Poznańskie koziołki

poniedziałek, 6 lutego 2017

Wielkie Księstwo Poznańskie przełomu XIX i XX wieku



Zapraszam do lektury kolejnego tekstu przysłanego mi przez Pana Pawła Gluglę.

A
rtykuł pt. W kleszczach niemczyzny, który ukazał się w „Kurjerze Lwowskim” w 1901 r., zawiera obraz stosunków polsko-niemiecko-żydowskich w XIX stuleciu z naciskiem na politykę germanizacyjną prowadzoną przez państwo pruskie i metody obrony przed nią. Trzeba przyznać, że artykuł w wielu miejscach jest mocno przesadzony, ale z drugiej strony, warto się w niego zagłębić i zobaczyć jak postrzegano zabór pruski w dalekiej i cieszącej się autonomią Galicji.


Nieco polskiej statystyki
Prowincje, zamieszkane przez ludność polską pod rządem pruskim obejmują razem blisko 1500 mil kwadratowych. Z obszaru tego przypada na W. Ks. Poznańskie przeszło 500, na Prusy Zachodnie przeszło 400, na Warmię i Mazowsze pruskie około 200, a na polską część Śląska blisko  300 mil kwadr. Na tej przestrzeni mieszka obecnie 6 ½ miljona ludności; żywioł polski stanowi zatem  tylko połowę ogólnej liczby mieszkańców tychże prowincji. Największy kontyngens ludności polskiej posiada właściwie Śląsk — bo 1 250.000; następnie idzie W. Ks. Poznańskie 1 200.000; Prusy Zachodnie z niespełna 800.000, wreszcie Warmja i Mazowsze z mniej więcej 300.000. W każdej z wymienionych powyżej dzielnic żywioł polski już pod względem społecznym inny przedstawia obraz.

1. Herb Wiekiego Księstwa Poznańskiego.
 
Warstwy społeczne a polskość
W dzielnicach, od dawna przez Niemców zagarniętych, jak na Śląsku, na Mazowszu, a także na Warmji zarówno wyższe, jak i średnie warstwy dawno uległy germanizacji, tak, że tamtejszy żywioł polski składa się wyłącznie z „ludu“. W Prusach Zachodnich znajdziemy inteligencji i wogóle warstw średnich zastęp dość znaczny, jakkolwiek w stosunku do masy ludu jeszcze za mały, za szczupły, nieodpowiedni. Najwięcej stosunkowo warstw wyższych, inteligencji i warstw średnich posiada W. Ks. Poznańskie. I tu w wielu powiatach ludność polska składa się wyłącznie z tak zwanych warstw niższych. Na ogół więc biorąc — jest społeczeństwo polskie w zaborze pruskim społeczeństwem „niezupełnem”, bo przeważnie składającem się z jednej tylko — najniższej warstwy.

2. Mapa Wielkiego Księstwa Poznańskiego (1848 r.).

Podobna różnica, panuje między pojedyńczemi dzielnicami co do stopnia poczucia narodowego. I pod tym względem przoduje W. Ks. Poznańskie, gdzie śmiało rzec można, cała ludność, począwszy od najuboższego wyrobnika czuje i myśli po polsku i świadomą jest zupełnie swych praw i obowiązków narodowych. Podobnie, chociaż jeszcze nie w takiej mierze dzieje się w Prusach Zachodnich, głównie dzięki doskonałej prasie tamtejszej. Na Warmji i na Śląsku natomiast można dopiero połowę, co najwyżej ludności polskiej uważać za narodowo uświadomioną; reszta pogrążona jest zawsze jeszcze w zupełnej obojętności zarówno narodowej jak i politycznej. Najgorzej przedstawia się Mazowsze pruskie, tam bowiem ledwie 10 procent ludności posiada jakie takie poczucie narodowe; 90 procent mówi wprawdzie po polsku, ale po polsku nie czuje, ani nie myśli. Ta różnorodność wewnętrznego ustroju społecznego i stopnia poczucia narodowego sprawia, iż zabór pruski ani pod względem politycznym, ani pod ekonomicznym nie stanowi zwartej całości, lecz że każda z dzielnic kroczy własną drogą, stosując politykę swą do panujących w niej stosunków.

3. Pomnik Bismarcka w Poznaniu.

W W. Ks. Poznańskiem, w Prusach Zachodnich, gdzie istnieją chociaż w szczupłej mierze polskie sfery wyższe inteligencją i warstwy średnie — kulą u nogi społeczeństwa polskiego pod względem ekonomicznym jest owo pomieszanie czyli przerośnięcie wszystkich warstw społecznych żywiołami niemieckimi. Jest to następstwem zarówno dawniejszego ustroju społecznego w całej Polsce, jak i stuletnich rządów pruskich. Gdy dwie te dzielnice przeszły pod panowanie pruskie, ludność ich polska składa się wyłącznie prawie z dwóch warstw, ze szlachty i ludu — czyli chłopów. Mieszczaństwa polskiego nie było prawie wcale. Kupcy i przemysłowcy po miastach, byli to z nielicznymi wyjątkami żydzi, albo niezupełnie jeszcze spolaczeni Niemcy, osiedleni tam przez panów polskich. Niezwłocznie po okupacji, rząd pruski nasłał do dzielnic tych całą armję wyższych i niższych urzędników — a ogromne dobra polskie koronne i kościelne porozdawał lub za bezcen posprzedawał dygnitarzom niemieckim. W ślad za nimi podążyły do świeżo zabranego kraju liczne zastępy kupców i przemysłowców z nad Sprewy i Łaby. Opierając się o tych przybyszów, napół spolszczeni miejscowi mieszczanie znów się zniemczyli, a zniemczyli się w lot także wszyscy żydzi. Polacy kramarze i rzemieślnicy, nie mogąc podołać konkurencji tych fachowo lepiej wykształconych emigrantów porzucili rzemiosło i wrócili do uprawy roli, którą i tak dawniej już trudzili się obok właściwego swego procederu.
Inteligencji polskiej po miastach również brakło zupełnie. Jeszcze przed 60 laty lekarz i adwokat, budowniczy lub inżynier Polak byli prawdziwie „białymi krukami” w społeczeństwie polskiem.

4. Otto von Bismarck w karykaturze.

Inwazja niemiecka na polskich ziemiach
Gdy zaś szlachta polska, nie umiejąc się zastosować do nowego porządku rzeczy, a zwłaszcza do nowych warunków ekonomicznych i kulturalnych, zaczęła tracić majątki, napływało z głębi Niemiec coraz to więcej rolników niemieckich, którzy za bezcen niemal nabywali odwieczne polskie dziedzictwa. Za przykładem szlachty poszedł i włościanin polski, opanowany po uwłaszczeniu żądzą używania i coraz częściej począł ustępować miejsca kolonistom z Zachodu. Dopiero około r. 1840, nastąpiła reakcja, zainicjowana głównie przez sławnej pamięci Karola Marcinkowskiego. Społeczeństwo spostrzegło wczas jeszcze, że dąży szybkim krokiem do upadku i w ostatniej chwili zerwało się do akcji ratunkowej. Stworzono i zasilano hojnie „pomoc naukową” dla wychowania polskiej inteligencji, zabrano się do handlu i przemysłu. Zrazu jedno i drugie, jako rzecz nowa szło opornie, później dopiero twarda konieczność sama przyśpieszyła tempo społecznego odrodzenia. Przybyszów niemieckich jednakże już wyprzeć nie zdołano. Trzymali się oni silnie, przewyższając Polaków wielu kulturalnymi przymiotami, jak systematyczną pracowitością, oszczędnością, przedsiębiorczością, dorabiali się, a zasilani corocznie, w miarę ubywania polskiej własności ziemskiej, świeżem dopływem „landsmanów” z Zachodu, nawet się mnożyli narówni z ludnością polską.

Pewien zastój w tej pokojowej inwazji niemieckiej dostrzedz można dopiero po roku 1870. Ogromny rozwój handlu i przemysłu niemieckiego po wojnie francuskiej, rozrost wielkich miast niemieckich, nastręczający łatwy, a korzystny zarobek — wabić zaczął Niemców, a zwłaszcza żydów ze Wschodu na Zachód. Ci ostatni, mianowicie, dorobiwszy się na szlachcie i ludzie polskim, gdy wzmagający się z każdym rokiem w szerszych kołach polskich zmysł ekonomiczny nie dawał im już zarobków lichwiarskich, coraz liczniej opuszczali W.Ks. Poznańskie i Prusy Zachodnie i osiedlali się w wielkich ogniskach handlu niemieckiego, gdzie korzystniej mogli lokować swe kapitały. Miejsce ich zajmowali przeważnie Polacy.

5. Karykatura pruskiego militaryzmu.
Wpływy germanizacyjne
Powoli bowiem i w społeczeństwie polskiem zakorzeniać i krzewić się zaczynały owe przymioty i cnoty ekonomiczne, którymi z początku zwyciężali je obcy przybysze. Bractwa wstrzemięźliwości usunęły z szerokich warstw ludności nałóg pijaństwa; dobra prasa ludowa nawoływała codziennie do oszczędności, do pracy, kształciła w kierunku ekonomicznym zwłaszcza, warstwy średnie; kółka rolnicze po wsiach uczyły gospodarzy lepszej uprawy roli, a reszty dokonała twarda walka o kawałek chleba, która społeczeństwu dwie tylko pozostawiła alternatywy: dorównać obcym lub zginąć. Społeczeństwo polskie wybrało pierwsze. Młodzież polska, ucząca się przeważnie w niemieckich i żydowskich handlach, przyswajała sobie spryt handlowy swych pryncypałów tak, że później, osiedliwszy się, łatwiej z nimi konkurować mogła.
Spółki pożyczkowe i banki ludowe zasilały ją kapitałami, gromadzonymi z oszczędności całego społeczeństwa, i powoli miasta i miasteczka zaczęły się roić od polskich kupców i przemysłowców. Mnożyła się także polska inteligencja miejska i dorobiwszy się, stawała na czele pracy organicznej.

Wydano hasło: „Swój do swego”, a chociaż hasło to nie odrazu znalazło należyte zrozumienie w masach, jednak stale zmniejszało klijentelę niemieckich i żydowskich handlów i sprawiało, że coraz częściej Żyd i Niemiec ustępował miejsca Polakowi.
Znaczniejszej i głębszej zmiany w stosunkach wewnętrznych dzielnic, niestety, i ta tak zresztąpomyślna ewolucja w usposobieniu i dążnościach społeczeństwa polskiego, wywołać nie zdołała. Zaledwie bowiem nastąpił pewien zastój w mnożeniu się niemczyzny w polskich dzielnicach, zaledwie statystyka wykazała większy procent przyrostu polskiej, niż w niemieckiej ludności obu dzielnic, aliści zerwała się owa burza, która raz na zawsze wzmaganiu się polskości tamę położyć miała. Wywołał ją książę Bismark w roku 1886 wielkiem swem prawodawstwem antipolskiem, później zaś ożywił ją na nowo, dając pochop do utworzenia związku HKT — towarzystwa, które bronić miało „uciskanej” rzekomo w polskich dzielnicach „niemczyzny...”.

Nieznaczny ubytek żywiołu niemieckiego po miastach i miasteczkach wypełniono natychmiast znów w ten sposób, że usunięto resztę urzędników polskich i powołano w ich miejsce niemieckich, że utworzono nowe zupełnie urzędy oraz instytucje, aby tylko jak najwięcej módz nasłać Niemców z Zachodu, a równocześnie wypowiedziano zaciętą walkę, rozwijającemu się dopiero polskiemu kupiectwu i przemysłowi.

6. Dzielnica Zamkowa w Poznaniu, pocztówka sprzed 1914 r.

Niemcy i Żydzi a społeczeństwo polskie
Dziś też stosunek liczebny obu narodowości jest znów takim, jakim był przed 20 laty, a wzajemny stosunek ekonomiczny nie o wiele się zmienił. Mimo wytworzenia się polskiego handlu i przemysłu, Niemcy i Żydzi, jako silniejsi doświadczeniem i zasobami, zawsze jeszcze rej wodzą i ton nadają w obu tych gałęziach zarobkowania, a polski kupiec i przemysłowiec, jak to później jeszcze na dobitnym wykażemy przykładzie, zawsze jeszcze liczyć się z nimi musi, więcej zaś jeszcze z zamożną klijentelą niemiecką. Od klijenteli tej zależny jest także lekarz i adwokat Polak. Obok tego zaś wielka rzesza polskich przedstawicieli rozmaitych zawodów, ludu roboczego w wielkim przemyśle i rolnictwie wprost jest oddaną na łaskę i niełaskę pracodawców niemieckich.
W takich warunkach o zupełnem wyodrębnieniu się społeczeństwa polskie polskiego na razie mowy być nie może. Już samo obszerne niemieckie prawodawstwo socjalne zmusza kupców i przemysłowców obu narodowości bardzo często do łączności i wspólnego działania, a nie braknie także innych punktów stycznych. Dziwny też nieraz spotykamy tam widok: Ci, którzy pod naciskiem stosunków dziś zasiadali i radzili przy jednym stole o wspólnych sprawach, nazajutrz zwalczają się, jako najzaciętsi wrogowie. Podobnie dzieje się w innych zawodach. Że walka ekonomiczna w takich warunkach jest podwójnie trudna i niebezpieczna, to chyba nie ulega najmniejszej wątpliwości.

Paweł Glugla
Źródło:
„Kurjer Lwowski”, R. 19:1901, nr 222, s. 1.

Źródło fotografii:
1. By png erstellt von N3MO (http://www.hot.ee/wappenrolle/prov.html) [Public domain or Public domain], via Wikimedia Commons
2. By Pit1233 [Public domain], via Wikimedia Commons
3. By Pit1233 [Public domain], via Wikimedia Commons
4. James Tissot [Public domain], via Wikimedia Commons
5. By Unbekannter Zeichner [Public domain], via Wikimedia Commons
6. http://vignette3.wikia.nocookie.net/poznan/images/c/c3/Posen_-_Am_Schlossplatz_-_Poczt%C3%B3wka.png/revision/latest?cb=20111030155003&path-prefix=pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zobacz także

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...