Dziś mija
dokładnie dwieście lat od narodzin jednego z najwybitniejszych Poznańczyków
wszech czasów – Hipolita Cegielskiego (1813-1868), filologa, doktora filozofii,
nauczyciela, działacza społecznego, założyciela i właściciela fabryki maszyn
rolniczych, a wreszcie jednego z symboli pracy organicznej w zaborze pruskim.
Nie będę dziś przedstawiał kolei życia Cegielskiego, gdyż poświęciłem mu już
jeden z tekstów kilkanaście miesięcy temu (link: http://poznanskiehistorie.blogspot.com/2011/09/filolog-i-fabrykant-opowiesc-o-hiplicie.html )
Hipolit Cegielski, źródło: Wikimedia. |
Tym razem
postanowiłem uczcić pamięć Hipolita Cegielskiego inaczej, publikując artykuł
jego autorstwa oraz dwa wspomnienia o nim.
Pierwszą publikacją będzie artykuł napisany przez Cegielskiego w wydawanej i redagowanej przez niego „Gazecie Polskiej”. Nosi on tytuł Barwa nasza i został opublikowany 6 lipca 1848 roku. Jest to bodaj najsłynniejszy i najczęściej cytowany artykuł Cegielskiego. Stanowi on niejako manifest programowy „Gazety Polskiej” i zapowiedź dalszej działalności jej redaktora, jako działacza społecznego. Tekst ten, zamieszczam w całości z uwzględnieniem ówczesnej pisowni, gramatyki i składni.
„Barwa nasza”
Słyszeliśmy nieraz jak mówiono: Gazeta
Polska nie ma barwy, Gazeta Polska nie ma koloru. Gazeta Polska blada – cięgnie
się, ciągnie, a dokąd? – to nie wie. Gazeta Polska powinna mieć barwę czerwoną,
mówią jedni – Boże broń, mówią drudzy – białą! Trzeci być może chciał trochę
czerwonej i trochę białej, tak iżby była różowa. Jeśli Gazeta Polska chce
prosperować, musi przybrać kolor religijny. – Bynajmniej! jeśli chce, byśmy ją
uważali za organ narodowy musi tak szczypać jak Wolter, tak zabijać jak Marrat
i tak marzyć jak w zachwyceniu swojem marzył Robespier, jak po siódmem niebie
jeździł St. Simion z Furierem!
Jeśli Gazeta Polska nie okrzyknie tych za
zdrajców, lub owych za zdrajców! – to cóż nam po niej. – Jeśli nie powie tak a
tak rządzić będę, takie a takie a takie dawać będę prawa, cóż z niej za użytek!
– Jeśli nie powie wierzę we wszystko, lub nie wierzę w nic; ten jest mój patron
a tam ten mój wróg; taką mam formułkę na uszczęśliwienie świata, a kto mam inną
ten głupi! – Jeśli nie obróci się do jednej lub drugiej kupki wołając: w was
tylko zbawienie, wam się w ręce daję! – to dla Gazety Polskiej szkoda czasu i
atłasu, my jej czytać nie będziem.
Dom w Ławkach k/Gniezna, tu urodził się H. Cegielski, źródło: Wikimedia. |
Byli nawet tacy, co chcieli, aby Gazeta
Polska mówiła o głupstwie: to nie jest głupstwo, tylko rozum wielki, tylko myśl
głęboka – i tacy nawet, którzy chcieli, by Gazeta Polska pisała tak, jak mówią
na ulicy, kiedy się poczubią i w taki sposób okazała energią. Na to wszystko
Gazeta Polska skromnie odpowiada. Gazeta Polska jest polską – jest polską. W
tym przymiotniku leży jej treść i znaczenie, jej cel i dążność razem. Nie jest
pismem kościelnem, lecz świeckiem, dlatego religijną barwą odznaczać się nie
może. Nie jest pismem doktrynom socyalnym poświęconem, lecz polityce narodu.
