W centrum
Poznania, przy skrzyżowaniu ulic: Wieniawskiego i Święty Marcin, w obrębie
dawnej Dzielnicy Cesarskiej, stoi majestatyczny, neorenesansowy budynek
Collegium Minus Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza. Budynek znany jest
oczywiście wszystkim studentom tej szacownej uczelni z racji tego, że mieści
się w nim Rektorat, a także odbywają się tam podniosłe akademickie
uroczystości, jak inauguracje kolejnych lat akademickich i absolutoria, kiedy
to przed budynkiem można zobaczyć tłum ubranych w togi i birety absolwentów,
kończących najpiękniejszy okres w życiu, a także gromadki dumnych rodziców.
Budynek ten znany jest także melomanom, gdyż w auli uniwersyteckiej odbywają
się koncerty Filharmonii Poznańskiej. Budynek Collegium Minus nie został
zbudowany na potrzeby UAM lecz innej uczelni wyższej,
choć nie do końca wyższej, mianowicie Królewskiej Akademii Niemieckiej, o której właśnie chciałbym dziś opowiedzieć.
choć nie do końca wyższej, mianowicie Królewskiej Akademii Niemieckiej, o której właśnie chciałbym dziś opowiedzieć.
Dawna Królewska Niemiecka Akademia, ob. Collegium Minus UAM, źródło: Wikimedia. |
Jak powszechnie
wiadomo, tradycje uniwersyteckie Poznania oficjalnie datują się od 1611 roku,
kiedy to usiłowano przekształcić kolegium jezuickie w uniwersytet, co się jednak
nie udało, wskutek wrogiej działalności mocno już podupadłego krakowskiego Uniwersytetu
Jagiellońskiego. Moim zdaniem jednak, tradycje uniwersyteckie Poznania są starsze
i sięgają roku 1518, kiedy to utworzono Akademię Lubrańskiego, która poziomem
nauczania dorównywała niejednemu europejskiemu uniwersytetowi. Regularnie, co
jakiś czas wracano do koncepcji powołania w stolicy Wielkopolski uczelni na
prawach uniwersytetu, ale zabiegi te okazały się bezowocne. Po utracie
niepodległości i przejściu Poznania pod władzę Prus, dalej podejmowano starania,
ale nie dały one rezultatów. Władze pruskie, a potem niemieckie, obawiały się,
iż uczenia mogłaby stać się ośrodkiem polskości. Co ciekawe jednak,
uniwersytetu domagali się zarówno Polacy, jak i Niemcy. Dla Polaków namiastką
uniwersytetu stało się Towarzystwo Przyjaciół Nauk, powołane w 1857 roku.
Jednak aby zdobyć solidne wykształcenie, mieszkańcy poznańskiego musieli wyjeżdżać na kosztowne studia zagraniczne,
na które wielu z nich nie mogło sobie pozwolić.
Na początku XX
wieku do planów utworzenia wyższej uczelni w Prowincji Poznańskiej powrócili
Niemcy, chcąc stworzyć w nim bastion niemczyzny. Był to okres wzmożonego kursu
germanizacyjnego, a uniwersytet miał być jednym z ośrodków wzmacniania
„niemieckiego ducha”. O miejsce dla siedziby uczelni rywalizowały dwa miasta:
Poznań i Bydgoszcz. Ostatecznie kanclerz Bernhard von Bülow poparł starania
Poznania. Nadburmistrzem Poznania był wówczas energiczny i bardzo zasłużony dla
miasta (jakby na to nie patrzeć), Richard Witting. Otwarcie uczelni pod nazwą
Królewska Akademia Niemiecka, odbyło się
dość niespodziewanie i bez większego rozgłosu 4 listopada 1903 roku.
Akademia miała
być tzw. „wolną wszechnicą”, a więc miała prowadzić kursy fachowe i naukowe dla
niemieckich lekarzy, prawników, nauczycieli, duchownych, kupców, przemysłowców
i robotników, ale bez prawa do nadawania tytułów naukowych. Organizować też
miała popularne prelekcje na wzór powszechnych wykładów uniwersyteckich. Skoro
nie mogła nadawać tytułów naukowych, to trudno ją było uważać za typową
uczelnię wyższą. W ramach Akademii działały 3 wydziały: ekonomiczno-prawny,
historyczno-filologiczny i nauk przyrodniczych. W semestrze zimowym 1904/1905
wygłaszano też wykłady z teologii katolickiej i protestanckiej. Program studiów
był czterosemestralny. Studenci aby zdobyć dyplom, musieli ukończyć cztery kursy
półroczne i zdać egzaminy końcowe. Co ciekawe, prawie połowa studentów, to
kobiety. Studiowali tam też urzędnicy, nauczyciele i pastorzy w celu uzyskania
zaświadczeń o dodatkowym wykształceniu. W pierwszych latach uczelnia cieszyła
się dość znaczną frekwencją, która jednak drastycznie spadła po wybuchu I wojny
światowej.
Kadra nauczająca
była stosunkowo nieliczna. Składała się ona z około 30 osób: profesorów,
docentów i innych wykładowców. Profesorowie jednak często się zmieniali, co
wpływało negatywnie na poziom nauczania i jakość badań naukowych. Bywało
jednak, że wykładali tam wybitni i cieszący się uznaniem naukowcy. Wśród nich
należałoby wymienić chociażby profesora Adolfa Warschauera (1855 – 1930)
historyka, prawnika i archiwistę, który był Niemcem, żydowskiego pochodzenia.
Warto pokrótce zatrzymać się przy tej postaci. Profesor Warschauer wykładał
historię na Akademii w latach 1903 – 1912. Wcześniej pracował w poznańskim
archiwum. Zajmował się dziejami miast wielkopolskich, zwłaszcza w
średniowieczu, a także zinwentaryzował i wydawał źródła archiwalne do dziejów
miast wielkopolskich. To właśnie profesor Warschauer jako pierwszy wydał Kronikę Poznańskich Pisarzy Miejskich,
wraz z opracowaniem życiorysów pisarzy. Opublikował też najstarsze poznańskie
księgi miejskie, w tym księgi rady miejskiej, ławy, księgi rachunkowe itp.
Napisał pracę o Janie Baptyście Quadro, twórcy renesansowego ratusza w
Poznaniu. Wydał też księgi Międzyrzecza i napisał historię Gniezna. Warto także
podkreślić, że nie angażował się w praktyki germanizacyjne, zajmując neutralne
stanowisko wobec Polaków. Każdy historyk Poznania i Wielkopolski ma spory dług
u profesora Warschauera.
Adolf Warschauer, źródło: Wikimedia. |
Wykłady odbywały
się początkowo w wynajętych salach Biblioteki Cesarsko-Wilhelmowskiej (ob.
Biblioteka Główna UAM przy ul. Ratajczaka). Dopiero w 1910 roku przeniesiono
uczelnię do neorenesansowego gmachu przy obecnej ulicy Wieniawskiego 1. Grono
profesorów Akademii czyniło starania o przekształcenie jej w pełny uniwersytet,
ale władze były temu przeciwne. Obawiały się napływu polskich studentów i
wzmocnienia polskiego ruchu narodowego.
Na Akademii
studiowali przede wszystkim Niemcy i Żydzi z Poznania i Prowincji Poznańskiej,
dla studentów z innych regionów Cesarstwa Niemieckiego, Akademia wydawała się
nieatrakcyjna. Na uczelni studiowało niewielkie grono Polaków, ale byli to
przede wszystkim zależni od władz nauczyciele szkół ludowych i niżsi urzędnicy.
Władze dążyły do tego, aby wykładów słuchali także klerycy z poznańskiego
seminarium duchownego, jednakże hierarchia kościelna nie zgadzała się na to,
chcąc uchronić alumnów przed wpływami germanizacyjnymi. Społeczeństwo polskie
odnosiło się niechętnie do uczelni uważając ją za karykaturę wyższego zakładu naukowego, której nikt nie może brać na
serio, lub za instytucję nie będącą ani
szkołą, ani uniwersytetem, tylko jakąś na wpół naukową amfibią.
Collegium Minus, źródło: Wikimedia. |
Królewska Akademia Niemiecka w Poznaniu nie spełniła pokładanych w niej nadziei władz niemieckich,
nie stała się bowiem kolejnym bastionem niemczyzny na tym terenie. Jej
osiągnięcia naukowe, dydaktyczne i kulturalne były mizerne i niewspółmierne do
poniesionych kosztów. Jedyną pamiątką po tej uczelni jest piękny gmach
Collegium Minus UAM.
Źródło:
Dzieje Poznania w latach 1793 – 1945, praca zbiorowa pod redakcją J. Topolskiego i L.
Trzeciakowskiego, Warszawa – Poznań 1994.
W. Maisel, Adolf Warschauer, w: Wielkopolski
Słownik Biograficzny, praca zbiorowa pod redakcją A. Gąsiorowskiego i J. Topolskiego,
Warszawa, Poznań 1983.
Bardzo ciekawy wpis. Nie byłem nigdy w Poznaniu ale chętnie zbieram informację o uczelniach w różnych zakątkach Polski. Szczególnie o takich z dobrą renomą, pozytywnymi opiniami. W Warszawie jeśli szuka się uczelni techniczno-artystycznych to na tej stronie warto zapoznać się z ofertą.
OdpowiedzUsuń