieny. W
Krakowie znajdował się już klasztor braci mniejszych grupy konwentualnej.
Wkrótce mieszczanie krakowscy, dla odróżnienia, zaczęli nazywać braci z klasztoru
św. Bernardyna – bernardynami, a braci konwentualnych – franciszkanami. W 1455
roku bernardyni przybyli do Poznania. Założyli oni swój klasztor poza miastem,
ponieważ już w XIV wieku pojawiły się głosy wśród obserwantów, krytykujące
osiedlanie się braci mniejszych w centrach miast, uważając, że miasto psuje
zakonników. Stąd być może decyzja o założeniu poznańskiego klasztoru bernardynów
na terenie osady Piaski, poza murami. Bracia franciszkanie zajmują klasztor po dziś dzień, za przerwą spowodowaną pruską kasatą.
Plac Bernardyński (1833), źródło: www.wieczorkiewicz.org |
Skoro jesteśmy już przy franciszkanach,
to warto wspomnieć, że franciszkanie konwentualni zostali sprowadzeni do
Poznania dopiero w pierwszej połowie XVII wieku i po wielu perypetiach
lokalowych i przenoszeniu się z miejsca na miejsce, ostatecznie w 1670 roku
zbudowali kościół i klasztor na Górze Przemysła, który jest ich siedziba po
dziś dzień, oczywiście z przerwami. Jedna z gałęzi obserwantów – reformaci,
również przybyli w połowie XVII do Poznania i zostali osadzeni na Śródce.
Należący do nich kościół św. Kazimierza, jest dziś własnością parafii Kościoła
Polskokatolickiego.
Podstawowym zadaniem, jakie Kościół
postawił przed zakonami żebraczymi, było nauczanie ludu, a to oznaczało położenie
nacisku na edukację zakonników. Najsilniej tendencja do ustawicznego
kształcenia występowała u dominikanów. Model kształcenia młodzieży zakonnej był
zbliżony we wszystkich zakonach żebraczych. Nauka zaczynała się od opanowania
podstaw języka łacińskiego, później przychodził czas na poznanie tajników siedmiu
sztuk wyzwolonych, które łączono w nauczaniem podstaw filozofii (głównie
Arystotelesa) i logiki. Czytano także filozofów zakonnych, u dominikanów był to
św. Tomasz z Akwinu, a u bernardynów Duns Szkot. Na tym właściwie kończyły się
studia jako takie. Co bardziej zdolni zakonnicy jednak, kontynuowali studia
teologiczne we wiodących ośrodkach zakonnych lub na zagranicznych
uniwersytetach. Karmelici nie osiągnęli prawdopodobnie takiego poziomu
nauczania, jak dominikanie i bernardyni i najpewniej kończyli naukę na poziomie
siedmiu sztuk wyzwolonych.
Bez dobrych bibliotek nie sposób myśleć
o kształceniu kogokolwiek. W bibliotekach zakonnych przeważała oczywiście
literatura religijna, głównie zbiory kazań, a także Biblie z komentarzami,
działa teologów i filozofów, nieco dzieł historycznych, pisma autorów
antycznych, dzieła prawnicze i przyrodnicze. Władze zakonne rzadko kupowały
księgi, najczęściej stanowiły one własność pojedynczych zakonników lub były
darem kleru świeckiego.
Dziedziniec klasztoru dominikanów, źródło: www.wieczorkiewicz.org |
Klasztory oddziaływały na życie
mieszkańców miasta nie tylko w sferze duchownej. Zakony utrzymujące się z
datków wiernych, z czasem inwestowały nadwyżki finansowe, udzielając pożyczek
hipotecznych, tzw. wyderkaufów. Wyderkauf, to potoczna nazwa tzw. kupna renty.
Polegało to na tym, że posiadacz kapitału (w naszym przypadku zakony) udzielał właścicielowi
nieruchomości ustalonej pożyczki, w zamian za co owy dłużnik był zobowiązany do
corocznych świadczeń pieniężnych w wysokości 5-8% dochodu z tej nieruchomości
(renta), uiszczanych właścicielowi kapitału dożywotnio lub w ciągu ustalonej
liczby lat. Właściciel nieruchomości mógł uwolnić się od płacenia renty,
zwracając pożyczkę. Pożyczkobiorcami byli zazwyczaj rzemieślnicy i drobni
kupcy. Dzięki pożyczkom zakonnym owi przedsiębiorcy uzyskiwali niezbędny
kapitał na rozwój interesu, a klasztory miały zapewniony stały dochód. Zakony
udzielały też pożyczek pod zastaw. Zakonnicy cieszyli się zaufaniem
mieszkańców, dlatego też byli proszeni na świadków do sądów i jako wykonawcy
testamentów. Biedni mogli liczyć na darmowe posiłki, a klasztorni medycy, czyli infirmarze, leczyli
chorych.
Najważniejsze jednak pozostały sprawy
duchowne. To właśnie bracia z zakonów żebraczych propagowali nową formę
spowiedzi, czyli spowiedź uszną w konfesjonale, wprowadzoną przez IV Sobór
Laterański w 1215 rok. Każdy wierny był zobowiązany przynajmniej raz do roku udać
się do spowiedzi. Przy klasztorach zakonnicy organizowali różnego rodzaju
bractwa religijne, głównie różańcowe, a chętnych nie brakowało, przede
wszystkim dzięki odpustom, które można było uzyskać w zamian za udział w
obrzędach bractw. W ogóle przywileje odpustowe, były ważnym instrumentem
oddziaływania zakonników na „klientelę” miejską. Dobrodzieje klasztorów mogli
liczyć na pochówek w obrębie kościoła lub klasztoru, a za niewielką opłatą
można było zamówić msze za dusze zmarłych.
Zakony żebracze, które powstały jako
reakcja na bogacenie się kleru, z czasem same przekształciły się w swoiste
instytucje finansowe, udzielające pożyczek i puszczające w dzierżawy dobra
nadane im przez fundatorów. Etos biednego mnicha pogardzającego dobrami
doczesnymi i żyjących jedynie modlitwą, przeszedł do historii. W późnym
średniowieczu częściej spotykało się otyłych mnichów, niegardzących trunkami i
uciechami cielesnymi, za to stroniącymi od ksiąg. Mnisi odmalowani przez
Giovanniego Boccaccio w Dekameronie,
to opijcy i pasibrzuchy, nieraz przyprawiający rogi poczciwym, ale głupim
mieszczanom. Należy oczywiście podchodzić do tego wielkiego dzieła literackiego
z dystansem, ale pewnie obraz ten nie odbiega znacząco od prawdy. Z czasem
zakony, których historia stanowi kanwę tej opowieści, żebraczymi pozostały tylko z nazwy. Dyscyplina w klasztorach upadła, a kiedy nadeszła reformacja,
zakony żebracze nie były w stanie się jej przedstawić, tak, jak przeciwstawiły
się trzynastowiecznym herezjom. Potrzebny był nowy zakon, który mógł stawić
czoła nowym ruchom religijnym. Tym zakonem było Towarzystwo Jezusowe, zwane
potocznie jezuitami. Ten skądinąd fascynujący zakon, odegrał wielką rolę w
dziejach świata, ale także i pewnego pięknego miasta nad Wartą, ale to już
zupełnie inna historia.
Kościół Bożego Ciała (1835), źródło: www.wieczorkiewicz.org |
Zakony żebracze odegrały wielką rolę w
dziejach średniowiecznego Poznania. Klasztory dominikanów, dominikanek,
karmelitów i bernardynów na trwałe wrosły w krajobraz miasta, stając się jego
integralną częścią i przyczyniając się do rozwoju późnośredniowiecznej
aglomeracji poznańskiej. Założenie klasztorów zakonów żebraczych w Poznaniu świadczyło o dojrzałości tego
grodu.
Źródło:
J.
Le Goff, Długie średniowiecze,
Warszawa 2007.
J.
A. Spież OP, Dominikanie w Poznaniu,
w: Nasi dominikanie, w: „Kronika
Miasta Poznania”, nr 3, 2004.
P.
Stefaniak, Najstarszy polski klasztor
Dominikanek klauzurowych i jego mieszkanki, w: Nasi dominikanie, „Kronika
Miasta Poznania”, nr 3, 2004.
J.
Wiesiołowski, Klasztory średniowiecznego
Poznania, w: Początki i rozwój
starego miasta w Poznaniu. W świetle badań archeologicznych i
urbanistyczno-architektonicznych. Materiały z ogólnopolskiego sympozjum 18-19
października 1973, pod red. W. Błaszczyka, Warszawa- Poznań 1977.
No, bardzo ciekawe. Wcześnie w Poznaniu zawitały zakony... Ciekawi jesteśmy jak to wyglądało u Nas...
OdpowiedzUsuńArtykuł bardzo wyczerpujący - ale pozytywnie :)
Pozdrawiamy ;)
Dziękuję :) Jeden z najsłynniejszych klasztorów bernardyńskich w Waszej okolicy, to oczywiście klasztor w Dukli. Może dacie się kiedyś namówić na napisanie czegoś i tym klasztorze i zrobicie fajne zdjęcia :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Faktycznie: w Dukli jest klasztor Franciszkanów Obserwantów.Jakis czas przebywal tam Jan z Dukli, pózniejszy Swiety KK. Przeniosl sie do Obserwantów od Franciszkanów Konwentualnych.
UsuńKlasztor Obserwantów jest tez do dzisiaj w niedalekim od Dukli Tarnowie.
Pozdrawiam