Pewien popularny
slogan głosił, że w 1914 roku Europa popełniła samobójstwo. Ciężko się z tym
nie zgodzić. Świat ukształtowany po rewolucji francuskiej i wojnach napoleońskich, rozpadł się w wyniku I wojny światowej, zwanej też „Wielką
Wojną”. Stulecie pomiędzy kongresem wiedeńskim, a wybuchem wojny, było chyba
najspokojniejszym okresem w dziejach Europy. W 1914 roku zakończyła się „Belle
Epoque”, a cztery lata później wiek dziewiętnasty ostatecznie przeszedł do historii.
Upadły stare imperia i stary świat.
Cesarz Wilhelm II we francuskiej karykaturze, źródło: Wikimedia. |
Rywalizacja
wielkich mocarstw w drugiej połowie XIX wieku, doprowadziła w końcu do masowej
rzezi na polach bitew starego kontynentu. Francja nie mogła darować Niemcom
klęski z 1870 roku i żądała rewanżu, Wielka Brytania nie zamierzała tolerować
szybkiego rozwoju floty Cesarstwa Niemieckiego, ani zdobywania nowych kolonii
przez to państwo. Rosja rywalizowała z Austro-Węgrami o wpływy na
Bałkanach i dążyła do opanowania cieśnin czarnomorskich. Dyplomacja okazała się bezsilna wobec kolejnych kryzysów międzynarodowych. Jedynym rozwiązaniem nabrzmiałych problemów, wydawała się już tylko wojna. Wbrew późniejszej publicystyce, właściwie wszystkie mocarstwa dążyły do zbrojnej konfrontacji, a nie tylko Niemcy, które po wojnie usiłowano uczynić jedynym winowajcą. W tej sytuacji każde wydarzenie mogło okazać się przysłowiową iskrą na proch. Taką iskrą stało się zabójstwo arcyksięcia Franciszka Ferdynanda, następcy tronu Austro-Węgier w Sarajewie, 28 czerwca 1914 roku. Pozornie nic wielkiego się nie stało, wcześniej też ginęli w zamachach królowie, prezydenci i premierzy, ale nikt z tego powodu nie wywoływał wojny, jednakże tym razem, zabójstwo to wywołało lawinę zdarzeń. Nie bez powodu Bałkany uważano za najbardziej zapalny rejon Europy. „Gdy na Bałkanach zaczyna mżyć, cała Europa dostaje dreszczy”, mawiano na dyplomatycznych salonach.
Bałkanach i dążyła do opanowania cieśnin czarnomorskich. Dyplomacja okazała się bezsilna wobec kolejnych kryzysów międzynarodowych. Jedynym rozwiązaniem nabrzmiałych problemów, wydawała się już tylko wojna. Wbrew późniejszej publicystyce, właściwie wszystkie mocarstwa dążyły do zbrojnej konfrontacji, a nie tylko Niemcy, które po wojnie usiłowano uczynić jedynym winowajcą. W tej sytuacji każde wydarzenie mogło okazać się przysłowiową iskrą na proch. Taką iskrą stało się zabójstwo arcyksięcia Franciszka Ferdynanda, następcy tronu Austro-Węgier w Sarajewie, 28 czerwca 1914 roku. Pozornie nic wielkiego się nie stało, wcześniej też ginęli w zamachach królowie, prezydenci i premierzy, ale nikt z tego powodu nie wywoływał wojny, jednakże tym razem, zabójstwo to wywołało lawinę zdarzeń. Nie bez powodu Bałkany uważano za najbardziej zapalny rejon Europy. „Gdy na Bałkanach zaczyna mżyć, cała Europa dostaje dreszczy”, mawiano na dyplomatycznych salonach.
Zamach w Sarajewie, źródło: Wikimedia. |
Do 6 sierpnia cały kontynent stanął w ogniu. Poznań będąc
częścią II Rzeszy, leżał zaledwie ok. 70 km od granicy z Rosją, a więc z krajem,
z którym Niemcy znalazły się w stanie wojny. Oznaczało to, że miasto może
stać się obiektem ataku ze strony imperium rosyjskiego.
Dla Polaków pojawiła
się wreszcie szansa na niepodległe państwo. Klęski kolejnych powstań narodowych
uzmysłowiły Polakom, że tylko wojna pomiędzy zaborcami może doprowadzić do
odrodzenia Polski. Pozostało tylko pytanie, po której stronie się opowiedzieć? Już
wkrótce po wybuchu wojny, sprawa polska odżyła. Zaborcy zdali sobie sprawę, że
pozyskanie sympatii swych polskich poddanych, opłaca się. Zaczęto więc
obiecywać odbudowę państwa polskiego, ale bez określenia jej granic i statusu.
Niemcy i Austro-Węgry odwoływały się do konieczności walki ze „wschodnim
despotyzmem”, a Rosja przywoływała symbolikę Grunwaldu i wspólnej walki z
„naporem germanizmu”.
W Niemczech na
wypadek wojny na dwa fronty, już w 1905 opracowano plan operacji militarnej,
zwany później „planem Schlieffena”, od nazwiska feldmarszałka Alfreda von
Schliffena.
Feldmarszałek Alfred von Schliffen, źródło: Wikimedia. |
Plan zakładał uderzenie najpierw na front zachodni prawie
wszystkimi siłami, przejście przez neutralną Belgię i pokonanie Francji w 6
tygodni. Następnie, po wyeliminowaniu Francji, miano przerzucić wojska na
Wschód i podjąć walkę z Rosją, zanim zakończy się tam mobilizacja. Plan ten był
wielokrotnie modyfikowany, ale jak sami doskonale wiemy, nie powiódł się.
Jednym z powodów takiego stanu rzeczy, było nieuwzględnienie udziału Anglików w
wojnie po stronie Francji. W planie Schliffena zwrócono też uwagę na Poznań. Zakładano,
że w czasie rozprawy z Francją, niemieckiego Wschodu miała bronić tylko jedna
armia niemiecka (8. Armia). Przewidywano, że Rosjanie uderzą najpierw na Prusy
Wschodnie i Pomorze Gdańskie od wschodu i południa. Oparciem dla Niemców miały
być twierdze w Toruniu, Grudziądzu, Chełmnie i Malborku oraz szereg
pomniejszych punktów oporu. W razie potrzeby, dolina Nogatu miała być zalana.
Gdyby jednak Rosjanie przełamali niemieckie linie obrony lub gdyby sztab cara
zdecydował o obejściu tychże linii, wówczas przewidywano wycofanie się za Wisłę
i skoncentrowanie się na obronie szlaku na Berlin w oparciu o Poznań. Tam
Niemcy planowali bronić się tak długo, jak tylko było to możliwe i czekać na
posiłki z frontu zachodniego. Tak więc Poznań miał byś najsilniejszą zaporą dla
nacierających Rosjan.
Armia rosyjska
wprawdzie w sierpniu 1914 roku uderzyła na Prusy Wschodnie, zgodnie z
niemieckimi przewidywaniami, a dowodzący niemiecką 8. Armią gen. Friedrich von
Prittwitz zaczął się cofać, ale wkrótce Prittwitza zastąpił feldmarszałek Paul
von Hindenburg, który wraz ze swoim szefem sztabu, gen. Erichem Ludendorffem
opracował plan kontrofensywy i przeprowadził ją. Armia carska została pokonana
i rozbita najpierw pod Tannenbergiem (w pobliżu sławnej wsi Grunwald, stąd
Niemicy uznali zwycięstwo pod Tannenbergiem za rewanż za Grunwald) a następnie
w bitwie nad Jeziorami Mazurskimi. W ciągu roku wojska niemieckie i austro-węgierskie
zajęły Królestwo Polskie. Front znalazły się kilkaset kilometrów na wschód od
Poznania. Niebezpieczeństwo oblężenia miasta zostało oddalone.
Paul von Hindenburg i Erich Ludendorff, źródło: Wikimedia. |
Późną wiosną
1914 roku nic nie zapowiadało w Poznaniu nadciągającej burzy. Poznaniacy jak co
roku jeździli za miasto na niedzielny wypoczynek, planowali wakacje nad morzem,
w górach lub wyjazd „do wód”. A to zabili nam Ferdynanda, powiedziała
gospodyni niejakiego Josefa Szwejka, bohatera słynnej powieści Jaroslava Haška,
na wieść o zamachu w Sarajewie. Pewnie wielu poznaniaków zareagowała podobnie.
Nie mniej jednak, gazety z tamtych dni przewidywały, że zabójstwo to będzie
miało poważne konsekwencje. Stopniowo narastała psychoza wojenna i oczekiwanie
na najgorsze. Z urlopów odwołano urzędników państwowych i samorządowych, w tym
naczelnego prezesa prowincji Hansa Eisenharta-Rothe i nadburmistrza Poznania Ernsta
Wilmsa. 31 lipca, po ogłoszeniu mobilizacji przez Rosję, dały znać o sobie nastroje
niepokoju. Dzień później, kiedy Niemcy zarządziły mobilizację, mieszkańcy
Poznania wybierali oszczędności z banków i próbowali wymieniać banknoty na
złoto i srebro, robiono też zapasy, wykupując mąkę, cukier, sól itd. Ceny
produktów żywnościowych podskoczyły o 100%. Ludność niemiecką opanował duch
patriotyzmu. Poznańskich Niemców napawał dumą fakt, że jeden z czołowych
niemieckich dowódców, feldmarszałek Hindenburg urodził się w Poznaniu, a jego
szef sztabu Ludendorff w Kruszewni koło Swarzędza. Spodziewano się szybkiego
zwycięstwa, jak w wojnie z Francją z lat 1870 – 71.
Cesarz Wilhelm II, źródło: Wikimedia. |
31 lipca cesarz
Wilhelm II ogłosił „stan zagrożenia wojennego”, a władza przeszła faktycznie w
ręce wojska. Najważniejszą osobą w Poznaniu stał się dowódca V Korpusu Armijnego, gen. Friedrich von Bernhardi. Ulicami miasta, przy dźwiękach orkiestr
wojskowych, młodzi Niemcy z radością zaciągali się do wojska i w optymistycznych
nastrojach wyruszali na front zachodni, licząc, że jeszcze przed Bożym
Narodzeniem wrócą do domów. Na wagonach pociągów wypisywano: „Jeder Stoss ein
Franzos” („Jedno pchnięcie, jeden Francuz”) i „Na śniadanie, do Paryża”. W 1915
roku zamek cesarski stał się kwaterą główną Armii Wschodniej, którą dowodził
Hindenburg, a jego szefem sztabu był gen. Erich von Ludendorff. Tu kierowano
operacjami przeciwko armii rosyjskiej, a 2 lipca 1915 roku, w naradzie wojennej
uczestniczył sam Wilhelm II. Zdecydowano wtedy o kolejnym uderzeniu na Wschód,
w wyniku którego opanowano Warszawę. Wtedy Hindenburg przeniósł swą kwaterę do
Kowna.
Niemieccy żołnierze wyruszający na front, źródło: Wikimedia. |
Wkrótce optymizm
ludności niemieckiej oczekującej szybkiego zwycięstwa, znacznie osłabł. W
prasie pojawiało się coraz więcej nazwisk poległych i zaginionych. Zaczęło
brakować węgla, wprowadzono kartki na chleb i mąkę, nakazano piec chleb z
domieszką suszonych ziemniaków. Po mięso ustawiały się długie kolejki,
zmniejszano też przydziały odzieży do tego stopnia, że zakazano używać serwetek
i obrusów w restauracjach. Upowszechniły się produkty zastępcze, słynne
„ersatze” kawy, herbaty itp.
Wojna oznaczała
wysunięcie sprawy polskiej. Władze niemieckie nie mogły sobie pozwolić na
działania, które by wpłynęły negatywnie na morale Polaków walczących w
niemieckich mundurach. Oddziały złożone z Polaków, nazywane potocznie
„Kaczmarken-Regimenty” (od najpopularniejszego wielkopolskiego nazwiska - Kaczmarek), walczyły na froncie zachodnim, a w prasie pojawiały się
często artykuły nawiązujące do polsko-pruskiego braterstwa broni z wojny 1870 –
71 i tradycji V Korpusu Armijnego. Ograniczono co prawda politykę
germanizacyjną, ale jej nie porzucono, Komisja Kolonizacyjna działała dalej w
najlepsze. Nie zaprzestała też działalności Hakata. Prasa polska została
poddana ostrej cenzurze. Nie zgadzano się na żadne uroczystości mogące
przekształcić się w demonstracje polityczne. W 1917 roku nie wyrażono zgody na
zorganizowanie w Poznaniu zlotu „Sokoła”, ani uroczystości związanych w setną
rocznicą śmierci gen. Jana Henryka Dąbrowskiego. Pewnym gestem pojednawczym w
stosunku do Polaków, była zgoda na mianowania ks. Edwarda Likowskiego arcybiskupem
gnieźnieńskim i poznańskim. Od śmierci arcybiskupa Floriana Stablewskiego w
1906 roku, władze zwlekały z udzieleniem zgody na obsadę arcybiskupstwa.
Nastroje wśród
ludności niemieckiej Poznania wahały się w zależności od sytuacji na froncie.
Oficjalnie władze zakazywały wszelkich wypowiedzi, które mogłyby doprowadzić do
antagonizmów polsko-niemieckich. Członkowie Hakaty nie próżnowali jednak
wydając memoriały o „wiecznie niemieckim Poznaniu”. Kiedy cesarze: niemiecki
Wilhelm II i austro-węgierski Franciszek Józef I aktem z 5 listopada 1916 roku
powołali Królestwo Polskie w bliżej nieokreślonych granicach, poznańscy Niemcy
wykluczali jakąkolwiek możliwość oderwania Poznania od II Rzeszy, ale doszli do
wniosku, że należy ułożyć sobie jakoś stosunki z Polakami. Na marginesie warto
dodać, że „akt 5 listopada” był jednym z ostatnich dokumentów podpisanych przez
sędziwego Franciszka Józefa. Władca ten, jeden z symboli XIX wieku, zmarł 21
listopada tego samego roku. W 1918 roku mimo hurapatriotycznych odezw
hakatystów, nastroje wśród Niemców stawały się coraz bardziej minorowe, za to
wzrastała aktywność Polaków, którzy w końcu doprowadzili do przejęcia władzy
nad miastem (co zostało już omówione w tekście Poznań w listopadzie 1918 roku) i wybuchu powstania
wielkopolskiego. Konspiracja polska w okresie Wielkiej Wojny i nastroje wśród
Polaków, to temat na odrębny artykuł.
Pierwsza wojna
światowa w Europie zakończyła się 11 listopada 1918 rok, a pokój kończący wojnę
podpisano 28 czerwca 1919 roku w Wersalu. Pokój ten okazał się jednak zaledwie
dwudziestoletnim rozejmem. Dyplomaci negocjujący warunki pokoju, stanęli wobec
problemów, które ich przerosły. Pojawiły się kwestie, które nigdy wcześniej nie
istniały, a przynajmniej nie w takim wymiarze, jak chociażby sprawy narodowościowe
i pojawienie się tylu nowych państw na mapie starego kontynentu. Europa nie
była już taka sama, jak przed wybuchem wojny. Nie było już II Rzeszy
Niemieckiej i cesarstw - rosyjskiego i austro-węgierskiego. Dotychczasowy świat
runął, ale Poznań stał się na powrót miastem polskim.
Źródło:
Dzieje Poznania w latach 1793 – 1945, praca zbiorowa pod redakcją J. Topolskiego i L.
Trzeciakowskiego, Warszawa – Poznań 1994.
A. Wojtkowski, Poznań w niemieckich planach strategicznych 1914 r., „Kronika
Miasta Poznania”, nr 2/3, 1932.
Proszę o polecenie większej ilości literatury na ten temat, piszę zaliczeniowy artykuł na temat Poznania w 1914 roku.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
http://opowiescistypendialnepooja.blogspot.com/
Pani Mario,
OdpowiedzUsuńProszę sięgnąć po przedostatni tom "Dziejów Poznania", obejmujący lata 1793 - 1918, tam znajdzie Pani najwięcej literatury. Warto też przejrzeć prasę poznańską z 1914 roku, zwłaszcza "Dziennik Poznański". Numery tego i innych gazet z tamtego okresu dostępne są na Wielkopolskiej Bibliotece Cyfrowej - www.wbc.poznan.pl
P.S. Gratuluję bloga i zapraszam do Poznania :)
Pozdrawiam
Maciej Brzeziński
Dziękuję za miłe słowa oraz za polecenie literatury. Pracę piszę na podstawie "Kuriera Poznańskiego", ale chyba zajrzę też do innych dzienników z tego okresu. Wiele artykułów znalazłam w Kronice Miasta Poznania.
UsuńPozdrawiam,
Maria Weronika Kmoch