Poznańskie koziołki

środa, 25 maja 2011

Sytuacja kobiet w renesansowym Poznaniu


Poznań w okresie renesansu przeżywał swój „złoty wiek”. Wojny omijały Wielkopolskę, bujnie rozwijał się handel i rzemiosło. Miasto się bogaciło i rozwijało. Wraz z rozwojem miasta, bogaciło się mieszczaństwo. Nowe prądy, jakie niósł renesansowy humanizm, a także zamiany społeczne i światopoglądowe, nie ominęły stolicy Wielkopolski.
  
Najogólniej rzecz ujmując, pozycja kobiety zależała od sytuacji majątkowej rodziny, w której się urodziła i wychowała, a także od pozycji społecznej mężczyzny, za którego wyszła. Całe zresztą wychowanie kobiet sprowadzało się do jej przyszłej roli jako żony i matki. Od wszystkich kobiet wymagano by były skromne, pobożne, cierpliwe, pokorne, uległe, uczciwe, pracowite, no i oczywiście, a może przede wszystkim, wierne. Kobiety wywodzące się z rodzin plebejskich musiały przede wszystkim być biegłe z pracach domowych, takich jak gotowanie, pranie, sprzątanie i zajmowanie się dziećmi. Biorąc pod uwagę brak jakiegokolwiek, znanego dzisiaj sprzętu AGD powodowało, iż były to zajęcia naprawdę ciężkie. Pranie na przykład było
„rozrywką” na wiele godzin, bądź nawet na kilka dni.  Jeżeli do tego dodamy brak bieżącej wody, co oznaczało, że kobieta kilkanaście razy dziennie musiała przynosić wodę ze studni miejskiej. Chyba wszyscy zgodzimy się co do tego, że kobiety nie miały lekkiego żywota. Inna była sytuacja kobiet z bogatych rodzin patrycjuszowskich, których mężowie niejednokrotnie zasiadali w radzie miejskiej. Status materialny takich rodzin był o wiele wyższy, niż plebsu miejskiego. Najczęściej patrycjusze utrzymywali służbę, dzięki czemu ich żony nie musiały zajmować się trudnymi pracami domowymi. Wymagano od nich jednak, aby potrafiły zarządzać domem i spiżarnią, doglądać służących i godnie „reprezentować” mężów podczas ważnych uroczystości miejskich. Rajcy miejscy dbali o to, aby ubiór noszony przez poznańskie mieszczki nie zacierał różnic klasowych. Zabraniano kobietom z plebsu, pod karą grzywny, ubierać się w zbyt kosztowne stroje. Nieco bardziej liberalnie podchodzono do strojniś w okresach świątecznych. Poznańscy krawcy słynęli na cały kraj ze swojego kunsztu. Jedna z córek Zygmunta Starego i Bony, Zofia Jagiellonka, żona księcia Brunszwiku, zamawiała ponoć ubiory tylko w Poznaniu (jeszcze jeden dowód szczególnej sympatii, jaką Jagiellonowie żywili do Poznania). 

Źródło: Wikipedia

Małżeństwo cieszyło się w Poznaniu najwyższym szacunkiem i ochroną prawną. Niewierność była surowo karana. Statuty niektórych cechów i bractw nakazywały nowo mianowanemu mistrzowi ożenić się w ciągu roku. Na żony mieszczanie wybierali sobie kobiety równe stanem i majątkiem. Mało kto dbał o uczucia, liczyła się tylko trzeźwa kalkulacja. Wesela były huczne i trwały po kilka dni, nawet wśród biedoty. Żona wraz z przenosinami do domu małżonka, wnosiła mu w wianie stosowny majątek. Kwotę wniesionego przez nią wiana zabezpieczał mąż zapisem na posiadanych dobrach. Suma ta w razie śmierci miała pierwszeństwo spłaty przed wszelkimi innymi zobowiązaniami. Różna była jej wysokość: od kilku złotych, w przypadku biedniejszej oblubienicy, do kilku tysięcy w przypadku patrycjuszek. W trosce o to, aby również ubogie panny i sieroty mogły wyjść za mąż, stworzono specjalne fundacje posagowe. Bogaci mieszczanie, szlachta i duchowni zapisywali pewną sumę pieniędzy na rzecz ww. panien, a rajcy miejscy rozporządzali tymi sumami i wypłacali w miarę potrzeb. Święcie wierzono w nierozerwalność więzów małżeńskich. Przypadki rozejścia się małżonków zdarzały się niezwykle rzadko. Gdyby jednak małżonkowie postanowili się rozstać, wówczas władze miejskie orzekały separację i normowały sprawy majątkowe. Dalsze rozstrzygnięcia odbywały się przed sądem duchownym. Różnymi przepisami starano się ukrócić przemoc wobec żon. Cech rzeźników na przykład umieścił w swoim statucie z 1571 roku wyraźny zakaz: „Żaden brat nie ma swojej małżonki bić w jatkach”. 

Źródło: Wikipedia


Dopóki żyli oboje rodzice, przyszłość dzieci wydawała się bezpieczna. Los sierot jednak nie był godny pozazdroszczenia. Wszytko zależało od dobrej woli ich opiekunów. Prawo miejskie chroniło sieroty, a rajcowie mieli obowiązek opieki nad nimi. Rajcy wyznaczali opiekunów, chyba, że ojciec sam ich wyznaczył w testamencie. Opiekunowie decydowali o domostwie podopiecznych, decydowali o ich majątku, składali w ratuszu cenniejsze przedmioty i pieniądze należące do spadku. Ponadto dbali o naukę dla chłopców i dobre zamążpójście dla dziewcząt. Dobry opiekun dbał o podopieczną, nawet wtedy, gdy ta wyszła za mąż. Mniej troskliwi opiekunowie pozbywali się „problemu”, oddając dziewczynę do klasztoru, bądź na służbę. 

Źródło: Wikipedia
 
Los wdów także nie był łatwy. Jeśli mąż umierał, pozostawiając osierocone dzieci, to  tylko one miały w przyszłości prawo do spadku. Wdowie przysługiwał co najwyżej posag, który sama wniosła.,chyba, że mąż napisał testament, w którym zostawił część majątku swojej żonie, ale nawet wtedy nie zawsze to szanowano. Jeśli małżonkowie byli bezdzietni, wówczas spadek należał się najbliższym krewnym męża. Wdowa musiała wyprowadzi się z własnego domu, chyba, ze posiadała środki, aby zapłacić jego wartość rodzinie męża. Wdowy miały trzy drogi: mogły wyjść powtórnie za mąż, spędzić resztę życia w klasztorze, albo zdać się na łaskę swojej, bądź męża rodziny.   

Źródło: Wikipedia



Mimo opieki prawa miejskiego, los kobiet w renesansowym Poznaniu nie był łatwy. Musiały one bowiem przez całe życie ciężko pracować, a w przypadku owdowienia, mogły zostać bez środków do życia, lub spędzić resztę życia za furtą klasztorną.    

Źródło:
Lucyna Sieciechowiczowa, Życie codzienne w renesansowym Poznaniu 1518 – 1619, Warszawa 1974.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zobacz także

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...