Nie ma formułek ni recept gotowych ku szczęśliwości – i w nie nie wierzy. Nie
będzie rozprawiała o najlepszej formie przyszłego rządu, ni o tem, czy kiedyś
jeden, lub dwóch, lub Bóg wie ilu piastować na władzę; bo się trzyma starego
przysłowia: kto skórą niedźwiedzia rozsądza, musi wpierw go ubić! Stanowić nie
będzie o tem, jaki na przyszłość ma być stosunek tych i owych do tych i owych –
jak przyjdzie czas i o tem pomówi. Nie jest i nie będzie pismem dla koteryi –
chce być pismem dla ogółu. Nie chce i nie będzie marnej niezgody wywoływać lub
podsycać – jej celem wszakże jest jedność i zgoda, zespolenie sił wszystkich,
sił różnorodnych ku wspólnemu działaniu, w imię jednej, wielkiej i świętej
myśli. Tą myślą jest Polska żyjąca!
Pierwszem zadaniem Gazety Polskiej jest
bronić narodowości polskiej na zewnątrz i wewnątrz, bronić jej przeciw
oszczercom, napaściom i gwałtom cudzoziemców; bronić jej przeciw
lekkomyślności, ospalstwu i zgubnym choć szczerze często przedsięwziętym
środkom rodaków – rozszerzać i podnosić zamiłowanie i zapał dla niej w całym
narodzie. Narodowość i ojczyzna – oto ideał Gazety Polskiej. Nie wymaga ona po
ojczyźnie by tak lub owak była przykrojoną – tęskni tylko za ojczyzną wolną, a
kształt jej życia zostawia Bogu i historyi. Nie wymaga ona po narodowości, by
szła tą, a nie inną ścieżką – wymaga tylko, by się zachowała wszelkimi
możebnymi środkami, wszystkiemi drogami dążąc do zdrowia i siły.
Gazeta Polska we wszystkich stanach, które
kochają narodowość polską, widzi swych przyjaciół i sprzymierzeńców; - nie chce
się opierać na jednym tylko stanie i przeciw drugiemu jak wróg występować – bo
Gazeta Polska matkobójstwa nie chce. Dla Gazety Polskiej nie ma szlachty, nie
ma mieszczan, nie ma chłopów – są tylko Polacy; nie ma dla niej wielmożnych,
sławetnych, urodzonych – są tylko obywatele, jednej ojczyzny synowie. Gazeta
Polska nie będzie rzucać podejrzenia na Jana lub Piotra dla tego, że mu ktoś
trzeci nie wierzy, nie będzie rzucać błota na Pawła lub Gawła, gdy pierwszy
lepszy krzyknie: Paweł, Gaweł zdradził! – bo Gazeta Polska nie chce plamić
gniazda swojego – w paszkwil się przemienić nie myśli. Uważa ona wszystkich
ludzi za równych przed Bogiem, równych przed prawem, równych między sobą, różniących
się tylko wartością moralną, wykształceniem i zasługą. Uważa wolność prawdziwą
za cel człowieka, swawolę za nieszczęście i zgubę, uczucie obowiązku za
najszlachetniejszy węzeł towarzystwa, posłuszeństwo i karność za cnoty
niezbędne, szacunek i gotowość dla uznanej przez większość władzy za warunek
życia.
Gazeta Polska wstrzymywać zawsze będzie od
huku sztuku, od przechwałek i zarozumiałości, od wszelkich szkieł
powiększających, od chodzenia po niebie, kiedy nogi na ziemi – od zapatrywania
się na marzenia własne, zamiast na rzeczywistość – od wszelkiego
przedsięwzięcia, które nie ma podstawy – od wszelkiego wybuchu, który skończy
się dymem.
Główne cnoty ujarzmionego narodu są:
entuzyazm dla narodowości swojej, wytrwałość i cierpliwość, rozum i ostrożność,
żelazna konsekwencya, oględność na najdrobniejsze rzeczy, niespracowana i
nieustająca czynność, wreszcie wspólne i jednozgodne działanie. Wady, które
zgubią ujarzmiony naród są: oziębłość dla narodowej sprawy, zwątpienie i
zniechęcenie, szalone pomysły i fanfaronada, trzymanie dziś tego, a jutro
owego, - lekceważenie i lenistwo, a wreszcie szarpanie się wzajemnie. Główną
cnotą obywatela – poświęcenie; koniecznym warunkiem wzajemności obywatelskiej –
moralność. Materyalną podstawą narodowości jest ziemia, przemysł i handel – kto
ziemię, przemysł i handel wydaje w ręce cudzoziemców ten przedaje narodowość
swoją, ten zdradza swój naród. Idealną podstawą narodowości jest wykształcenie
– kto dobrowolnie zaniedbuje wykształcenie umysłu swego na dobro publiczne, ten
kradnie dobro publiczne, kto kradnie dobro publiczne, ten się przeniewierza
narodowi. Kto w ujarzmionym narodzie moralnie lub materyalnie, nie wspiera
narodowości, ten jest odszczepieńcem. Na tych zasadach Gazeta Polska wyrosła –
tych zasad nie tak prędko się wyrzeknie, sądzi bowiem, że skuteczne obstawianie
przy nich najpewniej przywiedzie do celu.
Co do zagranicznych stosunków gazeta Polska
bardzo proste ma widzenie rzeczy. Widzi, że jedyny istotny, naturalny i
skuteczny związek dla Polski jest w wzajemności Słowiańskiej, dla tego
wszystko, co się dzieje w narodach słowiańskich, tak ją dotyczy jak sprawy
członków jednej rodziny, którzy żyjąc długo w nieporozumieniu między sobą
uczuli potrzebę zgody i jedności, aby być silnymi. Nie w Rossyi, tylko w
despotyzmie widzi Gazeta Polska nieprzyjaciela i smuci się tem, że Rossya
niepojmuje zadania swego i krwi własnej, a własnej wielkości się przeniewierza.
W narodach niemieckich Gazeta Polska widzi najsilniejszą podporę europejskiej
oświaty, lecz oraz najniebezpieczniejszych i najniesprawiedliwszych
nieprzyjaciół żywiołu słowiańskiego. Między Francyą a Polską widzi historyczny
węzeł rycerskiego dawniej koleżeństwa, które przymusza obecnie do zachowania
wszelkich form przyjaźni i grzeczności , które żadnej ze sobą ofiary pociągnąć
nie może, które jednak przy sposobności zamieni się na silniejszy związek
interesu. W rozwinięciu się całkowitem i stanowczem wolności europejskiej, w
zwycięstwach idei demokratycznej na zachodzie, a szczególniej w państwach germańskich
upatruje Gazeta Polska gwarancyą zbawienia – bo wśród powszechnej i zupełnej
wolności chrześcijańskiej niewola utrzymać się nie potrafi.
Tak sobie w najgłówniejszych zarysach
zakreśliwszy widnokrąg, sądzi Gazeta Polska, że kolor jej dość wyraźny; - mniejsza
o to, czy czerwony, czy biały, czy zielony, czy żółty, były zawsze był polski,
polski przedewszystkiem, byle przypadł do gustu narodowym potrzebom, byle mógł
przystroić choć maluszki kącik ołtarza ojczyzny.
Po odejściu z
posady nauczyciela w gimnazjum Marii Magdaleny, Cegielski założył sklep z
artykułami żelaznymi, który w kilka lat później przekształcił się w nowoczesną fabrykę
maszyn rolniczych, która wkrótce stała się sławna na całą Europę. Maszyny
Cegielskiego zdobywały pierwsze nagrody na międzynarodowych wystawach i
sprzedawano je we wszystkich zaborach. Najwięcej odbiorców znalazły wyroby
fabryki w Królestwie Polskim, dzięki wprowadzeniu liberalnej taryfy celnej w
1856 roku. Na dowód, jak wysoko ceniono maszyny Cegielskiego w zaborze rosyjskim,
nich świadczy wypowiedź jednego z tamtejszych obywateli z 1858 roku (cytuję za:
Z. Grot, Hipolit Cegielski 1813 – 1868,
Warszawa-Poznań 1980, s. 127-128).
Lokomobila wyprodukowana w fabryce Cegielskiego, źródło: Wikimedia. |
To niepojęte, dlaczego u nas wszystko, co
robimy, to tak jakby tymczasowo, jakby na popasie. Weźmy na przykład porównanie
dwóch fabryk machin rolniczych: tutejszej warszawskiej i poznańskiej p.
Hipolita Cegielskiego. Firma warszawskiej fabryki zdawałaby się dawnością swoją
imponować i obiecywać wiele. Firma Cegielskiego nowiutenieczka. Pierwsza w środku
polskiego kraju, w środku potrzeb, z największą łatwością odbytu [zbytu –
M.B.], z ogromnymi obstalunkami – jakże
postępuje, terminu jak dotrzymuje? My to wiemy, ale jakże ma lepiej dotrzymać,
kiedy ona żadnego indywiduum pracującego w fabryce nie jest pewna, czy jej
dopisze. Kupisz parokonną młockarnię, a w miesiąc ledwie ją cztery konie
uciągnął. Kupisz młynek do kartofli, a niedługo ludność masz za małą w podwórzu
do ciągnienia kół, a ileż to czasu trzeba do zacieru! Pługa ani pokarz w ziemi
bez dopasowania praktycznego. Pan Cegielski wziął sumienność od Niemców:
organizacja fabryki jego jak zegarek regularna, a machiny jakież to wykończone,
usymplifikowane! Elegancję stanowi prostota, a cnotę matematyczne wykończenie
najdrobniejszych szczegółów! Czemuż to u nas tak nie robią? He! Bóg wie, czemu
to się dzieje, ale to wiem tylko, że Cegielski doktór filozofii, człowiek
dystyngowany, kółka jednego nie wypuści z fabryki, którego by nie obejrzał:
palec wbity w bronę próbuje czy dobrze obsadzili. Sumienność przede wszystkim i
przejęcie się włożonym dobrowolnie na siebie obowiązkiem! Trzeba aż kochać
swoją fabrykę i obowiązek, aby mieć zyski i chwałę z prawdziwej użyteczności
dla kraju. Teraz skąd Cegielski machiny z najwyborniejszych materiałów i z taką
sumiennością zbudowane, są tańsze od warszawskich mimo cła i transportu
dalszego? To kwestia ta sama na każdym miejscu w Warszawie.
Nikt chyba nie znał
Cegielskiego lepiej, niż jego przyjaciel od czasów szkolnych, szwagier i współpracownik
– Marceli Motty, który poświęcił mu sporo uwagi w swoich fenomenalnych Przechadzkach po mieście – niezrównanym
źródle do dziejów dziewiętnastowiecznego Poznania. Oto kilka fragmentów, oczywiście
cytowanych z zachowaniem ówczesnej składni, gramatyki i ortografii:
Marceli Motty, źródło: www.poznan.wikia.com |
O tym Cegielskim, który w społeczeństwie
naszem bardzo znakomite zajmował stanowisko, zdobywszy je sobie li tylko własną
zdolnością, pracą i zasługą, niejedno lepiej powiedzieć ci mogę, panie Ludwiku,
niż wielu innych żyjących jeszcze jego dawniejszych znajomych, bo od początku
młodości naszej byliśmy z sobą w bez przerwy w najściślejszych stosunkach. […]
Przeżyłem razem z Cegielskim blisko trzy
lata na uniwersytecie; miło mi jeszcze przypomnieć sobie te czasy. […] Złożywszy egzamina, wrócił Cegielski do
Poznania, i rozpoczął zaraz po Wielkiejnocy, swój zawód nauczycielski i tak
zwany rok próby przy gimnazjum Maryi Magdaleny. […]
Co się zaś uczniów tyczy, będąc już od
natury uposażony niezwyczajny taktem
pedagogicznym, z którym się łączył zapał do nauki prawdy, znalazł Cegielski zaraz korzystny dla
nich i dla siebie sposób postępowania z nimi. Daleki od pieszczenia i
poufalania z nimi, aby zyskać ich przychylność, potrafił zapewnić sobie ich
posłuszeństwo i uszanowanie poważnem, nawet surowem wzięciem, ale co do formy
zawsze przyzwoitem, prawie grzecznem. Trzymał ich, że tak powiem, z daleka od
siebie, i każdy zakus krnąbrności lub nieprzyzwoitości, wystawiając go na śmieszność, karcił tak niemiłosierną ironią,
iż niszczył od razu wszelkie zachcianki oporu. Wymagając od uczniów ścisłego
odrabiania zadań, sam zaś nie szczędząc pracy domowej, aby przedmiot gruntownie
wytłómaczyć i objaśnić, otrzymywał nie tylko w ogóle pomyślne rezultaty
naukowe, lecz chłopców żywszego pojęcia i moralnie lepiej usposobionych
pociągał ze sobą i rozbudzał w nich upodobanie do nauk. […].
Dziedziniec dawnego gimnazjum Marii Magdaleny, źródło: Wikimedia. |
Jak wiadomo,
Cegielski stracił pracę nauczyciela wskutek odmowy przeprowadzenia rewizji w
kwaterach uczniowskich, po wykryciu spisku mającego doprowadzić do wybuchu
trójzaborowego powstania w 1846 roku. Były nauczyciel musiał poszukać sobie
innej pracy…
Krótko po św. Michale tego samego, tj.
czterdziestego szóstego roku, rozpoczął swoje kupiectwo w Bazarze, nająwszy
lokal, który teraz zajmuje księgarnia Kamieńskiego, a potem pomieścił się w
przybudynku bazarowym, gdzie sąsiadował bezpośrednio ze składem Magnuszewicza. […]
Wszakże człowiek obdarzony wyższą
inteligencyą, pojmujący tak bystro rzeczy i stosunki, w których się znajdował,
tak przy tem pracowity i energiczny jak Cegielski, nie mógł poprzestać na
mechanicznem sprzedawaniu łańcuszków, sztab i nożyków. Okoliczności mu zresztą
sprzyjały; liczne związki łączyły go już z wtenczas z obywatelstwem naszem i
osoba lub imię jego były dość powszechnie znane, artykuł zaś, którym handlował,
wszystkim ziemianom w gospodarstwie potrzebny, ztąd z każdym miesiącem wzrastał
obrót handlowy. […]
Sklep w Bazarze
zamienił wkrótce Cegielski na warsztat przy ul. Butelskiej (Woźnej), potem
powstała mała fabryka przy Koziej, a wreszcie potężna i nowoczesna fabryka
maszyn i narzędzi rolniczych przy ul. Strzeleckiej…
Mały z początku warsztat przy Butelskiej
ulicy, w którym ledwo kilkunastu rzemieślników pracowało, przeniósł w przeciągu
roku do znacznie większego, zakupiwszy dlań miejsce przy Koziej ulicy, gdzie
już do trzydziestu kowali, ślósarzy i stelmachów było zatrudnionych; a
wreszcie, gdy ciągle mnożyły się obstalunki, a rzecz sama coraz więcej zmian i
ulepszeń wymagała, przybrał do pomocy zawodowego inżyniera i fabrykę pomieścił
na obszernym placu przy Strzeleckiej ulicy, dawniejszym ogrodzie za tanią
stosunkowo cenę od nauczyciela Rakowicza nabytym, gdzie się do dziś dnia
znajduje. Tam prócz warsztatów kowalskich, ślósarskich, stolarskich i innych na
wielkie rozmiary, założył pięćdziesiątego dziewiątego roku pierwszą w Poznaniu
lejarnię żelaza, której pierwszym odlewem w dniu jej poświęcenia był pomnik
żelazny stojący tu w ogrodzie, poświęcony pamięci ukochanej żony założyciela,
zmarłej kilka miesięcy przedtem w młodym jeszcze wieku. […]
Dawny kantor fabryki Cegielskiego, źródło: Wikimedia. |
Nie samą fabryką
jednak żył Cegielski…
Wszakże zatrudnienia kupiecki i przemysłowe
na tak wielki rozmiar, którego każdą zwyczajną siłę były wyczerpnęły, nie
zdołały Cegielskiego oderwać od życia publicznego i zobojętnić do spraw
literackich. Pracę na polu usług obywatelskich uważając za święty u nas
obowiązek każdej jednostki czującej i myślącej, przytem dla rozumu swego i
pracowitości poszukiwanym będąc przy każdej sposobności przez innych, wreszcie
w środki materyalne dostatecznie uposażony, aby zająć pewne podnioślejsze
stanowisko, stał się Cegielski uczestnikiem, a bardzo często inicyatorem we
wszystkim, co tylko działo się wtenczas dla dobra społeczności. […]
30 listopada
1868 roku, bogate, pracowite i twórcze życie Hipolita Cegielskiego nagle
skończyło się…
Cechowało go przedewszystkiem nieugięta
prawość charakteru i, obok bystrego rozumu, stanowczość woli; dla tego
wszystko, co było nierzetelnem, dwuznacznem lub koszlawem w myślach i czynach,
wzbudzało w nim głęboką niechęć i drażniło mu nerwy, jak przeciwnie dawał się
często porwać od razu, gdy mu się coś dobrem lub pięknem zdawało. […] Serce miał bardzo wrażliwe i czułe, nawet
silniejsze wzruszenia długo je niepokoiły, jakkolwiek na pozór widać tego nie
było. Bez pracy, a przynajmniej bez zatrudnienia żyć nie mógł; […] To też pogrzeb jego nie tylko miasto, lecz i
znaczną część prowincyi wprawił w poruszenie; Podgórna ulica była zapchana od
początku do końca; […]
Niech
powyższe słowa Marcelego Mottego
wystarczą za podsumowanie.
Pomnik H. Cegielskiego w Poznaniu, źródło: Wikimedia. |
Źródło:
H. Cegielski, Barwa nasza, w: „Gazeta Polska” nr 86, 6 lipca 1848 r., www.wbc.poznan.pl
Z. Grot, Hipolit Cegielski 1813 – 1868, Warszawa-Poznań 1980.
M. Motty, Przechadzki po mieście (Poznaniu) część III, Poznań 1889, www.wbc.poznan.pl
Cudze chwalicie, swego...
OdpowiedzUsuńWszyscy uczą się japońskiego, a mnie zainteresował japoński. Szukałem pracy, więc postanowiłem poszerzyć swoje lingwistyczne umiejętności. Było kilka ofert pracy dla nauczycieli Bydgoszcz, skusiłem się na język japoński. Bank słów jest dość duży, ale z pomocą korepetytora, udało mi się go okiełznać. Jako nauczyciel wiem, jak trudno jest dobrze nauczyć obcego języka, zwłaszcza języka japońskiego. Na początku przeczesałem wszystkie oferty w Bydgoszczy, później natrafiłem na http://preply.com/pl/bydgoszcz/oferty-pracy-dla-nauczycieli-języka-japońskiego. Naprawdę polecam, japoński na najwyższym poziomie. Duża baza korepetycji, odnajdą się tu nie tylko nauczyciele, ale także uczniowie. Praca już czeka otworem!
OdpowiedzUsuń