Poznań w okresie
renesansu przeżywał swój „złoty wiek”. Wojny omijały Wielkopolskę, bujnie
rozwijał się handel i rzemiosło. Miasto się bogaciło i rozwijało. Wraz z
rozwojem miasta, bogaciło się mieszczaństwo. Nowe prądy, jakie niósł
renesansowy humanizm, a także zamiany społeczne i światopoglądowe, nie ominęły stolicy
Wielkopolski.
Najogólniej
rzecz ujmując, pozycja kobiety zależała od sytuacji majątkowej rodziny, w
której się urodziła i wychowała, a także od pozycji społecznej mężczyzny, za
którego wyszła. Całe zresztą wychowanie kobiet sprowadzało się do jej przyszłej
roli jako żony i matki. Od wszystkich kobiet wymagano by były skromne, pobożne,
cierpliwe, pokorne, uległe, uczciwe, pracowite, no i oczywiście, a może przede
wszystkim, wierne. Kobiety wywodzące się z rodzin plebejskich musiały przede
wszystkim być biegłe z pracach domowych, takich jak gotowanie, pranie,
sprzątanie i zajmowanie się dziećmi. Biorąc pod uwagę brak jakiegokolwiek,
znanego dzisiaj sprzętu AGD powodowało, iż były to zajęcia naprawdę ciężkie.
Pranie na przykład było
„rozrywką” na wiele godzin, bądź nawet na kilka dni. Jeżeli do tego dodamy brak bieżącej wody, co oznaczało, że kobieta kilkanaście razy dziennie musiała przynosić wodę ze studni miejskiej. Chyba wszyscy zgodzimy się co do tego, że kobiety nie miały lekkiego żywota. Inna była sytuacja kobiet z bogatych rodzin patrycjuszowskich, których mężowie niejednokrotnie zasiadali w radzie miejskiej. Status materialny takich rodzin był o wiele wyższy, niż plebsu miejskiego. Najczęściej patrycjusze utrzymywali służbę, dzięki czemu ich żony nie musiały zajmować się trudnymi pracami domowymi. Wymagano od nich jednak, aby potrafiły zarządzać domem i spiżarnią, doglądać służących i godnie „reprezentować” mężów podczas ważnych uroczystości miejskich. Rajcy miejscy dbali o to, aby ubiór noszony przez poznańskie mieszczki nie zacierał różnic klasowych. Zabraniano kobietom z plebsu, pod karą grzywny, ubierać się w zbyt kosztowne stroje. Nieco bardziej liberalnie podchodzono do strojniś w okresach świątecznych. Poznańscy krawcy słynęli na cały kraj ze swojego kunsztu. Jedna z córek Zygmunta Starego i Bony, Zofia Jagiellonka, żona księcia Brunszwiku, zamawiała ponoć ubiory tylko w Poznaniu (jeszcze jeden dowód szczególnej sympatii, jaką Jagiellonowie żywili do Poznania).
„rozrywką” na wiele godzin, bądź nawet na kilka dni. Jeżeli do tego dodamy brak bieżącej wody, co oznaczało, że kobieta kilkanaście razy dziennie musiała przynosić wodę ze studni miejskiej. Chyba wszyscy zgodzimy się co do tego, że kobiety nie miały lekkiego żywota. Inna była sytuacja kobiet z bogatych rodzin patrycjuszowskich, których mężowie niejednokrotnie zasiadali w radzie miejskiej. Status materialny takich rodzin był o wiele wyższy, niż plebsu miejskiego. Najczęściej patrycjusze utrzymywali służbę, dzięki czemu ich żony nie musiały zajmować się trudnymi pracami domowymi. Wymagano od nich jednak, aby potrafiły zarządzać domem i spiżarnią, doglądać służących i godnie „reprezentować” mężów podczas ważnych uroczystości miejskich. Rajcy miejscy dbali o to, aby ubiór noszony przez poznańskie mieszczki nie zacierał różnic klasowych. Zabraniano kobietom z plebsu, pod karą grzywny, ubierać się w zbyt kosztowne stroje. Nieco bardziej liberalnie podchodzono do strojniś w okresach świątecznych. Poznańscy krawcy słynęli na cały kraj ze swojego kunsztu. Jedna z córek Zygmunta Starego i Bony, Zofia Jagiellonka, żona księcia Brunszwiku, zamawiała ponoć ubiory tylko w Poznaniu (jeszcze jeden dowód szczególnej sympatii, jaką Jagiellonowie żywili do Poznania).
Źródło: Wikipedia |
Małżeństwo cieszyło
się w Poznaniu najwyższym szacunkiem i ochroną prawną. Niewierność była surowo
karana. Statuty niektórych cechów i bractw nakazywały nowo mianowanemu
mistrzowi ożenić się w ciągu roku. Na żony mieszczanie wybierali sobie kobiety
równe stanem i majątkiem. Mało kto dbał o uczucia, liczyła się tylko trzeźwa
kalkulacja. Wesela były huczne i trwały po kilka dni, nawet wśród biedoty. Żona
wraz z przenosinami do domu małżonka, wnosiła mu w wianie stosowny majątek.
Kwotę wniesionego przez nią wiana zabezpieczał mąż zapisem na posiadanych
dobrach. Suma ta w razie śmierci miała pierwszeństwo spłaty przed wszelkimi innymi
zobowiązaniami. Różna była jej wysokość: od kilku złotych, w przypadku
biedniejszej oblubienicy, do kilku tysięcy w przypadku patrycjuszek. W trosce
o to, aby również ubogie panny i sieroty mogły wyjść za mąż, stworzono
specjalne fundacje posagowe. Bogaci mieszczanie, szlachta i duchowni zapisywali
pewną sumę pieniędzy na rzecz ww. panien, a rajcy miejscy rozporządzali tymi
sumami i wypłacali w miarę potrzeb. Święcie wierzono w nierozerwalność więzów
małżeńskich. Przypadki rozejścia się małżonków zdarzały się niezwykle rzadko.
Gdyby jednak małżonkowie postanowili się rozstać, wówczas władze miejskie
orzekały separację i normowały sprawy majątkowe. Dalsze rozstrzygnięcia
odbywały się przed sądem duchownym. Różnymi przepisami starano się ukrócić
przemoc wobec żon. Cech rzeźników na przykład umieścił w swoim statucie z 1571
roku wyraźny zakaz: „Żaden brat nie ma swojej małżonki bić w jatkach”.
Źródło: Wikipedia |
Dopóki żyli
oboje rodzice, przyszłość dzieci wydawała się bezpieczna. Los sierot jednak nie
był godny pozazdroszczenia. Wszytko zależało od dobrej woli ich opiekunów.
Prawo miejskie chroniło sieroty, a rajcowie mieli obowiązek opieki nad nimi.
Rajcy wyznaczali opiekunów, chyba, że ojciec sam ich wyznaczył w testamencie.
Opiekunowie decydowali o domostwie podopiecznych, decydowali o ich majątku,
składali w ratuszu cenniejsze przedmioty i pieniądze należące do spadku.
Ponadto dbali o naukę dla chłopców i dobre zamążpójście dla dziewcząt. Dobry
opiekun dbał o podopieczną, nawet wtedy, gdy ta wyszła za mąż. Mniej troskliwi
opiekunowie pozbywali się „problemu”, oddając dziewczynę do klasztoru, bądź na
służbę.
Źródło: Wikipedia |
Los wdów także
nie był łatwy. Jeśli mąż umierał, pozostawiając osierocone dzieci, to tylko one miały
w przyszłości prawo do spadku. Wdowie przysługiwał co najwyżej posag, który
sama wniosła.,chyba, że mąż napisał testament, w którym zostawił część majątku
swojej żonie, ale nawet wtedy nie zawsze to szanowano. Jeśli małżonkowie byli
bezdzietni, wówczas spadek należał się najbliższym krewnym męża. Wdowa musiała
wyprowadzi się z własnego domu, chyba, ze posiadała środki, aby zapłacić jego
wartość rodzinie męża. Wdowy miały trzy drogi: mogły wyjść powtórnie za mąż,
spędzić resztę życia w klasztorze, albo zdać się na łaskę swojej, bądź męża
rodziny.
Źródło: Wikipedia |
Mimo opieki
prawa miejskiego, los kobiet w renesansowym Poznaniu nie był łatwy. Musiały one
bowiem przez całe życie ciężko pracować, a w przypadku owdowienia, mogły zostać
bez środków do życia, lub spędzić resztę życia za furtą klasztorną.
Źródło:
Lucyna
Sieciechowiczowa, Życie codzienne w
renesansowym Poznaniu 1518 – 1619, Warszawa 1974.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz