J
|
uż
po raz czwarty zabieram Was w podróż wehikułem czasu w przeszłość Poznania. Tym
razem cofniemy się do roku 1650. Jak zwykle, spróbujemy wczuć się w klimat
tamtej epoki, ale żeby to uczynić, najlepiej będzie zapoznać się z wydarzeniami,
które miały miejsce w tym czasie w Europie, Polsce i w samym Poznaniu.
Rok
1650 w polityce europejskiej
Zaledwie dwa lata wcześniej zakończyła
się wojna trzydziestoletnia, jeden z najbardziej krwawych konfliktów w dziejach
Europy. Co prawda, oficjalnym powodem wojny był spory religijne pomiędzy
krajami protestanckimi a katolickimi, ale ważniejsza od religii okazała się
polityka. Najistotniejszą kwestią było dążenie części państw europejskich, nie
tylko protestanckich zresztą, do osłabienia potęgi Habsburgów, którzy już od
dawna zasiadali na tronie cesarskim, a ponadto panowali także w Hiszpanii wraz
z jej licznymi posiadłościami w Europie i zamorskimi koloniami. Co ciekawe,
w obozie protestanckim znajdowała się katolicka Francja, walcząca w sojuszu z protestanckimi:
Szwecją, Brandenburgią, Danią, Anglią i Holandią przeciw arcykatolickiemu
Cesarstwu i Hiszpanii. Na tej wojnie najbardziej skorzystały Francja i Szwecja, które to królestwa stały się czołowymi mocarstwami na starym
kontynencie, spychając w cień Hiszpanię. Większość państw Rzeszy Niemieckiej wyszła
z wojny potwornie zniszczona i wyludniona. Niektóre regiony Niemiec dopiero po
kilkudziesięciu latach osiągnęły poziom gospodarczy sprzed wojny. Pokój
westfalski kończący wojnę, a podpisany w 1648 roku, ostatecznie uznał i
potwierdził niepodległość i suwerenność Szwajcarii oraz Republiki Zjednoczonych
Prowincji Niderlandów, czyli dzisiejszej Holandii.
Zawarcie pokoju westfalskiego, źródło: Wikimedia. |
Doszło także do
równouprawnienia luteranizmu i kalwinizmu z katolicyzmem na terenie Rzeszy oraz
zerwano z obowiązującą od pokoju augsburskiego z 1555 roku zasadą: cuius regio, eius religio, czyli czyje panowanie, tego religia. Odtąd
zmiana wyznania przez panującego nie pociągała za sobą zmiany wyznania
poddanych. Jako przykład podam, że prusko-brandenburscy Hohenzollernowie
przyjęli już w 1613 roku kalwinizm, ale ludność Brandenburgii i Prus pozostała
w swej większości luterańska. Postanowienia pokoju westfalskiego odrzucił papież
Innocenty X, który uznał je za zbyt korzystne dla protestantów, ale władcy
Europy zignorowali ten protest, co świadczyło o coraz mniejszym znaczeniu
Stolicy Apostolskiej w ówczesnej Europie.
Innocenty X, mal. D. Velazquez, źródło: Wikimedia. |
Wspomniałem już wyżej o Francji, która
powoli staje się czołowym mocarstwem europejskim. Od 1643 roku panuje tu król
Ludwik XIV, jednakże w chwili, kiedy toczy się nasza opowieść, ma on zaledwie
dwanaście lat, stąd faktyczne rządy należą do matki młodego władcy, królowej
Anny Austriaczki i pierwszego ministra Francji – kardynała Julesa Mazarina.
Ludwik XIV w stroju koronacyjnym (1648 r.), źródło: Wikimedia. |
Przyszły Król-Słońce obejmie samodzielne rządy po śmierci kardynała w 1661
roku. Kolejne europejskie mocarstwo – Szwecja, wyszła z wojny
trzydziestoletniej z nowymi nabytkami terytorialnymi nad Bałtykiem oraz z silną
i bitną armią, której słabo zaludniona i dość biedna Szwecja nie była w stanie
utrzymać, a zatem trzeba było znaleźć jej zajęcie i łupy. Pięć lat po naszej
wizycie w Poznaniu, Szwedzi ruszą na Rzeczpospolitą. W omawianym okresie w
Szwecji panuje królowa Krystyna Wazówna, ostatnia z dynastii Wazów, córka „Lwa
Północy”, Gustawa II Adolfa. Królowa abdykuje cztery lata później i wyjedzie do
Rzymu, gdzie przejdzie na katolicyzm.
Królowa Krystyna, źródło: Wikimedia. |
Warto wspomnieć jeszcze o
Brandenburgii-Prusach. Od 1640 roku panuje tam książę-elektor Fryderyk Wilhelm
I, zwany „Wielkim Elektorem”, który powiększył terytorialnie swe prowincjonalne
do tej pory księstwa, zbudował silną, stałą armię, zreformował administrację i
w 1657 roku uwolnił Prusy od zależności lennej od Rzeczpospolitej, co
przyczyniło się do jej upadku w przyszłości.
Fryderyk Wilhelm I "Wielki Elektor", źródło: Wikimedia. |
Ciekawe rzeczy dzieją się w Anglii. W
1640 roku wybuchła tam wojna domowa pomiędzy Parlamentem a królem Karolem I,
przegrana ostatecznie przez króla, który
za klęskę zapłacił głową. Został ścięty w 1649 roku. Anglia po raz pierwszy i ostatni
w swej historii, stała się republiką, a jej główną postacią był Olivier
Cromwell, już wkrótce lord protektor Anglii, Szkocji i Irlandii.
Egzekucja Karola I, źródło: Wikimedia. |
Na drugim
końcu Europy, w Rosji, panuje od pięciu lat car Aleksy Michajłowicz, drugi
przedstawiciel dynastii Romanowów. Rosja podniosła się już z klęsk z okresu
„Wielkiej Smuty” z początku XVII wieku, ale kraj ten dalej jest zacofany pod
względem gospodarczym i społecznym i żyje w izolacji od Europy, ale najbliższa
przyszłość pokaże, że trzeba się będzie liczyć z tym krajem, choć do grona
mocarstw europejskich wprowadzi Rosję dopiero jeden z synów Aleksego, car Piotr
I Wielki.
Car Aleksy I Michajłowicz, źródło: Wikimedia. |
Sztuka
europejska około roku 1650
W omawianym okresie w całej Europie
panuje barok. Pierwszeństwo w sztuce europejskiej należy do malarzy
holenderskich. W tym czasie żyje i tworzy słynny Rembrandt van Rijn, niezwykle
płodny i utalentowany autor scen rodzajowych, portretów i scen biblijnych. Już
od kilku lat można podziwiać jego słynną Straż
nocną.
Rembrandt, Straż nocna, źródło: Wikimedia. |
Współczesnym Rembrandtowi jest Jan Veermer, który dopiero zaczyna
pracę twórczą, a choć stworzył nieporównywalnie mniej dzieł, niż Rembrandt, to
jest on również godny uwagi. Na jego najsłynniejsze dzieło Dziewczyna z perłą, trzeba jednak jeszcze poczekać kilkanaście lat.
W Hiszpanii w dziedzinie malarstwa panuje niepodzielnie Diego Velázquez, wybitny
portrecista, autor scen rodzajowych, biblijnych i mitologicznych. Wystarczy
obejrzeć chociażby jego słynne płótna: Panny
dworskie, Poddanie Bredy oraz
portrety: papieża Innocentego X i księcia Olivaresa, aby przekonać się o
talencie wielkiego Hiszpana.
D.Velazquez, Panny dworskie, źródło: Wikimedia. |
Zupełnie odmienna była twórczość Francuza Nicolasa
Poussina. Był on przedstawicielem nurtu „klasycyzującego” i malował głównie
pełne dramatyzmu i ekspresji sceny z historii starożytnej, mitologii i Biblii.
Warto wspomnieć chociażby o obrazach: Śmierć
Germanika, Et in Arcadia Ego, Sąd
Salomona czy Ucieczka do Egiptu.
N. Poussin, Sąd Salomona, źródło: Wikimedia. |
W
dziedzinie rzeźby zdecydowanie przodował Włoch Giovanni Lorenzo Bernini,
pracujący głównie w Rzymie na zlecenie papieży, a zwłaszcza Urbana VIII. W 1650
roku pracuje on nad słynną rzeźbą Ekstaza
św. Teresy oraz nie mniej znaną fontanną Czterech Rzek, stojącą na placu
Navona w Rzymie. Wcześniej pracował w Bazylice św. Piotra, gdzie wykonał
niesamowity baldachim nad grobem Księcia Apostołów. Za kilka lat zaangażuje się w
dzieło przebudowy placu św. Piotra przed bazyliką, którego owocem będzie
okazała kolumnada, bez której trudno wyobrazić sobie dziś Watykan.
G.L. Bernini, Ekstaza św. Teresy, źródło: Wikimedia. |
Rzeczpospolita
w roku 1650
Od dwóch lat na tronie Rzeczpospolitej
Obojga Narodów zasiada Jan II Kazimierz, syn Zygmunta III Wazy i młodszy brat
Władysława IV. Dziwny był to człowiek, który długo szukał swojego miejsca w świecie.
W młodości wojował, później król Hiszpanii zaproponował mu stanowisko wicekróla
Portugalii (Portugalia w latach 1580 – 1640 pozostawała w unii personalnej z
Hiszpanią). Podczas przejazdu przez Francję, został aresztowany przez kardynała
Richelieu pod zarzutem szpiegostwa na rzecz Hiszpanii. Gdy uzyskał wolność,
postanowił zostać jezuitą, ale szybko porzucił nowicjat. W 1646 roku otrzymał
od papieża Innocentego X godność kardynalską, mimo braku święceń, ale aż do XIX
wieku, nie stanowiło to problemu. Kiedy jednak perspektywa objęcia tronu
polskiego stała się realna, wówczas złożył kapelusz kardynalski i wrócił do
Polski.
Jan II Kazimierz, źródło: Wikimedia. |
Dla Rzeczpospolitej rozpoczynał się
wyjątkowo ciężki okres. Dwa lata przed naszą wizytą w Poznaniu, wybuchło
powstanie kozackie pod wodzą Bohdana Chmielnickiego, który sprzymierzył się z
Tatarami. Władze zlekceważyły początkowo hetmana kozackiego i ciężko za to
zapłaciły. Kozacy wespół z Tatarami Tuhaj-Beja pokonały wojska koronne nad
Żółtymi Wodami, pod Korsuniem i Piławcami. Dopiero obrona Zbaraża i Lwowa w
1649 roku oraz bitwa pod Zborowem i ugoda po bitwie, przerwała na jakiś czas
walki, ale był to zaledwie rozejm na dwa lata. Przegrane bitwy były zapowiedzią
klęsk, które z najbliższej przyszłości spadną na kraj. Trudno się dziwić, że
niektórzy łaciński monogram Jana Kazimierza (ICR) – „Ioannes Casimirus Rex” tłumaczyli jako „Initium
Calamitatis Regni” – „Początek Nieszczęść Królestwa”.
Poznań
w roku 1650
Były to już ostatnie lata Poznania, jako
czołowego ośrodka kulturalnego i gospodarczego w Rzeczpospolitej, ale póki co
mieszczanie żyją swoimi dużymi i małymi sprawami. Kupcy szukają nowych rynków
zbytu i martwią się o wysokość cen, popijając wina z południa Europy,
sprowadzane przez mieszkających w mieście greckich kupców. Rzemieślników
irytuje konkurencja ze strony swych kolegów po fachu z kapitulnego Chwaliszewa
i biskupiej Śródki, a rajców panoszenie się szlachty i wzrastająca liczba
jurydyk (enklaw w mieście i na przedmieściach należących do szlachty i
Kościoła, wyłączonych spod władzy magistratu). W mieście powstaje coraz więcej
obiektów barokowych, choć dopiero w drugiej połowie XVII wieku Poznań
przekształci się w miasto barokowe. W dziedzinie poznańskiego szkolnictwa,
dalej przoduje kolegium jezuickie, ale jednocześnie postępuje degradacja
Akademii Lubrańskiego, która właściwie jest już tylko filią Akademii
Krakowskiej. Poznań jest jeszcze pięknym, bogatym i ludnym miastem, ale już za
pięć lat nastąpi kres jego świetności.
Burmistrzami Poznania w 1650 roku byli
kupcy: Stanisław Bujkowicz i Stanisław Kuchtowicz, wojewodą poznańskim
Krzysztof Opaliński, natomiast starostą generalnym Wielkopolski - Bogusław Leszczyński. W kwietniu 1650 roku
umarł biskup poznański Andrzej Szołdrski, którego największym osiągnięciem była
odbudowa katedry po pożarze w 1622 roku. Po nim nastąpił Kazimierz Florian
Czartoryski.
Nagrobek biskupa Szołdrskiego w katedrze poznańskiej, źródło: Wikimedia. |
Krzysztof
Arciszewski – z Poznania do Brazylii i z powrotem
Postanowiłem wejść do Poznania od
zachodu, traktem wrocławskim. Aby dostać się do miasta, trzeba było wejść przez
niezwykle gwarną i hałaśliwą osadę Stelmachy (w przybliżeniu to dzisiejszy plac
Wiosny Ludów).
Brama Wrocławska, a za nią osada Stelmachy (1618r.), źródło: poznan.wikia.com |
Tutaj znajdowały się warsztaty stelmachów, kołodziejów, kuźnie i
gospody, czyli wszystko to, co potrzebne było do obsługi jednego z najważniejszych
szlaków handlowych, z Poznania na Śląsk. Po drodze minąłem nieistniejący już
kościół św. Krzyża, a z daleka zobaczyłem wieże kościoła bernardynów na
Piaskach (dzisiejszy plac Bernardyński). W różnobarwnym i różnojęzycznym tłumie
kupców, mieszczan i rzemieślników, dojrzałem mężczyznę ubranego w cudzoziemski
strój, niewyglądający na kupca, raczej na szlachcica. Okazało się, że to nie
kto innym, a sam sławny Krzysztof Arciszewski, urodzony w pobliskim Rogalinie,
żołnierz, specjalista od artylerii i fortyfikacji. Urodził się z rodzinie
ariańskiej, ale z czasem przyjął kalwinizm. W młodości odebrał staranne
wykształcenie, ale od zawsze pociągała go wojaczka. Zdobył pierwsze
doświadczenia walcząc ze Szwedami w Inflantach, później popadł w konflikt z
prawem i musiał wyjechać z kraju. Pojechał do Holandii, gdzie walczył przeciw
Hiszpanom, później zaś zaciągnął się do wojsk Kompanii Zachodnioindyjskiej i
wyjechał do Brazylii, gdzie walczył w interesie Kompanii przeciw Hiszpanom i
Portugalczykom, zyskując sławę. Kiedy wrócił do Polski, król Władysław IV
mianował go „starszym nad armatą”, czyli dowódcą artylerii Rzeczpospolitej.
Zajął się także budową nowych fortyfikacji i naprawą starych. Wziął udział w
walkach z kozakami, a teraz jechał w okolice Gdańska, gdzie kupił majątek.
Krzysztof Arciszewski, źródło: Wikimedia. |
Krzysztof
Arciszewski: Witajcie
panie, wychylcie ze mną szklaneczkę przedniego węgrzyna. Koń mi okulał, przeto
czekam tu aż kowal sprawi się, a później ruszę w dalszą drogę do Gdańska, aby
tam we wsi Buszkowy, którą onegdaj nabyłem, aby stare kości me odpoczęły po trudach
życia i wiecznej po świecie tułaczki. W młodości musiałem ja z ojczyzny
uchodzić, kiedyśmy wespół z bratem na szablach roznieśli szlachcica
Brzeźnickiego, który na majętność mej familii nastawał. Protektor mój, książę
Krzysztof Radziwiłł, wysłał mnie do Niderlandów, gdziem zaciągnął się pod
sztandary księcia Maurycego Orańskiego i pod nim z Hiszpanem wojowałem.
Niełatwe to były zmagania. Hiszpan wróg to groźny i dobrze ćwiczony, piechotę
silną mający, aleć i Olędrzy lud to dzielny i bodaj od stu lat wojnę z
Hiszpanem prowadzą aż do wygnania ich z kraju swego. Wielem ja się tam nauczył.
Inaczej tam walczą, nieźli u nas. Tam fortalicje, piechota i artyleryja więcej
znaczy od jazdy, chocia o husarii naszej słyszeli, a sam książę Maurycy radby
ją w boju obaczył. Kiedym sławę wojenną zdobył, Kompania dla handlu z Indiami
Zachodnimi do swych szeregów mnie zaciągnęła abym dalej z Hiszpanem walczył za
wielkim morzem, w onej Ameryce, o której u nas słyszeli, ale bodaj żadnej Polak
tam stopy swej jeszcze nie postawił. Samem chyba był pierwszym. Miesiąc ponad
podróż do owej Brazylii trwała, a tam gorąc wielka, zwierzęta przedziwne jakieś
żyją, a i lud dziki, który Chrystusa i wiary prawdziwej chyba jeszcze nie
zaznał. Walczyć tam przeto nie było łatwo, ale sprawilim się chwacko i jeszczem
trzy razy tam popłynął. Kiedym wrócił do Niderlandów, już tu posłowie
miłościwego króla Władysława na mnie czekali prosząc, aby do Rzeczpospolitej
wracał, gdyż dawne winy me w niepamięć puszczone, a teraz król chce minie
starszym nad armatą uczynić i do budowy fortalicji wysłać. Spełniłem ja tedy
królewskie prośby i wyruszyłem do ojczyzny. Ledwom wrócił i do robotym się
zabrał, a tu bunt kozacki wybuchł, tedy na nowo trza było na koń wsiąść i w
pole ruszyć, aleć wojna ta źle nam idzie, kozactwo mocne jest i jako piechota
dzielnie sobie w polu poczyna. Gdybyć taką piechotę, choćby z 50 tysięcy chłopa
Rzeczpospolita wystawiła, a prócz tego kilka tysięcy husarii i dobre armaty, a
wodzów takich, jak hetman Koniecpolski (Panie świeć nad jego duszą!), alboć
kniaź Jeremi Wiśniowiecki, a nikt by Rzeczpospolitej nie był straszny. Turek,
Szwed, Tatar, Moskwa, wszystko to fraszka był była, aleć inaczej rzecz się cała
potoczyła. W Zbarażu poznałem ja pana Mikołaja Skrzetuskiego, który z listami
do nowego króla naszego Jana Kazimierza przedarł się szczęśliwie, a teraz sławy
zażywa. Rzekł mi on, iż takoż z Wielkiej Polszczy pochodzi i w kościele
tutejszym św. Józefa na wzgórzu za miastem, kości swe po śmierci życzył sobie
złożyć. Kiedy pan nasz w Zborowie ugodę z Tatarami i kozakami zawarł, urząd
swój złożyłem i do majętności udaję się,
aby tam spokojniej starości zażywać i śmierci bliskiej wyglądać, bom stary już
i życiem zmęczony, ale wprzódy rodzinne strony obejrzeć jeszcze rad byłem.
Bywajcie zatem panie z Bogiem.
Po miłej rozmowie, pożegnałem się z
panem Arciszewskim (ciekawe co by powiedział na to, że we współczesnym Poznaniu
jest jego ulica) i udałem się w stronę okazałej i wysokiej bramy Wrocławskiej,
aby przez nią wejść do miasta.
Ciąg dalszy nastąpi…
świetny wpis!
OdpowiedzUsuńhttp://www.tusze.info/atrament-do-drukarek-epson-c-29.html
o,ciekawe jak to wtedy wszystko wyglądało:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Super artykuł. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuń