Procesy o czary
były bardzo powszechne w Europie od XIV do XVIII wieku. Największe ich
nasilenie miało miejsce pomiędzy wiekiem XV i XVII. Kobiety uznane za
czarownice oskarżano o konszachty, a nawet uprawianie seksu z diabłami, latanie
na miotłach, sprowadzanie chorób, nieurodzaju, profanację hostii, wyrabianie
trucizn, gromadzenie się na sabatach i szereg innych przestępstw. Fantazje
sędziów i oskarżycieli doprawdy nie miały granic. Pierwszym „podręcznikiem” do
walki ze zjawiskiem czarnej magii, była książka Młot na czarownice (Malleus Maleficarum) autorstwa dwóch niemieckich
dominikanów: Heinricha Kramera i Jacoba Sprengera, wydana w 1486 roku. W naszym kraju "dzieło" to ukazało się w 1614 roku. W Polsce
procesy czarownic miały miejsce od XVI do XVIII wieku i co ciekawe, zaczęły się
i skończyły w Wielkopolsce.
Źródło: Wikipedia |
Pierwszy proces
o czary, zakończony skazaniem podsądnej na karę śmierci przez spalenie na
stosie, miał miejsce w 1511 roku w podpoznańskim wówczas Chwaliszewie. Gwoli
ścisłości dodam, że Chwaliszewo znajdowało się w tym czasie po za murami
Poznania i stanowiło odrębne miasto. Ostatni proces o czary, zakończony
spaleniem na stosie, odbył się w 1775 roku w Doruchowie koło Ostrzeszowa. Wbrew
powszechnie panującej opinii, najwięcej „czarownic” płonęło w krajach protestanckich,
nie zaś katolickich. Liczba kobiet skazanych za domniemane czary w krajach
protestanckich jest o wiele wyższa, niż w krajach katolickich, gdzie na stos wysłała osławiona
Święta Inkwizycja. Zresztą opowieści o zbrodniczej działalności tejże
instytucji są bardzo przesadzone. Kościół katolicki jako pierwszy zresztą,
zaczął się z procesów czarownic wycofywać.
Źródło: Wikipedia |
Kobiety
oskarżone o czary były przed procesem poddawane różnorakim próbom i wymyślnym
torturom. Najsłynniejsza była próba wody. Oskarżoną zanurzano a wodzie. Jeśli
tonęła, oznaczało to, że jest niewinna, jeśli utrzymała się na powierzchni, to
znaczy, że diabeł jej pomaga, ergo – jest winna. Podobnie było z próbą ognia.
Kobieta musiała chwycić rozgrzany do czerwoności pręt, lub przejść po
rozpalonych węglach. Jeśli rany nie były zbyt głębokie i szybko się goiły –
oznaczało to, że jest winna. Ogień wszak jest domeną szatana. Co zaś tyczy
tortur, to wyobraźnia katów nie miała granic. Najczęściej kobiety rozciągano,
wlewano do gardła rozgrzany olej, morzono głodem i pragnieniem, wrzucano do
celi myszy i szczury, itp. Sporo wiemy o przebiegu procesów o czary, gdyż
zachowały się protokoły z przesłuchań kobiet oskarżonych o czary. Najstarszy
taki protokół pochodzi z 1544 roku i został spisany w... Poznaniu. Zanotował go
pisarz poznańskiej ławy miejskiej (czyli sądu), Jan Kośmider i dotyczy
przesłuchania trzech mieszkanek grodu nad Wartą, oskarżonych o uprawianie
czarnej magii: Doroty Gniećkowej, Agnieszki z Żabikowa i Anny Maciejowej
Siecczyzny.
Źródło: Wikipedia |
W Poznaniu, co
godne podkreślenia, pojawiły się głosy poddające w wątpliwość stosowanie
opisanych powyżej metod śledczych. W 1639 roku ukazała się książka profesora
Akademii Lubrańskiego, Wojciecha Regulusa pod tytułem Czarownica powołana albo krótka nauka i przestroga ze strony czarownic.
Autor nie negował samych procesów czarownic, podkreślając, iż są one niezbędne,
ale wypowiadał się przeciwko wymuszaniu zeznań torturami. Zarzucał sędziom
stosującym tortury nieuctwo i niekompetencję: „Poturbowane mękami [kobiety] przymuszają,
aby plotły na drugie, które sami mianują i te, i owe, uwierzywszy płonnym ich
bajkom”. W innym miejscu pisze także (z góry przepraszam wszystkie Drogie
Czytelniczki), że kobiety „są rozsądku niedoskonałego, do tego małej
eksperiencyji (doświadczenia – autor) albo wiadomości w rzeczach; łatwiej
uwierzą i sposobniejsze są do oszukania aniżeli mężowie”. W tym samym roku,
również w Poznaniu, ukazała się książka Daniela Wisnera Krótki traktat o ekstramagach, czarownicach, trucicielach, który
tortury uważał za ostateczność i apelował, aby uciekać się do nich tylko w celu
wyjaśnienia dodatkowych okoliczności przestępstw. W 1647 roku ukazał się w
Poznaniu łaciński traktat jezuity, ojca
Fryderyka Spee Rozwaga kryminalna, czyli
księga o procesach przeciwko czarownicom. Autor z całą stanowczością
piętnował używanie tortur, pisząc, iż gdyby jego samego poddano tak wymyślnym
torturom, jak te Bogu ducha winne kobiety, to sam przyznałby się do kontaktów z
diabłem. Kolejnym etapem walki ze stosowaniem tortur w procesach czarownic,
było dzieło bernardyna, ojca Serafina Gamalskiego, Przestrogi duchowe, wydane w 1742 roku, oczywiście w Poznaniu.
Bernardyn ostro potępiał tortury i wykpiwał głupotę sędziów stosujących je.
Źródło: Wikipedia |
Procesy o czary
wytaczano nie tylko kobietom. Zdarzało się, że również mężczyzn oskarżano o
konszachty z diabłem. Przykładem było ścięcie w 1722 roku pod poznańskim
ratuszem niejakiego Andrzeja Bocheńskiego z Grodziska, skazanego za kilkakrotne
zaprzedanie duszy diabłu. Oskarżano o czary wyłącznie osoby pochodzące z
ludu, ubogie i nie mające protekcji
możnych. Bogaci mieszczanie, szlachta, czy duchowni i zakonnicy, mogli do woli
zajmować się astrologią i alchemią, bez obaw o własne życie. Za przykład niech
posłuży legenda o mistrzu Twardowskim, który nie musiał, przejmować się żadnymi
sądami, no może po za sądem w zaświatach.
Warto jednak
podkreślić, że w Poznaniu do procesów czarownic dochodziło stosunkowo rzadko i
nie zawsze skazywano kobiety na stos. Często wystarczyło złożyć uroczystą
przysięgę w kościele w obecności biskupa, aby uniknąć tortur, procesu i stosu.
Źródło:
Adam
Pleskaczyński, Tomasz Specyał, Kryminalna
historia Poznania, Poznań 2008.
Wikipedia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz