Poznańskie koziołki

niedziela, 27 maja 2012

Królewska Akademia Niemiecka


W centrum Poznania, przy skrzyżowaniu ulic: Wieniawskiego i Święty Marcin, w obrębie dawnej Dzielnicy Cesarskiej, stoi majestatyczny, neorenesansowy budynek Collegium Minus Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza. Budynek znany jest oczywiście wszystkim studentom tej szacownej uczelni z racji tego, że mieści się w nim Rektorat, a także odbywają się tam podniosłe akademickie uroczystości, jak inauguracje kolejnych lat akademickich i absolutoria, kiedy to przed budynkiem można zobaczyć tłum ubranych w togi i birety absolwentów, kończących najpiękniejszy okres w życiu, a także gromadki dumnych rodziców. Budynek ten znany jest także melomanom, gdyż w auli uniwersyteckiej odbywają się koncerty Filharmonii Poznańskiej. Budynek Collegium Minus nie został zbudowany na potrzeby UAM lecz innej uczelni wyższej,
choć nie do końca wyższej, mianowicie Królewskiej Akademii Niemieckiej, o której właśnie chciałbym dziś opowiedzieć.

Dawna Królewska Niemiecka Akademia, ob. Collegium Minus UAM, źródło: Wikimedia.

Jak powszechnie wiadomo, tradycje uniwersyteckie Poznania oficjalnie datują się od 1611 roku, kiedy to usiłowano przekształcić kolegium jezuickie w uniwersytet, co się jednak nie udało, wskutek wrogiej działalności mocno już podupadłego krakowskiego Uniwersytetu Jagiellońskiego. Moim zdaniem jednak, tradycje uniwersyteckie Poznania są starsze i sięgają roku 1518, kiedy to utworzono Akademię Lubrańskiego, która poziomem nauczania dorównywała niejednemu europejskiemu uniwersytetowi. Regularnie, co jakiś czas wracano do koncepcji powołania w stolicy Wielkopolski uczelni na prawach uniwersytetu, ale zabiegi te okazały się bezowocne. Po utracie niepodległości i przejściu Poznania pod władzę Prus, dalej podejmowano starania, ale nie dały one rezultatów. Władze pruskie, a potem niemieckie, obawiały się, iż uczenia mogłaby stać się ośrodkiem polskości. Co ciekawe jednak, uniwersytetu domagali się zarówno Polacy, jak i Niemcy. Dla Polaków namiastką uniwersytetu stało się Towarzystwo Przyjaciół Nauk, powołane w 1857 roku. Jednak aby zdobyć solidne wykształcenie, mieszkańcy poznańskiego musieli wyjeżdżać na kosztowne studia zagraniczne, na które wielu z nich nie mogło sobie pozwolić.

Na początku XX wieku do planów utworzenia wyższej uczelni w Prowincji Poznańskiej powrócili Niemcy, chcąc stworzyć w nim bastion niemczyzny. Był to okres wzmożonego kursu germanizacyjnego, a uniwersytet miał być jednym z ośrodków wzmacniania „niemieckiego ducha”. O miejsce dla siedziby uczelni rywalizowały dwa miasta: Poznań i Bydgoszcz. Ostatecznie kanclerz Bernhard von Bülow poparł starania Poznania. Nadburmistrzem Poznania był wówczas energiczny i bardzo zasłużony dla miasta (jakby na to nie patrzeć), Richard Witting. Otwarcie uczelni pod nazwą Królewska Akademia Niemiecka, odbyło się  dość niespodziewanie i bez większego rozgłosu 4 listopada 1903 roku.

Akademia miała być tzw. „wolną wszechnicą”, a więc miała prowadzić kursy fachowe i naukowe dla niemieckich lekarzy, prawników, nauczycieli, duchownych, kupców, przemysłowców i robotników, ale bez prawa do nadawania tytułów naukowych. Organizować też miała popularne prelekcje na wzór powszechnych wykładów uniwersyteckich. Skoro nie mogła nadawać tytułów naukowych, to trudno ją było uważać za typową uczelnię wyższą. W ramach Akademii działały 3 wydziały: ekonomiczno-prawny, historyczno-filologiczny i nauk przyrodniczych. W semestrze zimowym 1904/1905 wygłaszano też wykłady z teologii katolickiej i protestanckiej. Program studiów był czterosemestralny. Studenci aby zdobyć dyplom, musieli ukończyć cztery kursy półroczne i zdać egzaminy końcowe. Co ciekawe, prawie połowa studentów, to kobiety. Studiowali tam też urzędnicy, nauczyciele i pastorzy w celu uzyskania zaświadczeń o dodatkowym wykształceniu. W pierwszych latach uczelnia cieszyła się dość znaczną frekwencją, która jednak drastycznie spadła po wybuchu I wojny światowej.   

Kadra nauczająca była stosunkowo nieliczna. Składała się ona z około 30 osób: profesorów, docentów i innych wykładowców. Profesorowie jednak często się zmieniali, co wpływało negatywnie na poziom nauczania i jakość badań naukowych. Bywało jednak, że wykładali tam wybitni i cieszący się uznaniem naukowcy. Wśród nich należałoby wymienić chociażby profesora Adolfa Warschauera (1855 – 1930) historyka, prawnika i archiwistę, który był Niemcem, żydowskiego pochodzenia. Warto pokrótce zatrzymać się przy tej postaci. Profesor Warschauer wykładał historię na Akademii w latach 1903 – 1912. Wcześniej pracował w poznańskim archiwum. Zajmował się dziejami miast wielkopolskich, zwłaszcza w średniowieczu, a także zinwentaryzował i wydawał źródła archiwalne do dziejów miast wielkopolskich. To właśnie profesor Warschauer jako pierwszy wydał Kronikę Poznańskich Pisarzy Miejskich, wraz z opracowaniem życiorysów pisarzy. Opublikował też najstarsze poznańskie księgi miejskie, w tym księgi rady miejskiej, ławy, księgi rachunkowe itp. Napisał pracę o Janie Baptyście Quadro, twórcy renesansowego ratusza w Poznaniu. Wydał też księgi Międzyrzecza i napisał historię Gniezna. Warto także podkreślić, że nie angażował się w praktyki germanizacyjne, zajmując neutralne stanowisko wobec Polaków. Każdy historyk Poznania i Wielkopolski ma spory dług u profesora Warschauera.

Adolf Warschauer, źródło: Wikimedia.

Wykłady odbywały się początkowo w wynajętych salach Biblioteki Cesarsko-Wilhelmowskiej (ob. Biblioteka Główna UAM przy ul. Ratajczaka). Dopiero w 1910 roku przeniesiono uczelnię do neorenesansowego gmachu przy obecnej ulicy Wieniawskiego 1. Grono profesorów Akademii czyniło starania o przekształcenie jej w pełny uniwersytet, ale władze były temu przeciwne. Obawiały się napływu polskich studentów i wzmocnienia polskiego ruchu narodowego.

Na Akademii studiowali przede wszystkim Niemcy i Żydzi z Poznania i Prowincji Poznańskiej, dla studentów z innych regionów Cesarstwa Niemieckiego, Akademia wydawała się nieatrakcyjna. Na uczelni studiowało niewielkie grono Polaków, ale byli to przede wszystkim zależni od władz nauczyciele szkół ludowych i niżsi urzędnicy. Władze dążyły do tego, aby wykładów słuchali także klerycy z poznańskiego seminarium duchownego, jednakże hierarchia kościelna nie zgadzała się na to, chcąc uchronić alumnów przed wpływami germanizacyjnymi. Społeczeństwo polskie odnosiło się niechętnie do uczelni uważając ją za karykaturę wyższego zakładu naukowego, której nikt nie może brać na serio, lub za instytucję nie będącą ani szkołą, ani uniwersytetem, tylko jakąś na wpół naukową amfibią.

Collegium Minus, źródło: Wikimedia.

Królewska Akademia Niemiecka w Poznaniu nie spełniła pokładanych w niej nadziei władz niemieckich, nie stała się bowiem kolejnym bastionem niemczyzny na tym terenie. Jej osiągnięcia naukowe, dydaktyczne i kulturalne były mizerne i niewspółmierne do poniesionych kosztów. Jedyną pamiątką po tej uczelni jest piękny gmach Collegium Minus UAM.

 Źródło:
Dzieje Poznania w latach 1793 – 1945, praca zbiorowa pod redakcją J. Topolskiego i L. Trzeciakowskiego, Warszawa – Poznań 1994.
W. Maisel, Adolf Warschauer, w: Wielkopolski Słownik Biograficzny, praca zbiorowa pod redakcją A. Gąsiorowskiego i J. Topolskiego, Warszawa, Poznań 1983.

1 komentarz:

  1. Bardzo ciekawy wpis. Nie byłem nigdy w Poznaniu ale chętnie zbieram informację o uczelniach w różnych zakątkach Polski. Szczególnie o takich z dobrą renomą, pozytywnymi opiniami. W Warszawie jeśli szuka się uczelni techniczno-artystycznych to na tej stronie warto zapoznać się z ofertą.

    OdpowiedzUsuń

Zobacz także

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...