Zapraszam do lektury kolejnego tekstu
przysłanego mi przez Pana Pawła Gluglę.
A
|
rtykuł pt. W kleszczach niemczyzny,
który ukazał się w „Kurjerze Lwowskim” w 1901 r., zawiera obraz stosunków
polsko-niemiecko-żydowskich w XIX stuleciu z naciskiem na politykę
germanizacyjną prowadzoną przez państwo pruskie i metody obrony przed nią. Trzeba
przyznać, że artykuł w wielu miejscach jest mocno przesadzony, ale z drugiej
strony, warto się w niego zagłębić i zobaczyć jak postrzegano zabór pruski w dalekiej
i cieszącej się autonomią Galicji.
Nieco polskiej statystyki
Prowincje, zamieszkane przez ludność
polską pod rządem pruskim obejmują razem blisko 1500 mil kwadratowych. Z
obszaru tego przypada na W. Ks. Poznańskie przeszło 500, na Prusy Zachodnie
przeszło 400, na Warmię i Mazowsze pruskie około 200, a na polską część
Śląska blisko 300 mil kwadr. Na tej przestrzeni
mieszka obecnie 6 ½ miljona ludności; żywioł polski stanowi zatem tylko połowę ogólnej liczby mieszkańców tychże
prowincji. Największy kontyngens ludności polskiej posiada właściwie Śląsk — bo
1 250.000; następnie idzie W. Ks. Poznańskie 1 200.000; Prusy Zachodnie z
niespełna 800.000, wreszcie Warmja i Mazowsze z mniej więcej 300.000. W każdej
z wymienionych powyżej dzielnic żywioł polski już pod względem społecznym inny
przedstawia obraz.
1. Herb Wiekiego Księstwa Poznańskiego. |
Warstwy społeczne a
polskość
W dzielnicach, od dawna przez Niemców
zagarniętych, jak na Śląsku, na Mazowszu, a także na Warmji zarówno wyższe, jak
i średnie warstwy dawno uległy germanizacji, tak, że tamtejszy żywioł polski składa
się wyłącznie z „ludu“. W Prusach Zachodnich znajdziemy inteligencji i wogóle warstw
średnich zastęp dość znaczny, jakkolwiek w stosunku do masy ludu jeszcze za
mały, za szczupły, nieodpowiedni. Najwięcej stosunkowo warstw wyższych,
inteligencji i warstw średnich posiada W. Ks. Poznańskie. I tu w wielu
powiatach ludność polska składa się wyłącznie z tak zwanych warstw niższych. Na
ogół więc biorąc — jest społeczeństwo polskie w zaborze pruskim społeczeństwem
„niezupełnem”, bo przeważnie składającem się z jednej tylko — najniższej
warstwy.
2. Mapa Wielkiego Księstwa Poznańskiego (1848 r.). |
Podobna różnica, panuje między
pojedyńczemi dzielnicami co do stopnia poczucia narodowego. I pod tym względem
przoduje W. Ks. Poznańskie, gdzie śmiało rzec można, cała ludność, począwszy od
najuboższego wyrobnika czuje i myśli po polsku i świadomą jest zupełnie swych
praw i obowiązków narodowych. Podobnie, chociaż jeszcze nie w takiej mierze
dzieje się w Prusach Zachodnich, głównie dzięki doskonałej prasie tamtejszej.
Na Warmji i na Śląsku natomiast można dopiero połowę, co najwyżej ludności
polskiej uważać za narodowo uświadomioną; reszta pogrążona jest zawsze jeszcze
w zupełnej obojętności zarówno narodowej jak i politycznej. Najgorzej
przedstawia się Mazowsze pruskie, tam bowiem ledwie 10 procent ludności posiada
jakie takie poczucie narodowe; 90 procent mówi wprawdzie po polsku, ale po
polsku nie czuje, ani nie myśli. Ta różnorodność wewnętrznego ustroju
społecznego i stopnia poczucia narodowego sprawia, iż zabór pruski ani pod
względem politycznym, ani pod ekonomicznym nie stanowi zwartej całości, lecz że
każda z dzielnic kroczy własną drogą, stosując politykę swą do panujących w
niej stosunków.
3. Pomnik Bismarcka w Poznaniu. |
W W. Ks. Poznańskiem, w Prusach Zachodnich, gdzie
istnieją chociaż w szczupłej mierze polskie sfery wyższe inteligencją i warstwy
średnie — kulą u nogi społeczeństwa polskiego pod względem ekonomicznym jest owo
pomieszanie czyli przerośnięcie wszystkich warstw społecznych żywiołami niemieckimi.
Jest to następstwem zarówno dawniejszego ustroju społecznego w całej Polsce,
jak i stuletnich rządów pruskich. Gdy dwie te dzielnice przeszły pod panowanie
pruskie, ludność ich polska składa się wyłącznie prawie z dwóch warstw, ze szlachty
i ludu — czyli chłopów. Mieszczaństwa polskiego nie było prawie wcale. Kupcy i
przemysłowcy po miastach, byli to z nielicznymi wyjątkami żydzi, albo
niezupełnie jeszcze spolaczeni Niemcy, osiedleni tam przez panów polskich.
Niezwłocznie po okupacji, rząd pruski nasłał do dzielnic tych całą armję
wyższych i niższych urzędników — a ogromne dobra polskie koronne i kościelne
porozdawał lub za bezcen posprzedawał dygnitarzom niemieckim. W ślad za nimi
podążyły do świeżo zabranego kraju liczne zastępy kupców i przemysłowców z nad
Sprewy i Łaby. Opierając się o tych przybyszów, napół spolszczeni miejscowi
mieszczanie znów się zniemczyli, a zniemczyli się w lot także wszyscy żydzi.
Polacy kramarze i rzemieślnicy, nie mogąc podołać konkurencji tych fachowo
lepiej wykształconych emigrantów porzucili rzemiosło i wrócili do uprawy roli,
którą i tak dawniej już trudzili się obok właściwego swego procederu.
Inteligencji polskiej po miastach
również brakło zupełnie. Jeszcze przed 60 laty lekarz i adwokat, budowniczy lub
inżynier Polak byli prawdziwie „białymi krukami” w społeczeństwie polskiem.
4. Otto von Bismarck w karykaturze. |
Inwazja niemiecka na
polskich ziemiach
Gdy zaś szlachta polska, nie umiejąc
się zastosować do nowego porządku rzeczy, a zwłaszcza do nowych warunków
ekonomicznych i kulturalnych, zaczęła tracić majątki, napływało z głębi Niemiec
coraz to więcej rolników niemieckich, którzy za bezcen niemal nabywali
odwieczne polskie dziedzictwa. Za przykładem szlachty poszedł i włościanin polski,
opanowany po uwłaszczeniu żądzą używania i coraz częściej począł ustępować
miejsca kolonistom z Zachodu. Dopiero około r. 1840, nastąpiła reakcja, zainicjowana
głównie przez sławnej pamięci Karola Marcinkowskiego. Społeczeństwo spostrzegło
wczas jeszcze, że dąży szybkim krokiem do upadku i w ostatniej chwili zerwało
się do akcji ratunkowej. Stworzono i zasilano hojnie „pomoc naukową” dla
wychowania polskiej inteligencji, zabrano się do handlu i przemysłu. Zrazu
jedno i drugie, jako rzecz nowa szło opornie, później dopiero twarda
konieczność sama przyśpieszyła tempo społecznego odrodzenia. Przybyszów
niemieckich jednakże już wyprzeć nie zdołano. Trzymali się oni silnie,
przewyższając Polaków wielu kulturalnymi przymiotami, jak systematyczną
pracowitością, oszczędnością, przedsiębiorczością, dorabiali się, a zasilani
corocznie, w miarę ubywania polskiej własności ziemskiej, świeżem dopływem
„landsmanów” z Zachodu, nawet się mnożyli narówni z ludnością polską.
Pewien zastój w tej pokojowej inwazji
niemieckiej dostrzedz można dopiero po roku 1870. Ogromny rozwój handlu i
przemysłu niemieckiego po wojnie francuskiej, rozrost wielkich miast
niemieckich, nastręczający łatwy, a korzystny zarobek — wabić zaczął Niemców, a
zwłaszcza żydów ze Wschodu na Zachód. Ci ostatni, mianowicie, dorobiwszy się na
szlachcie i ludzie polskim, gdy wzmagający się z każdym rokiem w szerszych
kołach polskich zmysł ekonomiczny nie dawał im już zarobków lichwiarskich,
coraz liczniej opuszczali W.Ks. Poznańskie i Prusy Zachodnie i osiedlali się w wielkich
ogniskach handlu niemieckiego, gdzie korzystniej mogli lokować swe kapitały.
Miejsce ich zajmowali przeważnie Polacy.
5. Karykatura pruskiego militaryzmu. |
Wpływy germanizacyjne
Powoli bowiem i w społeczeństwie
polskiem zakorzeniać i krzewić się zaczynały owe przymioty i cnoty ekonomiczne,
którymi z początku zwyciężali je obcy przybysze. Bractwa wstrzemięźliwości
usunęły z szerokich warstw ludności nałóg pijaństwa; dobra prasa ludowa
nawoływała codziennie do oszczędności, do pracy, kształciła w kierunku
ekonomicznym zwłaszcza, warstwy średnie; kółka rolnicze po wsiach uczyły
gospodarzy lepszej uprawy roli, a reszty dokonała twarda walka o kawałek chleba,
która społeczeństwu dwie tylko pozostawiła alternatywy: dorównać obcym lub zginąć.
Społeczeństwo polskie wybrało pierwsze. Młodzież polska, ucząca się przeważnie
w niemieckich i żydowskich handlach, przyswajała sobie spryt handlowy swych
pryncypałów tak, że później, osiedliwszy się, łatwiej z nimi konkurować mogła.
Spółki pożyczkowe i banki ludowe
zasilały ją kapitałami, gromadzonymi z oszczędności całego społeczeństwa, i
powoli miasta i miasteczka zaczęły się roić od polskich kupców i przemysłowców.
Mnożyła się także polska inteligencja miejska i dorobiwszy się, stawała na
czele pracy organicznej.
Wydano hasło: „Swój do swego”, a
chociaż hasło to nie odrazu znalazło należyte zrozumienie w masach, jednak
stale zmniejszało klijentelę niemieckich i żydowskich handlów i sprawiało, że
coraz częściej Żyd i Niemiec ustępował miejsca Polakowi.
Znaczniejszej i głębszej zmiany w
stosunkach wewnętrznych dzielnic, niestety, i ta tak zresztąpomyślna ewolucja w
usposobieniu i dążnościach społeczeństwa polskiego, wywołać nie zdołała.
Zaledwie bowiem nastąpił pewien zastój w mnożeniu się niemczyzny w polskich
dzielnicach, zaledwie statystyka wykazała większy procent przyrostu polskiej,
niż w niemieckiej ludności obu dzielnic, aliści zerwała się owa burza, która
raz na zawsze wzmaganiu się polskości tamę położyć miała. Wywołał ją książę
Bismark w roku 1886 wielkiem swem prawodawstwem antipolskiem, później zaś ożywił
ją na nowo, dając pochop do utworzenia związku HKT — towarzystwa, które bronić
miało „uciskanej” rzekomo w polskich dzielnicach „niemczyzny...”.
Nieznaczny ubytek żywiołu
niemieckiego po miastach i miasteczkach wypełniono natychmiast znów w ten
sposób, że usunięto resztę urzędników polskich i powołano w ich miejsce
niemieckich, że utworzono nowe zupełnie urzędy oraz instytucje, aby tylko jak
najwięcej módz nasłać Niemców z Zachodu, a równocześnie wypowiedziano zaciętą walkę,
rozwijającemu się dopiero polskiemu kupiectwu i przemysłowi.
6. Dzielnica Zamkowa w Poznaniu, pocztówka sprzed 1914 r. |
Niemcy i Żydzi a
społeczeństwo polskie
Dziś też stosunek liczebny obu
narodowości jest znów takim, jakim był przed 20 laty, a wzajemny stosunek
ekonomiczny nie o wiele się zmienił. Mimo wytworzenia się polskiego handlu i
przemysłu, Niemcy i Żydzi, jako silniejsi doświadczeniem i zasobami, zawsze
jeszcze rej wodzą i ton nadają w obu tych gałęziach zarobkowania, a polski
kupiec i przemysłowiec, jak to później jeszcze na dobitnym wykażemy
przykładzie, zawsze jeszcze liczyć się z nimi musi, więcej zaś jeszcze z
zamożną klijentelą niemiecką. Od klijenteli tej zależny jest także lekarz i
adwokat Polak. Obok tego zaś wielka rzesza polskich przedstawicieli rozmaitych zawodów,
ludu roboczego w wielkim przemyśle i rolnictwie wprost jest oddaną na łaskę i
niełaskę pracodawców niemieckich.
W takich warunkach o zupełnem
wyodrębnieniu się społeczeństwa polskie polskiego na razie mowy być nie może.
Już samo obszerne niemieckie prawodawstwo socjalne zmusza kupców i
przemysłowców obu narodowości bardzo często do łączności i wspólnego działania,
a nie braknie także innych punktów stycznych. Dziwny też nieraz spotykamy tam
widok: Ci, którzy pod naciskiem stosunków dziś zasiadali i radzili przy jednym
stole o wspólnych sprawach, nazajutrz zwalczają się, jako najzaciętsi wrogowie.
Podobnie dzieje się w innych zawodach. Że walka ekonomiczna w takich warunkach
jest podwójnie trudna i niebezpieczna, to chyba nie ulega najmniejszej
wątpliwości.
Paweł Glugla
Źródło:
„Kurjer Lwowski”, R. 19:1901, nr 222,
s. 1.
Źródło fotografii:
1. By png erstellt von N3MO (http://www.hot.ee/wappenrolle/prov.html) [Public domain or Public domain], via Wikimedia Commons
2. By Pit1233 [Public domain], via Wikimedia Commons
3. By Pit1233 [Public domain], via Wikimedia Commons
4. James Tissot [Public domain], via Wikimedia Commons
5. By Unbekannter Zeichner [Public domain], via Wikimedia Commons
6. http://vignette3.wikia.nocookie.net/poznan/images/c/c3/Posen_-_Am_Schlossplatz_-_Poczt%C3%B3wka.png/revision/latest?cb=20111030155003&path-prefix=pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz